Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
W wieku 89 lat zmarł Longin Pastusiak – polski historyk i amerykanista, autor biografii amerykańskich prezydentów. W latach 2001-2005 marszałek Senatu
W wieku 89 lat zmarł Longin Pastusiak. Profesor zwyczajny, znawca historii Stanów Zjednoczonych. Kawaler Krzyża Komandorskiego Orderu Odrodzenia Polski.
Jest autorem biografii wszystkich prezydentów USA od Jerzego Waszyngtona po Donalda Trumpa, a także licznych publikacji dotyczących stosunków polsko-amerykańskich.
W latach 60-tych został członkiem PZPR i należał do partii aż do jej samorozwiązania w 1990 roku. Wtedy wstąpił do nowo utworzonej Socjaldemokracji Rzeczpospolitej Polskiej, a w 1999 roku do Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Przez 10 lat był posłem na Sejm (w latach 1991-2001). W 2001 roku został wybrany na senatora, a także na marszałka całej izby.
W 2003 roku Pastusiak, będąc marszałkiem Senatu, zeznawał przed sejmową komisję śledczą zajmującą się aferą Rywina.
Komisja wezwała Pastusiaka na przesłuchanie, ponieważ w bilingach Lwa Rywina znajdowało się ok. 100 połączeń między domowym numerem marszałka Senatu a firmą prowadzoną przez Rywina.
Pastusiak powiedział komisji, że nigdy nie kontaktował się z Lwem Rywinem. Zeznał natomiast, że jego syn Feliks od kilkunastu lat pracuje w firmie Heritage Films, należącej do Lwa Rywina.
Telefony, które zdaniem członka komisji Jana Rokity marszałek Senatu wykonywał do Rywina, Pastusiak wytłumaczył jako rozmowy jego rodziny z synem Feliksem, pracującym w firmie należącej do oskarżonego o korupcję producenta filmowego.
„Według informacji mojej żony i córki, kiedy dzwonią one do mojego syna, zgłasza się sekretariat firmy Heritage Films, który następnie łączy rozmowę na wewnętrzny numer aparatu telefonicznego znajdującego się na biurku syna” – wyjaśniał Pastusiak przed komisją.
Przeczytaj także:
Pałac Buckingham potwierdził, że król Karol III weźmie udział w obchodach 80. rocznicy wyzwolenia Auschwitz. To będzie pierwsza wizyta brytyjskiego monarchy w tym miejscu oraz pierwsza wizyta króla Karola w Polsce od czasu wstąpienia na tron
Pałac Buckingham oficjalnie potwierdził przyjazd króla Karola na 80. rocznicę wyzwolenia obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau.
Jak podkreślają komentatorzy, to będzie pierwsza wizyta brytyjskiego monarchy w tym miejscu. Matka Karola III, królowa Elżbieta II, w 2005 roku odwiedziła nazistowski obóz zagłady w Bergen-Belsen w Niemczech.
Będzie to także pierwsza wizyta Karola III w Polsce od czasu wstąpienia na tron. Wcześniej brytyjski monarcha odwiedzał Polskę kilkukrotnie jeszcze jako Książę Walii (w 1993, 2002, 2008 i 2010 roku).
Król Karol ma podczas swojej najbliżej wizyty w Polsce ma spotkać się z prezydentem Andrzejem Dudą.
Uroczystości organizowane przez Miejsce Pamięci i Muzeum Auschwitz-Birkenau odbędą się w poniedziałek 27 stycznia.
Nad bramą do obozu Auschwitz II-Birkenau stanie specjalny namiot, gdzie spotkają się ocaleni z obozu oraz delegacje z całego świata. Jednym z ważnych symboli upamiętnienia pomordowanych w największym nazistowskim obozie zagłady, będzie wagon towarowy, który stanie przed bramą wjazdową.
Pojawiły się kontrowersje wokół ewentualnego udziału w uroczystościach premiera Izraela. Wobec Benjamina Netanjahu Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania. Według MTK premier Izraela dopuścił się zbrodni wojennych na ludności palestyńskiej w związku z trwającą od października 2023 roku wojną z Hamasem.
9 stycznia rząd przyjął uchwalę, w której zagwarantował "wolny i bezpieczny udział w obchodach najwyższym przedstawicielom Izraela”.
Redaktor naczelny OKO.press zwraca uwagę, jak bardzo ta decyzja przypomina sposób, w jaki zachowywał się PiS będąc u władzy:
„Tak brzmiała opowieść PiS-u: że może i są jakieś orzeczenia międzynarodowych trybunałów i może co do zasady istotne, ale my tu w Polsce mamy swoje bardzo ważne powody i szczególne okoliczności, żeby mieć te orzeczenia gdzieś” – pisze Michał Danielewski tutaj.
Przeczytaj także:
Na terenie Los Angeles nie ustaje silny wiatr, który nie pozwala opanować szalejących od kilku dni pożarów. Tragedię tysięcy ludzi, którzy zostali bez dachu nad głową, wykorzystują jednak właściciele (ocalałych) nieruchomości i hotelerze
Potentat na rynku nieruchomości z Los Angeles, znany z reality show „Sunset Selling” na Netfliksie, powiedział w programie BBC, że wynajmujący nieruchomości w LA sztucznie zawyżają ceny najmu po pożarach.
„Od jednego z moich klientów za wynajem domu zażądano o kilka tysięcy dolarów więcej niż przed pożarami” – powiedział Jason Oppenheim.
Tysiące (nie tylko bogatych) ludzi straciło swoje domy w Los Angeles. Wysiedleni muszą stawić teraz czoła niebotycznie wysokim cenom wynajmu i opłatom hotelowym.
BBC przywołuje historię 69-letniego Briana, który przez 20 lat wynajmował mieszkanie z kontrolowanym czynszem w Pacific Palisades, które spłonęło w pożarach.
69-latek obawia się, że emerytura nie pozwoli mu znaleźć nowego domu w mieście, w którym w ciągu ostatniej dekady czynsze wzrosły dwukrotnie.
W sobotę 11 stycznia prokurator generalny Kalifornii przyznał, że widział, jak właściciele nieruchomości nielegalnie podnosili ceny.
„Nie można tego zrobić. To przestępstwo zagrożone karą do roku więzienia i grzywny” – powiedział Rob Bonta.
„Takie jest prawo stanu Kalifornia, które ma na celu ochronę osób dotkniętych tragedią” – dodał gubernator.
Władze Kalifornii zabroniły podwyższania cen towarów o więcej niż 10 proc. względem cen sprzed pożarów. Niektórzy twierdzą jednak, że wynajmujący i hotelarze ignorują te przepisy.
Pożary trwają w kilku miejscach w aglomeracji Los Angeles, dwa największe – w Eaton (w pobliżu Pasadeny) i Palisades (okolice Santa Monica) – są wciąż niekontrolowane. Strażakom udało się do tej pory opanować jedynie 27 proc. pożaru w Eaton i jedynie 11 proc. ognia w Palisades.
Strażacy walczą nie tylko za pomocą samolotów gaśniczych, ale zrzucają z powietrza także specjalistyczną mieszankę zmniejszającą palność, składającej się z wody, glinki mającej charakter zagęszczacza i nawozów. Czerwony barwnik ma pomagać strażakom operującym na ziemi zlokalizowanie miejsca zrzutu. Czerwona mieszanka pomaga w stłumieniu ognia i utrudnia jego przemieszczanie się.
Służby informują o 24 ofiarach znalezionych w zgliszczach. Większość z nich pozostaje do tej pory niezidentyfikowana.
Przeczytaj także:
„Wreszcie przełom” – napisał kilka dni temu na X Donald Tusk. Premier poinformował, że zapadły decyzje o pierwszych ekshumacjach polskich ofiar UPA. O tym, na czym faktycznie polega ten przełom, byli pytani dziś przedstawiciele rządu
O przełom ws. ekshumacji na Wołyniu został zapytany w RMF FM Paweł Kowal, pełnomocnik rządu ds. odbudowy Ukrainy.
„Po pierwsze widzę zmianę nastawienia [strony ukraińskiej – przyp. OKO.press]. Są pierwsze decyzje, o których poinformował premier Donald Tusk” – odpowiedział Kowal.
Prowadzący rozmowę Bogdan Zalewski, dopytywał, czy chodzi o ofiary rzezi UPA we wsi Puźniki w 1943 roku, do której pojechał w 2023 roku Mateusz Morawiecki. Były premier utrzymuje, że żadnego przełomu nie ma, bo kwestia ekshumacji w Puźnikach została załatwiona już za jego kadencji.
"Dlatego pytam o te Puźniki, bo to jest bardzo istotne.
Czy w grę wchodzą także inne wnioski składane przez IPN, czy chodzi tylko o Puźniki?"
- dopytywał dziennikarz.
Kowal nie odpowiedział wprost na to pytanie. Zapewnił, że „wnioski ekshumacyjne będą realizowane”, jest ich kilkanaście i „pewnie będzie więcej”.
Kowal zaznaczył, że dążeniem rządu Donalda Tuska jest to, by powstały procedury, które pozwolą „jakiejkolwiek rodzinie w odniesieniu do jakiegokolwiek grobu” złożyć wniosek o ekshumację, który zostanie zrealizowany, bez konieczności wizyty premiera w tym miejscu.
„Premier Morawiecki pojechał [do wsi Puźniki – przyp. OKO.press], a i tak nie doprowadził tej sprawy do finału” – powiedział Kowal. Jak podkreślił, za kadencji Morawieckiego w Puźnikach trwały wstępne prace poszukiwawcze, a nie ekshumacyjne. „To jest różnica” – zakończył.
O to, na czym konkretnie polega przełom ws. ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej, był pytany TVN24 także wiceszef MSZ Andrzej Szejna.
„Został powołany zespół polsko-ukraiński pod egidą ministrów kultury i zostały wydane już pierwsze techniczne zgody na przeprowadzenie prac ekshumacyjnych”
- wyjaśniał Szejna.
„Kiedy zostanie zatem wbita pierwsza łopata ekshumacyjna?” – dopytywał Konrad Piasecki.
„Z tym pytaniem odsyłam do ministry kultury i dziedzictwa narodowego, ona zna wszystkie terminy. Natomiast najpierw zostaną o nich powiadomieni sami zainteresowani, a dopiero potem opinia publiczna” – odpowiedział Szejna.
„Czy pana zdaniem tę sprawę należy stawiać na tyle twardo, żeby uzależniać zgodę Polski na wejście Ukrainy do Unii Europejskiej od rozpoczęcia prac ekshumacyjnych na Wołyniu?” – dopytywał Piasecki.
„Nie ma już o czym rozmawiać. Ukraina wyraziła zgodę, prace za chwilę ruszą. Ukraina zrobiła sobie przysługę na swojej drodze wejścia do Unii Europejskiej. Tym bardziej, że dziś prezydencję w UE sprawuje Polska” – zakończył Szejna.
„Wreszcie przełom. Jest decyzja o pierwszych ekshumacjach polskich ofiar UPA” – napisał kilka dni temu na platformie X Donald Tusk, dziękując ministrom kultury Polski i Ukrainy za „dobrą współpracę”.
Na słowa premiera zareagował Karol Nawrocki, kandydat na prezydenta popierany przez PiS:
„Nie możemy mówić o przełomie. Cieszy mnie ta informacja pana premiera. Jeśli to będzie rzeczywiście przełom, bo tego nie wiem. My w IPN przeżywaliśmy deklaracje przełomów wiele razy” – powiedział w rozmowie z RMF FM.
Nawrocki stanowczo podkreślał jednak, że bez rozpoczęcia ekshumacji, nie powinno być polskiej zgody na przystąpienie Ukrainy do Unii Europejskiej.
„Państwo, które nie potrafi się z tak okrutnej, barbarzyńskiej zbrodni rozliczyć, nie może współtworzyć takich organizacji” — stwierdził Nawrocki.
Piotr Pacewicz przypomniał na łamach OKO.press, że jeszcze kilka miesięcy temu w podobnym tonie wypowiadali się zarówno Władysław Kosiniak-Kamysz, jak i Donald Tusk.
Były szef kancelarii premiera, Michał Dworczyk, napisał dziś na platformie X, że rozpoczęcie prac ekshumacyjnych dotyczą miejscowości Puźniki i rozpoczną się w kwietniu 2025 roku.
"Fundacja [Wolność i Demokracja] w czerwcu 2022 roku złożyła wniosek do właściwych władz ukraińskich o zgodę na poszukiwania polskich ofiar OUN UPA w miejscowości Puźniki. Po otrzymaniu zgody rozpoczęto poszukiwania, w efekcie których odnaleziono zbiorowe miejsce pochówku 24 sierpnia 2023 roku. 8 stycznia tego roku Ministerstwo Kultury Ukrainy wydało zgodę na ekshumację ofiar.
Czy to przełom? Nie. (...) Ale bez wątpienia to ważny krok w kierunku normalizacji relacji polsko-ukraińskich w tym niezwykle ważnym obszarze"
- napisał Dworczyk.
Przeczytaj także:
Szefowa MEN zareagowała na dzisiejszą wypowiedź Kosiniaka-Kamysza. Lider PSL zapowiedział, że po jego interwencji, edukacja zdrowotna będzie jednak przedmiotem nieobowiązkowym
Jak relacjonowaliśmy w OKO.press, szef MON-u został dziś zapytany przez dziennikarza TV Republika o odbywające się w kilku miastach w Polsce protesty rodziców przeciwko obowiązkowej edukacji zdrowotnej.
„Uspokoję wszystkich, którzy protestowali – przedmiot będzie nieobowiązkowy, będzie to decyzja rodziców”
- odpowiedział Kosiniak-Kamysz, dodając, że to zmiana wypracowana po jego rozmowach z szefami MEN, MSWiA i premierem Tuskiem.
Wypowiedź szefa MON-u musiała zirytować ministrę edukacji, która pracuje nad tym, jak rozwiązać problem edukacji zdrowotnej z tzw. kontrowersyjnym wątkiem edukacji seksualnej. To główny zarzut protestujących rodziców, którzy sprzeciwiają się przymusowej „seksualizacji dzieci”.
Barbara Nowacka zareagowała na słowa wicepremiera złośliwą uwagą w mediach społecznościowych.
„Ktoś znów pomylił MON z MEN jak czytam”
- napisała na platformie X.
Wprowadzenie edukacji zdrowotnej do szkół Barbara Nowacka zapowiedziała w kwietniu 2024 roku.
Nowemu przedmiotowi od razu sprzeciwiły się środowiska prawicowe oraz politycy PiS.
„Mamy przecież dzisiaj w programie nauczania elementy wiedzy na temat ludzkiego ciała, organizmu, także sfery życia seksualnego, tylko podawane w taki sposób, w jaki powinno się to podawać" – mówił Przemysław Czarnek w wywiadzie dla Radia Maryja.
"Wydaje się, że tymi nowinkami chcą na siłę wprowadzić coś, co będzie demoralizowało dzieci.
Musimy przed tym bronić nasze dzieci i wspomagać nauczycieli, którzy już widzą, co się święci”
- dodał były minister edukacji.
Na początku grudnia 2024 roku na placu Zamkowym w Warszawie odbył się protest pod hasłem: „Tak dla edukacji, nie dla deprawacji”.
W sprawie zgodności nowego przedmiotu z Konstytucją RP wypowiedziała się także... Konferencja Episkopatu Polski.
Biskupi, powołując się na art. 48. i 53. Konstytucji RP, zaznaczyli, że „wychowanie seksualne zgodnie z konstytucją pozostaje w kompetencjach rodziców, a nie państwa”.
Nie pierwszy raz Kosiniak-Kamysz śmiało wkracza w obszar edukacji. W lipcu 2024 zapowiedział ustawę o wychowaniu patriotycznym, nie konsultując i nie uzgadniając tego z MEN. Projekt poselski podpisał m.in. wiceminister edukacji z PSL Henryk Kiepura, nie uprzedzając o tym koleżanek w MEN. Projekt trafił do konsultacji w komisjach sejmowych.
Przeczytaj także:
Przeczytaj także: