Wewnętrzne prawybory w Koalicji Obywatelskiej wygrał Rafał Trzaskowski i to on będzie kandydatem KO na prezydenta RP w wyborach w maju 2025 r.
Radna PiS najpierw zagłosowała za nowym marszałkiem. A potem ogłosiła, że składa mandat, bo jej „nie po drodze z takim układem” i nie będzie popierać zdrajców
„Głosowałam, jak potrzebował PiS, ale nagrodzeni dziś zostali zdrajcy” – powiedziała Barbara Nowak po głosowaniu nad wyborem marszałka małopolskiego. Za szóstym razem PiS, który ma sejmiku większość, zdołał wybrać marszałka. Został nim Łukasz Smółka.
Wcześniej część radnych się buntowała i nie chciała głosować za poprzednim kandydatem PiS — Łukaszem Kmitą popieranym przez Jarosława Kaczyńskiego. Do Kmity miał przekonać Kaczyńskiego Ryszard Terlecki. Przeciwko byli radni związani z Beatą Szydło.
Kandydatura Smółki pogodziła w końcu pisowskie frakcje, ale jak się okazało, nie na długo.
Szóste głosowanie, a zarazem finał małopolskiej awantury opisujemy poniżej.
Barbara Nowak była do połowy grudnia 2023 małopolską kuratorką oświaty. W kwietniu została wybrana radną do sejmiku małopolskiego. W czwartek 4 lipca 2024 zagłosowała tak jak pozostali radni PiS – poparła Łukasza Smółkę, który został marszałkiem województwa. Wkrótce po głosowaniu Barbara Nowak ogłosiła, że składa mandat.
„To, czego ja nie toleruję to konfabulacje, opowiadanie na temat tego, jak zły jest sposób postępowania w Prawie i Sprawiedliwości” – powiedziała Barbara Nowak Wirtualnej Polsce.
„Padły gorszące dla mnie słowa, czy to o roli pana prezesa [Jarosława Kaczyńskiego], czy pana, który był kandydatem. Tak się nie robi” – dodała.
PiS w końcu wybrał marszałka województwa małopolskiego. „To jest promocja [sejmiku] poprzez kompromitację” – mówił radny Miłosz Motyka (Trzecia Droga/PSL)
Pięć razy w głosowaniu w sejmiku małopolskim przepadł kandydat popierany przez Jarosława Kaczyńskiego. 4 lipca 2024 w końcu się udało. Frakcje w PiS-ie się dogadały i na marszałka radni PiS wybrali Łukasza Smółkę.
W głosowaniu wzięło udział 39 radnych, wszystkie głosy były ważne — inaczej niż w poprzednich głosowaniach, gdy zdarzało się, że aż 20 osób oddało głosy nieważne.
Za Smółką zagłosowały 22 osoby. Żeby przerwać impas, konieczna była większość 21 głosów.
Odczytując wyniki, radna PiS Danuta Kawa pomyliła się i powiedziała: „Marszałkiem województwa małopolskiego został pan Łukasz Kmita”. Nic dziwnego: radni głosowali nad kandydaturą Kmity już pięć razy, można się przyzwyczaić.
Czwartkowe głosowanie było finałem trwającej trzy miesiące awantury w sejmiku małopolskim. Choć Prawo Sprawiedliwość w wyborach samorządowych w kwietniu 2024 zdobyło w Małopolsce większość (21 radnych do 18), nie było w stanie przegłosować własnego marszałka. Kandydatem był Łukasz Kmita — były wojewoda, obecnie poseł.
Małopolska sala sejmikowa była świadkiem okrzyków: „Zdrada!, „Hańba!”, „Trolle!” Do Krakowa osobiście przyjeżdżał Jarosław Kaczyński. A kiedy Kaczyńskiego nie było, kandydat Kmita puszczał krakowskim radnym z telefonu odezwy prezesa PiS. Doszło nawet do tego, że trzy osoby z małopolskiego klubu PiS zostały zawieszone. I to nie byle kto — między innymi były marszałek województwa i minister z kancelarii prezydenta Andrzeja Dudy.
Wszystko dlatego, że kilka osób nie chciało za Kmitą zagłosować. W najgorszym dla Kmity momencie poparło go tylko 13 osób.
Małopolski serial polityczny to między innymi wynik walki frakcji Ryszarda Terleckiego i Beaty Szydło. Kmitę na fotel marszałka forsował Ryszard Terlecki. Sprzeciwiali się radni związani z byłą premier Beatą Szydło.
Terleckiego wsparł Jarosław Kaczyński i tygodniami upierał się przy kandydaturze Kmity, stawiając na szali swój autorytet. Awantura mogła się skończyć przedterminowymi wyborami do sejmiku, na czym zresztą miało zależeć Kaczyńskiemu. Pozbyłby się buntowników, nie dając im miejsc na listach. Jednak z buntownikami z PiS zaczęła się dogadywać opozycja. I miała sukcesy: na stronę KO i Trzeciej Drogi udało się przeciągnąć co najmniej jedną osobę z PiS. Kaczyński miał z tego powodu ustąpić.
Według doniesień Jacka Gądka z „Newsweeka” Małgorzata Wasserman przekonała Kaczyńskiego, by odpuścił kandydaturę Kmity i zgodził się na kogoś, kogo zaakceptują wszystkie małopolskie frakcje. Takim kandydatem okazał się Łukasz Smółka.
O szczegółach tej draki opowiadają w najnowszym odcinku „Programu Politycznego” Dominika Sitnicka i Agata Szczęśniak.
„Jasno powiedzieliśmy, że jesteśmy jednością” – powiedział po wyborze Łukasz Smółka. I przypomniał, jak się nazywa, nawiązując do pomyłki radnej Kawy.
Wcześniej przedstawiając swoją kandydaturę, zapewniał, że stawia na współpracę i będzie marszałkiem
„Kmicie należą się kwiaty” – ironizował małopolski radny z Koalicji Obywatelskiej Krzysztof Nowak. Stwierdził, że pracownicy działu promocji patrzą na niego z podziwem, jak rozsławił sejmik małopolski. „Dzisiaj wszyscy wiedzą, dzięki Łukaszowi Kmicie, kto to jest marszałek i wiedzą, że są radni województwa małopolskiego, którzy zajmują się ważnymi sprawami”.
Miłosz Motyka (poseł i radny wojewódzki z PSL):„ Mamy do czynienia z pewną promocją sejmiku. To jest promocja poprzez kompromitację. Nie pan za to odpowiada, tylko prezes Kaczyński i marszałek Terlecki. Przez trzy miesiące Małopolanie byli zakładnikami polityki nienawiści i terroru”.
Jarosław Kaczyński został ukarany za zachowanie na komisji śledczej ds. Pegasusa
15 marca 2024 Jarosław Kaczyński zeznawał na sejmowej komisji śledczej ds. Pegasusa. Przesłuchanie trwało aż osiem godzin. Pierwsze półtorej godziny zajęły przepychanki słowne i proceduralne między posłami PiS a większością komisji.
Na samym początku przesłuchania Kaczyński odmówił złożenia przysięgi w pełnym brzmieniu. Nie zgodził się na wypowiedzenie słów: „niczego nie ukrywając z tego, co jest mi wiadome”. Zasłonił się znajomością tajemnic państwowych.
„Część mojej wiedzy dotyczącej Pegasusa, która może być traktowana jako tajna, ściśle tajna, można powiedzieć marginalna. Ale jeśli mam powiedzieć całą prawdę, to nie mogę złożyć takiego przyrzeczenia. To jest prosta sprawa” – mówił Kaczyński.
Przewodnicząca komisji, Magdalena Sroka, odpowiedziała, że Kaczyński mógłby odmawiać odpowiedzi na konkretne pytania, powołując się na tajemnice państwowe. Nie może jednak z góry deklarować, że wszystkiego nie powie. Bo nie.
„Świadomy znaczenia moich słów i odpowiedzialności przed prawem, przyrzekam uroczyście, że będę mówił szczerą prawdę... Dalszej części nie mogę powiedzieć. Nie przyrzekam, że powiem wszystko, co wiem” – odpowiedział Kaczyński.
Większość komisji przegłosowała wtedy wniosek o skierowanie sprawy do sądu. Komisja wnioskowała o karę grzywny w wysokości 3 tysięcy złotych. Sąd Okręgowy w Warszawie przychylił się do stanowiska komisji. Jednak Kaczyński się odwołał.
4 lipca 2024 PAP poinformował: „Postanowieniem Sądu Apelacyjnego w Warszawie sprawa Sądu Okręgowego w Warszawie została utrzymana w mocy”.
W sądzie czeka jeszcze jeden wniosek o ukaranie Kaczyńskiego. Tym razem chodzi o to, że nie stawił się na komisji wizowej 5 czerwca 2024.
„Nasze poglądy w tej sprawie [związków partnerskich] są znane. Nikogo nie zaskakujemy. Naszym wyborcom mówimy je od lat i nasi wyborcy to akceptują” – powiedział Władysław Kosiniak-Kamysz w „Gościu poranka” TVP Info.
Szef resortu obrony był pytany w telewizji TVP Info o związki partnerskie i stwierdził, że politycy PSL są gotowi zaproponować własną ustawę. „Zastanawiamy się nad tym, czy nie przedstawić własnych rozwiązań w tym zakresie. Takich, które byłyby zaakceptowane przez prezydenta” – mówił.
„Jak zawiązywaliśmy koalicję, ja jasno powiedziałem, że do umowy koalicyjnej my się nie zgodzimy wpisać spraw światopoglądowych, bo ja nie biorę odpowiedzialności za głosowanie, bo u nas każdy będzie głosował zgodnie z własnymi przekonaniami” – mówił na antenie.
„Mamy też określone granice: adopcja dzieci, zrównanie ze statusem małżeństwa. (...) Jest szansa na ułatwienie życia: spraw dziedziczenia, spraw związanych z dostępem do informacji medycznej. I to warto zrobić” – dodał.
Powiedział także, że ustawy o związkach partnerskich nie poprze prezydent. „Inna ustawa i tak w dzisiejszej rzeczywistości nie uzyska akceptacji prezydenta. Możemy toczyć jeszcze bardzo długi, jałowy spór, a zmiany prawa w tym zakresie nie będzie. Albo znaleźć rozwiązanie, które prezydent podpisze. I my takie jesteśmy w stanie stworzyć jako PSL” – zadeklarował.
Jak wynika z sondażu Ipsos dla OKO.press i TOK FM z 10 kwietnia 2024 roku, 69 proc. Polek i Polaków wspiera prawa tęczowych rodzin. Tylko co piąta osoba kategorycznie odrzuca przysposobienie dziecka w parze jednopłciowej. Odpowiedź „nie wiem” wybrało 11 proc. badanych.
Związki partnerskie, obok liberalizacji prawa aborcyjnego, są ważne dla elektoratu nie tylko Lewicy, ale także Koalicji Obywatelskiej. To postulat, który przyciągnął do urn kobiety i młodych. Jak mówiła OKO.press ministra równości Katarzyna Kotula, realizacja chociaż jednej z tych obietnicy, byłaby spłaceniem długu wobec grup wyborców, które historycznie uznawano za zdemobilizowane.
Zmian oczekuje:
I dla dużej części z nich wprowadzenie związków partnerskich to nie temat zastępczy, ale pilny problem społeczny do rozwiązania.
„Będziemy tuż po przyjęciu obecnie procedowanej ustawy o prawie autorskim gotowi do rozmów ze środowiskiem prasy o narzędziach wsparcia prasy przez państwo” — powiedział PAP Andrzej Wyrobiec, podsekretarz stanu w MKiDN.
Andrzej Wyrobiec, podsekretarz stanu w ministerstwie kultury i dziedzictwa narodowego był pytany przez PAP o nowelizację prawa autorskiego. „Zdajemy sobie sprawę z tego, że wydawcy liczą na wielomilionowe wynagrodzenia od Big Techów, rozumiem świetnie, że obawiają się, że nie będą w stanie samodzielnie, czyli bez pomocy rządu, tych wynagrodzeń wyegzekwować. Nie zmienia to jednak faktu, że te wynagrodzenia im się należą, zgodnie z zapisami tej nowelizacji” – powiedział.
Według wiceszefa ministerstwa kultury zastrzeżenia wydawców „nie są zasadne”. „To wprowadzanie w błąd opinii publicznej”. Jego zdaniem, „wydawcy prasy, podobnie jak artyści, mogą zrzeszać się w organizacjach zbiorowego zarządzania. Nie muszą sami negocjować z Big Techami”.
„Skoro wydawcy dysponują takim samym zespołem uprawnień i instytucji, jak pozostali uprawnieni [artyści, twórcy filmowi, aktorzy, przyp. red], to dlaczego państwo ma brać odpowiedzialność za negocjacje? Nie ma żadnego racjonalnego powodu, aby tylko na rzecz jednej grupy interesariuszy tworzyć nowe, kosztowne budżetowo, rozwiązania” – dodał.
Przypomnijmy, że w czwartek trwa protest wydawców i dziennikarzy, którzy chcą wywrzeć presję na politykach, by zmienili uchwalone w Sejmie niekorzystne dla mediów przepisy prawa autorskiego i praw pokrewnych. Jeśli przejdą w obecnej formie, wydawcy będą osłabieni w negocjacjach wynagrodzeń za swoje treści z big techami (jak Google, Meta).