0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Marianna, archiwum Fundacji BezkresFot. Marianna, archi...

„Yusuf powinien móc złożyć w Polsce wniosek o ochronę międzynarodową. Powinien móc zostać moim sąsiadem, współpracownikiem. Ale nie może. Prawa człowieka w Erytrei są systematycznie łamane. Stracił prawie wszystkich bliskich, zamkniętych w więzieniach na nieokreślony czas lub zamordowanych przez policyjne bojówki... Ale jak jest z łamaniem praw człowieka w Polsce? Zwłaszcza jeśli ten człowiek to uchodźca?” – pyta Marianna* mieszkanka Podlasia, która od dwóch lat niesie pomoc szukającym schronienia w Europie uchodźczyniom i uchodźcom. Publikujemy kolejny odcinek jej „Dziennika” (poprzednie znajdziesz tutaj).

Yusuf jest głęboko wierzącym prawosławnym Erytrejczyka, który po raz piąty próbuje dostać się do Polski. Ten kolejny przypadek nabiera szczególnej wymowy na tle czwartkowej (29 czerwca 2023) wypowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego, który w drodze na Radę Europejską wychwalał bezwzględną politykę push-backów (wypychania) uchodźców, którzy docierają do granicy białorusko-polskiej.

Przekaz premiera jest bliski rasistowskiemu odczłowieczeniu uchodźców: „zielone światło dla niekontrolowanej migracji nie ma nic wspólnego z ochroną praw człowieka, wręcz przeciwnie, właśnie służy do łamania praw człowieka, powiększa cierpienie, przyczynia się do wzrostu przestępczości w Europie i wspiera pośrednio grupy przestępcze działające na granicach Europy, grupy przemytnicze”. Wychodzi na to, że ludźmi jesteśmy tylko my, a Yusuf nie ma ludzkich praw.

Morawiecki zagroził też takim ludziom jak Marianna: „Koniec z tolerowaniem współpracy organizacji pozarządowych z przemytnikami ludzi”.

Cała wypowiedź Morawieckiego – dalej, ale najpierw odcinek „Dziennika Marianny”.

Marianna: Idę do niego sama. Tak wyszło

Chwilę go szukam, ale to on znajduje mnie. Uśmiecha się na początku nieśmiałym, ale w końcu szerokim, pięknym uśmiechem. Ma na imię Yusuf. Duszkiem wypija butelkę wody, a potem – z wdzięczności – usiłuje pocałować mnie w rękę. Wyrywam dłoń.

Mężczyzna w kapturze i płaszczu przeciwdeszczowym siedzi na trawie w środku lasu
Yusuf z Erytrei. Fot. Marianna, archiwum Fundacji Bezkres

Jest piąty raz w Polsce, po czterech push-backach, ale nigdy wcześniej nie prosił o pomoc. Za bardzo się bał. Już raz spotkał Polaków. Dali mu wodę i zadzwonili po służby. Te go wywiozły, a potem znów bili go Białorusini.

Pochodzi z Erytrei. Mówi dobrze po angielsku, pracował w hotelu. Jest serdeczny, spokojny.

Zaczynam od zupy z pitą i gorącej herbaty. Potem wyjmuję komplet ubrań. Mam wszystko, od bielizny, po nieprzemakalne spodnie i kurtkę. No i oczywiście buty. Jest jeszcze pakiet z jedzeniem – suchary, puszka tuńczyka, pasztet drobiowy, dwie czekolady, batony proteinowe, mus owocowy.

I oczywiście więcej wody. Dzięki temu, że jest sam, mogłam przynieść aż 5 litrów. Mam też grzejki (w nocy może być zimno) mokre i suche chusteczki. I oczywiście powerbanka.

Pyta, czy może zostać w Polsce. Patrzę na niego dłuższą chwilą i mówię, że oczywiście, może spróbować. I my możemy mu w tym pomóc, wyłącznie legalnie, umożliwiając złożenie wniosku o ochronę międzynarodową.

Chciałabym, żeby został. Naprawdę bym chciała.

Ale jeśli w ogóle uda mu się uniknąć pushbacku, czyli wywózki na Białoruś, najpierw trafi do ośrodka zamkniętego, który przypomina więzienie. I spędzi w nim od kilku do kilkudziesięciu miesięcy. A potem i tak może zostać deportowany. Kiwa głową ze zrozumieniem. Chwilę milczymy.

Potem przeczytam: „Róg Afryki od wieków doświadcza powtarzających się co kilkanaście lat klęsk głodu spowodowanych pojawianiem się szarańczy, zbyt skąpymi lub zbyt obfitymi opadami deszczu oraz wyjałowieniem terenów. W ostatnich dziesięcioleciach głód był również celowo wywoływanym elementem walki politycznej. Bez wątpienia jednak to przede wszystkim postępujące ocieplenie klimatu wpływa na natężenie i częstotliwość występowania klęsk suszy”**.

Kiedy mówi o rodzinie, głos mu się łamie, po policzku stacza się łza.

Stracił prawie wszystkich bliskich, zamkniętych w więzieniach na nieokreślony czas lub zamordowanych przez policyjne bojówki.

Później przeczytam, co mogło go spotkać w jego kraju: „Aresztowanie z powodu pochodzenia etnicznego. Niepewna sytuacja polityczna, brak perspektyw i bezrobocie. Głód i niedostatek spowodowane suszą, zmianami klimatu i rosnącymi cenami produktów. Przymusowe wcielenie do armii i wysłanie na front, gdzie toczą się działania wojenne”.

Przepakowuje plecak i ostrożnie, z szacunkiem wyjmuje trzy książki. Jedna to modlitewnik, dwie pozostałe to Pismo Święte – duże i małe. Jest jeszcze ikona Bogurodzicy i przedstawienie Trójcy Świętej, jakiego nigdy wcześniej nie widziałam.

Książka w skórzanej oprawie z krzyżem na czarnej okładce
Modlitewnik Yusufa z Erytrei. Fot. Marianna, archiwum Fundacji Bezkres

Z modlitewnika wypadają małe ikonki. Rozpoznaję św. Jerzego walczącego ze smokiem, św. Barbarę, skrzydlatego Archanioła Michała.

To maleńkie wydanie Pisma Świętego dostał od ojca.

Na boku napisano odręcznie: Matka Boska. Na drugiej stronie ikony Trójcy Świętej jest modlitwa Ojcze Nasz, zapisana w dwóch językach: tigrinia i ge’ez. Ten drugi, tłumaczy mi Yusuf, to język liturgiczny Erytrejskiego Kościoła Ortodoksyjnego. – To tak jak w Polsce – uśmiecham się ‒ Kościół Prawosławny też używa innego języka, starocerkiewnosłowiańskiego.

Leżący na trawie święty obrazek z Matką Boską i Jezusem
Ikona Bogurodzicy i Pismo Święte. Fot. Marianna, archiwum Fundacji Bezkres

Jestem antropolożką, zajmuję, a raczej zajmowałam się właśnie prawosławiem. Przez chwilę przestaję być aktywistką, nie jestem w lesie, nie przyniosłam wody i jedzenia spragnionemu człowiekowi, staję się zaciekawioną badaczką, która spotkała drugiego eksperta, od którego może się dowiedzieć, jak wygląda prawosławie daleko od Europy.

Siedzimy więc na mchu i rozmawiamy o atrybutach świętych, o języku liturgicznym różnych Kościołów, o mniejszościach religijnych.

Potem przeczytam, jak wygląda sytuacja Kościoła w Erytrei. Choć większość mieszkańców tego kraju to chrześcijanie, znalazł się on na czwartym miejscu krajów, w których dochodzi do prześladowań chrześcijan. Oni sami są postrzegani jako agenci Zachodu, chcący obalić rząd, który sympatyzuje z islamskimi grupami milicyjnymi.

Yusuf pyta, jacy są Polacy. Milczę przez chwile. I mówię prawdę. Że polski rząd nastawia wszystkich przeciw uchodźcom, że straszy nimi, opowiada niestworzone rzeczy o tym, jacy są niebezpieczni. Milknę.

On też milczy. Patrzymy na siebie, rozglądamy się wokół. Jest środek lasu, a ja jestem z nim sama.

I to on bał się mnie, a nie ja jego.

Potem przeczytam, że Erytrea „(…) krytykowana jest za łamanie i ograniczanie praw człowieka, między innymi prawa do wolności zgromadzeń, przemieszczania się czy wyznawania wybranej przez siebie religii. Jednak największym jej problemem jest dogłębna militaryzacja, którą wdrożono po wojnie z Etiopią. Każdy nastolatek kończący szkołę średnią w Erytrei, niezależnie od płci, ostatni rok edukacji (dwunastą klasę) musi spędzić w bazie wojskowej Sawa, która znajduje się na zachodzie kraju, przy granicy z Sudanem”. Ten rok w wojsku to jednak tylko teoria. Według danych Amnesty International niektórzy uchodźcy z Erytrei odbyli 10 lub 15-letnią służbę wojskową.

Yusuf pochodzi z kraju, w którym nie istnieje wolność słowa. W 2016 roku Erytrea zajęła pod tym względem ostatnie, 180. miejsce w rankingu opracowanym przez Reporterów bez Granic. Według Amnesty International w Erytrei przetrzymywanych jest ok. 10 tys. więźniów politycznych

Yusuf powinien móc złożyć w Polsce wniosek o ochronę międzynarodową. Powinien móc zostać moim sąsiadem, współpracownikiem. Ale nie może. Według organizacji broniących praw człowieka, m.in. Human Rights Watch, prawa człowieka w Erytrei są systematycznie łamane.

A jak jest z łamaniem praw człowieka w Polsce? Zwłaszcza jeśli ten człowiek to uchodźca? Czy aby nie podobnie?

Kiedy się żegnamy, Yusuf wręcza mi w prezencie Pismo Święte. To większe. W środku ma jeszcze zapisane numery telefonów organizacji humanitarnych. Długo się wzbraniam, ale w końcu je przyjmuję. Ostrożnie, z szacunkiem wkładam do plecaka.

Morawiecki: wpuszczanie imigrantów to łamanie praw człowieka. Bo oni nie są ludźmi takimi jak my

W czwartkowym oświadczeniu 29 czerwca 2023 przed wyjazdem na szczyt Rady Europejskiej Mateusz Morawiecki stawiał Europie za wzór polską granicę z Białorusią, gdzie służby z całą bezwzględnością stosują strategię pushbacków (wypychania) usankcjonowaną przez tzw. ustawę wywózkową z października 2021, która łamie międzynarodowe prawo humanitarne.

Przeczytaj także:

„Polska przez stulecia broniła Europy przed różnymi inwazjami. Dziś znów jesteśmy krajem frontowym, który dobrze rozumie zagrożenia, jakie stoją przed Europą. Skutecznie obroniliśmy Europę przed pierwszymi falami nielegalnych imigrantów” – chwalił się premier.

Zapowiedział, że zgłosi Radzie Europejskiej „konkretny plan bezpiecznych granic. Nie dla przymusowej relokacji imigrantów. Nie dla naruszania prawa weta przez poszczególne państwa i nie dla pogwałcenia zasady wolności, podejmowania decyzji poprzez państwa samodzielnie. Nie dla narzucanych kar ze strony Brukseli na państwa członkowskie. Tak dla bezpieczeństwa, tak dla suwerenności, tak dla najlepiej chronionych granic w Europie”.

Proponował, by „zreformować Frontex tak, żeby skutecznie walczył z przemytnikami ludzi”. Frontex, czyli Europejska Agencja Straży Granicznej i Przybrzeżnej od 2004 roku wspiera kraje Shengen w „zarządzaniu granicami zewnętrznymi UE”. Agencja jest krytykowana z powodu przemocy wobec migrantów, którzy próbują dostać się do Europy w nieuregulowany sposób – jedyny możliwy, ponieważ bezpieczne szlaki migracyjne nie istnieją. W głośnej analizie „Guardiana” tylko w 2020 roku kraje UE (Hiszpania, Grecja, Włochy, Chorwacja) wspierane przez Frontex dokonały 40 tys. pushbacków, w wyniku których zginęło około 2 tys. ludzi.

Postulował „ograniczenie świadczeń socjalnych dla osób spoza Unii”.

Groźnie zabrzmiał kolejny postulat:

"koniec z tolerowaniem współpracy organizacji pozarządowych z przemytnikami ludzi.

Unia przy pomocy Europolu i Interpolu musi podjąć skuteczną walkę z handlarzami ludzi". To niezawoalowana groźba pod adresem setek takich aktywistek i aktywistów jak Marianna, którzy od dwóch lat ratują uchodźców często przed śmiercią z głodu czy zimna, próbują opatrywać rany, leczyć, naciskać na władze, by zapewnić im ochronę międzynarodową.

Morawiecki snuł też rozważania o Europie: „Europa to cywilizacja odrzucająca wojnę, odrzucająca terroryzm, morderstwa, gwałty, odrzucająca wszelką przemoc. Jeśli ktoś tego nie akceptuje, nie ma dla takiego kogoś miejsca w Europie”.

I znowu „wszelka przemoc” nie dotyczy uchodźców i imigrantek, które docierają do Polski i chcą znaleźć schronienie w Europie. A dokładniej – nie dotyczy „złych uchodźców” z Afryki, Bliskiego Wschodu, Azji, bo ci „dobrzy uchodźcy” z Ukrainy zasługują na pełne nasze wsparcie.

Według Morawieckiego „Europejczykiem może stać się każdy, bez względu na pochodzenie czy kolor skóry, pod warunkiem jednak, że szanuje europejskie wartości, że odrzuca przemoc i szanuje naszą cywilizację. Przybysze spoza Europy przez stulecia znajdowali tu nowy dom, bo akceptowali zasady, które obowiązywały w tym domu od wieków. Niestety część polityków z Brukseli chce dziś budowy postnarodowego kontynentu, kontynentu bez zakorzenienia w tradycji”.

Taka koncepcja "z jednej strony jest chętnie popierana przez środowiska lewicowe, liberalne i ich ideologów, a z drugiej – przez potężne państwa wrogie nam.

Ta koncepcja jest ze swej natury antyeuropejska".

I na koniec szokująca teza, „zielone światło dla niekontrolowanej migracji nie ma nic wspólnego z ochroną praw człowieka, wręcz przeciwnie, właśnie służy do łamania praw człowieka, powiększa cierpienie, przyczynia się do wzrostu przestępczości w Europie i wspiera pośrednio grupy przestępcze działające na granicach Europy, grupy przemytnicze”.

Ochrona praw ludzkich migrantów i uchodźczyń jest łamaniem praw Europejczyka i Polaka (tak jak go sobie Morawiecki wyobraża) do tego, by wykluczać takich osób jak Yusuf z kategorii ludzi takich jak my, którzy zasługują na traktowanie po ludzku.

*Marianna (pseudonim) członkini Fundacji Bezkres, współpracowniczka Grupy Granica, mieszkanka Podlasia. Antropolożka i psycholożka. Latem 2021 roku zaczęła nieść pomoc szukającym schronienia w Europie uchodźczyniom i uchodźcom, pochodzącym z kilkudziesięciu krajów świata. Jest autorką „Dzienników”, w których dokumentuje skalę kryzysu, terror białoruskich funkcjonariuszy i rasistowską przemoc polskiego państwa wobec ofiar wojen, prześladowań i katastrof. Opisuje obywatelskie zaangażowanie, formy pomocy i strategie oporu wobec państwowej przemocy służb na pograniczu, sama mierzy z wieloma sprawami sądowymi.

**Cytaty pochodzą z testu Kingi Turkowskiej, Migracje z Rogu Afryki – przypadek Erytrei i Etiopii, https://www.bbng.org/migracje-z-rogu-afryki (data dostępu 27.06.2023).

;

Udostępnij:

Redakcja OKO.press

Jesteśmy obywatelskim narzędziem kontroli władzy. Obecnej i każdej następnej. Sięgamy do korzeni dziennikarstwa – do prawdy. Podajemy tylko sprawdzone, wiarygodne informacje. Piszemy rzeczowo, odwołując się do danych liczbowych i opinii ekspertów. Tworzymy miejsce godne zaufania – Redakcja OKO.press

Komentarze