Trump to cios w wolny świat – mówi nam Mustafa Dżemilew, przywódca Tatarów Krymskich i ukraiński deputowany. Krym na pewno wróci do Ukrainy. Cena, jaką za to zapłacimy, zależy od tego, co Amerykanie zrobią ze swoim państwem – tłumaczy
„Ktoś powie, że to taka gra, taktyka. Ale prezydent największego państwa zachodniej demokracji nie może być mediatorem między krajem broniącym się przed brutalną agresją i zbrodniarzem wojennym, którego ściga Międzynarodowy Trybunał Karny. Co to za dyplomacja z bandytą" – tak o polityce Donalda Trumpa mówi Mustafa Dżemilew, legendarny przywódca Tatarów Krymskich.
Rozmawiamy z nim dzięki Tarasowi Ibragimovi, korespondentowi frontowemu telewizji publicznej Suspilne, który zdobył jego zaufanie i przyjaźń w latach 2015-2020, gdy nadawał relacje z okupowanego Krymu.
W swoim dobrze strzeżonym kijowskim mieszkaniu Dżemilew podejmuje nas kawą w małych czarkach „po tatarsku„ (w Polsce mówimy – „po turecku”). Ten drobny mężczyzna w obszernej tweedowej marynarce jest bystry, dowcipny i ma taką pamięć, jakby nie miał za sobą 81 lat życia, z których 15 spędził w więzieniach i obozach ZSRR. Mówi, że przyrzekł sobie, że będzie do śmierci walczył z władzą sowiecką, ale ta zrobiła mu kawał i umarła wcześniej.
Rodzina z dwuletnim Mustafą została w 1946 roku przesiedlona do Uzbekistanu. W 1987 roku wrócił na Krym, od 1991 do 2013 przewodniczył Medżlisowi, najważniej władzy Krymskich Tatarów. Od 1998 roku wybierany jest na deputowanego ukraińskiej Rady Najwyższej z list różnych partii. W ostatnich wyborach 2019 roku – z ugrupowania Petra Poroszenki, prezydenta Ukrainy przed Wołodymyrem Zełenskim.
Rozmawiamy w gabinecie pełnym zdjęć, pamiątek, tatarskich chorągwi i szabel. Dżemilew-bej co chwila sięga po paczkę marlboro, które specjalnie dla niego są sprowadzane z Turcji, gdzie jako wybitny polityk tatarski jest traktowany „jak swój".
Z długiej rozmowy wybieramy aktualny wątek polityczny – stosunek do „inicjatyw pokojowych" Donalda Trumpa, który chce wymusić na Ukrainie zgodę m.in. rezygnację z Krymu, okupowanego przez Rosję od 2014 roku. Cały wywiad – wkrótce.
Piotr Pacewicz, OKO.press, Robert Kowalski, Taras Ibragimov, Suspilne: Jak pan odbiera zabiegi Donalda Trumpa, by doprowadzić do zawieszenia broni między Rosją i Ukrainą? Politycy w Europie i w Polsce są ostrożni w sądach.
Mustawa Dżemilew: Działania prezydenta Trumpa i jego administracji to dla Tatarów Krymskich i dla mnie osobiście wstrząs. Od dzieciństwa uważałem Amerykę za kwintesencję demokracji, symbol wolnego świata Zachodu.
I nagle takie podejście do Ukrainy! Cały czas słyszę w ustach Trumpa słowo „deal, deal".
Leje się krew, ludzie giną za swój kraj, a on opowiada o jakichś transakcjach, myśli tylko o pieniądzach.
Ktoś powie, że to gra, taktyka. Ale prezydent największego państwa zachodniej demokracji nie może być mediatorem między krajem broniącym się przed brutalną agresją i zbrodniarzem wojennym, który jej dokonuje i którego ściga Międzynarodowy Trybunał Karny.
Slogan Ronalda Reagana, że pokój i demokracja wymagają siły, zamienił się w hasło pokoju przez słabość, za wszelką cenę, nawet za cenę podłości oraz zdrady interesów partnerów i przyjaciół. Postępowanie Trumpa i jego administracji to tak jakby ktoś się topił, a przyjaciel, zamiast go ratować, wsadza mu rękę do kieszeni.
Cała ta inicjatywa Trumpa boli. Jak to w ogóle ma być? Gdzie tu jest prawo międzynarodowe? To wszystko jest zupełnie nie do przyjęcia dla nas Ukraińców i Tatarów Krymskich, którzy mielibyśmy utracić swoje rodzinne ziemie.
W ramach „dealu„ Trump chce odzyskać środki „zainwestowane” w obronę Ukrainy przez USA.
Trump mówi, że wydali na nas setki miliardów i że „powinniśmy to zwrócić". Odpowiadam: A gdzie wasze zobowiązania? W 1994 roku namawialiście nas, byśmy się pozbyli broni atomowej, obiecując integralność terytorialną. Mieliście być gwarantami integralności naszego terytorium i naszej niezawisłości!
Na ile bilionów dolarów można wycenić zobowiązania, które złamaliście?
Po ataku Rosjan w lutym 2022 Amerykanie nie uruchomili zwiększonych dostaw broni. Na prośbę Wołodymyra Zełenskiego pojechałem z grupą deputowanych do Turcji, żeby w telewizji opowiadać o agresji. Wzięliśmy też ze sobą spis potrzebnej broni: bayraktary (drony tureckiej produkcji – red.), haubice, rakiety... Prezydent Erdoğan odesłał nas do prezesa koncernu zbrojeniowego Bayraktar, ten bierze telefon i ustala, co nam mogą dać od ręki. Pamiętam, jak pyta, ile mają dronów na składzie. Jakiś jego zastępca podaje liczbę, ale prezes mówi, że trzeba więcej, więc dzwońcie do ministerstwa obrony, niech dorzucą ze swoich zapasów. Tamten chyba mówi, że Ukraina jeszcze się nie rozliczyła z poprzedniej dostawy, na co prezes: Róbcie, co wam powiedziałem. Tam giną ludzie.
Turcy tylko prosili, żeby tego nie rozgłaszać, bo oni mają swoje układy z Ruskimi.
Nie wiem, jak potoczą się wydarzenia dalej, ale najbliżsi sojusznicy USA się od nich odwracają. Trump to cios w wolny świat. Na szczęście Europa się budzi i prawie bez wyjątku stoi po stronie Ukrainy.
Intelektualistka i wydawczyni Oksana Forostyna zwracała nam uwagę, że ukraińska peremoha to coś więcej niż zwycięstwo czy victory. To przekroczenie granic możliwości. Wierzy pan w peremohę?
Nawet za władzy sowieckiej wierzyliśmy, że kiedyś nadejdzie zwycięstwo, choć radziecka potęga była bez porównania większa niż reżim Putina, który na ostatnim oddechu próbuje pokonać Ukraińców.
Ujmę to tak: wierzę, że przeżyję Putina.
Przed Nowym Rokiem 2023/2024 przyszedł do mnie szef wywiadu wojskowego Kyryło Budanow**. Mówi, żebym nagrał krótkie wideo, maksymalnie minutę, to nasi hakerzy usuną noworoczne życzenia Putina i wstawią w to miejsce moje słowa. Co można powiedzieć w minutę? Nagrałem 2 minuty i 17 sekund. Udało się podmienić Putina na Dżemilewa tylko na jednym kanale, ale i tak filmik miał potem półtora miliona odsłon.
Mówiłem tak: „Szanowni mieszkańcy okupowanego Krymu, a także nikczemni kolaboranci, którzy obsługujecie okupantów oraz seksoty...". I to się naszym nie spodobało, bo mogło się z seksem kojarzyć.
A nie?
Nie, nie, chodziło o sekretnych sotrudnikow (tajnych współpracowników – red.), ale seksoty mi wycięli. „To może być ostatni rok okupacji, mówiłem, więc wszystkim, którzy przybyli na Krym nielegalnie, a przybyło około miliona Rosjan, doradzam, by natychmiast wyjechali, dopóki Most Krymski jeszcze stoi.
A porządni ludzie niech się trzymają z daleka od obiektów wojskowych, bo będziemy je bombardować".
Budanow mi wtedy mówił, że jesteśmy gotowi wkroczyć na Krym, ale nie spodziewaliśmy się, że Ameryka nas tak zawiedzie. Dostawy broni z USA zostały niemal wstrzymane [po wymianie prezydenta Joego Bidena na Donalda Trumpa – red.]. I nie dość, że nie przeszliśmy do ofensywy, to zostaliśmy zmuszeni do wycofania się.
Tak, wierzę w zwycięstwo.
Zło nie może długo zwyciężać. Ale boję się, że Trump robi to, co Putin po dojściu do władzy.
Trump czyści administrację, wszędzie wymienia ludzi na „swoich”, w tym sędziów, chce rządzić drugą kadencję. Jeśli nie będzie oporu ze strony społeczeństwa amerykańskiego, będzie źle.
Daj Boże, żeby Amerykanie zrobili coś ze swoim państwem, wtedy zakończenie wojny na sprawiedliwych warunkach nastąpiłoby szybciej. A jeśli nie, to będziemy walczyć.
Zginie wielu ludzi. ale Ukraina będzie walczyć do końca, tego jestem pewien.
Nadzieję daje reakcja Europy, która w obliczu takiego amerykańskiego prezydenta przyjęła kurs na samodzielność, na dozbrajanie się. I w odróżnieniu od Trumpa stawia na demokratyczne pryncypia.
Już nie tylko Trump sugeruje, że może trzeba Krym „odpuścić", żeby przerwać wojnę.
Kiedy ostatni raz, nie, przedostatni raz, widziałem Zełenskiego, wziąłem go na bok i mówię, że niepokoi mnie zmiana jego retoryki. Kiedyś mówił o wojnie aż do odzyskania terytorium, a teraz, że po zakończeniu wojny będą jakieś dyplomatyczne starania. Jaka to może być dyplomacja z bandytą?
Zełenski odpowiedział, że musi używać takiej retoryki, ale jest oczywiste, że nie przestaniemy walczyć, jeśli Ukraina nie odzyska swoich ziem.
Krym na pewno wróci do Ukrainy. Nie wiem tylko, jaką cenę za to zapłacimy.
Jeśli społeczność międzynarodowa naprawdę chce zachować autorytet, to musi domagać się zwrotu Krymu Ukrainie, bez żadnych warunków, układów i kompromisów.
Nie ma mowy o „zamrożeniu Krymu" w rękach Rosjan jak stało się z Naddniestrzem***. Byłaby to niesprawiedliwość wobec narodu krymskotatarskiego i wobec całej Ukrainy. Przywrócenie praw Krymskich Tatarów, powrót uchodźców, odbudowa zniszczonych domów, odtworzenie narodowej autonomii... To będzie wielki wysiłek, ale jest to nasz obowiązek wobec historii.
A czy można liczyć na zmiany w Rosji?
W Rosji, gdy zajęto Krym, rating Putina gwałtownie wzrósł. To patriotyzm stada baranów.
Kiedy w 2014 roku odbierałem w Gdańsku Nagrodę Solidarności****, przemawiał Lech Wałęsa. Mówił, że wierzy, że doczeka czasów, kiedy Rosja wróci do rodziny europejskich demokratycznych narodów. Byłem w Gdańsku z wnuczką i ona nachyla się i mówi mi do ucha: Co to za naiwni ludzie.
*Wywiad z Mustafą Dżemilewem przeprowadziliśmy 2 kwietnia 2025 roku podczas wspólnej z Robertem Kowalskim podróży po Ukrainie, gdzie dotarliśmy do oddziałów walczących na froncie na wschód od Zaporoża. Wkrótce kolejne materiały z naszej trasy: Kijów – Dnipro – Zaporoże – miejscowości przyfrontowe – Kijów – Lwów, a także nowe odcinki serialu dokumentalnego Roberta Kowalskiego „Szwedy” (zobacz tutaj poprzednie odcinki).
**Kyryło Budanow [rocznik 1986] dwukrotnie ranny w obronie Donbasu po ataku Rosji w 2014 roku, wg rosyjskiej propagandy odpowiedzialny za tzw. incydent krymski z 2016 roku; czyli wymianę ognia między stroną rosyjską i ukraińską pod Armiańskiem na Krymie, w której zginął m.in. oficer FSB. Putin uznał, że to ukraiński sabotaż, który złamał porozumienia mińskie z 2015. Na życie Budanowa przeprowadzono kilka zamachów. W sierpniu 2020 prezydent Zełenski mianował go szefem Głównego Zarządu Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy.
*** Naddniestrze – region autonomiczny Mołdawii, który po wystąpieniu kraju z ZSRR w 1990 roku ogłosił, że pozostaje w ZSRR, a następnie zadeklarował niepodległość. To separatystyczne pseudopaństwo nieuznawane przez żadne państwo świata pozostaje do dzisiaj pod militarną i polityczną ochroną Rosji.
**** Dżemilew był pierwszym laureatem Nagrody Solidarności im. Lecha Wałęsy przyznawanej przez ministra spraw zagranicznych. W 2015 roku otrzymała ją dziennikarka rosyjska Żanna Niemcowa, córka Borysa Niemcowa, polityka, który w tym roku zginął w zamachu w Moskwie. PiS zawiesił przyznawanie nagrody, wznowiono ją dopiero w 2024 – nagrodzony został Pawieł Łatuszka, białoruski dyplomata i opozycjonista, skazany zaocznie przez reżim Łukaszenki na 18 lat więzienia.
Świat
Władimir Putin
Donald Trump
Wołodymyr Zełenski
Ministerstwo Spraw Zagranicznych
Krym
Mustafa Dżemilew
Rosja Putina
tatarzy krymscy
wojna w Ukrainie
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze