0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.plFot. Maciek Jaźwieck...

Złamanie umowy społecznej

Udział reżyserki teatralnej Moniki Strzępki (na zdjęciu powyżej) w konkursie na stanowisko dyrektora Teatru Dramatycznego im. Gustawa Holoubka w Warszawie ogłoszonym w 2021 roku od początku budził kontrowersje. Najpierw pytano, czy osoba nieposiadająca doświadczenia w zarządzaniu instytucjami kultury może kierować teatrem. Sama Strzępka w otwartym liście do władz miasta zażądała, aby uznano jej pracę reżyserki kierującej zespołem artystów jako „doświadczenie w zarządzaniu zespołem”. Miasto na to przystało.

Potem okazało się, że stołeczny Ratusz, który jest organizatorem TD, zawarł w ogłoszeniu konkursowym życzenie, by nowa dyrekcja kontynuowała tradycję tej sceny i wprowadzała do repertuaru propozycje skierowane do „widza środka”, czyli stałej publiczności TD. Do wytycznych miasta zastosowali się w swoich propozycjach dwaj inni kandydaci: dotychczasowy dyrektor Dramatycznego – Tadeusz Słobodzianek oraz reżyser Michał Zadara. Ale nie Strzępka.

Reżyserka przedstawiła koncepcję programową, w której zapowiedziała przekształcenie teatru w miejsce „dla mniejszości, dla tożsamości nienormatywnych, dla queeru”. Kiedy na początku 2022 roku komisja konkursowa wybrała propozycję Strzępki, a prezydent Rafał Trzaskowski powołał ją na dyrektorkę, zaprotestowała Dorota Buchwald, była dyrektorka Instytutu Teatralnego.

„Złamana została umowa społeczna, bo w jakimś sensie takie ogłoszenie jest »zamówieniem publicznym«, a konkurs wygrała oferta niezgodna z ogłoszeniem” – stwierdziła na łamach „Więzi”. Nominacja dla Strzępki była jednym z powodów ustąpienia Buchwald z funkcji przewodniczącej Społecznej Rady Kultury przy prezydencie Warszawy.

Reanimacja i relaks

31 sierpnia w dniu objęcia dyrekcji Monika Strzępka urządziła tęczowy wiec pod Teatrem Studio na placu Defilad, skąd przemaszerowała w rozentuzjazmowanym korowodzie do znajdującej się w przeciwległym skrzydle Pałacu Kultury siedziby Dramatycznego. Na czele orszaku, w którym nie zabrakło ludzi kultury, polityków, lewicowych aktywistów, pracowników Ratusza, znalazła się słynna „Wilgotna Pani” – waginalny posąg autorstwa Iwony Demko, stanowiący emanację matriarchalnych poglądów nowej dyrekcji.

Strzępka nie objęła rządów w pojedynkę, ale powołała do istnienia Dramatyczny Kolektyw. W jego skład weszły m.in. Dorota Kowalkowska (Pełnomocniczka Dyrektorki ds. programowych), Agata Adamiecka-Sitek (Pełnomocniczka Dyrektorki ds. transformacji instytucji) i Monika Dziekan (Pełnomocniczka Dyrektorki ds. organizacyjno-finansowych). W foyer TD na stałe zagościła „Wilgotna Pani”, zaś gabinet dyrektorski przemianowany został na „waginet”.

Charyzmatyczna dyrektorka zapowiedziała w koncepcji programowej, że hasłem jej pięcioletniej kadencji będzie „Terapia dla wszystkich”. Deklarowała, że stworzy „bezpieczne miejsce pracy dla twórczyń i twórców oraz całego zespołu”. Argumentowała, że nadszedł już „czas na przepracowanie traum społecznych i środowiskowych. Na zaopiekowanie się poranionym ciałem wspólnoty”.

Hasłem pierwszego sezonu była „Reanimacja”. Otworzyła go 8 grudnia 2022 roku premiera „Mój roku relaksu i odpoczynku” według kultowej powieści Ottessy Moshfegh z 2018 roku w reż. Katarzyny Minkowskiej. To opowieść o młodej kobiecie, która postanawia przy użyciu leków psychotropowych wyłączyć się na jeden rok z życia – przespać żałobę po rodzinie, uciec od konsumpcji i fałszywych relacji. Zrezygnować ze wszystkiego, żeby odnaleźć samą siebie i odrodzić się na nowo. Program do przedstawienia przypominał pudełko z lekami, w środku zamiast ulotki był tekst dramaturżki Joanny Bednarczyk o patologicznych i patogennych skutkach pracy w warunkach drapieżnego kapitalizmu.

Zawieszona i odwieszona

Na dwa tygodnie przed premierą „Mojego roku…” wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł z PiS zawiesił Strzępkę w pełnieniu obowiązków. Nie ukrywał swojej niechęci do waginalnego posągu, który miał obrażać jego uczucia religijne. Ale decyzję oficjalnie uzasadnił rozbieżnością pomiędzy koncepcją programową Strzępki a oczekiwaniami Organizatora, zawartymi w ogłoszeniu o konkursie. Zamiast teatru środka, nowa dyrektorka zaproponowała powołanie instytucji feministycznej.

Strategię Radziwiłła zdemaskował w podkaście „Vaginae affectio” dramatolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego – Wojciech Baluch. Badacz zauważył, że konserwatywny polityk – z zawodu lekarz – przestraszył się kobiecej waginy, lecz zamiast „zmierzyć się z budzącą w nim lęk bestią”, wolał wdać się „w poboczny spór proceduralny”. Inaczej mówiąc, Radziwiłł „zamiast przedmiotu swojego lęku, postanowił wyrzucić dyrektorę teatru”.

Bezprecedensową interwencję wojewody mazowieckiego podważył Naczelny Sąd Administracyjny, który w kwietniu 2023 roku odwiesił Strzępkę. Na rozprawie stawił się Dramatyczny Kolektyw i reprezentacja aktorów, którzy decyzję sądu przyjęli entuzjastycznie.

Przeczytaj także:

Osobliwości waginetu

Wydawało się, że walka o nowy kształt Dramatycznego jest wygrana. Lecz w międzyczasie w mediach społecznościowych zaczęły pojawiać się pierwsze wpisy na temat nowych porządków w teatrze. Komentowano napis „waginet” na drzwiach gabinetu dyrektorki, ironizowano na temat nowego języka korespondencji wewnątrzteatralnej, w której do aktorów i aktorek zwracano się per „osoby aktorskie”.

Prawdziwe zaniepokojenie wywołały jednak doniesienia o zwolnieniach i odejściach, zarówno z administracji teatru, jak z zespołu aktorskiego. Niemal w każdym teatrze zmiana dyrekcji pociąga za sobą zmiany w zespole, jednak skala i sposób tych zmian w Dramatycznym zaskakiwały. Szczególnie w kontekście haseł, z jakimi Monika Strzępka wygrała konkurs: bezpiecznego miejsca pracy dla całego zespołu, przepracowania traum, zaopiekowania się poranionym ciałem wspólnoty.

Z zespołu aktorskiego odeszli lub zostali zwolnieni: Karolina Charkiewicz, Adam Ferency, Sławomir Grzymkowski, Michał Klawiter, Łukasz Lewandowski, Halina Łabonarska, Henryk Niebudek, Mariusz Wojciechowski, Maciej Wyczański, Modest Ruciński. Kolejni aktorzy zapowiadają odejście wraz z końcem 2023 roku, m.in. Marta Król.

Odeszła także reżyserka Aldona Figura, kierowniczka Laboratorium Dramatu, nie pracują już kierownik produkcji, szefowa PR, główny księgowy, kierownik administracji, oświetleniowiec, akustyk, asystentki poprzedniego dyrektora, a nawet niektórzy portierzy i sprzątaczki.

W sumie w ciągu pierwszych 12 miesięcy dyrekcji Moniki Strzępki odeszło lub zostało zwolnionych z Teatru Dramatycznego 28 osób – jedna piąta wszystkich zatrudnionych.

Kot w worku

Wyprzedzając nieuchronną krytykę medialną, Monika Strzępka udzieliła 28 października 2023 roku wywiadu Magdalenie Rigamonti z portalu Onet.pl. Zamiast jednak uspokoić sytuację wokół teatru, jeszcze ją zaogniła. Zapowiedziała, że planuje zmniejszyć zespół aktorski teatru liczący 44 osoby do 25 osób. Powodem ma być z jednej strony likwidacja jednej ze scen – Teatru na Woli (który przekazano Teatrowi Żydowskiemu), z drugiej trudna sytuacja finansową Teatru Dramatycznego, zastana po poprzedniej dyrekcji. Dyrektorka stwierdziła, że teatr jest niedofinansowany w skali 1,5 zł mln rocznie i zarzuciła stołecznemu Ratuszowi, że nie została o tym poinformowana. „W zasadzie przejęłam kota w worku” – stwierdziła reżyserka.

Dodała, że poprzedni dyrektor Tadeusz Słobodzianek utrzymał wysokie zatrudnienie w teatrze mimo likwidacji Sceny na Woli. A deficyt łatał z pieniędzy pochodzących ze sprzedaży działki, na której stoi zlikwidowana scena. Obecnie pieniądze z działki się skończyły, stąd, zdaniem Strzępki, dziura w budżecie.

Aldona Machnowska-Góra, opowiadająca za kulturę wiceprezydentka Warszawy, odparła zarzut. W rozmowie z Onetem wyjaśniła, że dyrektor Słobodzianek zdecydował się nie zwalniać pracowników w pandemii. Z tego też powodu miasto utrzymało dotację Dramatycznego na dotychczasowym poziomie (17 mln 245 tys. zł w 2023 roku), mimo zmniejszenia kosztów z powodu zamknięcia czwartej sceny. Dodajmy, że to najwyższa dotacja wśród miejskich teatrów, inne sceny o podobnym programie artystycznym (Nowy, Powszechny, TR Warszawa) otrzymują od miasta od 10 do 11 mln zł.

Pytana o ukryty deficyt teatru, Aldona Machnowska-Góra podkreśliła, że przed konkursem istniała możliwość dostępu do dokumentów finansowych teatru. „Myślę, że pani Monika Strzępka, jako osoba bez doświadczenia w kierowaniu instytucjami kultury, nie wiedziała, w jaki sposób korzystać z prawa do sprawdzania sytuacji finansowej teatru przed objęciem stanowiska” – powiedziała wiceprezydentka.

Sama dyrektorka twierdzi, że już po wygraniu konkursu, a przed objęciem funkcji, wystąpiła do dyrektora Słobodzianka o dokumenty finansowe, ale ten odmówił.

Czy można pracować z osobą o innych poglądach?

Jednak nie tylko finansowe powody stoją za planowanymi zwolnieniami. W rozmowie z Rigamonti Strzępka przyznała, że nie zamierza pracować z ludźmi, którzy nie podzielają jej systemu wartości. „Nie wyobrażam sobie, że w „Heksach” [najbliższa jej premiera w TD, planowana na 15 grudnia 2023 roku, na podstawie tekstu Agnieszki Szpili – dop. KF] gra ktoś, kto wyznaje patriarchalne wartości. To niemożliwe, bo doszłoby do fundamentalnego zakłamania”.

Ten fragment rozmowy wzbudził najwięcej kontrowersji. Magda Piekarska – dziennikarka wspierająca wcześniej Monikę Strzępkę w konkursie, przypomniała na łamach „Gazety Wyborczej”, że reżyserka pracowała wcześniej m.in. z Michałem Chorosińskim, który w wyborach prezydenckich w 2010 roku wstąpił do warszawskiego społecznego poparcia Jarosława Kaczyńskiego, a od 2022 roku – z PiS-owskiego nadania – pełni funkcję zastępcy Dyrektora ds. artystycznych w Teatrze im. Stefana Jaracza w Łodzi. Wystąpił on w dwóch głośnych premierach Strzępki – „Śmierci podatnika” (2007) i „Tęczowej trybunie 2012” w Teatrze Polskim we Wrocławiu (2011). W tej ostatniej produkcji konserwatywne poglądy aktora nie przeszkodziły Strzępce obsadzić go w roli drag queen.

Piekarska zadała pytanie, co się stało, że Strzępka z „reżyserki otwartej na światopoglądowe różnice (Chorosiński nie był jedynym ich przykładem w obsadzie) […] zrobiła woltę w stronę zakonu, teatru robionego przez ludzi z naszej bańki dla naszej bańki?”.

Według Aldony Machnowskiej-Góry Monika Strzępka pomyliła rolę reżyserki z rolą dyrektorki. Reżyser rzeczywiście może dobierać sobie obsadę i współtwórców, kierując się ich poglądami na sztukę czy rzeczywistość. Dyrektorowi publicznej instytucji tego nie wolno. Zabrania tego wprost art. 18, rozdział IIa Kodeksu pracy, który mówi, że pracownicy „powinni być równo traktowani w zakresie nawiązania i rozwiązania stosunku pracy bez względu na płeć, wiek, niepełnosprawność, rasę, religię, narodowość, przekonania polityczne, przynależność związkową, pochodzenie etniczne, wyznanie, orientację seksualną”. Za dyskryminowanie pracownika grozi pracodawcy grzywna, a przypadkach ciężkich naruszeń nawet kara pozbawienia wolności.

Czy uzasadniając w wywiadzie zwolnienia różnicami światopoglądowymi, Strzępka miała świadomość, że naraża teatr na procesy przed Sądem Pracy, a samą siebie na odpowiedzialność prawną? Po jej publicznych wypowiedziach każdy i każda ze zwolnionych osób może pozwać Teatr Dramatyczny o niezgodne z prawem zwolnienie, skoro dyrektorka ogłosiła wszem i wobec, że nie może pracować z osobami wyznającymi inne wartości.

Magiczne słowo – „restrukturyzacja”

Monika Strzępka uważa, że w obecnych warunkach (zbyt duże zatrudnienie, deficyt) jej program nie może być zrealizowany bez uprzedniej restrukturyzacji. To słowo, kojarzące się z latami 90. i transformacją ustrojową brzmi obco w ustach lewicowej reżyserki, która w swych przedstawieniach ujmowała się za ofiarami niefortunnie przeprowadzanych przemian i drapieżnego kapitalizmu. O tym przecież opowiadały wałbrzyski „Był sobie Andrzej Andrzej Andrzej i Andrzej” (2010) i „W imię Jakuba S.” – jedyny jej spektakl w Dramatycznym (2011).

Magiczne słowo „restrukturyzacja” pada również w wyreżyserowanych przez Strzępkę „Artystach” – ośmioodcinkowym serialu TVP z 2016 roku według scenariusza jej byłego życiowego i zawodowego partnera – Pawła Demirskiego. W pierwszym odcinku reżyser spoza Warszawy – Marcin Konieczny (Marcin Czarnik) wygrywa konkurs na dyrektora stołecznego Teatru Popularnego, który Strzępka ulokowała właśnie w Teatrze Dramatycznym. Marcin ma spore ambicje artystyczne. Na miejscu przekonuje się jednak, że nie zrealizuje ich szybko z uwagi na… długi odziedziczone po poprzednim dyrektorze. Propozycje artystyczne nowego dyrektora są wstrzymywane bądź kwestionowane przez Artura Sterczyńskiego (Adam Cywka) – urzędasa przysłanego do Popularnego przez neoliberalne władze miasta.

W ramach restrukturyzacji Sterczyński zwalnia jednego z najstarszych pracowników – zżytego z zespołem portiera Marka Popieła (Edward Linde-Lubaszenko). Po jakimś czasie, dyrektor przerażony chaosem generowanym przez zatrudnioną na miejsce Popieła firmę ochroniarską, przywraca portiera do pracy. Sterczyński awansuje tymczasem na naczelnika Biura Kultury i w ramach koniecznej „restrukturyzacji”, wraz z neoliberalnymi władzami usiłuje zlikwidować teatr, a jego siedzibę wykorzystać do celów stricte komercyjnych.

Publiczność odpływa

Serial kończy performatywny happy end: zdesperowana ekipa Popularnego wzywa na pomoc bojówkę stadionową, która wespół z sympatykami teatru demonstruje na placu Defilad w jego obronie. Władza musi odpuścić.

W życiu jest jednak inaczej. Dramatycznego nie uratują kibole. Teatr potrzebuje odbudowania widowni, która po zdjęciu tytułów z czasu dyrekcji Słobodzianka odpływa. Na profilu Teatru Dramatycznego widzowie piszą o swoim rozczarowaniu: „Zrobiliście z mojego ukochanego teatru pole jakiejś bezsensownej walki. (...) Miałem dobry teatr środka, który był stabilnym, ciekawym miejscem. (...) Kiedy miałem ochotę na teatr »eksperymentalny«, szedłem raz na jakiś czas do Studia czy Nowego. Zabraliście mi jako widzowi ten »środek«, miejsce spotkania odmienności”.

Spada także liczba przedstawień. Na grudzień zaplanowano tylko 16 spektakli własnych teatru na trzech scenach. Teatr im. Słowackiego w Krakowie – instytucja o podobnym profilu artystycznym, działająca również na trzech scenach, ma w grudniowym repertuarze 44 spektakle własne – prawie trzy razy więcej. Trudno tę dysproporcję usprawiedliwić pracą nad zaplanowaną na grudzień premierą „Heks”.

Dodajmy, że krakowski teatr stał się również obiektem ataku prawicy – PiS-owski zarząd województwa małopolskiego chce wyrzucić dyrektora Krzysztofa Głuchowskiego za organizację koncertu Marii Peszek i feministyczne „Dziady” Mai Kleczewskiej. Rozpisano w tym celu konkurs (anulowany z powodów proceduralnych), a minister Gliński wycofał się ze obietnicy współprowadzenia sceny przez ministerstwo kultury i dziedzictwa narodowego, w związku z czym zabrakło w budżecie teatru 3 mln zł. Mimo to teatr działa i daje kolejne premiery.

W tym kontekście deklaracja Moniki Strzępki w rozmowie z Rigamonti, że od lat robi „teatr popularny”, brzmi jak ironia losu.

O jeden obóz z gongami za dużo

Co się stało, że lewicowo-anarchistyczna reżyserka z chwilą przejęcia instytucji zaczęła odwoływać się do narracji neoliberalnej? I dlaczego używa argumentacji rodem z New Age?

W reportażu Krystyny Romanowskiej z portalu Onet.pl osoby zwolnione opowiadają o rozmowach w „waginecie”. Dyrektorka miała uzasadniać zwolnienia brakiem „przepływu energii” z daną osobą czy bijącą od niej „złą aurą”. Aktorka Karolina Charkiewicz wspomina, że kiedy poszła do „waginetu” po zwolnienie, zobaczyła „na stole skręty, rozsypany tytoń, niedopite kawy, oblane herbatą papiery”. „Ogarnęłam papiery ze stołu – mówi – położyłam na czystym miejscu, podpisałam je, pokwitowałam odbiór i wyszłam. Dla mnie Monika Strzępka pojechała o jeden obóz z gongami za dużo”.

Inni opowiadają o okadzaniu teatru szałwią i organizowaniu kobiecych kręgów.

Lewicowo zorientowani ludzie kultury zarzucają Strzępce skompromitowanie wspólnych im ideałów. Zuzanna Piwowar, historyczka sztuki i studentka performatyki, która startowała do Sejmu z listy Lewicy w Radomiu, w tekście na portalu e-teatr.pl pisze: „Zamiast radykalnego »przejmowania«, restrukturyzacji zakrawającej o terapię szokową czy innych dziwacznych praktyk z porządku rewolucji, oczekiwałabym czułego, troskliwego, ale przede wszystkim odpowiedzialnego stosunku do lokalnych ekosystemów, jakimi są instytucje”. I dodaje, że w historii ruchów lewicowych, najsilniejsze były te, które walczyły ponad podziałami.

Jedną z nielicznych postaci Lewicy, które bronią Monikę Strzępkę, jest Agata Diduszko-Zyglewska, od 2018 roku radna Warszawy oraz wiceprzewodnicząca komisji kultury i promocji w Radzie Warszawy. W listopadzie 2022 roku polityczka przeprowadziła ze Strzępką wywiad dla „Krytyki Politycznej”. Artystka opowiada w nim o swojej apostazji, a także o księdzu, który próbował ją zgwałcić, kiedy była nastolatką. Mówi też o swojej przemianie pod wpływem zajęć ze śpiewu i ruchu: „W pewnym sensie trzeba się nauczyć od nowa mówić, chodzić, siedzieć. Myślisz sobie: serio, nie umiem chodzić, mówić, oddychać? I zaczynasz rozumieć, że żyjesz w takim środowisku, w którym wszystkie te funkcje są zaburzone. Patriarchat! Tak to działa”.

Dzisiaj Diduszko-Zyglewska apeluje o wyrozumiałość dla dyrektorki.

Przejmowanie instytucji

Piwowar zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt sytuacji w Dramatycznym. Mechanizm zmian przeprowadzanych przez Dramatyczny Kolektyw niebezpiecznie przypomina „przejęcia”, do których doszło w instytucjach kultury za rządów PiS. Tam również zwalniano na potęgę – nie tylko względu na kompetencje, ale i na poglądy. I tam także restrukturyzacja była głównym narzędziem zmiany (choć w narodowych instytucjach pieniędzy nie brakowało).

To właśnie argument o koniecznej „restrukturyzacji” pozwalał niszczyć tkankę pracowniczą w Instytucie Książki, Instytucie Adama Mickiewicza, Filmotece Narodowej – Instytucie Audiowizualnym, Zachęcie czy CSW. Redakcja lewicowo zorientowanego „Dialogu Puzyny” przedstawiła niedawno ten proceder jako „przejęcie”. Instytucje „przejęte” to takie, w których „na stanowiska kierowniczych obsadzono osoby bez społecznej i środowiskowej legitymacji, narzucone przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego”, i takie, „w których zarządzanie zespołowe zamieniono na autokratyczne i takie, w których z dawnego rozmachu programowego nie zostało ani śladu”, oraz takie, „w których pod pozorem poszerzania grup odbiorczych niszczono istniejące wcześniej linie programowe, sposoby pracy, zasoby symboliczne”.

Jako redaktorka, programatorka oraz kuratorka projektów kulturalnych doświadczyłam podobnego procesu w dwóch instytucjach: TVP Kultura i Instytucie Adama Mickiewicza. I mogę stwierdzić, że metody zarządzania są podobne – poprzez konflikt i chaos. Zarówno utrata pracy, jak i praca w takich warunkach to piekło niepewności, labilności ze strony kierownictwa i ponadwymiarowej dyspozycyjności ze strony zakleszczonego w poczuciu lęku o własne stanowisko pracownika.

Rozmówcy Romanowskiej przytaczają formułowane do nich przez Strzępkę komunikaty: „Nie posiadasz emanacji, które są potrzebne do uprawiania tego zawodu”, „Ja nie chcę być mamusią, która ma 46 cycków i każdego wykarmi. Już nie”, „Ja nie wiem, z jakiego ty źródła czerpiesz. Być może my czerpiemy z innych źródeł”, „Nie czuję, że przychodzisz do mnie z propozycją” i wreszcie „W twoich żyłach płynie śmierć i trucizna po tym, jak grałeś w tym teatrze przez ostatnie lata”.

Pracownicy instytucji, poddanych „przejęciu”, płacą wysoką cenę. „Wielu z nas chodzi do psychologów i psychiatrów, otaczamy się prawnikami. Czasami mam wrażenie, że uczestniczymy w wielkiej zbiorowej terapii, której podmiotem jest Monika Strzępka, a my jesteśmy narzędziami” – mówi wybierający anonimowość aktor.

Tak samo było w Instytucie Adama Mickiewicza. Tam także dzielono pracowników na tych, których zatrudnili poprzednicy Barbary Schabowskiej, nominantki PiS, i tych „lepszych” – zatrudnionych przez nią. Również w IAM wiele osób musiało korzystać z pomocy psychologicznej.

Monika Strzępka nie tylko niweczy swój mit założycielski o złym patriarchacie i dobrym matriarchacie. Podważa także zaufanie do zmiany, która w wyniku zwycięstwa koalicji demokratycznej w wyborach ma szansę nastąpić w przejętych przez PiS instytucjach kultury. Jeżeli reforma i odpolitycznienie kultury ma wyglądać tak, jak reforma Dramatycznego, prawica może tylko zacierać ręce.

Co na to Ratusz?

Konflikt wokół Dramatycznego wywołał ostrą reakcję Związku Zawodowego Aktorów Polskich. Przewodniczący Zarządu Głównego Maksymilian Rogacki powiedział w Radiu Tok FM, że do Dramatycznego niezwłocznie powinna wejść Państwowa Inspekcja Pracy.

Zareagowały także władze Warszawy. Dyrektorkę i Dramatyczny Kolektyw wezwali do siebie Artur Jóźwik – Dyrektor Biura Kultury i wiceprezydentka Aldona Machnowska-Góra. Ma dojść także do spotkania przedstawicieli miasta ze związkami zawodowymi, które jak dotąd nie zajęły oficjalnego stanowiska. Zgodnie z prawem zwolnienia muszą być z nimi konsultowane.

– Oficjalnie dostaliśmy tylko jeden sygnał o nieprawidłowościach — list od zwolnionej aktorki, która miała liczne wątpliwości wobec sytuacji w Teatrze Dramatycznym – powiedziała Onet.pl Machnowska-Góra.

W przeszłości stołeczny Ratusz w przypadku konfliktów między dyrektorami teatrów a zespołami stawał po stronie zespołów. Tak było w przypadku TR Warszawa i Teatru Kwadrat. W obu teatrach w wyniku konkursów wybrano na dyrektorów reprezentantów załogi pracowniczej. Miasto wsparło także redakcję „Dialogu”, gdy ta nie zgodziła się z narzuconym jej przez Instytut Książki nowym redaktorem naczelnym – Antonim Winchem i postanowiła wydawać własne czasopismo – wspomniany „Dialog Puzyny”.

Jak Ratusz zachowa się teraz, w sytuacji głębokiego podziału w zespole Dramatycznego?

Trzeszczące filary utopii

Obecnie w neoliberalnym języku Strzępki nie ma śladu po lansowanej w zeszłym roku polityce miłości. Anna Cis, specjalistka od BHP i ergonomii pracy, która przepracowała w Dramatycznym siedem lat, mówi Onetowi, że w teatrze – „dotąd bezwypadkowym” – zaczęło dochodzić do licznych „kontuzji, stłuczeń, zwichnięć”. Cis ujawniła, że nagle jej dział zaczęły „zasypywać raporty z prób: ktoś spadł ze schodów, ktoś się uderzył, ktoś uszkodził kręgosłup”. „W mojej ocenie – stwierdziła – (a pracuję w zawodzie już 20 lat) te wypadki nie wynikały z warunków pracy — one się nie zmieniły, tylko ze stresu, napięcia, złej atmosfery. Człowiek zmęczony, niewyspany, spięty, jest o wiele bardziej wrażliwy na urazy”.

Recenzent teatralny Łukasz Drewniak pisze na swoim blogu, że Strzępka miała prawo ściągnąć do teatru „swoich przyjaciół i ulubieńców do teatru”. „Ale co innego kosmetyczne zmiany, doproszenie kilku osób, a co innego całkowita destrukcja zespołu. Nie wierzę, że głosując na Strzępkę, przedstawicielka zespołu w komisji głosowała za jego likwidacją. Może się ten zespół Strzępce nie podobać, ale w takim razie po co szła do tego akurat teatru?” – pyta krytyk.

Co na to Dramatyczny?

Oficjalnie Teatr Dramatyczny uspokaja, że zwolnienia przebiegły „w sposób zgodny z kodeksem pracy, z konsultacjami związkowymi”. Tymczasem dwadzieścia osób z zespołu aktorskiego TD opublikowało list otwarty w reakcji na zarzuty w mediach wobec dyrektorki. Wyrażają w nich „stanowczy sprzeciw wobec jednostkowej narracji, pełnej subiektywnych interpretacji”. Podkreślają, że są przeciwni jakimkolwiek przejawom mobbingu i proszą aby dać szansę, aby sprawę zarzutów wyjaśniły „podmioty do tego uprawnione”. „Obdarzyliśmy dyrekcję zaufaniem i dajemy jej czas na wdrażanie zmian” – napisali. Pod listem podpisało się dwadzieścia osób, w tym aktorzy, których dyrektorka przyjęła na miejsce tych zwolnionych.

Co jest w tym wszystkim szczególnie niepokojące? Rola, jaką pełni w Dramatycznym Kolektywie Agata Adamiecka-Sitek. Pełnomocniczka, odpowiadająca w Dramatycznym za transformację instytucji, pełni jednocześnie funkcję Rzeczniczki Praw Studenckich w Akademii Teatralnej w Warszawie. Kojarzona jest z antyprzemocową reformą w szkolnictwie artystycznym. Wielokrotnie wypowiadała się na temat konieczności przeciwdziałania dyskryminacji i przemocy oraz demokratyzacji instytucji. Dzisiaj swoją obecnością w Kolektywie legitymuje jego budzące wątpliwości działania.

Adamiecka-Sitek nie zajęła publicznie stanowiska w sprawie trybu zwolnień w teatrze. Nie zareagowała też, kiedy Strzępka przemianowała swój gabinet dyrektorski na „waginet”. Czy Rzeczniczka Spraw Studenckich chciałaby, aby jej szef rektor Akademii Teatralnej Wojciech Malajkat przyjmował ją w „penisariacie”?

Tymczasem, jak powiedziała Onetowi Monika Strzępka, na miejsce zwolnionych 28 osób przyjęto 27 nowych. To oznacza, że „restrukturyzacja” dopiero się zacznie. Zespół Dramatycznego czeka na decyzje.

Na zdjęciu: Monika Strzępka siedzi z prawnikami podczas orzeczenia dotyczącego stwierdzenia nieważności zarządzenia Wojewody Mazowieckiego o jej zawieszeniu w funkcji dyrektorki Teatru Dramatycznego, Wojewódzki Sąd Administracyjny, 26 kwietnia 2023. Warszawa.

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, niepokoją, zaskakują właśnie.

Sprostowanie

Instytut Książki oświadcza, że w materiale prasowym autorstwa Karoliny Felberg pt. „Terapia szokowa. Co się dzieje w warszawskim Teatrze Dramatycznym” opublikowanym w serwisie internetowym OKO.press w dniu 19 listopada 2023 r., autorka zamieściła nieprawdziwe informacje dotyczące Instytutu Książki.

Nieprawdą jest bowiem, że w Instytucie Książki zwalniano pracowników ze względu na ich poglądy oraz niszczono tkankę pracowniczą. Od kwietnia 2016 r. do listopada 2023 r. Instytut Książki rozwiązał stosunek pracy, z własnej inicjatywy, tylko z siedmioma osobami, przy czym z pięcioma pracownikami wyłącznie z powodu likwidacji miesięcznika Nowaja Polsza, a z dwoma innymi pracownikami – w trybie dyscyplinarnym, ze względu na ciężkie naruszenia obowiązków pracowniczych w żadnym razie nie związane z ich poglądami (jedna osoba nie odwołała się do sądu pracy, a w przypadku drugiej osoby – postępowanie zakończyło się prawomocnym wyrokiem korzystnym dla Instytutu Książki). Tezy zawarte w materiale prasowym odnoszące się do sytuacji pracowniczej w Instytucie Książki nie znajdują zatem potwierdzenia w rzeczywistości. W imieniu Instytutu Książki: Dariusz Jaworski, Dyrektor Instytutu Książki

Od redakcji: Odpowiedź autorki na sprostowanie opublikujemy w najbliższym czasie.

;
Na zdjęciu Karolina Felberg
Karolina Felberg

Doktor nauk humanistycznych, historyczka literatury, krytyczka literacka i publicystka. Stała współpracowniczka „Kultury Liberalnej”, gdzie publikuje recenzje książek i spektakli oraz współtworzy rubrykę „Debiuty i po-debiuty”. Wykłada na Uniwersytecie Gdańskim. Współpracuje z Prix Grand Continent, „Nowym Tygodnikiem Kulturalnym” i „Notatnikiem Teatralnym", prowadzi autorką audycję „Mowa domowa” w Radiu Kapitał.

Komentarze