Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Pracownicy kilku prywatnych uczelni wystawiali cudzoziemcom fałszywe dokumenty. Według śledczych uczelnie tworzyły zorganizowaną grupę przestępczą, którą kierował były rektor Radosław Z. Obecnie siedzi w areszcie. Anna Mierzyńska opisuje kulisy tej sprawy
Sprawę w 2024 roku ujawniła w OKO.press Maria Pankowska. Dziś, w związku z kolejnymi zatrzymaniami, Anna Mierzyńska opisuje jej kulisy.
Co robili pracownicy uczelni-widm „poświadczali nieprawdę, wystawiali fałszywe dokumenty o studiowaniu i ukończeniu studiów, prali pieniądze oraz zorganizowali nielegalne przekraczanie granicy polskiej przez obywateli kilkunastu państw”.
„Śledczy ustalili, że na trzech uczelniach wydano ponad tysiąc fałszywych dokumentów o przyjęciu na studia. Przekazano je obcokrajowcom pochodzącym między innymi z Ukrainy, Rosji, Białorusi, Turcji, Indii, Kazachstanu, Tadżykistanu, Uzbekistanu, Kirgistanu, Sri Lanki, Bangladeszu, Chin, Nigerii, Somalii, Ghany, Tunezji, Syrii, Libanu, Algierii, Kolumbii i Gwatemali. Wystawiano również fałszywe świadectwa ukończenia studiów podyplomowych. Za zaświadczenia pobierano od cudzoziemców kwoty od 500 zł do sześciu tysięcy zł”.
Od kilkunastu lat Radosław Z. skupował i przejmował kolejne prywatne uczelnie. W pewnym momencie był właścicielem 10 uczelni. „Stworzył z nich jedną grupę, działającą pod nazwą Federacja Uczelni Aglomeracji Warszawskich (FUAW). Powstała parasolowa struktura”.
„W śledztwie, prowadzonym przez przemyską prokuraturę i Straż Graniczną, ostatnio zarzuty otrzymał Tomasz J. To prorosyjski aktywista i współpracownik oskarżonego o szpiegostwo Mateusza Piskorskiego, zatrudniony na jednej z uczelni FUAW”.
Do czego służyły te uczelnie?
„Poświadczające nieprawdę zaświadczenia o rzekomym przyjęciu na studia były wykorzystywane (…) do uzyskania wiz umożliwiających przekraczanie granicy do krajów Unii Europejskiej” – informuje prokuratura. – „Natomiast obywatele Ukrainy wykorzystywali takie zaświadczenia w okresie pandemii koronawirusa do wjazdu na terytorium RP, pomimo obowiązujących wówczas obostrzeń. A po wybuchu wojny – do wyjazdu z terenu Ukrainy mężczyzn w wieku poborowym”.
„Były też fałszywe zaświadczenia o ukończeniu studiów podyplomowych. Tych cudzoziemcy używali w postępowaniach o nadanie obywatelstwa lub zgody na pobyt długoterminowy. Miały one potwierdzać ich znajomość języka polskiego” – opisuje proceder Anna Mierzyńska.
Przeczytaj także:
Nawet o 73 proc. wzrosła liczba niektórych (zgłaszanych) przestępstw przeciwko Ukraińcom mieszkającym w Polsce
„Według danych zgromadzonych przez Policję w okresie od 1 stycznia 2025 r. do 31 lipca 2025 r. odnotowano 543 stwierdzonych przestępstw motywowanych uprzedzeniami. To jest o 159 więcej niż w analogicznym okresie w 2024 r., gdzie było ich 384. Jest to wzrost o 41 proc.” – podaje Onet.
„Przestępstwo na tle nienawiści wyróżnia się tym, że sprawca popełnia je, kierując się konkretną motywacją-uprzedzeniem. Przestępstwa z nienawiści są przejawem dyskryminacji i naruszeniem podstawowych praw człowieka” — mówi w rozmowie z portalem Onet kom. Wioletta Szubska z Wydziału Prasowo-Informacyjnego Komendy Głównej Policji.
Portal opisuje wzrost liczby przestępstw przeciwko osobom z Ukrainy w różnych kategoriach. Najwięcej jest tych z art. 190 par. 1 kodeksu karnego, czyli gróźb karalnych.
„Liczba tych przestępstw wobec Ukraińców sukcesywnie rośnie. I tak w 2022 r. było ich 317. Rok później — 359. W ubiegłym roku liczba ta wzrosła aż o 120 — do 479. Czyli w ciągu dwóch lat to skok o ponad 51 proc. Tymczasem tylko od stycznia do sierpnia br. w Polsce dokonano już 322 takich przestępstw. Jeżeli tak dalej pójdzie, w tym roku może paść rekord” – informuje portal.
„Na drugim miejscu są przestępstwa zniszczenia rzeczy (art. 288 kk), które najczęściej również mają podtekst związany z przynależnością do narodu ukraińskiego. Grozi za to od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia”. Jak tu wyglądają statystyki? 2022 r. – 411 takich przestępstw przeciwko Ukraińcom. 2023 – 449. 2024 – nieco mniej: 421. „Ale tylko przez pierwsze osiem miesięcy tego roku [2025] odnotowano już 306 takich przypadków”.
Trzecie miejsce to przestępstwa z art. 207 kk, czyli znęcanie się (fizycznego lub psychicznego). Za to grozi od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia.
Cytujemy dane policji za Onetem: „W 2022 r. było ich 160, rok później — 233, a w kolejnym roku liczba ta wzrosła do 278. To skok aż o blisko 73 proc. w ciągu dwóch lat. Od stycznia do końca lipca br. odnotowano już 196 takich przypadków”.
Następna kategoria przestępstw to fizyczne ataki (art. 157 par. 1 kk), których efektem jest naruszenie czynności narządu ciała i spowodowanie średniego i lekkiego uszczerbku na zdrowiu. Do pięciu lat więzienia. Dane wyglądają tak: w 2022 r. takich ataków doświadczyły „142 osoby narodowości ukraińskiej. W kolejnym roku liczba ta wzrosła do 175, a w następnym — do 204. To wzrost o ponad 43 proc. w ciągu dwóch lat. Przez pierwsze osiem miesięcy tego roku doszło już do 118 takich ataków” – pisze Onet.
Napaść z powodu ksenofobii, rasizmu lub nietolerancji religijnej, publiczne znieważanie grupy ludności albo poszczególnej osoby oraz naruszenie nietykalności cielesnej z takiego właśnie powodu. I znów podajemy za Onetem: 2022 r. – 113 zgłoszonych przypadków napaści na Ukraińców. 2023 — 103. 2024 — do 188. „To skok o ponad 66 proc. w dwa lata. Ten rok nie prezentuje się lepiej, bo tylko do sierpnia br. doszło już do 115 takich napaści”.
Pobicia: „W 2022 r. poszkodowanych w wyniku pobicia (w tym w wyniku udziału w bójce) zostało 128 Ukraińców. W kolejnym roku było 151 takich przypadków, a w następnym — 129. Tylko przez pierwsze osiem miesięcy tego roku doszło już do 112 takich zdarzeń, ściganych z art. 158 par. 1.”.
Należy tu zaznaczyć, że dane dotyczą przestępstw zgłoszonych. Nie wiemy, ile napaści, ataków czy gróźb nie trafiło do policyjnych statystyk.
„Przestałam dodawać do swoich tekstów, które dotyczą losów osób uchodźczych z Ukrainy, hasło «Jesteśmy tu razem» (nazwa cyklu OKO.press, który prowadziliśmy od trzech lat). Jak mam dodawać go do tekstów o dyskusjach o ograniczeniu 800 plus dla niepracujących (chociaż wiele osób jednak po prostu nie ma możliwości oficjalnego zatrudnienia, przez co będą pozbawione świadczeń) ukraińskich matek, jak mam go dodawać do artykułów o wecie do ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym (chociaż już coraz mniej zostaje nawet z nazwy tej ustawy, nie mówiąc już o zakresie pomocy) oraz jej noweli, która z końcem października przewiduje zakończenie przyjmowania nowych uchodźców z Ukrainy w ośrodkach zbiorowego zakwaterowania, do tekstu o przemocy, której doświadczyła uchodźczyni tylko przez to, że była Ukrainką?” – pisała w OKO.press niedawno nasza autorka Krystyna Garbicz.
Nasza dziennikarka gorzko pyta: „Potrzebuję porady: co mam mówić w Ukrainie o tej sytuacji, w której się znaleźliśmy? Jak mam bronić Polski?”
„Na naszych oczach upada opowieść o dobrych sąsiadach. I sami do tego doprowadzamy” – pisze.
Przeczytaj także:
Publikowaliśmy też tekst ukraińskiej dziennikarki:
„Nastroje antyimigranckie, głównie antyukraińskie, w Polsce rosną z każdym dniem. Niedawno zatrzymano Polaka, który na ulicy zabił Ukraińca – ukradzionym w sklepie nożem. Tak, przechodnie próbowali uratować ofiarę, ale mężczyzna zmarł w karetce.
