Morawiecki w Szczecinie wzywa partię do pokory i umiaru, ale ogłasza, że jego rząd jako pierwszy po 1989 r. broni Polski przed wyprzedażą "przemysłu banków, wszystkich przedsiębiorstw" (mógłby sobie darować chociaż banki, które "wyprzedawał" jako prezes BZ WBK). Opozycji zarzuca... próbę "rozbicia dzielnicowego" Polski. Umiar w metaforach i pokora w ocenach
Mateusz Morawiecki znany jest jako niedościgły mistrz politycznego kłamstwa oraz partyjnej, narodowej i osobistej megalomanii.
W wystąpieniu na konwencji PiS w Szczecinie 16 września 2018 zaskoczył jednak nową figurą, którą można określić jako natychmiastowe samozaprzeczenie.
Mówił: "Musimy dać z siebie więcej. Nie możemy być takim ugrupowaniem tłustych kotów, bo to oczywiście zwycięstwa, sondaże, czasami rozleniwiają, czasami tworzą atmosferę sielskiego spokoju, ale tak nie jest". I dalej:
Pamiętajmy, żebyśmy zachowali naszą pracowitość, nasz umiar, naszą pokorę.
Jakby cytował exposé premier Beaty Szydło z 18 listopada 2015 roku: "Polska polityka musi być inna. Pokora, praca, umiar, roztropność w działaniu i odpowiedzialność. A przede wszystkim słuchanie obywateli. To są zasady, którymi będziemy się kierować. Koniec z arogancją władzy i koniec z pychą".
W niedzielnym wystąpieniu premier zrobił jednak wszystko, by zaprzeczyć własnej deklaracji umiaru i pokory.
Umiar to według słowników „brak przesady, powściągliwość w czymś”.
Premier jako żarliwy katolik mógł czytać, co w kwestii umiaru zaleca wiernym portal fundacji opoka.org (założonej przez Episkopat). "Łacińska nazwa cnoty »temperantia« (powściągliwość) wywodzi się od czasownika »tempero« - co oznacza podporządkowanie, regulowanie, łagodzenie i uspokajanie. A zatem istotną rolę odgrywa rozum. Emocje, pragnienia mają się mu podporządkować".
Ignacy Loyola, założyciel jezuitów, święty uznawany przez katolików za patrona rekolekcji, poszedł dalej: "Wskutek braku umiaru dobro zamienia się w zło, a cnota w wadę".
Morawiecki nie zastosował się zasady umiaru, gdy mówił niezbyt grzecznie o "pomrukach z zagranicy" (w domyśle Komisji Europejskiej i unijnego sądu, czyli Trybunału Sprawiedliwości UE), a zwłaszcza, gdy ocenił pomysły konkurentów politycznych:
"My też możemy powiedzieć, że nam niestraszne są te wszystkie pomruki z zagranicy, pomruki naszych konkurentów politycznych, tych, którzy albo nie rozumieją tej zmiany, albo
chcą doprowadzić do fragmentacji Polski, do rozczłonkowania, jak dawne rozbicie dzielnicowe. Nie możemy do tego dopuścić".
Jest to aluzja do deklaracji Grzegorza Schetyny z konwencji PO o wzmocnieniu roli marszałków wojewódzkich. "Koniec dublowania się obowiązków marszałków województw i wojewodów. Konsekwentnie wprowadzimy zasadę - jeden gospodarz w regionie i będzie to gospodarz samorządowy. Centra zarządzania kryzysowego, pełen nadzór nad służbami ratującymi życie i majątek ludzi dotkniętych przez żywioł - to wszystko trafi do urzędów marszałkowskich".
Można z taką koncepcją polemizować. Można dyskutować czy lepszy jest model państwa federacyjnego jak Niemcy (z 16 autonomicznymi landami), czy scentralizowanego jak Francja (podzielona na 100 departamentów zarządzanych przez prefektów, urzędników rządowych, których rola jest jednak stopniowo ograniczana na rzecz samorządów), ale zamiast tego
Morawiecki rzuca absurdalnym porównaniem historycznym, które pełni rolę politycznej insynuacji.
Rozbicie dzielnicowe (1138-1320) doprowadziło do rozdrobnienia państwa na coraz mniejsze władztwa terytorialne. Władza kolejnych królów z dynastii Piastów stawała się coraz bardziej teoretyczna, królestwo utraciło terytoria na Pomorzu, ziemię lubuską, księstwa śląskie.
Powiedzieć, że przesadził, to nic nie powiedzieć.
Pokora z kolei polega "na uznaniu własnej ograniczoności, nie wywyższaniu się ponad innych i unikaniu chwalenia się swoimi dokonaniami. Łączy się ze świadomością własnej niedoskonałości".
Kolejny cytat z wystąpienia premiera zaprzecza tej cnocie:
"Wczoraj, podczas spotkania w Świebodzinie, jedna z uczestniczek powiedziała mi o naszych przeciwnikach politycznych: »Panie premierze,
oni przez 25 lat wyprzedawali Polskę, wyprzedawali przemysł, banki, wszystkie przedsiębiorstwa, a teraz chcą sprywatyzować województwa. Nie pozwólcie im na to!«. I my nie pozwolimy im na to!”.
Morawiecki przedstawił tu w skrajnej wersji tezę, że dopiero obecny rząd PiS (Szydło-Morawieckiego) realizuje polskie interesy. Wszystkich poprzedników obarczył piętnem zdrajców-sprzedawczyków cytując zwolenniczkę PiS (nie ma tu znaczenia, czy cytat był autentyczny, czy wymyślony).
Warto zauważyć, że w tych 25 latach (powinno być chyba 26) wyprzedaży Polski mieszczą się także prawicowe rządy Jana Olszewskiego (1991-1992) i PiS (Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego, 2005-2007).
Wyprzedaż banków, o której mówi z oburzeniem Morawiecki, dotyczyła także banku, w którym przez ponad osiem lat (2007-2015) był prezesem.
BZ WBK został "wyprzedany" irlandzkiej grupie AIB (na raty, najpierw WBK potem BZ). W 2011 roku Morawiecki już osobiście - jako prezes - "wyprzedał" bank hiszpańskiej grupie Santander.
Na wszelki wypadek Mateusz Morawiecki wchodząc do rządu zostawił sobie 13,7 tys. akcji już banku, które sprzedał (a może wyprzedał?) dopiero po krytyce mediów w grudniu 2017 za minimum 5,08 mln zł. Jak wyliczyliśmy, w czasie sprawowania funkcji wicepremiera zarobił na tych akcjach 1,23 mln zł (dywidenda plus wzrost notowań).
Wspólną cechą pychy i przesady Morawieckiego jest "Polska", czyli polski patriotyzm rozumiany jako specyficzna właściwość polityki, odzyskana dopiero dzięki zwycięstwu wyborczemu PiS.
Morawiecki sięga tu do często używanego przez siebie zabiegu wobec opozycji – odmawia im patriotyzmu, no bo kto wyprzedawał Polskę nie jest chyba patriotą. Przesada w porównaniu historycznym także służy wykluczeniu z polskości, przy czym opozycja nadal chce wyprzedawać polskie interesy, np. bardziej jej zależy na lotnisku w Berlinie niż Centralnym Porcie Komunikacyjnym.
Pycha jest również biało-czerwona. Rząd PiS jest pierwszym, który broni Polski przed wyprzedażą obcym.
Czyli jest właściwie pierwszym polskim rządem. A Morawiecki jest pierwszym polskim premierem, ewentualnie drugim po Beacie Szydło.
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze