W ciągu ostatniego roku media średnio co 8 dni donosiły o kolejnym przypadku kościelnej pedofilii, choć przestępstw popełnionych w tym czasie wykryto tylko kilka. Ujawnienie starszych spraw zawdzięczamy głównie filmowi Sekielskich i ustawie zobowiązującej do zgłaszania sprawców
W styczniu 2020 roku – zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią – zakończyła działalność Fundacja „Nie lękajcie się”, zajmująca się niesieniem pomocy ofiarom kościelnej pedofilii i dokumentowaniem przemocy seksualnej księży wobec dzieci i młodzieży. To pokłosie skandalu jaki wybuchł po ujawnieniu przez "Gazetę Wyborczą", że Marek Lisiński – prezes fundacji i jej twarz medialna – miał wyłudzić od ofiary księdza pedofila 30 tys. rzekomej pożyczki.
Wraz z likwidacją Fundacji „Nie lękajcie się” zniknęła z internetu jej strona, na której była między innymi Mapa kościelnej pedofilii, wielkie nie tylko pod względem medialnym osiągnięcie Fundacji, które bez wątpienia przejdzie do historii. Pojawienie się Mapy w październiku 2018 było wydarzeniem na miarę premiery „Kleru” Smarzowskiego czy „Tylko nie mów nikomu” Sekielskich. Mapa odnotowała do dzisiaj 11 mln wejść.
Obecnie Mapa kościelnej pedofilii ma własną stronę. Można ją obejrzeć tutaj. Ostatnia duża aktualizacja Mapy połączona z konferencją prasową miała miejsce w styczniu 2019. Jednakże od tamtego czasu mapa była na bieżąco aktualizowana.
Co nowego pojawiło się na Mapie w ciągu ostatniego roku? Inaczej mówiąc, jakie nowe przypadki pedofilii księży zostały ujawnione w mediach od stycznia 2019 i jak wygląda stan walki z tym zjawiskiem ze strony organów państwa?
Na 223 punkty oznaczone obecnie na mapie jako sprawcy skazani lub opisani w mediach, jest w rzeczywistości 168 księży i zakonników rzymskokatolickich. 72 to osoby skazane, a 96 tylko opisane w mediach, przez co należy rozumieć albo sprawy przedawnione, albo wręcz przeciwnie – toczące się aktualnie przed organami ścigania i sądami bądź też takie, których dalszy ciąg nie jest znany.
Biorąc to wszystko pod uwagę, można stwierdzić, że na Mapie przez nieco ponad rok przybyły aż 43 przypadki kościelnej pedofilii, czyli w mediach średnio pojawiał się jeden co 8 dni.
Duża część z nich to przypadki o od lat przedawnionej karalności – sprzed 20, 30, a nawet 40 lat. Tylko nieco mniej niż połowa to przestępstwa na tyle aktualne, że mogą się nimi zająć organa ścigania, czyli sprawy z ostatnich lat.
Przestępstw prawdziwie aktualnych, czyli z ubiegłego roku jest na mapie tylko 7. Większość z nich to lżejsze przypadki – erotyczne SMS-y, pokazywanie lub udostępnianie pornografii, namawianie na seks itp. Tylko 3 przypadki to „inne czynności seksualne” lub wykorzystanie seksualne. Ponieważ jednak prokuratura zwykle nie zdradza szczegółów, trudno ocenić, czy było w tym czasie jakieś bardzo poważne przestępstwo typu współżycie z dzieckiem lub gwałt.
Z informacji zgromadzonych na mapie wynika, że w ciągu ostatniego roku wszczęto co najmniej 19 postępowań w prokuraturze. W rzeczywistości było ich pewnie więcej. Dlaczego tak dużo? To efekt działania wprowadzonej w lipcu 2017 ustawy nakazującej pod karą więzienia zgłaszanie przypadków pedofilii, a także filmu braci Sekielskich. Charakterystyczne, że dość dużo przypadków zgłaszają obecnie kurie. Niekiedy hurtem, jak kuria kielecka, która latem 2019 roku zgłosiła od razu 5. Często są to sprawy, które już wcześniej zostały osądzone przez sąd kościelny. W niektórych przypadkach prokuratura ma zamiar rozważyć podjęcie śledztwa, dlaczego zgłoszenie następuje dopiero teraz – w 2,5 roku po wejściu w życie ustawy to nakazującej.
