Czy polskie problemy z praworządnością w UE utrudniają Ukrainie drogę do członkostwa w Unii? Premier Morawiecki protestuje, mówi o potrzebie dekomunizacji sądów i unijnych radykałach. Zamiast rozwiązać spór o Fundusz Odbudowy, jego rząd dalej gra do własnej bramki. To także bramka Europy i Ukrainy
Jałtańska Strategia Europejska (ang. Yalta European Strategy, YES) to konferencja, na której od 2004 roku politycy i eksperci dyskutują o przyszłości Ukrainy. W latach 2004-2013 spotkanie odbywało się w Jałcie, jednak po aneksji Krymu przez Rosję w 2014 roku, przeniesiono je do Kijowa. W tegorocznej, 17. konferencji, która odbyła się 9-10 września 2022, wziął udział m.in. polski premier.
10 września, w sobotę, o członkostwie Ukrainy w Unii Europejskiej oprócz Mateusza Morawieckiego rozmawiali prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski oraz prezydent Łotwy Egils Levits. Dyskusję poprowadził dziennikarz amerykańskiej telewizji CNN Fareed Zakaria. Pokusił się o zadanie polskiemu premierowi niewygodnego pytania o... polskie problemy z praworządnością.
Jak podkreślił Zakaria,
francuskie i niemieckie wątpliwości dotyczące przyłączenia się Ukrainy do UE wynikają z obawy, że Ukraina powtórzy polski scenariusz i już wewnątrz Unii zacznie podważać jej demokratyczne fundamenty.
"Czy zatem rozwiązanie problemów z Unią Europejską nie byłoby pomocne dla Ukrainy, nie tylko dla Polski? Przy okazji Polska dostałaby 36 mld dolarów z unijnych funduszy, które są dziś wstrzymane. Czy w ten sposób Polska nie mogłaby także pomóc Ukrainie?" - dopytywał dziennikarz.
Morawiecki uznał, że pytanie to "wymaga wyjaśnień" i zawiera w sobie "zaszytą ukrytą hipotezę". Słuchacze i słuchaczki konferencji wysłuchali znanej w Polsce narracji o dobrych intencjach PiS, złej opozycji i negatywnie nastawionych "europejskich radykałach".
"Kiedy doszło do zjednoczenia Niemiec, w 1991 roku, niemiecki rząd dokonał lustracji wszystkich sędziów i prokuratorów z czasów komunizmu. Pozostawili przy orzekaniu zaledwie ok. 30 proc., 70 proc. wyrzucili" - wskazywał Morawiecki.
Gdy my próbowaliśmy naprawić postkomunistyczne sądownictwo, nasza opozycja znalazła przyjaciół w Niemczech i Brukseli, by te reformy powstrzymać.
"Praworządności nie było w Polsce wcześniej, zanim rozpoczęliśmy reformowanie. Do dziś mamy poważne problemy z sądownictwem" - dodał.
Fałsz o potrzebie dekomunizacji polskiego sądownictwa przez PiS wielokrotnie prostowaliśmy w OKO.press. Jak pisał Stanisław Zakroczymski jeszcze w 2017 roku, Sąd Najwyższy został po Okrągłym Stole poddany daleko posuniętemu oczyszczeniu.
Nie oznacza to jednak, że wszyscy sędziowie w Polsce mają nieposzlakowane biografie, rozliczenia z poprzednim systemem nie były konsekwentne. Komisja Europejska nie miała jednak problemu z ew. lustracją - sama sugerowała możliwość rozliczenia sędziów o wątpliwej przeszłości np. w ramach postępowań dyscyplinarnych.
Wątpliwości KE od początku budziły metody PiS. Czyli próba zmiany wieku emerytalnego sędziów SN, upolitycznienie Krajowej Rady Sądownictwa i stworzenie niekonstytucyjnej Izby Dyscyplinarnej SN.
Zmiany te są bowiem sprzeczne z konstytucją, a o konieczności ich zatrzymania wypowiedział się kilkakrotnie Trybunał Sprawiedliwości UE. Polska do wyroków TSUE się nie zastosowała.
W to, że celem rządu Morawieckiego było oczyszczenie wymiaru sprawiedliwości, a nie jego polityczne przejęcie, trudno uwierzyć także z innego powodu. To rząd PiS powołał do Trybunału Konstytucyjnego sędziego z komunistyczną przeszłością: byłego prokuratora z czasów PRL, posła Stanisława Piotrowicza.
"Instytucjom trudno pozbyć się wcześniejszych nawyków" - mówił Morawiecki o zablokowanych dla Polski środkach z Funduszu Obudowy.
I nawet gdy szefowa Komisji Europejskiej stwierdziła, że jakiekolwiek wprowadzone przez nas zmiany są wystarczające, w Parlamencie Europejskim i w innych miejscach są radykałowie, którzy odwodzą Komisję od tego kompromisu.
"Zmiany", o których wspomina polski premier, to nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym, która weszła w życie w połowie lipca 2022. Według PiS Komisja Europejska obiecała polskiemu rządowi, że zamiany te wystarczą do uruchomienia wypłat z Funduszu Odbudowy. Tymczasem na początku czerwca KE zaakceptowała jedynie polski Krajowy Plan Odbudowy, czyli plan reform i inwestycji, które rząd PiS zamierza zrealizować za unijne wsparcie. KE uznała tym samym, że KPO spełnia wymogi formalne. Następnie zaakceptowała je także Rada Unii Europejskiej.
W dokumencie implementującym decyzję Rady zawarto - jak dla każdego kraju UE - szereg kamieni milowych. Ich wypełnienie jest warunkiem uruchomienia przelewów. W polskim przypadku takim warunkiem była np. likwidacja Izby Dyscyplinarnej SN. Problem w tym, że choć w nowelizacji Izbę tę zlikwidowano, jednocześnie powołano organ, którego niezależność również budzi wątpliwości - Izbę Odpowiedzialności Zawodowej.
Reforma nie zrealizowała także innych kamieni milowych: nie przywróciła do orzekania sędziów skazanych przez Izbę Dyscyplinarną, nie wyeliminowała procederu karania sędziów za stosowanie się do zasady pierwszeństwa prawa UE nad prawem krajowym.
Ale choć rząd PiS ma wszelkie narzędzia, by kamienie milowe wypełnić i odblokować pieniądze z Funduszu Odbudowy, postanawia tego nie robić. Winę zrzuca na europejskie instytucje, grając na ich podział w sprawie polskich reform.
"Moje pytanie będzie zatem proste: czy Polska rozwiąże swoje problemy z Unią Europejską?" - dopytywał na konferencji Fareed Zakaria.
"Jak dla mnie to już je rozwiązaliśmy. Proszę zapytać Komisję Europejską" - odpowiedział Morawiecki.
Co z członkostwem Ukrainy w UE? To długotrwały proces, który wymagał będzie zgody wszystkich pozostałych krajów-członków. Ukraina złożyła formalny wniosek o przystąpienie do wspólnoty pod koniec lutego 2022. Komisja Europejska i Rada UE w czerwcu zgodziły się przyznać jej oficjalny status państwa kandydującego.
Następnym etapem będzie otwarcie negocjacji akcesyjnych. Same negocjacje to długotrwały proces dostosowywania prawa i instytucji do europejskich standardów. Ile to może potrwać? Jak dotąd najszybciej w historii do UE dołączyła Finlandia: w ciągu trzech lat od złożenia podania o akcesję. W przypadku ostatnio przyłączonej Chorwacji było to aż 10 lat. Wyzwaniem dla Ukrainy - już po zakończeniu wojny - z pewnością będzie walka z korupcją i oligarchizacją społeczeństwa.
Wiele zależeć będzie jednak od woli politycznej europejskich decydentów. Przypadek Turcji, która ubiega się o członkostwo w UE od 1987 roku, pokazuje, że przekonanie o przynależności danego kraju do europejskiego kręgu kulturowego ma ogromne znaczenie, podobnie jak ogólna przychylność idei rozszerzenia.
Z tą ostatnią jest ostatnio krucho. Część zachodnich krajów mówi otwarcie, że rozszerzenie z 2004 roku, gdy do Unii weszły kraje Europy Środkowej i Wschodniej, w tym Polska, mogło być przedwczesne. Że kraje te były politycznie niegotowe, a ich demokracja niewystarczająco okrzepła - stąd obecne polskie i węgierskie problemy z praworządnością. To do tych wątpliwości nawiązywał na konferencji Fareed Zakaria.
Rząd PiS nie ustaje w dyplomatycznych wysiłkach, by zachęcić zachodnich partnerów do wspierania europejskiej ścieżki Ukrainy. Ma na uwadze także bezpieczeństwo Polski. Stabilna i demokratyczna Ukraina to bezpieczna Polska - powtarzają rządzący politycy. Jednocześnie jednak
Polska, konsekwentnie odmawiając współpracy z UE, daje paliwo przeciwnikom rozszerzania Unii, a tym samym przeciwnikom członkostwa Ukrainy.
Rezygnacja z "reformowania" sądownictwa pod dyktando Zbigniewa Ziobry przyniosłaby Polsce pieniądze z Funduszu Odbudowy na reformę gospodarki, Europie (i Polsce) stabilność potrzebną w czasie kryzysu, Ukrainie nadzieje na szybszą akcesję. Na razie jednak rząd PiS uparcie gra do własnej bramki.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Komentarze