Administracja prezydenta Joe Bidena pozwoliła Ukrainie na użycie dostarczonej przez USA broni do uderzenia głęboko na terytorium Rosji
Minister sprawiedliwości prokurator generalny Adam Bodnar nie jest zaskoczony skalą nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości, która wychodzi na jaw, dzięki pracom komisji śledczej. Przywołuje m.in. OKO.press.
„Zdawałem sobie sprawę z tego, że jest źle, jeśli chodzi o Fundusz Sprawiedliwości. Wystarczyło już te 2, 3, 4 lata temu przeczytać materiały w OKO.press, zobaczyć różne materiały w TVN24, by wiedzieć, że coś jest bardzo nie tak” — mówił Adam Bodnar w środę 29 maja u Moniki Olejnik w „Kropce nad I”.
Bodnar dodał, że z taśm nagrywanych przez Tomasza Mraza, byłego szefa departamentu w MS nadzorującego Fundusz Sprawiedliwości, które wyszły na jaw w zeszłym tygodniu (ujawnionione przez Onet oraz OKO.press), wynika coś jeszcze.
„Jeżeli chodzi o funkcjonowanie Funduszu Sprawiedliwości i traktowanie go wprost jako źródła środków wyłącznie do dyspozycji środowisk związanych z Suwerenną Polską, to była głęboka patologia. Nie liczyły się żadne zasady dysponowania tymi środkami” — mówił Adam Bodnar.
Minister Sprawiedliwości dodał, że przygotowana w zespole ministry Zuzanny Rudzińskiej-Bluszcz mapka sieci relacji między osobami powiązanymi z Suwerenną Polską oraz otrzymującymi dotacje z Funduszu Sprawiedliwości może posłużyć do prześledzenia korelacji między dotacjami z FS, a być może nielegalnym finansowaniem kampanii wyborczej przez polityków Suwerennej Polski.
„Ta mapka pokazuje, że (...) mogła istnieć korelacja między finansowaniem kół gospodyń wiejskich, ochotniczych straży pożarnych, czy różnych innych projektów na poziomie lokalnym, a miejscami, z których kandydowali kandydaci Suwerennej Polski do parlamentu (...). Tym powinna zainteresować się Państwowa Komisja Wyborcza. Chodzi o to, czy nie dochodziło do nielegalnego finansowania kampanii wyborczej, bo środki były przekazywane i czy mogło to mieć związek z kandydowaniem poszczególnych osób wyborach” — tłumaczył Bodnar, który już dziś wysłał do Państwowej Komisji Wyborczej pismo w tej sprawie.
Monika Olejnik pytała ministra sprawiedliwości także o to, czy będą wnioski prokuratorskie o uchylenie immunitetu np. Zbigniewie Ziobrze i czy faktycznie Ziobro był „mózgiem” całej operacji, jak portretuje go Tomasz Mraz w swoich zeznaniach.
„Nie chciałbym tego przesądzać w tym momencie. Będąc prokuratorem generalnym i sprawując ogólny nadzór nad funkcjonowaniem prokuratury, muszę pozostawić przestrzeń do decyzji dla prokuratorów, którzy sprawę prowadzą. To oni podejmą decyzję, czy na bazie zgromadzonych dowodów, a przecież przypomnijmy, że przeszukanie objęło także dom Zbigniewa Ziobro, czy te zarzuty będą dotyczyły także jego. Prokuratorzy prowadzący sprawę wiedzą to najlepiej” – powiedział minister.
Prawo i Sprawiedliwość opublikowało nowy spot wyborczy.
Wideo „Platformo przeproś” odnosi się wprost do dzisiejszych wydarzeń na granicy polsko-białoruskiej, gdzie premier Donald Tusk zapowiedział przywrócenie zapory granicznej. PiS uderza w polityków rządzącej koalicji, przytaczając wypowiedzi, w których ci sprzeciwiali się budowie muru.
Prawo i Sprawiedliwość domaga się od Platformy Obywatelskiej przeprosin za tą „zmianę zdania”.
Minister sprawiedliwości prokurator generalny Adam Bodnar zapowiedział na konferencji prasowej w środę 29 maja, że złoży wniosek do Państwowej Komisji Wyborczej o zbadanie sprawozdań finansowych PiS. Chodzi o możliwe nieprawidłowości w finansowaniu kampanii Zjednoczonej Prawy z Funduszu Sprawiedliwości.
O tym, że PiS i Suwerenna Polska z Funduszu Sprawiedliwości może finansować działania promocyjne partii, OKO.press, jak i inne media, informowały już na kilka miesięcy przed zeszłorocznymi wyborami parlamentarnymi.
Elementem tzw. „prekampanii wyborczej”, czyli niedozwolonej przepisami prawa agitacji wyborczej jeszcze przed rozpoczęciem kampanii, były różnego rodzaju wydarzenia o charakterze promocyjnym dla partii politycznych, ale organizowane ze środków publicznych.
Np. pikniki 500 plus, organizowane ze środków Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej, kampania referendalna, czy konkursy dla kół gospodyń wiejskich lub ochotniczych straż pożarnych finansowane właśnie ze środków Funduszu Sprawiedliwości.
O tym, że to może być sposób na omijanie ustanowionych prawem limitów wydatków na kampanie, alarmowali także eksperci, m.in. Fundacji Batorego czy Instytutu Spraw Publicznych.
W związku z badaniem nieprawidłowości w wydatkowaniu środków z Funduszu Sprawiedliwości przez sejmową komisję śledczą, inicjatywę w tej sprawie przedstawił też minister sprawiedliwości prokurator generalny Adam Bodnar.
Pytany o to, czy wystąpi do Państwowej Komisji Wyborczej o zbadanie sprawozdania finansowe Prawa i Sprawiedliwości jako komitetu wyborczego w związku z mapą beneficjentów Funduszu Sprawiedliwości, Bodnar odpowiedział, że „zdecydowanie może złożyć taką deklarację”.
„Ta mapa (dotacji z Funduszu Sprawiedliwości) posłuży do tego, żeby złożyć formalne zawiadomienie do PKW” – przekazał prokurator generalny.
Podczas konferencji prasowej minister Bodnar był też pytany o to, czy afera w Funduszu Sprawiedliwości może też być podstawą do delegalizacji Suwerennej Polski. Nie chciał jednak wyprzedzać faktów.
„Podchodzimy rzetelnie i profesjonalnie do rzeczy i nie wyprzedzamy pewnych działań, możliwości, czysto teoretycznych, takimi sugestiami, które nas prowadzą w takim kierunku, który może brzmieć atrakcyjnie medialnie. Dajmy szansę PKW, żeby przy wykorzystaniu swojego aparatu badawczego i kompetencji to wszystko przeanalizowała. Jakie wnioski zostaną z tego wyciągnięte, zobaczymy” – powiedział minister.
Były premier Mateusz Morawiecki komentuje zapowiedź premiera Donalda Tuska o przywróceniu strefy zaporowej na granicy między Polską i Białorusią.
„Cieszę się, że Donald Tusk i Platforma przejmują mój język, nasz język [PiS-u ws. migracji — red.]. Oni dzisiaj mówią tak, jak ja mówiłem pół roku temu, dwa lata temu, czy 5 lat temu: bezpieczeństwo przede wszystkim” – powiedział były premier Mateusz Morawiecki w środę 29 maja, w odniesieniu do słów Donalda Tuska z konferencji prasowej w Dubiczach Cerkiewnych.
W środę rano premier Donald Tusk przybył do małej przygranicznej miejscowości w powiecie hajnowskim, by poinformować o wprowadzeniu nowych obostrzeń na granicy po tym, jak 28 maja doszło do brutalnego ataku na żołnierza ze strony migranta. Zaatakowany wciąż przebywa w szpitalu.
Premier Donald Tusk zapowiedział przywrócenie „strefy buforowej” na granicy z Białorusią oraz po raz kolejny zaskoczył ostrą, antyimigrancką retoryką.
„Nie mamy tutaj do czynienia z żadnymi azylantami, mamy do czynienia ze zorganizowaną akcją łamania polskiej granicy i prób destabilizowania państwa. Nieprzypadkowo ta przemoc jest coraz większa (...). Chciałbym, żeby to dotarło do wszystkich, również do mediów i do aktywistów: polska granica musi być chroniona, bo obiektami agresji są polscy funkcjonariusze i funkcjonariusze” – mówił Tusk.
To na te słowa Tuska zareagował Morawiecki.
„Dzisiaj Tusk mówi stop nielegalnej imigracji, chwali zaporę, o której sam mówił, że ona nie powstanie, cała Platforma głosowała przeciwko budowie tej zapory — byli jednoznacznie przeciwni. Donald Tusk mówił wtedy też o tych muzułmańskich imigrantach, gdzieś tam zza wschodnią granicą Polski, jako o ludziach, którzy są biedni i szukają swojego miejsca na ziemi” — przypominał Morawiecki.
„Cieszę się, że Donald Tusk i obecnie rządzący dzisiaj mówią przekazem Prawa i Sprawiedliwości” — dodał były premier.
„Ta zapora jest jedną z najskuteczniejszych w Europie (...). To wszystko pomaga naszym pogranicznikom w skutecznym bronieniu naszej granic” — mówił Morawiecki.
W narracji na temat migracji Donaldowi Tuskowi faktycznie coraz bliżej do Prawa i Sprawiedliwości czy innych polityków narodowo-konserwatywnej prawicy. Było to widać już przed październikowymi wyborami do parlamentu, teraz antyimigrancka narracja nasila się w czasie kampanii do Parlamentu Europejskiego.
Donald Tusk nie podał jeszcze szczegółów dotyczących tego, co ma oznaczać przywrócenie „strefy buforowej” na granicy z Białorusią, ale zapewne to powrót do regulacji PiS oznaczających zakaz wstępu dla dziennikarzy i dziennikarek oraz organizacji humanitarnych — pisze w OKO.press Magdalena Chrzczonowicz.
To kolejne zatrzymania w śledztwie dotyczącym działania zorganizowanej grupy przestępczej, mającej za zadanie dokonywanie aktów sabotażu, w szczególności podpaleń, na zlecenie rosyjskich służb specjalnych. Zatrzymanym grozi nawet dożywocie
W poniedziałek 27 maja na terenie Warszawy, Pruszkowa oraz woj. pomorskiego, funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymali trzech mężczyzn – obywatela Polski oraz dwóch obywateli Białorusi. Są oni podejrzewani o dokonywanie podpaleń obiektów w różnych częściach kraju.
To kolejne zatrzymania w śledztwie dotyczącym działania zorganizowanej grupy przestępczej, mającej za zadanie dokonywanie aktów sabotażu, w szczególności podpaleń, na zlecenie rosyjskich służb specjalnych.
W styczniu ABW zatrzymała obywatela Ukrainy, który czynił przygotowania do podpaleń obiektów na terenie Wrocławia. W toku przeprowadzonych czynności ujawniono i zabezpieczono m.in. przedmioty mogące służyć do realizacji kolejnych tego typu działań sabotażowych.
Zatrzymanym prokuratura postawiła zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze międzynarodowym oraz dokonywania aktów dywersji i sabotażu lub przestępstw o charakterze terrorystycznym, działając w ramach obcego wywiadu (art. 258 § 1 k.k. oraz z art. 130 § 7 k.k.). Za zarzucone czyny grozić może kara nawet dożywotniego pozbawienia wolności.
Sąd Rejonowy dla Wrocławia-Śródmieścia – na wniosek prokuratury – zastosował środki zapobiegawcze w postaci tymczasowego aresztowania na okres 3 miesięcy wobec wszystkich podejrzanych.
Śledztwo prowadzi Wydział Zamiejscowy we Wrocławiu Delegatury ABW w Poznaniu pod nadzorem Dolnośląskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej we Wrocławiu. Sprawa ma charakter rozwojowy.