Mapa pokazuje obecnie 71 skazanych księży rzymskokatolickich i jednego diakona (niższe święcenie kapłańskie). Przed rokiem ich było 62.
Z tego skazanych za molestowanie lub wykorzystywanie seksualne dzieci do lat 15 (czyli bez pedofilskiej pornografii i wykorzystywania osób 15-18) jest 55. Do tego dochodzi 5 wyroków w sprawach cywilnych, w których uznano winę księdza. Głośnym wyrokiem cywilnym w roku 2019 był nakaz przeprosin ofiary przez pedofila księdza profesora Waleriana Słomkę z Lublina. Ważną moralnie konsekwencją tego wyroku było odebranie pedofilowi na wniosek ofiary odznaczenia państwowego przez Kancelarię Prezydenta.
W 2019 roku zapadło 6 wyroków na księży pedofilów, które pojawiły się na mapie kościelnej pedofilii. Wszystkim wymierzono karę bezwarunkowego więzienia.
Na mapie pojawiły się też 4 wyroki starsze, z czego 2 odbiły się dość szerokim echem. Jeden za sprawą filmu Sekielskich (ksiądz Dariusz Olejniczak w Warszawie), drugi – głośnego wniosku kasacyjnego do Sądu Najwyższego. Chodzi o sprawę Mariusza Milewskiego i jego oprawcę księdza Jarosława P. ze wsi Ostrowite, którego sąd kościelny uniewinnił, a powszechny skazał na 3 lata więzienia.
Na Mapie przybyły w 2019 roku także aż 34 sprawy w kategorii „opisane w mediach", czyli sprawy o przedawnionej karalności albo wręcz przeciwnie – nowe, które właśnie się toczą przed organami państwa.
Wśród spraw przedawnionych pojawiły się znane z filmu Sekielskich Licheń (ksiądz Makulski), Gdańsk/Gowidlino (ksiądz Cybula) i Topola (ksiądz Jan A.)
Przybyło też na Mapie wśród takich przedawnionych spraw wiele punktów związanych z niezwykle dramatycznymi relacjami ofiar.
Szczególnie dwa ostatnie przypadki stały się głośnie, gdyż po raz pierwszy w Polsce o molestowanie małoletnich zostali oskarżeni hierarchowie Kościoła.
W ciągu ostatniego roku pojawiło się na mapie kolejnych 19 miejsc oznaczających sprawy aktualnie prowadzone przez prokuraturę i sądy przeciw księżom pedofilom. 12 z nich to sprawy nieco starsze.
W trzech spośród spraw ujawnionych w 2019 roku rozpoczęły się już procesy sądowe.
Proces proboszcza z Szalowej i Grywałdu to największy dotychczas proces księdza pedofila, jeśli chodzi o liczę ofiar. Prokuratura ustaliła 22 ofiary. Jednakże przestępstwa wobec 11 z nich już się przedawniły.
Z kolei sprawa wikarego z Gdańska, który miał dwukrotnie zgwałcić 17-takę jest o tyle niezwykła, że sąd wezwał na świadka abp. Sławoja Leszka Głódzia. Media donosiły, że
abp Głodź po zawiadomieniu kurii przez matkę dziewczyny, miał kilkakrotnie przenosić księdza do innej parafii.
Była to jedyna widoczna reakcja kurii na zawiadomienie o gwałcie. Nie wiadomo, czy Głódź wszczął wobec wikarego postępowanie kościelne i zawiadomił o sprawie Watykan, do czego był zobowiązany. Wygląda na to, że nie. Od lipca 2017 roku spoczywał na nim i na kurii obowiązek zgłoszenia sprawy do prokuratury. Nie zrobił tego – organa ścigania zawiadomił inny ksiądz, któremu dziewczyna się zwierzyła. Są to kolejne już zarzuty wobec metropolity gdańskiego.
Na Mapie oznaczonych jest obecnie ok. 650 ofiar księży pedofilów. Rok temu było to 480. Na liczbę tę składają się ofiary, które są związane z opisywanymi na mapie przypadkami, jak i bezpośrednie zgłoszenia się ofiar do Fundacji „Nie lękajcie się”.
Liczbę tę należy traktować bardzo umownie i jako zdecydowanie zaniżoną.
Jeśli chodzi o zgłoszenia ofiar do Fundacji to podobno było ich nieporównanie więcej – szczególnie po filmie Sekielskich - ale Fundacja nie nadążała z weryfikowaniem ich zeznań przed umieszczeniem punktu na mapie.
Jeśli natomiast chodzi o liczbę ofiar powiązanych z konkretnymi sprawami, to w wyrokach sądowych wymienione są tylko te ofiary, których sprawy nie były przedawnione. Ksiądz pedofil może być skazany za przestępstwa wobec tylko 5 ofiar, mimo że odkryto ich 20, ale ich przypadki okazały się przedawnione. Nieznana pozostaje też w takiej sytuacji liczba ofiar, które się nie zgłosiły. Jeśli ksiądz był seryjnym pedofilem, który działał bezkarnie 40 lat, to mógł skrzywić nawet setkę dzieci. Na Mapie widnieje w takim przypadku zwykle te 5 udowodnionych ofiar z wyroku.
Podobna zasada odnosi się do medialnych relacji ofiar – mamy relację jednej ofiary, która przyznaje, że takich ofiar mogło być dużo więcej. Na Mapie jednak pojawia się tylko ta jedna ofiara.
Na mapie jest obecnie odnotowanych nieco ponad trzysta przypadków kościelnej pedofilii, jeśli przez przypadek rozumieć sprawcę skazanego lub tylko opisanego w mediach bądź zgłoszonego przez ofiarę. To 171 punktów „skazani” i „opisane w mediach” plus 150 bezpośrednich zgłoszeń ofiar, bo trzeba pamiętać, że za każdym takim zgłoszeniem stoi ksiądz pedofil, chociaż nie zawsze „nowy”, tzn. jeszcze nie uwidoczniony na Mapie. Nazwisk czy choćby inicjałów księży zgłoszonych przez ofiary Mapa nie pokazuje – czasem notka wymienia kościół, o który chodzi.
W chwili debiutu Mapy takich zgłoszeń było 35, a przed rokiem 96. W ciągu półtora roku przybyło więc ponad 100. Spodziewano się, że po filmie Sekielskich będą setki a może nawet tysiące ujawniających się ofiar i dziesiątki spraw w prokuraturze. Nikt nie wie, ile naprawdę ofiar zgłosiło się do różnych punktów pomocy ofiarom. W każdym razie
na Mapie ani w mediach taki wyjątkowo spektakularny wzrost nie został odnotowany. Nie przybyło też jakoś bardzo wyraźnie zgłoszeń do prokuratury, choć kilka osób przyznało, że zdecydowało się ujawnić po filmie braci Sekielskich. Tak zrobiła np. ofiara biskupa Szkodonia.
Na mapie w wyniku zgłoszenia się ofiary do Fundacji pojawiła się w ubiegłym roku tylko jedna sprawa typu „opisane w mediach” i prowadzona obecnie przez prokuraturę. To głośne, opisane w "Wyborczej" oskarżenia wobec zasłużonego księdza Stanisława Sikorskiego byłego proboszcza z Pionek, a ostatnio z Radomia.
Tych 300 sprawców to tylko 1 proc. wszystkich księży i zakonników w Polsce. Na podstawie statystyk z innych państw można przypuszczać, że w rzeczywistości w polskim Kościele jest od 4 do 7 proc. księży pedofilów. I to nie z obecnych 30 tys., lecz z przypuszczalnie ok. 50 tys. księży, jakich mieliśmy od czasu zakończenia wojny.
