Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Prokuratura wnioskuje o trzymiesięczny areszt dla posła PiS i byłego wiceministra sprawiedliwości. Tym razem jego immunitet członka Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy został uchylony
Prokuratora skierowała dziś do Sądu Rejonowego Warszawa-Mokotów wniosek o zastosowanie tymczasowego aresztowania na trzy miesiące dla posła PiS i byłego wiceministra sprawiedliwości Marcina Romanowskiego.
„Konieczność zastosowania tymczasowego aresztowania wynika z zachodzącej w sprawie uzasadnionej obawy bezprawnego utrudniania postępowania, a nadto z realnej groźby wymierzenia surowej kary” – czytamy w komunikacie podpisanym przez rzecznika Prokuratury Krajowej prokuratora Przemysława Nowaka.
Prokuratura obawia się, że podejrzany przebywając na wolności będzie utrudniał dochodzenie.
„Powyższa obawa jest tym bardziejuzasadniona, iż podejrzany (wspólnie z niektórymi innymi podejrzanymi) już wcześniej podejmował działania mające na celu bezprawny wpływ na przebieg postępowania, w tym poprzez ukrywanie dowodów i wpływanie na zeznania świadków” – przekazuje prokuratura.
Wczoraj, we wtorek 15 października Romanowski dobrowolnie stawił się w prokuraturze, by usłyszeć stawiane mu zarzuty i odpowiedzieć na pytania prokuratora. Romanowskiemu grozi nawet do 25 lat pozbawienia wolności.
Romanowski usłyszał zarzuty po raz drugi.
„Zarzuty dotyczą działania w zorganizowanej grupie przestępczej mającej na celu popełnianie przestępstw przeciwko mieniu. Kolejnych dziesięć czynów, a więc cała reszta, dotyczy przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez podejrzanego w związku z konkretnymi decyzjami i działaniami podejmowanymi w ramach funkcjonowania Funduszu Sprawiedliwości” – mówił prokurator Nowak po wczorjaszym przesłuchaniu Romanowskiego.
Prokuratura posiada obszerny materiał dowodowy przeciwko Romanowskiemu: to ponad 500 tomów akt. Według śledczych pod okiem byłego wiceministra, zastępcy i bliskiego współpracownika Zbigniewa Ziobry, doszło do wyprowadzenia pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości.
Wśród dowodów prokuratura wskazuje między innymi na wyniki kontroli NIK, dokumentację zabezpieczoną w ministerstwie i podczas przeszukań, zeznania świadków i wyjaśnienia podejrzanych. W tym wyjaśnienia Tomasza Mraza – byłego dyrektora Departamentu Funduszu Sprawiedliwości, podwładnego Romanowskiego. Mraz poszedł na współpracę z prokuraturą i udostępnił jej nagrania rozmów w ministerstwie, także te z Romanowskim.
Poseł raz trafił też już wcześniej do aresztu, ale spędził tam tylko jeden dzień. 16 lipca Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów postanowił wypuścić go z aresztu. Został wówczas zatrzymany na polecenie śledczych w poniedziałek 15 lipca, ale sąd przychylił się do opinii, że oprócz uchylonego mu wcześniej przez Sejm immunitetu posła, polityka chroni również immunitet członka Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Do takiej interpretacji przychylił się później również sąd apelacyjny. Dziś Romanowski ma uchylone już oba immunitety.
„Koniec z kpiną z państwa prawa. Nie ma świętych krów” – skomentował w mediach społecznościowych decyzję prokuratury w sprawie Romanowskiego europoseł KO Krzysztof Brejza.
„Poseł Marcin Romanowski jest chroniony immunitetem. Nie został skutecznie uchylony. Wie to Szymon Hołownia i Prokuratura Krajowa. Nie wolno go zatrzymać i aresztować. To będzie poważne przestępstwo” – napisał z kolei poseł PiS Michał Wójcik, nie zgadzając się z ustaleniami prokuratury dotyczącymi immunitetu.
Stowarzyszenie Marsz Niepodległości nie ma zgody na przemaszerowanie ulicami stolicy 11 listopada. Stowarzyszenie próbowało zgłosić wielodniowe zgromadzenia, na co nie zgodził się ratusz i sąd
Jak informuje Polsat News, Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił odwołanie złożone przez Stowarzyszenie Marsz Niepodległości. Prawicowe stowarzyszenie zaskarżyło do sądu decyzję warszawskiego ratusza, by odmówić zezwolenia na organizację tegorocznego Marszu Niepodległości w Warszawie.
„Stowarzyszenie nie składa broni. Marsz ulicami Warszawy oczywiście przejdzie” – przekazał mediom Aleksander Kowaliński, rzecznik prasowy stowarzyszenia Marsz Niepodległości.
Stowarzyszenie jest przekonane, że decyzja jest niesprawiedliwa i ma podłoże polityczne
„Mamy podstawy sądzić, że decyzje wydawane wobec nas są podyktowane określoną wolą polityczną. Chcemy, żeby prezydent Warszawy przed sądem zeznał, dlaczego zakazuje Polakom przemarszu 11 listopada, w dniu święta niepodległości” – mówił Kowaliński.
Nacjonaliści twierdzą, że bez względu na to, czy otrzymają zgodę czy nie, w poniedziałek 11 listopada przemaszerują trasą od ronda Dmowskiego do Stadionu Narodowego.
Odmowa ratusza nie dotyczy jednego wniosku na dzień 11 listopada. 28 września stowarzyszenie złożyło wniosek o zgodę na zgromadzenie od 28 października od godziny 12 do 12 listopada do godziny 1.
„Odpowiedzi, jakie zostały udzielone, jednoznacznie świadczą o tym, że organizacja zgromadzenia w przyjętej przez organizatora formule (w pierwszym zgłoszeniu jest to łącznie 16 dni, w późniejszych składanych zawiadomieniach ta liczba odpowiednio maleje), będą miały bardzo negatywny wpływ na funkcjonowanie miasta i działania służb ratunkowych oraz transportu publicznego, doprowadzając do paraliżu komunikacyjnego znacznej części Warszawy, co z kolei spowoduje zagrożenie dla zdrowia i życia mieszkańców” – komentował swoją decyzję warszawski ratusz.
Stowarzyszenie złożyło już kolejne wnioski o organizację wydarzenia.
W tym roku marsz, jeśli się odbędzie, może skupić na sobie więcej uwagi niż w ostatnich latach. W czasach rządów PiS władza próbowała włączyć się w organizację marszu. Na stulecie niepodległości w 2018 roku, prezydent Andrzej Duda i premier Mateusz Morawiecki wzięli udział w wydarzeniu organizowanym przez skrajną prawicę. Wcześniej, za rządów koalicji PO-PSL, w latach 2011-2014 najczęściej dochodziło do starć uczestników marszu z policją i do aktów wandalizmu.
W wywiadzie dla „Wyborczej” Donald Tusk broni swojego pomysłu na politykę migracyjną Polski. „Na wschodniej granicy sytuacja jest nadzwyczajna, tego już chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć” – mówi premier
Premier Donald Tusk udzielił obszernego wywiadu „Gazecie Wyborczej”. W rozmowie z Bartoszem Wielińskim premier mówi przede wszystkim o wyzwaniach związanych z migracją i o obronie wschodniej granicy Polski.
„Na wschodniej granicy sytuacja jest nadzwyczajna, tego już chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć. Mamy tam do czynienia nie z uciekinierami czy uchodźcami, którzy spontanicznie czy przypadkowo tam się znaleźli, ale ze zorganizowaną, i to na wielką skalę, rosyjsko-białoruską akcją przewożenia tysięcy ludzi” – mówi na początku premier.
Jego zdaniem Polska nie ma umowy o readmisji z krajami, z których pochodzą migranci wykorzystywani przez Rosję i Białoruś. A to sprawia, że nie można ich legalnie odesłać do krajów pochodzenia.
„Każdy, bez względu na to, kim jest – a może być i nierzadko jest kryminalistą z Syrii szkolonym przez białoruskie służby do agresywnych zachowań – na naszym terytorium pozostanie. Niezależnie od tego, czy ma prawo do azylu, czy nie” – tłumaczy Tusk.
Na pytanie o plan zawieszenia prawa do azylu, premier odpowiada:
„Czasowo, podkreślam, czasowo wstrzymamy przyjmowanie wniosków składanych przez ludzi nielegalnie przekraczających polską granicę, wspieranych przez służby białoruskie i rosyjskie. Prawo do azylu przysługuje tylko tym, którzy faktycznie są prześladowani w swoim kraju, a powrót zagraża ich życiu”.
Jego zdaniem wnioski o azyl są nadużywane, a to jest wykorzystywane przez naszych wrogów. Tusk zapewnia też, że jeśli ktoś legalnie przekroczy granicę, jego wniosek o azyl polityczny powinien zostać rozpatrzony.
Premier stara się w wywiadzie pokazać, że jest twardym obrońcą polskich granic, ale jednocześnie różni się w podejściu do migracji od PiS.
„Nie chcę już przypominać deklaracji Kaczyńskiego o pasożytach. To, co mówili, było ksenofobią i rasizmem w czystej postaci, próbą pobudzania agresywnych emocji w stosunku do obcych. A jednocześnie kwitł handel wizami – PiS prowadził najbardziej otwartą politykę wizową i migracyjną w całej UE. Różnica jest gigantyczna” – mówi premier.
Wywiad został opublikowany w trakcie gorącej publicznej debaty o rządowej strategii migracyjnej. Premier uzasadnia w nim swoje poglądy na to, jak nasze państwo powinno reagować na kryzys migracyjny.
12 października na konwencji Koalicji Obywatelskiej premier zapowiedział nową strategię migracyjną Polski. Mówił wówczas:
"Jednym z elementów strategii migracyjnej będzie czasowe, terytorialne zawieszenie prawa do azylu i będę się domagał uznania w Europie dla tej decyzji”.
Przeciwko takiemu rozwiązaniu protestują organizacje broniące praw człowieka, między innymi Amnesty International. O szczegółach strategii rozmawiał we wtorek 15 października rząd, można o nich przeczytać więcej tutaj.
Na pytanie o to, czy koalicja, w której mamy przedstawicieli ośmiu partii może przetrwać, Tusk odpowiedział:
„Europejska demokracja nie takie koalicje widziała. Oczywiście prościej by mi się pracowało w oparciu o własną większość, ale taki był werdykt wyborców i nie ma co z nim dyskutować. Mamy różne zdania na wiele spraw, ale najważniejsze, że moimi partnerami są ludzie przyzwoici i uczciwi”.
Przekonywał też, że robi wszystko (a nawet więcej), by udało się złagodzić prawo aborcyjne w Polce. Tusk jest też pewien, że do końca roku uda się wypracować wspólne dla całej koalicji rozwiązania w sprawie zmniejszenia składki zdrowotnej dla przedsiębiorców i wsparcia dla mieszkalnictwa.
Jak premier definiuje swoje sukcesy w rok po wyborach?
„To my wypłaciliśmy 800+. Wprowadzamy 1500 złotych babciowego. Były podwyżki dla nauczycieli, dla pracowników socjalnych. Osoby z niepełnosprawnościami dostały obiecany dodatek do renty socjalnej, ponad 2200 złotych”.
W swoim orędziu w Sejmie prezydent ostro skrytykował projekt nowej polityki migracyjnej rządu. Jego zdaniem zawieszenie prawa do azylu nie rozwiąże problemów z migracją, a zaszkodzi białoruskiej opozycji
Andrzej Duda wygłosił w Sejmie orędzie z okazji rocznicy wyborów parlamentarnych 15 października 2023 roku. Chciał „skorzystać ze swojego konstytucyjnego prawa”, bo „podsumować trzeba to, co zostało zrealizowane lub zaniechane, ale też przypomnieć fundamentalne cele, jakie stoją przed RP”. Prezydent wykorzystał orędzie między innymi do skrytykowania jednego z elementów ogłoszonej przez rząd Strategii Migracyjnej.
Najwięcej emocji budziły słowa o zawieszeniu prawa do azylu.
„Powiedzmy wprost, Putin i Łukaszenka próbują zdestabilizować sytuację na naszej granicy, w UE, a państwa odpowiedzią na to jest pozbawienie bezpiecznego schronienia osób, które Putin i Łukaszenka wsadzają do więzień i prześladują. To chyba jakaś fatalna pomyłka” – powiedział prezydent.
Zdaniem Andrzeja Dudy zawieszenie prawa do azylu politycznego w Polsce nie poprawi sytuacji na granicy polsko-białoruskiej.
„Wszystko wskazuje na to, że uniemożliwi to przedstawicielom białoruskiej opozycji schronienie się w Polsce. A przecież Polska była i jest i mam nadzieję, krajem wolności. Tymczasem w myśl zapowiadanych przez premiera zmian wiele ludzi szykanowanych przez reżim Łukaszenki nie będzie mogło schronić się w Polsce” – mówił prezydent.
Słowa prezydenta mogą sugerować, że jeśli ustawa o nowej polityce migracyjnej trafi na jego biurko, może zostać zawetowana.
12 października na konwencji Koalicji Obywatelskiej premier Donald Tusk zapowiedział nową strategię migracyjną Polski. Premier zapowiedział wówczas:
"Jednym z elementów strategii migracyjnej będzie czasowe, terytorialne zawieszenie prawa do azylu i będę się domagał uznania w Europie dla tej decyzji”.
Przeciwko takiemu rozwiązaniu protestują organizacje broniące praw człowieka, między innymi Amnesty International. Pomysł ten jest też ostro krytykowany wewnątrz samej koalicji, ze strony Lewicy i Polski 2050. Posłanka Lewicy Anna Maria Żukowska poinformowała w mediach społecznościowych, ze pomysł nie był konsultowany z koalicjantami.
Marcin Sośniak, prawnik z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka komentował pomysł premiera w OKO.press:
„Po pierwsze to jest niebezpieczne. Po drugie, wydaje się trudne do wykonania, bo przecież obowiązuje chociażby konwencja genewska. Jak rozumiem, ją też musimy wtedy zawiesić. Jest także całe spektrum prawa unijnego, który mówi o prawie do ubiegania się o ochronę międzynarodową czy o azyl. Bez zmiany tego prawa nie da się nic zrobić”.
Premier zapowiedział też podważenie europejskiego paktu migracyjnego w punktach, które Polska uzna za niezgodne ze swoimi interesami.
„Nawet jeśli będę dostawał po głowie, będę absolutnie twardy i bezwzględny, jeśli chodzi o nielegalną migrację, jeśli chodzi o przestrzeganie tylko tych przepisów europejskich dotyczących migracji, które wspierają nasze bezpieczeństwo” – mówił premier.
O szczegółach strategii rozmawiał we wtorek 15 października rząd, można o nich przeczytać więcej tutaj.
W swoim sejmowym orędziu Andrzej Duda dziękował także nowemu rządowi za kontynuację polityki zakupów sprzętu wojskowego.
„W ostatnim czasie, a więc już po zmianie obozu rządzącego, został podpisany kontrakt na zakup śmigłowców. To przykłady dobrej kontynuacji. Z zadowoleniem przyjmuje fakt zawarcia tych umów. Chciałbym z tego miejsca podziękować panu ministrowi Kosiniakowi-Kamyszowi za doprowadzenie do podpisania tych kontraktów, jak i za dobrą współpracę”.
Prezydent uważa za konieczne kontynuowanie wszystkich rozpoczętych programów w polskiej armii – „Ich realizacja będzie wielkim wzmocnieniem naszej armii, ale też znakiem, że Polska jest wiarygodnym partnerem na arenie międzynarodowe” – mówił do posłów.
Podkreślał także konieczność kontynuowania realizacji wielkich projektów infrastrukturalnych.
„Wygrywają ci, którzy odważnie stawiają na rozwój. Niestety dzisiaj to, co dzieje się, lub lepiej powiedzieć, że się nie dzieje w tych sprawach, budzi nie tylko mój niepokój, ale także milionów Polaków” – mówił, nawiązując do kontrowersji wokół realizacji projektu Centralnego Portu Komunikacyjnego.
Andrzej Duda przekonywał także, że energia atomowa to przyszłość polskiej energetyki. Zdaniem prezydenta rząd marnuje energię, którą powinien zainwestować w rozwój Polski.
„Marnujecie swoją energię na medialne spektakle przed komisjami śledczymi, które nic nie ustaliły, zamiast koncentrować się na tym, co dla Polaków jest najważniejsze, czyli na budowie nowoczesnego państwa” – przekonywał prezydent.
Prokurator zarzucił Marcinowi Romanowskiemu 11 czynów w związku z podpisywaniem umów na dofinansowania z Funduszu Sprawiedliwości z podmiotami, które nie spełniały wymogów
Poseł PiS i były wiceminister sprawiedliwości w czasach PiS Marcin Romanowski stawił się we wtorek w Prokuraturze Krajowej. Został wezwany w związku ze śledztwem dotyczącym Funduszu Sprawiedliwości i po tym, jak został uchylony jego immunitet w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy.
Po przesłuchaniu polityka prokurator Przemysław Nowak poinformował, że zarzuty wobec Romanowskiego dotyczą tych samych czynów, które były objęte wnioskiem o uchylenie immunitetu skierowanym zarówno do Sejmu, jak i do RE. „Prokurator nieco zmodyfikował kwalifikację prawną kilku z tych czynów i co za tym idzie również ich opis, natomiast nie zmienia to faktu, iż mamy do czynienia z tymi samymi czynami” – podkreślił Nowak.
„Zarzuty dotyczą działania w zorganizowanej grupie przestępczej mającej na celu popełnianie przestępstw przeciwko mieniu. Kolejnych dziesięć czynów, a więc cała reszta, dotyczy przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez podejrzanego w związku z konkretnymi decyzjami i działaniami podejmowanymi w ramach funkcjonowania Funduszu Sprawiedliwości” – powiedział Nowak.
Wyjaśnił, że przekraczanie uprawnień miało polegać m.in. na polecaniu podległym pracownikom wyboru konkretnej oferty i wskazywaniu, który podmiot ma wygrać dany konkurs.
Nowak zaznaczył, że Romanowski został przesłuchany w charakterze podejrzanego i skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień: „Oświadczył jedynie, że się do tych zarzutów nie przyznaje, nie odpowiadał na pytania prokuratora i czynność została zakończona”.
Po wyjściu z prokuratury poseł Romanowski stwierdził, że prokuratorzy usiłują postawić mu jeszcze raz te same zarzuty, co według niego jest naruszeniem art. 17 Kodeksu postępowania karnego. Adwokat posła Bartosz Lewandowski powiedział, że oskarżanie Romanowskiego o dokonanie przywłaszczenia jest „nieporozumieniem”. Oświadczył też, że „zmiana kwalifikacji prawnej i opisów kwalifikacji na niekorzyść Romanowskiego jest niedopuszczalna”. Podkreślił, że ani Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy, ani Sejm nie wyraziły zgody na taką zmianę.
Lewandowski poinformował, że poseł PiS „jest człowiekiem wolnym i nie zostały zastosowane wobec niego żadne środki zapobiegawcze”. „Nie mamy żadnej wiedzy o tym, aby jakikolwiek wniosek o tymczasowe aresztowanie był, czy miał być skierowany” – stwierdził Lewandowski.
Romanowski usłyszał zarzuty już po raz drugi. Zwrot w jego sprawie nastąpił, gdy 16 lipca Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa postanowił wypuścić go z aresztu. Poseł PiS i były wiceminister sprawiedliwości został zatrzymany na polecenie śledczych w poniedziałek 15 lipca, ale sąd przychylił się do opinii, że oprócz uchylonego mu wcześniej przez Sejm immunitetu posła, polityka chroni również immunitet członka Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Do takiej interpretacji przychylił się później również sąd apelacyjny. Dziś Romanowski ma uchylone już oba immunitety.
Śledztwo w sprawie Romanowskiego dotyczy jego pracy w Ministerstwie Sprawiedliwości w latach 2018-2023. Polityk najpierw był pełnomocnikiem ds. Funduszu Sprawiedliwości, a następnie wiceministrem odpowiadającym za Fundusz. Jego bezpośrednim przełożonym był ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
Wg śledczych pod okiem Romanowskiego miało dojść do wyprowadzania pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości, który powinien służyć ofiarom przestępstw. Zespół śledczy nr 2 Prokuratury Krajowej, prowadzący sprawę Funduszu od lutego 2024 roku, zgromadził obszerny materiał dowodowy obciążający m.in. Romanowskiego. Mowa o ponad 500 tomach akt – wynikach kontroli NIK, dokumentacji zabezpieczonej w ministerstwie i podczas przeszukań, wielogodzinnych zeznaniach świadków i wyjaśnieniach podejrzanych.
Ważnym dowodem są wyjaśnienia złożone przez Tomasza Mraza – byłego dyrektora Departamentu Funduszu Sprawiedliwości, podwładnego i bliskiego współpracownika Romanowskiego. Mraz, który w śledztwie również ma status podejrzanego, poszedł na współpracę z prokuraturą.