W kampanię PiS i Solidarnej Polski włączył się cały aparat państwa. Publiczne pieniądze wspierają budowę wizerunku partii rządzącej
Kodeks wyborczy precyzyjnie określa finansowanie kampanii wyborczej. Przed wyborami każda partia (lub koalicja) powołuje komitet wyborczy i tylko z niego może wydawać pieniądze w czasie kampanii na wszystko to, co z kampanią wyborczą kojarzymy: spoty, konwencje, transport, hotele, billboardy, ulotki, gadżety itd. Ale co, jeśli w kampanię partii de facto włącza się cały aparat państwa?
Sebastian Klauziński, dziennikarz śledczy OKO.press, wyjaśnia ten proceder w cyklu o (nie)równości wyborów dla Archiwum Osiatyńskiego.
Przeczytaj też tekst dr hab. Adama Gendźwiłła o systemowej nierówności wyborów i analizę Krzysztofa Izdebskiego o różnych formach nadużywania zasobów państwa.
Pieniądze na komitet wyborczy pochodzą z funduszu wyborczego partii. Darowizny na fundusz od jednej osoby nie mogą przekroczyć 15-krotności pensji minimalnej. Ale jeśli w danym roku odbywają się więcej niż jedne wybory, maksymalna kwota jest wyższa – to 25-krotność pensji minimalnej.
Kodeks wyborczy określa również maksymalne kwoty, jakie każdy komitet może w danej kampanii wydać. Państwowa Komisja Wyborcza (PKW) oblicza to według specjalnego wzoru zapisanego w kodeksie. Zgodnie z komunikatem PKW z końca września, w najbliższych wyborach parlamentarnych najwięcej na kampanię będzie mógł wydać komitet wyborczy PiS, ustalony dla niego limit wydatków to 38 mln 781 tys. złotych.
Po co te wszystkie przepisy i skrupulatne pilnowanie finansów przez PKW? Chodzi o to, żeby każda partia miała równe finansowo szanse w kampanii.
Łatwo sobie wyobrazić, że bez tych regulacji np. kilku milionerów, którzy zasiadają w Sejmie albo bogaci zwolennicy którejś z partii czy zaprzyjaźnieni biznesmeni i korporacje mogłyby wpłacać na swoją partię setki milionów złotych, dzięki czemu wspierana przez nich opcja mogłaby zalać Polskę swoimi materiałami wyborczymi.
Oczywiście, mimo wszystko partia, która aktualnie sprawuje władzę, zawsze ma lepiej. Bo przecież premier albo minister, który w czasie kampanii odwiedzi jakąś miejscowość i ogłosi, że niedługo powstanie tutaj nowa fabryka albo most, zawsze może wytłumaczyć, że to nie element kampanii, tylko rządowa inicjatywa.
Tak było zawsze i trudno się dziwić, że PiS korzysta z przywileju, jaki daje władza. Jednak przed nadchodzącymi wyborami Zjednoczona Prawica poszła o krok dalej i wprost wykorzystuje już nie tylko fakt, że jej politycy mogą złożyć obietnice w imieniu rządu.
W tej kampanii politycy PiS i Suwerennej Polski organizują de facto partyjnie imprezy, reklamują partyjne obietnice wyborcze, a wyborcom rozdają sprzęt, od laptopów po garnki. Wszystko z publicznych pieniędzy.
„Zależy nam, żeby Polacy wiedzieli”. Tak były rzecznik PiS Radosław Fogiel tłumaczył się z „Pikników 800+”. To imprezy organizowane przez Ministerstwo Rodziny i Polityki. Ich celem jest poinformowanie Polek i Polaków o tym, że od stycznia przyszłego roku 500 plus wzrośnie do 800 plus, czyli jednym z pomysłów wyborczych PiS.
Można by się zastanowić, po co właściwie robić tak wielką akcję promocyjną dotyczącą programu, o którym słyszał każdy w Polsce, ale jak powiedział Fogiel…
Imprezy trwały przez całe wakacje. Pojawiali się na nich politycy PiS, którzy przy dmuchańcach dla dzieci, wacie cukrowej i innych atrakcjach rozmawiali z Polkami i Polakami. Jak ujawniliśmy w OKO.press, pieniądze na pikniki resort rodziny dostał od premiera Morawieckiego z tzw. rezerwy budżetowej, z której środki powinny być zarezerwowane dla „wydatków nieprzewidzianych i nadzwyczajnych”. Ministerstwo dostało od premiera na imprezy 10 mln złotych. Przypomnijmy: limit wszystkich wydatków komitetu wyborczego PiS w tej kampanii to niecałe 39 mln.
Ale pikniki to nie wszystko. Resort rodziny ogłosił też przetargi na promocję programu 800+ w kilkuset gazetach, a także gadżety rozdawane maluchom podczas pikników (zakupiono m.in. 5 tys. siedzących misiów pluszowych, tyle samo maskotek zwierzątek, 25 tys. ołówków ze zwierzątkami, 5 tys. piórników, butelek na wodę, 15 tys. odblasków twardych, 30 tys. balonów oraz 15 tys. wiatraczków) oraz reklamę w internecie.
Posłowie Koalicji Obywatelskiej przeprowadzili w ministerstwie rodziny kontrolę poselską w sprawie pikników. Okazało się, że średni koszt organizacji jednej imprezy to ok. 100 tys. złotych.
Kolejnym pomysłem wyborczym PiS w kampanii były darmowe autostrady. „Zgodnie z obietnicą uwalniamy od opłat autostrady państwowe. Ale to nie koniec. Postanowiliśmy zrobić coś więcej” – oświadczył premier Mateusz Morawiecki 1 lipca 2023. „To jest nasza obietnica i słowa dotrzymaliśmy” – chwalił się szef rządu.
Na to resort infrastruktury, tak samo jak ministerstwo rodziny, również dostał pieniądze z rezerwy budżetowej. 2,5 mln złotych decyzją z 28 czerwca premier przekazał ministrowi infrastruktury „na działania promocyjno-informacyjne dotyczące wprowadzenia przez rząd bezpłatnych przejazdów autostradami państwowymi”.
Na tej samej konferencji prasowej premier Morawiecki mówił też o jednym, konkretnym odcinku autostrady, który będzie darmowy w wakacje. „Również autostrada między Toruniem a Gdańskiem będzie zwolniona z opłat podczas weekendów wakacyjnych” – zapewniał premier. Z kolei minister infrastruktury Andrzej Adamczyk zapewnił, że środków na ten cel w budżecie jest wystarczająco.
Faktycznie, okazuje się, że minister miał rację i pieniądze w budżecie się na to znalazły. Jak wynika z nowych danych dotyczących rezerwy budżetowej, premier przekazał ministrowi 50 mln złotych na „pokrycie zmniejszonych wpływów do Krajowego Funduszu Drogowego w związku z wdrożeniem procedury umożliwiającej czasowe niepobieranie opłat za przejazd autostradą A1 na odcinku Gdańsk-Toruń”.
W sumie promocja autostradowej obietnicy PiS kosztowała kolejne 52 mln publicznych pieniędzy.
A jaka to konkretnie promocja? Na przykład billboardy za blisko 630 tys. złotych, które stanęły wzdłuż autostrad na terenie całej Polski oraz nośników zainstalowanych w pobliżu węzłów drogowych tych dróg. Przy darmowych autostradach stanęły więc billboardy informującę, że te autostrady są darmowe.
Darmowe autostrady promuje nie tylko ministerstwo infrastruktury. Swoją kampanię promocyjną prowadziła także kancelaria premiera.
Sponsorowana przez KPRM akcja „Nowe Konkrety” to m.in. billboardy, na których informuje, że rząd „inwestuje w przyszłość Polski”.
Na plakatach widnieje zdjęcie uśmiechniętych rodziców z dwójką dzieci, tytuł „Rodzina 800+” i odsyłacz do strony internetowej. Adres – pierwotnie w innej rządowej domenie – przekierowuje do witryny pod tytułem #Nowe Konkrety. Poza 800+ na stronie są także zakładki poświęcone bezpłatnym autostradom i bezpłatnym lekom dla osób powyżej 65. roku życia oraz dla dzieci.
Tak się składa, że te trzy rozwiązania to także trzy główne obietnice wyborcze PiS ogłoszone na partyjnej konwencji „Programowy UL” w połowie maja 2023.
Poza billboardami i stroną Kancelaria Premiera w ramach Nowych Konkretów uruchomiła także spoty internetowe oraz kampanię reklamową o bezpłatnych autostradach w radiu. Zapowiada, że to jeszcze nie koniec. KPRM nie zdradziła jednak, ile kampania kosztuje.
Bezpieczeństwo to główne hasło, wokół którego swoją kampanię wyborczą prowadzi PiS. Pojawia się praktycznie we wszystkich spotach, banerach, ulotkach i niemal każdej wypowiedzi polityków tej partii.
Ruszyła kampania „Polska bezpieczna energetycznie”, za którą stoi Polska Grupa Energetyczna (PGE), czyli spółka skarbu państwa.
Dodajmy, kampania z rozmachem: spoty w kinach i telewizji, reklamy na autobusach czy gigantyczne billboardy we Wrocławiu i Łodzi to jej niektóre elementy. Ma potrwać ok. 30 dni, czyli do października.
W kinach, telewizji i internecie można zobaczyć 30-sekundowy spot PGE, w którym spółka chwali się tym, jak dba o bezpieczeństwo Polek i Polaków. W klipie pojawiają się zdania wpisujące się w kampanię wyborczą, np. „Naprawiamy błędy poprzedników, repolonizując energetyczne aktywa i stojąc na straży energetycznej suwerenności” oraz „Już dziś budujemy przyszłość, żebyś ty mógł spokojnie planować swoją”. Przypomnijmy hasło PiS: „Bezpieczna przyszłość Polaków”.
Państwowy podmiot za publiczne pieniądze prowadzi gigantyczną kampanię reklamową idealnie wpisującą się w kampanię wyborczą PiS.
Nie dowiemy się nawet za ile. Kiedy zapytaliśmy PGE o koszt kampanii, spółka zasłoniła się tajemnicą przedsiębiorstwa.
PGE, jak większość spółek skarbu państwa, ma swoją fundację. Co roku fundacja zasilana jest milionami złotych z PGE. Spójrzmy na ostatnie dostępne sprawozdanie za 2021 rok. Fundacja dostała z PGE i jej spółek-córek w sumie ponad 14,6 mln złotych. W tym samym roku przekazała darowizny na ponad 10 mln. Fundacja wsparła m.in. tablice pamięci upamiętniające ofiary II wojny światowej, prace remontowe na Powązkach, kupiła sprzęt komputerowy dla Politechniki Wrocławskiej i tak dalej.
Teraz Fundacja PGE ma nowe zadanie. Na początku września okazało się, że – razem z innymi fundacjami spółek skarbu państwa – zgłosiła się do udziału w kampanii referendalnej.
Ogłoszone przez PiS ogólnokrajowe referendum ze skrajnie tendencyjnymi czterema pytaniami odbędzie się 15 października, razem z wyborami do Sejmu i Senatu. Rządzi się jednak swoimi prawami (reguluje je osobna ustawa), tak samo, jak kampania przed referendum.
Podmioty, które wezmą w niej udział, mogą promować lub krytykować referendum za pomocą tego wszystkiego, co znamy z kampanii wyborczych. A więc plakatów, ulotek, billboardów, spotów w internecie i mediach tradycyjnych. Różnica jest taka, że w przeciwieństwie do kampanii wyborczej, ta referendalna nie ma praktycznie żadnych finansowych ograniczeń.
Fundacja PGE, podobnie jak kilkanaście innych fundacji spółek skarbu, które zgłosiły się do kampanii referendalnej, może więc wydać miliony złotych na materiały, które będą promować ogłoszone przez PiS referendum.
Wsparcie pieniędzmi publicznymi promocji wyborczej PiS-u wcale nie musi być tak widoczne i huczne, jak opisane wyżej przykłady. Kto wie, może właśnie „mikrotargetowanie” wyborców fizycznymi prezentami jest z punktu widzenia kampanii jeszcze skuteczniejsze.
Na początku 2023 roku Fundusz Sprawiedliwości, który nadzoruje minister Zbigniew Ziobro, ogłosił konkurs dla kół gospodyń wiejskich. Do wzięcia było w sumie 5 mln złotych. Cel: przeciwdziałanie przestępczości. Koła musiały zorganizować spotkanie, pogadankę albo imprezę, która będzie zahaczała o kwestie bezpieczeństwa. Wachlarz był bardzo szeroki.
Tak samo jak to, co przy okazji mogą nabyć za pieniądze z dotacji. Można kupić wszystko, co może być potrzebne do zorganizowania imprezy z elementem rozmowy o bezpieczeństwie: garnki, frytkownice, ekspresy do kawy itd. Po imprezie sprzęt oczywiście zostanie w kole, obklejony logo Funduszu Sprawiedliwości.
Podobny program jak ten skierowany do kół gospodyń wiejskich ministerstwo Ziobry wymyśliło dla klubów sportowych. Te – również w imię zapobiegania przestępczości – za pieniądze z dotacji mogły kupić piłki, hantle i worki bokserskie.
Dotacje miały być przeznaczone na zakup „sprzętu sportowego niezbędnego do prowadzenia zajęć sportowych dla dzieci i młodzieży w ramach realizacji zadań z zakresu przeciwdziałania przyczynom przestępczości”. Tutaj, identycznie jak w przypadku gospodyń, pula konkursu to 5 mln złotych, a maksymalna dotacja dla jednego klubu – 5 tysięcy.
Rozdawanie dotacji i sprzętu przez polityków Suwerennej Polski zaczęło się jeszcze przed oficjalnym startem kampanii wyborczej. Oczywiście to przypadek, że kandydaci rozwożą prezenty po swoich okręgach wyborczych.
Podobnie jest teraz z programem Ministerstwa Cyfryzacji „Laptop dla ucznia”, czyli komputerami rozdawanymi czwartoklasistom. Jak donoszą media, laptopy rozdają teraz kandydaci PiS w swoich okręgach. „Dziennik Gazeta Prawna” pisał, że nie tylko otwierający listę wyborczą PiS w okręgu olsztyńskim minister cyfryzacji Janusz Cieszyński pokazuje się w szkołach, przynosząc uczniom prezenty. Jedną z pierwszych gmin, która otrzymała sprzęt dla uczniów był Staszów w województwie świętokrzyskim. Już w połowie września do tamtejszej szkoły trafiły 63 laptopy z programu. Rozdawała je Anna Krupka, tamtejsza kandydatka PiS.
Ten tekst po angielsku przeczytasz na Rule of Law in Poland.
Działania organizacji w latach 2022-2024 dofinansowane z Funduszy Norweskich w ramach Programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy.
Władza
Wybory
Radosław Fogiel
Mateusz Morawiecki
Zbigniew Ziobro
Państwowa Komisja Wyborcza
Fundusz Sprawiedliwości
Janusz Cieszyński
PGE
wybory
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Komentarze