„Do lasów nie mają wstępu także myśliwi” – poinformowało Ministerstwo Środowiska w komunikacie przesłanym mediom.
„Pojawiające się w mediach informacje, że wprowadzony zakaz wstępu do lasów nie obejmuje myśliwych, to nieprawda. Od 3 do 11 kwietnia myśliwi nie mogą organizować w lesie polowań ani – tak jak każdy inny obywatel – nawet przebywać w lasach” – czytamy.
Było to dość zaskakujące, ponieważ nawet Polski Związek Łowiecki (PZŁ), komentując 2 kwietnia 2020 roku znowelizowane przepisy dotyczące ograniczeń w poruszaniu się, pisał, że wykonywanie gospodarki łowieckiej odbywa się „bez ograniczeń” i rząd nie ma „intencji ograniczania myśliwych”.
W jeszcze wcześniejszym komunikacie z 1 kwietnia Związek podkreślał, że zarzucenie polowań i odstrzałów sanitarnych w dobie pandemii COVID-19 to zagrożenie m.in. dla Skarbu Państwa. Ale kompletnie zmienił zdanie już w najnowszym wpisie, który ukazał się na stronie PZŁ po wiadomości resortu środowiska, że jednak myśliwi do lasów wchodzić nie mogą.
Przypomnijmy, że informacja o tym, że myśliwi mogą wejść do lasy, a niepolujący Kowalski już nie, odbiła się szerokim echem w mediach i wywołała społeczny sprzeciw.
W rzeczywistości źródłem całego zamieszania – za które próbuje się obciążyć media – jest błędna interpretacja przepisów przez rząd i Ministerstwo Środowiska. Bo zakaz, jak pisaliśmy wcześniej, jest bublem prawnym.
Komunikat resortu
W komunikacie Ministerstwo Środowiska podkreśla, że owszem, „rozporządzenie Rady Ministrów wprowadzające powszechny zakaz poruszania się, przewidziało możliwość przemieszczania się myśliwych realizujących obowiązki wynikające z prawa łowieckiego, jak np. ważne dla rolników szacowanie szkód łowieckich”.
Jednak czytamy dalej, „rozporządzeniem wprowadzono zakaz korzystania z terenów zielonych, czyli także lasów” a „od tego zakazu nie przewidziano jednak wyjątku dla myśliwych”.
Zdaniem resortu środowiska oznacza to, że myśliwi mogą się przemieszczać wyłącznie w celu:
- szacowania szkód łowieckich, zabezpieczania pól rolników przed szkodami, dokonywania niezbędnych napraw;
- wykonywania poleceń odpowiednich władz związanych zapobiegających rozprzestrzenianiu się Afrykańskiego Pomoru Świń, który zagraża polskim rolnikom.
„Jednak poza zamkniętymi terenami zielonymi” – czyli, pisze resort, „także lasami”. Czyli gdzie? Na przykład na polach uprawnych.
Przeczytaj cały komunikat Ministerstwa Środowiska
Do lasów nie mają wstępu także myśliwi
Pojawiające się w mediach informacje, że wprowadzony zakaz wstępu do lasów nie obejmuje myśliwych, to nieprawda. Od 3 do 11 kwietnia myśliwi nie mogą organizować w lesie polowań ani – tak jak każdy inny obywatel – nawet przebywać w lasach.
Ograniczenia w dostępie do lasów, wynikają z zaleceń Głównego Inspektora Sanitarnego oraz decyzji Rządowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego i są konsekwencją lawinowego wzrostu wizyt w lasach po zamknięciu terenów zielonych w miastach. Lasy w całej Polsce, w szczególności w pobliżu miast, zaczęły być oblegane. W cieplejsze dni, a zwłaszcza w weekend na szlakach był tłok, ludzie gromadzili się na leśnych parkingach i w miejscach wypoczynkowych. Urządzane były ogniska, imprezy i spotkania. Wytyczne nakazujące zachowanie dystansu społecznego były w lasach masowo łamane.
Według ekspertów wzmożone wycieczki do lasów i parków narodowych spowodowałyby transmisję wirusa na peryferia miast, co grozi pojawieniem się nowych ognisk zakażeń. Epidemiolodzy wskazują, że odnotowany wzrost zachorowań w ostatnich dniach jest właśnie skutkiem rozprężenia obserwowanego w czasie minionego ciepłego weekendu. Wcześniej zamknięte decyzjami dyrektorów niektóre parki narodowe (tatrzański, kampinoski) były wskazywane jako dobra praktyka przeciwdziałania rozprzestrzenianiu się wirusa.
Rozporządzenie Rady Ministrów wprowadzające powszechny zakaz poruszania się, przewidziało możliwość przemieszczania się myśliwych realizujących obowiązki wynikające z prawa łowieckiego, jak np. ważne dla rolników szacowanie szkód łowieckich. Tym samym rozporządzeniem wprowadzono zakaz korzystania z terenów zielonych, czyli także lasów. Od tego zakazu nie przewidziano jednak wyjątku dla myśliwych.
Oznacza to, że myśliwi mogą się przemieszczać, ale poza zamkniętym obszarem, wyłącznie w celu szacowania szkód łowieckich, zabezpieczania pól rolników przed szkodami, dokonywania niezbędnych napraw lub wykonywania poleceń odpowiednich władz związanych zapobiegających rozprzestrzenianiu się Afrykańskiego Pomoru Świń, który zagraża polskim rolnikom. Jednak poza zamkniętymi terenami zielonymi.
Wprowadzone ograniczenia są tymczasowe, do soboty 11 kwietnia. Wytrzymajmy. Im większe zaangażowanie w ograniczanie mobilności całego społeczeństwa, tym lepsze skutki naszej walki z pandemią koronawirusa.
Zostańmy w domach, las poczeka!
Co myli resort środowiska
Problem w tym, że
komunikat Ministerstwa Środowiska myli określenie „tereny zielone” z prawnym terminem „tereny zieleni”, o którym mowa jest w rozporządzeniu, na które powołuje się resort i które interpretuje.
Chodzi o par. 17 ust. 1 rozporządzenia Rady Ministrów z 31 marca 2020 roku w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii:
„W okresie od dnia 1 kwietnia 2020 r. do dnia 11 kwietnia 2020 r. zakazuje się korzystania z pełniących funkcje publiczne i pokrytych roślinnością terenów zieleni, w szczególności: parków, zieleńców, promenad, bulwarów, ogrodów botanicznych, zoologicznych, jordanowskich i zabytkowych, a także plaż”.
„Przepis, na który powołuje się Ministerstwo, w ogóle nie odnosi się do lasów pozostających w zarządzie Lasów Państwowych” – mówi OKO.press dr Andrzej Kepel z Polskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody „Salamandra”.
„Chodzi w nim bowiem o tzw. tereny zieleni w rozumieniu art. 5 ust. 21 ustawy o ochronie przyrody, czyli o pełniącą funkcje publiczne, zaplanowaną i urządzoną zieleń miejską i wiejską zarządzaną przez rady gmin” – dodaje.
Zakaz wstępu do lasu nie obejmuje nikogo
Dr Kepel w rozmowie z OKO.press wyjaśnia, że to, iż „tereny zieleni” i „lasy” to odrębne obszary, wynika z różnych przepisów. Przykładowo, dotyczą ich zupełnie inne zasady wycinania drzew i krzewów. A ich powierzchnie są też osobno zliczane przez GUS.
„Dlatego na podstawie tego wskazanego w objaśnieniu przepisu nie można nikomu zakazać wstępu do Lasów Państwowych – ani myśliwym, ani niepolującym obywatelom” – mówi dr Kepel.
Zdaniem naukowca musiało to być jasne również dla organów, które nakazały wydanie tego zakazu. Gdyby wynikał on bezpośrednio z §17 ust. 1 rozporządzenia Rady Ministrów, to nie żądano by wprowadzenia go odrębnie przez Dyrektora Generalnego LP czy nadleśniczych.
„Przecież zakazów wprowadzonych bezpośrednio przez powszechnie obowiązujące rozporządzenie nie trzeba potwierdzać decyzjami innych podmiotów” – dodaje.
Nawet premier nie może
Warto jeszcze przypomnieć, że przy obecnym stanie prawnym zakaz wejście do lasu nie może być nakazany nie tylko przez Lasy Państwowe, ale też przez premiera. To on, według informacji podanej na fanpejdżu LP, wydał taką dyspozycję.
„Owszem, ustawa o zwalczaniu COVID-19 daje premierowi możliwość wydawania poleceń Lasom Państwowym, ale przecież nie umożliwia mu działania wbrew prawu” – mówił OKO.press prawnik Olgierd Rudak, autor internetowego czasopisma prawniczego „Lege Artis”.
„Dlatego premier nie może nakazać zamknięcia lasów z powodu pandemii, ponieważ takiej możliwości nie daje mu ustawa o lasach” – dodał.
Dlaczego? Bo zgodnie z art. 26 ust. 3 ustawy o lasach nadleśniczowie mogą zakazać wstępu do lasu jedynie w trzech przypadkach: zniszczenia albo znaczne uszkodzenia drzewostanów lub degradacji runa leśnego, dużego zagrożenia pożarowego oraz zabiegów gospodarczych związanych z hodowlą i ochroną lasu lub pozyskaniem drewna.
LP, podając komunikat o zakazie wstępu dla lasu na swoim fanpejdżu, wskazywały, że nie ma on nic wspólnego z ustawą o lasach:
Wątpliwości etyczne
W komunikacie resortu znajduje się również pewnego rodzaju niedopowiedzenie. Wspomniane wcześniej „zabezpieczania pól rolników przed szkodami” czy „wykonywania poleceń odpowiednich władz związanych zapobiegających rozprzestrzenianiu się Afrykańskiego Pomoru Świń” oznaczają również polowania i odstrzał sanitarny.
A w tym kontekście zakaz budzi wątpliwości etyczne. Możemy sobie bowiem wyobrazić polowanie, podczas którego myśliwy postrzeli dzika. Jeśli zwierzę uciekłoby do lasu, to – gdyby serio przyjąć przedstawioną przez Ministerstwo interpretację rozporządzenia – to
pojawia się wątpliwość, czy myśliwy może go dojść, by skrócić jego cierpienie. A w świetle etyki i prawa łowieckiego jest to jego obowiązek.
Proponuj~ aby myśliwi wystrzelali leśników. Będzie o 1/2 kłamców mniej.
To byłaby prawdziwa wojna gangów.
Na świecie szaleje pandemia jakiej nie widzieliśmy przynajmniej od 100 lat, a oderwany od rzeczywistości pan Robert walczy w sumie nie wiadomo, o co? Tytuł sugeruje, że mamy do czynienia po prostu z klasyczną logiką "psa ogrodnika" ale za prezentowaną retoryką stoi przecież nieprzemyślana dobrze chęć wpisania się w chór kontestatorów tego zakazu. Abstrahując od kwestii medyczno-epidemicznych, czy socjologicznych, które są tutaj akurat kluczowe – zwracam Panu panie Robercie uwagę, że nie przemyślał Pan konsekwencji ekologicznych swojej – niestety głupiej – walki. Jeżeli hipotetycznie założymy, że zakaz wstępu do lasów zostanie zniesiony to może być Pan pewny, że natura, którą Pan bez wątpienia kocha, zostanie stratowana przez nieprzebrane rzesze Januszów, którzy tłumnie wykorzystają możliwość legalnego zażycia świeżego powietrza. Proszę się opamiętać, bo jeżeli wywalczycie zniesienie tego zakazu, to jak minie ta burza będzie Pan płakać widząc efekty swojej walki. Pozdrawiam i życzę szybkiego przejrzenia na oczy.
nie rozumiem =- autor ma tak nie pisać bo co władzy wszystko wolno? Proszę przemyśleć swoje stanowisko, Każda władza jest z nadania wyboru uprawnionych i trzeba trzymać na smyczy i w kagańcu. Uznanie nieomylności władzy – to utrata roli suwerena. Czy na pewno chce Pan aby wszyscy upodobnili się do Pańskiej roli społecznej niewolnika? Tak chce Pan wszystkich ustawić?
dodam tylko że to zakaz wbrew wszelkiej logice i wiedzy medycznej.
Autor ma tak nie pisać, bo zniesienie tego zakazu to – przy pogodzie jaką mamy za oknem – zapraszanie do lasów nieprzebranych tabunów wygłodniałych świeżego powietrza ludzi.
1) Ludzie ci będą rozprzestrzeniać wirusa, którego wyjątkowość polega właśnie na tym, że jest zaraźliwy jak nic co do tej pory widzieliśmy. Wiedza, na którą się Pan powołuje jest wciąż szczątkowa i mocno hipotetyczna – fakty są na razie bardzo niepokojące – epidemia w kilkanaście tygodni dotarła w najdalsze zakątki świata, wirus poza organizmem potrafi być aktywny przez wiele dni, a zarażają nim również osoby bezobjawowe podczas rozmowy/oddychania.
2) Ludzie ci będą zadeptywać las i płoszyć zwierzęta. Domyślam się, że to jedyne argumentarium, które ma szanse dotrzeć do pana Roberta. Mam przykre wrażenie, że – co znamienne dla reprezentantów tego mocno infantylnego środowiska – nie przemyślał niestety swoich postulatów pod kątem realnych konsekwencji, które się za nimi kryją.
Pozdrawiam
Ludzie pojda do lasu by robic koronaparty??? Splosza dziki, lisy, wiewiurki i nawet drzewa zararza! Pozniej bedze trzeba skosic wszystkie drzewa by las uratowac. Ma pan racje.
No i drzewa maja tez korony. Ten zakaz powinien pozostac na zawsze.
Pana posty wprawiają mnie w zakłopotanie. W żadnym wypadku nie mam ochoty się wyzłośliwiać. Proszę dbać o siebie. Pozdrawiam
Dyskutanci zapomnieli o sensie problemu, czyli… dlaczego jednym wolno, innym nie i dlaczego urzędnicy kłamią… Pan Słonimski specjalizuje się w takim kanalizowaniu dyskusji, aby była sprzyjająca władzy kłamców i oszustów.
Mysle ze w jego wypadku ostrzezenie nie jest zbyt potrzebne. Mozna sie troche posmiac.
Urzednicy klamia bo krol sie zmieni a oni zostana przy korycie. Krolowie padli, padla komuna jest demokracja a urzednicy zostali. Kto dziala w polityce demokratycznej? Z wiekszosci ci ktorzy maja dosyc czasu, pieniedzy i wiedzy jak wszystko dziala – Urzednicy. Byli szmalcownikami za czasow krola i do tej pory sie nie zmienili. Dlatego ten system nawet w demokracji nie dziala bo idzie reka w reke z pieniendzmi i korupcja obojetnie w jakim kraju. Czesto zawod urzednika jest dziedziczony przez generacje. Mozna to lekko stwierdzic badajac przodkow studentow prawa lub innych dziedzin kluczowych do administracji. Na pewno zdziwil by sie pan ile tych samych rodzin juz od setek lat w tych rejonach dziala.
Panie Adrzeju, jestem przekonany, że istotą problemu jest obecna sytuacja kryzysowa. Walka z działaniami rządu, bo jest o zgrozo pisi, a wszystkie pisiory to przecież kłamcy i oszuści jest w tym kontekście skrajnie krótkowzroczna. Rozumiem, że trudno wyjść mentalnie z tej polsko-polskiej wojenki, ale sytuacja nakazywałaby zachować się odpowiedzialnie i zawiesić choć na chwilę ten destrukcyjny spór. Wszelkie proepidemiczne głosy, w tym działalność autora tego artykułu, są moim skromnym zdaniem społecznie szkodliwe. Pozdrawiam
Cos zaburczalo, krotki smrod i nic nie pozostalo.
Aktualnie nami władający nie potrafią stanowić prawa ani ochoty przestrzegać niewygodnych dla nich jego fragmentów. Wystarczyło zastosować środki przewidziane w Konstytucji i problemu nie byłoby. Niestety konieczność wybrania Adriana jest najważniejsza dla Prezesa J. Przecież trzeba w końcu rozprawić się z nieposłusznymi mediami i zastraszyć niepokornych. PiS nie dba o bezpieczeństwo Polaków lecz jedynie o interes partyjny.
Jakiego problemu by nie było? Epidemii? Czy wyborów w czasie gdy Duda ma zwycięstwo w kieszeni? Panie Andrzeju, bardzo proszę – brzmi Pan teraz jak dobrze zindoktrynowany komsomolec, który nawet obudzony w środku nocy potrafi z odpowiednią swadą wygrażać kapitalistom…