W komunikacji miejskiej, na ulicach, Ukrainki są atakowane – wyzywane, bite tylko dlatego, że mówią po ukraińsku. W ostatnim miesiącu widziałam dwa takie przypadki: jeden dotyczył ukraińskiej dziennikarki, drugi – wykładowczyni Uniwersytetu Warszawskiego. Przypadki są jednostkowe, ale większość już woli nie mówić po ukraińsku na ulicach Warszawy, Krakowa czy innych dużych miast. Dzicz! Jak do tego doszło?!” – pisze Albina Trubenkova.
Przeczytaj także:
O napaści na 11-letnią ukraińską dziewczynkę pisał Piotr Pacewicz:
Przeczytaj także:
O hejcie i dezinformacji dotykającej osoby z Ukrainy opowiadała też w OKO.press dziennikarka Zoriana Varenia:
Przeczytaj także:
Polowania na cywilów, masowe zabójstwa, drogi usiane ciałami. Media publikują dowody na zbrodnie w Sudanie
Amerykański dziennik „New York Times” zweryfikował krążące w internecie nagrania pokazujące ludobójcze zbrodnie w Sudanie. Na nagraniach widać rowy wypełnione ciałami oraz bojowników z sił paramilitarnych — tzw. Sił Szybkiego Reagowania (RSF) — polujących na cywilów uciekających z miasta Al-Faszir.
Scena z jednego z nagrań: mężczyzna błaga o życie, wokół niego są dziesiątki rozrzuconych ciał i płonące pojazdy. Pochyla się nad nim dowódca paramilitarny znany jako Abu Lulu. Abu Lulu wstaje, z zimną krwią strzela do mężczyzny i odchodzi.
O zbrodniach dokonywanych po zajęciu przez RSF miasta Al-Faszir media i organizacje pomocowe informowały od niedzieli, brakowało jednak wiarygodnego potwierdzenia tych doniesień.
W Sudanie trwa największy kryzys humanitarny na świecie. Wojna domowa zmusiła 12 milionów ludzi do opuszczenia domów, według niektórych szacunków pochłonęła nawet 400 000 ofiar. W kraju panuje głód.
W niedzielę 26 października siły R.S.F. zdobyły miasto Al-Faszir, bazy gdzie uwięzionych było 260 000 cywilów. Pisaliśmy wówczas w OKO.press, że „sukces militarny paramilitarnej organizacji może oznaczać utrwalenie krwawego konfliktu”.
Przeczytaj także:
Organizacje pomocowe informowały w czwartek, że tysiące ludzi uciekły z miasta, ale tylko nielicznym udało się dotrzeć do bezpiecznych miejsc. „Wielu z tych, którym się udało, relacjonowało, że droga była usiana ciałami tych, którzy zginęli lub zostali zabici po drodze” – pisze NYT. Na zdjęciach satelitarnych już wcześniej publikowanych przez media wokół budynków szpitalnych widać „skupiska obiektów wielkości ludzkiego ciała oraz plamy o czerwonawym zabarwieniu przypominające kałuże krwi i ludzkie szczątki”.
W czwartek 30 października 2025 media donosiły o masakrze w szpitalu położniczym w Al-Faszir, która pochłonęła życie ponad 460 osób.
RSF „stanowczo zaprzecza” oskarżeniom o masakrę w szpitalu, określa je jako element „intensywnej kampanii propagandowej” bez „żadnego związku z rzeczywistością”.
Podczas nadzwyczajnego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ Tom Fletcher, najwyższy urzędnik humanitarny ONZ, skrytykował państwa członkowskie za dopuszczenie do tego, że kryzys w Sudanie osiągnął taki poziom.
„Dotarłem do granic moich możliwości i autorytetu ONZ” — powiedział. Fletcher wzywał państwa członkowskie, by „przestały dostarczać broń” RSF. Nie wymienił z nazwy żadnego kraju, wiadomo jednak, że chodzi o Zjednoczone Emiraty Arabskie.
W 2023 roku dr Jędrzej Czerep, ekspert ds. Bliskiego Wschodu i Afryki w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych mówił OKO.press: „Sudan był bijącym sercem demokratycznych przemian w Afryce. Mieliśmy tam silne, świadome społeczeństwo obywatelskie. Jeśli gdzieś na świecie należało wspierać demokrację i rządy prawa, to właśnie w Sudanie”.
Przeczytaj także:
Jakie jest tło masakry, którą dziś oglądamy?
„To walka o władzę dwóch generałów toczona ponad głowami zwykłych obywateli” – mówił OKO.press dr Jędrzej Czerep.
„Generał Mohamed Hamdan Dagalo kieruje niezależnymi Siłami Szybkiego Reagowania (RSF), a gen. Abd al-Fattah al-Burhan jest zwierzchnikiem sudańskiej armii. Obaj wywodzą się z tego samego środowiska militarnego, które w Sudanie ma specjalną pozycję. «Wojsko, oprócz tego, że jest wojskiem, jest też udziałowcem ogromnej ilości firm niewidzialnych dla państwa. To imperia, które nie płacą podatków i zarabiają same na siebie»” – wyjaśnia ekspert.
W marcu 2025 publikowaliśmy w OKO.press reportaż z Sudanu Południowego, który odłączył się od Sudanu. To właśnie tam uciekają Sudańczycy.
Przeczytaj także:
Były książę Andrzej zaprzecza zarzutom, ale rodzina królewska już mu chyba nie wierzy
30 października 2025 r. Pałac Buckingham wydał oświadczenie w sprawie księcia Andrzeja, syna zmarłej w 2022 r. królowej Elżbiety II i brata obecnego króla, Karola III.
"Jego Wysokość zainicjował dzisiaj formalną procedurę pozbawienia księcia Andrzeja tytułu, godności i zaszczytów.
Książę Andrzej będzie odtąd znany jako Andrzej Mountbatten Windsor.
Jego umowa najmu Royal Lodge zapewniała mu dotychczas ochronę prawną umożliwiającą dalsze zamieszkiwanie w tej rezydencji. Otrzymał on oficjalne zawiadomienie o konieczności zwrotu nieruchomości i przeniesie się do innego prywatnego mieszkania.
Kary te uznano za konieczne, mimo że książę nadal zaprzecza zarzutom wobec niego.
Ich Królewskie Mości pragną jasno stwierdzić, że ich myśli i najgłębsze współczucie kierują się i będą kierować ku ofiarom i osobom, które przeżyły wszelkie formy przemocy".
Mimo tej decyzji Andrzej Mountbatten Windsor jest nadal ósmy w kolejce do brytyjskiego tronu. Dwie córki Andrzeja zachowują tytuły.
Powodem decyzji rodziny królewskiej są wieloletnie kontakty Andrzeja z Jeffreyem Epsteinem, miliarderem skazanym za wykorzystywanie seksualne nieletnich kobiet. Tuż przed samobójczą śmiercią w 2019 r. prokuratura postawiła mu też zarzuty handlu nieletnimi. 20-letni wyrok za współudział w tym procederze odsiaduje jego partnerka Ghislaine Maxwell.
Decyzję przyspieszyły informację o tym, że Andrzej dłużej niż twierdził utrzymywał kontakty z Epsteinem. W ostatnich dniach wydano także pamiętnik Virginii Giuffre, która przez lata oskarżała Andrzeja o napaść seksualną i gwałt w czasie, gdy miała 17 lat. W 2021 r. złożyła pozew, a w 2022 r. zawarto ugodę sądową bez przyznania się do winy. Ugoda miała opiewać na 12 mln funtów. Guiffre popełniła samobójstwo w kwietniu 2025 r. Miała 41 lat.
W wydanym właśnie pamiętniku „Nobody′s Girl: A Memoir of Surviving Abuse and Fighting for Justice” Guiffre opisuje dokładniej, jak wyglądało jej spotkanie z parą Epstein-Maxwell. Opisuje też, jak ona i inne kobiety trafiały do posiadłości milionera i zostawały de facto jego niewolnicami:
„Wiele młodych kobiet, w tym ja, zostało skrytykowanych za powrót do kryjówki Epsteina, nawet po tym, jak wiedziałyśmy, czego od nas chce. Jak możesz narzekać na bycie ofiarą przemocy, pytały niektóre, skoro mogłaś trzymać się z daleka? Ale takie stanowisko deprecjonuje to, przez co wiele z nas przeszło, zanim spotkałyśmy Epsteina, a także to, jak dobrze potrafił on rozpoznawać dziewczyny, których rany czyniły je bezbronnymi. Kilka z nas było molestowanych lub gwałconych w dzieciństwie; wiele z nas było biednych, a nawet bezdomnych. Byłyśmy dziewczynami, o które nikt się nie troszczył, a Epstein udawał, że się troszczy. Mistrz manipulacji rzucił tonącym dziewczynom coś, co wyglądało jak koło ratunkowe. Jeśli chciały zostać tancerkami, oferował lekcje tańca. Jeśli aspirowały do bycia aktorkami, mówił, że pomoże im zdobyć role. A potem robił im najgorsze, co mógł”, pisze [podaję za tygodnikiem „Polityka” i artykułem Agaty Szczerbiak z 24 października].
Guiffre opisuje także trzy spotkania z Andrzejem. Pierwsze zaczęło się od słynnego zdjęcia w londyńskim mieszkaniu Maxwell, na którym Andrzej obejmuję młodą Guiffre. Tego wieczoru Maxwell nakazała swojej „podopiecznej”, by „zrobiła dla Andrzeja to, co robi dla Jeffreya”.
Trzecie spotkanie odbyło się na prywatnej wyspie Epsteina. Guiffre opisała spotkanie jako orgię, w której brało udział osiem innych kobiet, Epstein i właśnie książę Andrzej.
Przyjaźń z Epsteinem to nie tylko problem byłego księcia Andrzeja, ale także prezydenta USA, Donalda Trumpa, którego łączyła z miliarderem długoletnia przyjaźń. Opisywaliśmy ją w tekstach:
Przeczytaj także:
Prawdopodobieństwo tak silnego tropikalnego huraganu, który dotknął w ostatnich dniach Karaiby, wzrosło czterokrotnie ze względu na zmiany klimatu spowodowane przez człowieka – oceniają badacze z Grantham Institute na Imperial College London
Melissa, z 5., najwyższym poziomem w skali Saffira-Simpsona, to najsilniejszy huragan, jaki kiedykolwiek odnotowano na Atlantyku. Uderzając we wtorek 29 października w południowe wybrzeże Jamajki, wiatr wiał z prędkością ok. 295 kilometrów na godzinę. Huragan zerwał dachy z domów, powalił drzewa, zdewastował drogi, zalał szpitale i odciął dostawy prądu i wody.
Z najnowszej analizy badaczy z Grantham Institute na Imperial College London wynika, że prawdopodobieństwo wyjątkowo silnego huraganu tropikalnego kategorii piątej wzrosło cztery razy ze względu na zmianę klimatu wywołaną przez człowieka.
Naukowcy porównują współczesne dane satelitarne i różne wskaźniki klimatyczne (temperatura, wiatr, fale sztormowe, opady) z poziomem bazowym sprzed epoki przemysłowej. Na tej podstawie oszacowali, że w świecie bez globalnego ocieplenia podobny huragan byłby nie tylko mało prawdopodobny, ale i o 12 proc. mniej niszczycielski. A wiatr wiałby z prędkością o 18 km/h niższą niż odnotowane pomiary.
Wstępna analiza Enki Research wskazuje na bezpośrednie zniszczenie mienia o wartości 7,7 miliarda dolarów, co stanowi ok. 37 proc. PKB Jamajki. Jak porównywali naukowcy, dla Stanów Zjednoczonych podobniee katastrofalne skutki miałaby burza czterdzieści razy większa niż huragan Katrina, który 20 lat temu uderzył w Nowy Orlean. Jedyne, co ustrzegło Jamajkę przed niemal całkowitym zniszczeniem, to stosunkowo mały promień najsilniejszego wiatru, równy połowie rozmiaru typowej burzy. Z szacunków AccuWeather wynika, że suma strat, włączając w to m.in. uszkodzenia domów, przedsiębiorstw i infrastruktury, przerwy w handlu i dostawach, straty turystyczne i przerwy w działaniu portów, wyniesie nawet 22 miliardy dolarów.
“Cały huragan wpisuje się w logikę globalnej zmiany systemu klimatycznego. Wzrost temperatury ewidentnie działa wzmacniająco na takie zjawiska. Pamiętajmy: huragany to są olbrzymy. Powstają tylko wtedy, gdy jest odpowiednio ciepła woda i odpowiednia ilość energii w środowisku. Te olbrzymy są napędzane energią. Wzrost temperatury sprawia, że są po prostu intensywniejsze”- mówił OKO.press dr hab. Bogdan H. Chojnicki, klimatolog z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.
Huragan Melissa przetoczył się przez wyspy karaibskie we wtorek i środę, zabijając co najmniej 25 osób na Haiti, osiem na Jamajce i jedną na Dominikanie. Narodowe Centrum Huraganów w USA poinformowało w czwartek 30 października rano, że oko huraganu Melissa ma oddalić się od południowo-wschodniej i środkowej części Bahamów, a następnie przejść na zachód od Bermudów. I choć burza osłabła do kategorii 1, najniższej w skali Saffira-Simpsona, nadal osiąga prędkość wiatru 155 km/h, z jeszcze większymi porywami.
Przeczytaj także: