0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.plFot. Dawid Żuchowicz...

Zapowiadana w mijającym tygodniu polityka migracyjna rządu nie ujrzała jeszcze światła dziennego. Na konwencji KO 12 października Donald Tusk zaledwie zarysował kilka jej wątków. Całość pewnie poznamy 15 października, w rocznicę wyborów, gdy dokumentem zajmie się rząd. To, co do tej pory wiemy, opisaliśmy tutaj:

Przeczytaj także:

Nie jest jednak zaskoczeniem, że głównym kierunkiem jest bezpieczeństwo granic, czyli de facto ich zamykanie. Tusk już od miesięcy z tej perspektywy mówił o migracji. W przekazie rządowym dominowało bezpieczeństwo, zbrojenia, wojna hybrydowa. Premier przestał także mówić o przestrzeganiu praw człowieka na granicy. Chętnie wspominał za to o wizach – jednej z największych afer rządów PiS.

Zaskoczenia nie ma, jednak premier Tusk poszedł dalej, niż się spodziewaliśmy: zapowiedział zawieszenie prawa do azylu. Powiedział: "Jednym z elementów strategii migracyjnej będzie czasowe, terytorialne zawieszenie prawa do azylu i będę się domagał uznania w Europie dla tej decyzji”.

Od razu zaprotestowały organizacje pozarządowe m.in. Amnesty International Polska:

View post on Twitter

Na portalu X odezwała się także posłanka Lewicy, Anna Maria Żukowska, która podkreśliła, że pomysł nie był konsultowany z partiami koalicyjnymi.

O tym, czy da się zawiesić prawo do azylu i czy jest to zgodne z prawem (czy raczej, z którym prawem jest niezgodne), rozmawiam z Marcinem Sośniakiem, prawnikiem z zespołu migracyjnego Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

Strzał z armaty

Magdalena Chrzczonowicz, OKO.press: Donald Tusk zapowiedział de facto, że zawiesi prawo do azylu. Szczegółów nie znamy, ale już sama zapowiedź brzmi groźnie.

Marcin Sośniak, HFPC: Tak, po pierwsze to jest niebezpieczne. Po drugie, wydaje się trudne do wykonania, bo przecież obowiązuje chociażby konwencja genewska [która określa prawo do ubiegania się o ochronę międzynarodową – przyp. red].

Jak rozumiem, ją też musimy wtedy zawiesić. Jest także całe spektrum prawa unijnego, który mówi o prawie do ubiegania się o ochronę międzynarodową czy o azyl. Bez zmiany tego prawa nie da się nic zrobić.

W końcu jest też polska konstytucja, która w artykule 56 gwarantuje prawo do ubiegania się o ochronę międzynarodową. Trudno sobie wyobrazić, by rząd działał wbrew konstytucji.

Nie znamy oczywiście szczegółów i tego, jak rząd chce to stosować, ale już sama zapowiedź jest niebezpieczna, niezgodna z konstytucją i dorobkiem prawa międzynarodowego, ze standardami poszanowania praw człowieka.

Cofnie nas o dekady w kwestii poszanowania praw podstawowych i wolności.

Mam nadzieję, że jest to tylko polityczna retoryka, że nie zostanie wdrożona. Ale jednocześnie obawiam się, że będzie inaczej. Ciągle czekamy na szczegóły, jak to ma działać.

Donald Tusk zapowiedział, że o uznanie tej decyzji będzie zabiegał w UE. Ale już sam unijny pakt migracyjny – premier uprzedził, że nikt go do niego nie zmusi – przewiduje tę „siłę wyższą”, która pozwala zawiesić niektóre procedury.

Ale pakt migracyjny czy prawo unijne nie działa w próżni. Mamy konwencję genewską o statusie uchodźcy, której jesteśmy stroną i którą Unia Europejska jako taka również respektuje i stosuje. Jest polska konstytucja, jest wiele przepisów, które muszą ze sobą się sprzęgać, żeby to prawo do azylu było skuteczne.

Wracając do unijnego paktu migracyjnego: on pozwala w pewnych momentach m.in. na uproszczone procedury, zapowiada umowy z państwami trzecimi, do których można odsyłać migrantów. To mechanizmy krytykowane przez świat organizacji pozarządowych i które w jakiś sposób ograniczają uprawnienia osób ubiegających się o ochronę międzynarodową. I mogą ograniczać prawo do azylu.

Mimo to ta zapowiedź to dość niespodziewany, potężny strzał z armaty. Co więcej, w mojej ocenie, sytuacja na granicy polsko-białoruskiej nie uzasadnia takiego ruchu.

Właśnie o to chciałam zapytać. Helsińska Fundacja Praw Człowieka monitoruję sytuację na wschodniej granicy. Czy naprawdę jesteśmy w takim momencie, że nie możemy przyjmować więcej wniosków o azyl?

Najważniejsze jest to, że tam pojawiają się osoby, które mają prawo o ten azyl się ubiegać. Prawo ubiegania się o ochronę ma każdy. Samo złożenie wniosku jest prawem, oczywiście nie każdemu ten azyl się należy, ale złożyć może każdy.

A patrząc także z perspektywy, komu ten azyl się należy, to mamy na granicy osoby z Afganistanu, Sudanu, Erytrei, krajów, z których ludzie rzeczywiście uciekają przed wojną, przed prześladowaniami. I oni ten azyl powinni otrzymać. Jeżeli im tej ochrony odmawiamy, odmawiamy ludziom, którzy jej potrzebują.

Jeżeli natomiast obawiamy się, że nasz system przyjmowania wniosków jest przeciążony, chociaż nie spodziewam się, że teraz tak jest, to są inne ścieżki poradzenia sobie z tym. Np. system relokacji, system solidarnościowy, dzielenia odpowiedzialności między państwami europejskimi za rozpatrywanie wniosków.

Kiedyś nie chcieliśmy tego mechanizmu z politycznych przyczyn. Polska odmówiła udziału w tym systemie. Tymczasem to kwestia solidarności i dzielenia się odpowiedzialnością. Sposobem nie jest zamykanie granic dla osób ubiegających się o ochronę międzynarodową.

Zamknięcie granic i odsyłanie osób do Białorusi nie jest też sposobem ich ratowania. Białoruś nie jest bezpiecznym państwem trzecim, a konwencja genewska i inne przepisy m.in. Europejska Konwencja o Ochronie Praw Człowieka i protokoły do tej konwencji zakazują zbiorowych wydaleń.

Mówi o tym też konwencja ONZ o zakazie stosowania tortur: nie można wydalić z kraju osoby do miejsca, w którym będzie zagrożona jej wolność od tortur i nieludzkiego traktowania.

Nie spodziewam się, że premier będzie chciał te wszystkie prawa zawiesić. Ale to krok w tę stronę. Pod pozorem obrony granic zawieszamy prawa człowieka. I, powtórzę, to cofa nas o całe dekady w systemie ochrony praw człowieka w Polsce.

Donald Tusk podkreślił jednak, że sytuacja humanitarna jest lepsza za rządów koalicji niż była za PiS. Podał nawet – mniejszą – liczbę ofiar na granicy.

Idzie zima, mamy tylko nadzieję, że nie będzie kolejnych ofiar, po którejkolwiek stronie granicy. Mamy nadzieję, że nikt już tam nie zginie, wyrzucony przez granicę na stronę białoruską.

Natomiast trudno się zgodzić, że działania służb na granicy diametralnie się zmieniły. My w dalszym ciągu jako organizacja pozarządowa dostajemy informacje od osób, które są wyrzucane z Polski. Słyszymy o tym, że doświadczają one przemocy, przemocy fizycznej i po jednej, i po drugiej stronie granicy, czyli od białoruskich i od polskich służb. Nie wiemy, od jakich służb, ponieważ tutaj trudno oczywiście o zebranie dowodów i dlatego trudno o zgłoszenie sprawy do organów ścigania.

Faktem jest natomiast, że w historiach, które słyszymy, które próbujemy kierować do sądów, pojawia się często wątek przemocy, bezpodstawnego użycia gazu, czasem nawet pobicia, czy niszczenia mienia. Te praktyki, w świetle znanych nam historii, nie zmieniły się. Jest mniej ofiar śmiertelnych, mamy nadzieję, że tak zostanie, ale przemoc ciągle jest. Tak przynajmniej wynika ze świadectw, które otrzymujemy.

Na ten moment nie wiemy nic więcej, premier powiedział tylko kilka zdań. A strategię poznamy w przyszłym tygodniu. Rząd przygotowuje ją od początku roku.

Tak, mam nadzieję, że nie dojdzie do wypowiedzenia konwencji, a to Polska musiałaby zrobić, by procedować zapowiedziane zmiany. To byłby jednak precedens, dość skrajny.

A co do strategii, jedna uwaga. Przez cały okres przygotowywania tej strategii byliśmy jako HFPC gotowi konsultować, opiniować. Wiedzieliśmy, że te prace trwają i chcieliśmy się włączyć. Tymczasem nikt nas w te prace nie włączył, nie przedstawił żadnych propozycji do konsultacji.

Była bardzo ogólna ankieta do wypełnienia, ale nie było w niej konkretnych rozwiązań, które moglibyśmy ocenić. Czyli wszystko się wydarzyło z pominięciem głosów ekspertów ze świata pozarządowego.

I to jest niepokojące, nie tak powinna powstawać strategia migracyjna.

;
Na zdjęciu Magdalena Chrzczonowicz
Magdalena Chrzczonowicz

Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.

Komentarze