Dawałoby to od 2 tys. do 3,5 tys. sprawców kościelnej pedofilii, czyli co najmniej 10-krotnie więcej i odpowiednio dużo ofiar – może nawet kilkanaście lub kilkadziesiąt tysięcy, zważywszy, że na jednego sprawcę przypada zwykle kilka, czasem nawet i 100 ofiar.
Oczywiście może tak być, ale nie musi. Różnice kulturowe między poszczególnymi krajami mogą powodować, że w różnych państwach wygląda to inaczej, jak na przykład w sąsiadujących ze sobą Belgii i Holandii, które bardzo różnią się liczbą ujawnionych przypadków kościelnej pedofilii. Bliższą prawdzie liczbę sprawców i ofiar mogłaby ustalić tylko specjalistyczna komisja do spraw kościelnej pedofilii. Ta powołana przez Sejm zdominowany przez PiS i mająca się zająć się pedofilią w ogóle, chyba tego zadania nie spełni.
Mapa to nieocenione źródło zebranych w jednym miejscu informacji na temat pedofilii w polskim Kościele. To także wielkie archiwum linków do materiałów medialnych poświęconych temu tematowi. Można tu znaleźć linki do przeszło 500 tekstów – od krótkich info prasowych po najlepsze, zazwyczaj niezwykle wstrząsające reportaże.
Dzięki Mapie można śledzić nowe doniesienia na temat przypadków kościelnej pedofilii w Polsce. Wystarczy w tym celu sprawdzać, jakie nowe miejscowości pojawiają się na liście w menu mapy.
Od kilku miesięcy na Mapie funkcjonuje też nowa kategoria oznaczeń – „inne rodzaje przemocy duchownych.” W związku z tym pojawiło się na niej 39 punktów wskazujących miejscowości, w których dochodziło do bicia dzieci przez księży i znęcania się psychicznego, głównie na lekcjach religii. Pisała o tym zjawisku pomysłodawczyni tej nowej kategorii Agata Diduszko-Zyglewska w artykule "Pobili księdza? Częściej to księżą biją dzieci". To kolejna porcja niekiedy wstrząsających relacji, które możemy przeczytać w jednym miejscu tylko dzięki Mapie. Dzięki dokumentowaniu takich przypadków na Mapie możemy też ocenić skalę tego zjawiska.
Gdy Mapa powstała, jej twórcy zaapelowali do dziennikarzy o pomoc w wyjaśnieniu dalszego ciągu spraw pokazanych na Mapie, których medialny ślad się urywa. Nic takiego niestety nie nastąpiło. Wsparcie środowiska dziennikarskiego dla Mapy - choćby poprzez podsyłanie newsów - chyba nie było zbyt wielkie. W końcu do 40 prokuratur z pytaniem o dalszy ciąg pewnych spraw wystąpiła posłanka i współtwórczyni Mapy Joanna Scheuring-Wielgus. Pomogło to zaktualizować niektóre informacje.
Po zakończeniu działalności Fundacji „Nie lękajcie się” Mapę w dalszym ciągu „redaguje” i aktualizuje wspierająca dotąd Fundację aktywistka, publicystka, a obecnie też warszawska radna Agata Diduszko-Zyglewska. Robi to społecznie. Na stronie Mapy jest adres mailowy, przez który można zgłaszać nowe miejsca i uwagi.
Pytanie, czy jedna osoba mająca mnóstwo innych obowiązków jest w stanie na bieżąco uzupełniać i aktualizować informacje na tak rozbudowanej Mapie i wobec tylu relacjonowanych przez media wydarzeń?
Przecież aktualizacja to nie tylko dodawanie nowych miejsc, ale także monitorowanie i uzupełnianie wiadomości na temat wcześniej umieszczonych przypadków oraz bardzo pracochłonne czasami opracowywanie notek. Mapa – ten prawdziwy skarb - pilnie potrzebuje wsparcia wolontariuszy lub źródła finansowania.
Komentarze