0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Workers clean elements of a 13,8m tall sculpture of late Pope John Paul II in Czestochowa, southern Poland on April 7, 2013. AFP PHOTO/JANEK SKARZYNSKI (Photo by JANEK SKARZYNSKI / AFP)Workers clean elemen...

Wydawało się, że w temacie JPII w redakcji OKO.press wszystko jest jasne, a jednak nie. Od publikacji książki Ekke Overbeeka „Maxima culpa” i reportażu Marcina Gutowskiego w TVN 24 Jan Paweł II zajmuje nam co najmniej pół godziny porannego kolegium. Podziały i spory o jego spuściznę i inne wątki poboczne idą mniej więcej pokoleniowo, a że u nas najstarsza osoba ma 76 lat, a najmłodsza 20 jest o czym gadać. To w końcu trzy, w porywach cztery, pokolenia. Zachęcamy się wzajemnie: „napisz, co dla ciebie, twojego pokolenia, zrobił/nie zrobił/zepsuł/zawalił/zbudował papież-Polak”. To drugi z naszych tekstów z cyklu „MÓJ PAPA”.

Przeczytaj także:

Pozdrowienia od papieża

Zacznę od anegdot. Oto moje pierwsze, a jednocześnie najbardziej wyraziste wspomnienie o Janie Pawle II. Nie, to nie godzina 21:37 2 kwietnia 2005 roku. Był pewnie 1997 lub 1998 rok, mam 12-13 lat i oglądam z tatą dziennik (czy tam wiadomości).

Po kilku ważnych informacjach z kraju prezenterka obwieszcza, że w Watykanie odbyła się audiencja Polaków u papieża. Mówi:

„Papież pozdrowił pielgrzymów z Polski".

Kamera na papieskie okno, słychać głos Jana Pawła II:

„Pozdrawiam pielgrzymów z Polski".

Koniec wiadomości. W pokoju chwila ciszy, mój tata wybucha śmiechem i komentuje – co to było?

Wspomnienie drugie. W 2001 roku jestem na początku liceum, szkoła organizuje dla klas o profilu historyczno-filozoficznym wyjazd krajoznawczy do Włoch. W planie jest także audiencja u papieża [audiencja to duże słowo, po prostu oglądanie papieża w jego oknie z pl. Św. Piotra]. Niestety dla papieża, dzień przed audiencją moja klasa przeżywa pierwszy bunt i organizuje nielegalną pijacką imprezę w hotelu. W dniu audiencji, w palącym słońcu, na otwartym placu, bez wody, wszyscy dogorywają na śmiertelnym kacu. Któraś z koleżanek mówi:

„Nawet chciałabym tej audiencji jakoś doświadczyć, ale zaraz się porzygam”. Mówi to bez złośliwości względem papy, bez rewolucyjnego antypapieskiego wzmożenia.

Po prostu na morderczym kacu. Takie życie.

Miłośnik podróży czy przyrody? Jeden pies

Anegdota ostatnia, już współczesna. Od lat oczywistością w polskiej szkole są papieskie konkursy (o których niżej nieco więcej). Dwa są szczególnie znamienne.

W 2016 roku szkoła podstawowa (wiadomego imienia) w Podszklu ogłasza konkurs „Jan Paweł II – Miłośnik przyrody''. Przyroda nie miała z Janem Pawłem II większego związku niż cokolwiek innego. W miejsce „przyrody” można wpisać wszystko, byle tylko miało to pozytywne konotacje. Jan Paweł II był miłośnikiem wszystkiego, co dobrze się kojarzy. Dowód? Na stronie konkursu jest pomyłka, której od 7 lat nie poprawiono:

Szkoła Podstawowa w Podszklu

Przyrody, podróży, jeden pies.

Inny konkurs, tym razem z 2020 roku – „100 okien na stulecie urodzin św. Jana Pawła II”. Okien? Dlaczego okien? A dlaczego nie? Jeżeli okno dobrze się kojarzy lub nie kojarzy się źle, to niech będzie i okno. Oczywiście, jednym z powodów użycia okna był okres pandemii koronawirusa, który sprawił, że trzeba było świętować urodziny papieża nie wychodząc z domu. Jednak równie dobrze w miejscu okien mógł pojawić się płot, murek, drzwi, sala szkolna. Jeden pies. Byleby nie zaprzepaścić okazji do świętowania i dziękowania za życie Jana Pawła II.

Papa przezroczysty

Dla mnie epoka papieża dzieli się więc na trzy okresy.

W latach 90., gdy byłam w szkole podstawowej, nie analizowało się, nie podważało, ani przesadnie nie podkreślało przesłania, czy samej osoby papieża. Jan Paweł II nie był w ogóle przedmiotem debaty. Nikt go nie czytał, nikt nie sprawdzał, co papież powiedział. W każdym razie nie robiło się tego w szkole, ani nawet na lekcjach religii.

Papież był za to wszechobecny, był pewniakiem, oczywistością. Oczywistością, nad którą nikt się nie zastanawia.

W tym sensie Jan Paweł II był więc nieco przezroczysty. Jak stateczna instytucja, jak przychodnia zdrowia, czy sklep spożywczy. Miał status państwa, króla, prezydenta, instytucji państwowej. Był wszędzie, w wiadomościach, w gazetach, w szkole, na akademii (szkolnej i tej wyższej). „Pozdrawiał pielgrzymów z Polski” w kolejnych wydaniach dziennika. I nawet nie było tych pozdrowień jak skomentować. Można było jedynie powtórzyć: „Pozdrowił pielgrzymów z Polski”. I powtarzano, bo nic więcej nie można było dodać.

Prawdopodobnie z tamtego właśnie czasu wziął się zwyczaj nieanalizowania - w tym niekrytykowania jego słów. Jego słowa, przesłanie, nauczanie nie były tematem, tak jak nikt nie debatuje nad stwierdzeniem, że „ziemia jest okrągła”. To, co powiedział, stawało się oczywistością, paradygmatem, prawdą.

Temu przekazowi towarzyszyło przekonanie, że papież to autorytet dla wszystkich, także dla niewierzących. Dlaczego miał być autorytetem dla niewierzących? Były trzy filary tej narracji, powtarzane jak mantra:

  • Bo wygrał z komuną.
  • Bo szerzy pokój na świecie.
  • Bo kocha wszystkie dzieci, także czarne (czyli łączy różne wyznania, bo jest ekumenistą).

Te trzy elementy towarzyszyły nam wszędzie i znowu były oczywistością, jak przekonanie, że PRL był zły.

W tym kontekście papież był oderwany od religii, był czymś więcej niż religia. Był częścią państwa.

Papa jako źródło wzruszeń

Drugi etap rozpoczął się w drugiej połowie lat 90., czy może nawet w latach 2000. Trwał do jego śmierci w 2005 roku. W tym okresie był Jan Paweł II źródłem emocji i wzruszeń. Oczywiście pozytywnych. Jego przesłanie nadal nie było przedmiotem jakiejkolwiek refleksji, ale jego słowa i gesty poruszały ludzi. Papież przestał być tłem, zaczął wzruszać, bawić, wyciskać łzy. Mówił śmieszne rzeczy i wszyscy zachwycali się, jaki jest „ludzki”. Mówił o kremówkach i patrzył na świat przez palce (chodzi mi o słynne zdjęcie), robił psikusy. Co jakiś czas rzucił jakimś hasłem, które każdy zapamiętywał i potem twierdził, że to hasło przewodnie jego życia.

Tak było m.in. w 1997 roku podczas pielgrzymki do Polski i tak było w 2005 roku, gdy zmarł.

Tę zmianę w stosunku do początku lat 90. pokazują nawet sondaże CBOS. Sondażownia porównała odpowiedzi Polaków z 1991 i 1997 roku. Oba sondaże były robione przy okazji pielgrzymek papieża do Polski.

W 1991 roku o pielgrzymce 90 proc. osób twierdziło, że była ważna dla społeczeństwa. Jednak tylko wśród 47 proc., że była bardzo ważna. W 1997 roku aż 72 proc. osób było przekonanych, że była bardzo ważna. I 96 proc., że ważna (suma „raczej” i „bardzo”). W 1991 roku 7 proc. osób uznało, że pielgrzymka była nieważna. W 1997 roku – 1 proc...

CBOS

A dla pani/pana osobiście? W 1991 roku pielgrzymka była ważna dla 81 proc. (w tym dla 44 proc. bardzo ważna). W 1997 roku już dla 91 proc. była ważna (w tym dla aż. 67 proc. bardzo ważna). Nieważna dla 16 proc. w 1991 i jedynie dla 6 proc. w 1997 roku.

CBOS

Śmierć

A jak było w 2005 roku?

Nie będę tutaj opisywać rozpaczy i żałoby narodowej po śmierci papieża. Można jedynie dodać, że poruszenie i emocje były udziałem także osób niewierzących. Dwa miesiące po śmierci Wojtyły CBOS zrobił sondaż, w którym zbadał rodzaje więzi, które łączyły Polaków z papieżem. Jednym z rodzajów więzi był wpływ papieża na wewnętrzną przemianę Polaków. Taką przemianę zadeklarowało aż 70 proc. badanych:

CBOS

Na koniec CBOS próbował podsumować, ile przejawów owych więzi deklarują Polacy i Polki. Najwięcej - aż 60 proc. zadeklarowało trzy rodzaje więzi (w tym opisana wyżej przemianę). Tylko 9 proc. nie deklaruje żadnej więzi.

CBOS

W tym samym badaniu CBOS porównał odpowiedzi Polek i Polaków z lutego i maja 2005 roku. Czyli przed śmiercią i po śmierci JPII. Zmiana jest ogromna, biorąc pod uwagę, że minęły zaledwie trzy miesiące:

CBOS

Papa wciskany gardłem

Trzecia faza – po śmierci papieża. Jego kult nieco wygasa, wzmożenie moralne bardzo wyraźnie opada. Obserwujemy to m.in. w sondażach, w deklaracjach podążania za narracją Kościoła katolickiego. W 2007 roku 55 proc. badanych deklarowało „Jestem wierzący(a) i stosuję się do wskazań Kościoła”, podczas gdy w 2005 roku (w maju, miesiąc po śmierci papieża) było to 65 proc. Dla porównania w 2003 roku niecałe 54 proc. badanych wskazało tę odpowiedź.

W 2011 roku na pytanie „Czy zaliczyłbyś się do ludzi, którzy kierują się nauczaniem Jana Pawła II” 66 proc. odpowiedziało „tak”, podczas gdy w latach 2002 roku i 2005 roku (chwilę po śmierci) było to odpowiednio 77 proc. i 84 proc.

W 2011 roku na pytanie, czy życie i nauczanie JPII przyczyniło się do zmiany w życiu osobistym respondenta 58 proc. odpowiedziało „tak”. Dla porównania w maju 2005 roku było to 70 proc. Sukcesywnie rósł też różowy słupek – „zdecydowanie nie” i „raczej nie”.

CBOS

W tym momencie rozpoczęła się faza przeciskania papieża każdą szparą, oknem, drzwiami. Papa jest wszędzie – każda szkoła w domyśle nosiła jego imię, w każdym mieście główna ulica nazwana była jego imieniem. Wszędzie stały jego pomniki. Gdy nie wiadomo było jak nazwać konkurs powiatowy, salę w muzeum, albo z jakiej okazji wystawić sztukę, zjawiał się papież i nadawał sens. Papa w konkursie, papa na lekcji, papa w telewizji. Papa jako cytat na wejściu do szkoły. Papa jako temat na maturze. Papa jako patron przychodni zdrowia, szpitala.

Papież w filmie i piosence

Dzisiaj ta tendencja osiągnęła szczyt. Na stronie rodziny szkół im. Jana Pawła II znajdziemy spis konkursów papieskich dla szkół. Jest tam wszystko. Papież w plakacie, papież w historii, papież jako wydzieranka, pocztówka do Jana Pawła II. Papież w poezji i papież w teatrze. Papież na znaczkach, papież na monecie i Maryja w życiu papieża. Papież w filmie, w piosence, na fotografii, w literaturze. I pielgrzymka JPII do ojczyzny, II pielgrzymka JPII do ojczyzny, trzecia... Skarb Jana Pawła II. Konkurs dziennikarski o Janie Pawle II. Papa jako świetny dyplomata, świadek wiary, apostoł, ojciec, nauczyciel, autorytet, patriota, pielgrzym pokoju. Jan Paweł II oczami dziecka. Papież podróżnik i papież sportowiec.

W każdym z tych tematów papież może być traktowany podwójnie – np. papież w wierszu oznacza zarówno wiersze o Janie Pawle II, jak i konkurs recytatorski poezji Karola Wojtyły. Milion możliwości.

I dlatego dla dzisiejszego młodego pokolenia papież został memem. Śmieszy, ale już nie dlatego, że łobuzuje – dlatego, że śmieszny jest jego kult i bezrefleksyjne powtarzanie jego słów-sloganów. Został żółtą twarzą z karykatur. Jego nauczanie nie przystaje w żaden sposób do współczesnych standardów, dlatego – znowu – nie jest nawet punktem wyjścia do debaty.

O tym się nie mówiło

Ta krótka podróż przez historię - oczywiście z mojej perspektywy - pokazuje jedno. Przez te wszystkie lata papież był z jednej strony kariatydą, podstawą i punktem odniesienia. Przezroczystą. Z drugiej był niedyskutowalny i niepodważalny. Był także w pewnym sensie oddzielony od religii - bo byliśmy przekonani, że kochają go też nie-katolicy.

A poster of Saint John Paul II in downtown Warsaw on March 30, 2015 ahead of the upcoming 10th anniversary of the death of the Polish-born pontiff urging Poles to make good choices and unite. The poster was created by the Polish capital's city council but its officials insist the poster is apolitical. Poles vote in presidential elections in May and parliamentary elections in October. AFP PHOTO/JANEK SKARZYNSKI
Fot. Janek Skarżyński/AFP. Kampania Centrum Myśli Jana Pawła II przed 10. rocznicą śmierci papieża i wyborami w 2015 r.

Ale jego oddzielenie od religii dało też drugi efekt: paradoksalnie pomogło uczynić Kościół katolicki religią państwową i częścią ideologii państwowej. Bo papież był ponad podziałami (kochają go nawet ateiści), więc wciskał się ze swoją religijną narracją wszędzie. Na religię teoretycznie można było nie chodzić, ale tekstów JPII z podręcznika do polskiego wyrzucić już nie można było. Ani pomnika sprzed szkoły.

Gdy dorosłam, najbardziej boleśnie odczułam, że panująca propapieska propaganda nie pozwalała na myślenie. Kontrowersje związane z papieżem nie były tematem żadnych dyskusji w latach 90. i 2000. Kontrowersji po prostu nie było, nikt o nich nie rozmawiał. Nie mogliśmy się nawet nie zgodzić z tym, co papież powiedział, lub zrobił, bo nikt nie poddawał tego pod dyskusję. Nie wiedzieliśmy o:

  • przemówieniu papieża w Tanzani w 1990 roku, podczas którego podkreślił, że prezerwatywy są grzechem w każdych okolicznościach. Mówił to w szczytowym momencie epidemii AIDS w tamtym regionie;
  • liście papieża „do Arcybiskupa Sarajewa o katastrofalnej sytuacji materialnej i moralnej spowodowanej wojną w Bośni i Hercegowinie" z 1993 roku, w którym napomina zgwałcone Bośniaczki, by urodziły i wychowały dzieci pochodzące z gwałtu;
  • przypadkach pedofilii w Kościele katolickim (w latach 90. nie mówił o tym nikt, ale już w latach 2000 – tak). Zwracająca uwagę na problem już w 1992 roku „skandalistka” Sinéad O'Connor nie była oczywiście tematem – chyba że w roli czarnego charakteru;
  • marginalizowaniu i dyskryminacji kobiet w Kościele. Kilka innych zarzutów wobec JPII sformułowało 13 teologów z różnych krajów w apelu podczas procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II;
  • rozdziale Kościoła od państwa – o takim wynalazku nie mówił nikt. Na religię chodzili wszyscy, chociaż teoretycznie nie musieli. Rozdział Kościoła od państwa nie istniał ani jako temat, ani jako możliwość.

Do tej litanii warto dodać, że to w latach 1997-1998 do polskiej szkoły weszła tzw. edukacja seksualna, czyli wychowanie do życia w rodzinie. A tak naprawdę nauka kościelnej etyki seksualnej. Stała się obowiązująca jak polski i matematyka. Tymczasem była i jest konkretną ideologią.

Szok i niedowierzanie

Smutnym efektem tych niemal 35 lat od końca komuny i trzech etapów, które opisałam, jest dzisiejszy szok i niedowierzanie katolików w kwestii grzechów Jana Pawła II. Histeryczna niezgoda na jego krytykę. Niedopuszczanie do siebie myśli, że kolejne pokolenia zrzucają papieża z piedestału (bo w wielu sprawach mówił piramidalne głupoty i to zrzucenie mu się należy). Wyparcie – nieprzyjmowanie do wiadomości, że dla najmłodszego pokolenia (oczywiście nie całego) papież jest memem, przedmiotem drwin. A w najlepszym razie jego „nauczanie” nie ma dla nich żadnego znaczenia.

Po latach uznawania papieża za króla Polski, braku rozdziału państwa od Kościoła, braku dyskusji, intelektualnego, etycznego i krytycznego namysłu nad słowami papieża, bałwochwalczego przywiązania i bezkrytycznego stawiania go na piedestale oraz wciskania go przez gardło najmłodszym w szkole nastąpiła reakcja. Nie dziwcie się nam, to słuszne i nieuchronne. To część naszej emancypacji i prób ucywilizowania obecności Kościoła katolickiego w Polsce. Czyli rozdzielenia Polski od Kościoła. Oraz rozdzielenia Polski od bezkrytycznej i obsesyjnej fascynacji jednym człowiekiem.

Udostępnij:

Magdalena Chrzczonowicz

Wicenaczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej przez 15 lat pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.

Komentarze