0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Iga Kucharska / OKO.pressIlustracja: Iga Kuch...

Krótko i na temat: najnowsze depesze OKO.press z Polski i ze świata

Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny

Google News

15:54 12-04-2025

Prawa autorskie: Fot. Brendan SMIALOWSKI / AFPFot. Brendan SMIALOW...

Trump spuszcza z tonu ws. ceł. Nowe produkty na liście wyjątków

Rekordowe cła na import do USA nałożone przez administrację Donalda Trumpa mają nie dotyczyć m.in. smartfonów, komputerów i czipów. Amerykańscy producenci ostrzegali przed gwałtownym wzrostem cen elektroniki

Co się wydarzyło?

Oświadczenie o nowych wytycznych dotyczących produktów objętych cłami wystosowała w piątkowy wieczór (czasu amerykańskiego) Służba Celna i Graniczna USA. Z komunikatu wynika, że rekordowe cła, które administracja Trumpa wdrożyła na początku kwietnia, nie będą dotyczyć szeregu urządzeń elektronicznych i ich części.

Na listę wyjątków trafiły m.in. smartfony, komputery, karty pamięci, płaskoekranowe telewizory, pendrive'y, półprzewodniki i ogniwa słoneczne. Produkty te będzie można sprowadzać do USA ze wszystkich krajów (w tym z wojujących z USA gospodarczo Chin) po dotychczas obowiązujących stawkach ceł. Po decyzji Trumpa cła na import wyrobów z Chin wynoszą obecnie 145 proc.

Decyzja jest najpewniej reakcją na presję ze strony amerykańskich producentów elektroniki takich jak Apple. To oni mieli najbardziej ucierpieć przez nowe cła. Spodziewano się np. gwałtownego wzrostu cen iPhone'ów – najpopularniejszego w USA modelu smartfona. Z analizy firmy badawczej Counterpoint Research wynika, że nawet 80 proc. iPhone'ów produkowanych na amerykański rynek powstaje w Chinach. Pozostałe 20 proc. – w Indiach.

Jak podaje BBC, Apple, podobnie jak inni producenci smartfonów, np. Samsung, w ostatnich latach próbowało nieco zdywersyfikować swoją produkcję, by nie polegać wyłącznie na Chinach. Coraz więcej tego typu urządzeń powstaje właśnie w Indiach, a także w Wietnamie.

Jaki jest kontekst?

Urzędujący prezydent USA Donald Trump z ceł uczynił jedno z głównych narzędzi swojej zagranicznej polityki handlowej.

2 kwietnia ogłosił, że USA nałożą „cła wzajemne” na szereg państw i regionów, które rzekomo „wykorzystują” Stany Zjednoczone. Jak pisaliśmy w OKO.press, sposób ich wyliczenia był absurdalny, a decyzja o tym, kogo miałyby dotyczyć całkowicie arbitralna. Ogromne cła nałożone zostały m.in. na kraje ubogie, żyjące z eksportu, ale w żaden sposób niezagrażające gospodarczo USA.

Już po tygodniu Trump uznał jednak, że cła zawiesza, bo większość krajów postanowiła z nim negocjować. Niewykluczone, że w decyzji pomogły amerykańskiemu prezydentowi niepokojące turbulencje na giełdzie i ryzyko światowej recesji. Trump utrzymał zarazem cła na Chiny, a wręcz je podwyższył – do 145 proc. Bo Chińczycy odpowiedzieli Stanom własnymi cłami, zamiast, jak chciał Trump, ukorzyć się i prosić, by zmienił zdanie.

Wyłączenie elektroniki z listy produktów podlegających „wzajemnym cłom” to w trwającej amerykańsko-chińskiej wojnie handlowej znaczący krok wstecz po stronie USA.

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

13:18 12-04-2025

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

13 nazwisk na karcie wyborczej. PKW odmówiła rejestracji dwóch kandydatów

Paweł Tanajno i Romuald Starosielec nie zostali zarejestrowani jako kandydaci na prezydenta Polski. W pierwszej turze wyborów zagłosujemy najpewniej na jedną z 13 osób

Co się wydarzyło?

W sumie Państwowa Komisja Wyborcza odmówiła zarejestrowania czterech spośród 17 kandydatów, którzy dostarczyli jej podpisy. W piątek 11 kwietnia potwierdziła, że do wyścigu o prezydenturę w Polsce nie staną przedsiębiorca Paweł Tanajno i Romuald Starosielec z Ruchu Naprawy Polski.

Złożone przez nich w PKW podpisy poparcia okazały się w dużej mierze nieważne. Mowa o ponad 30 tys. nazwisk. Kandydatom przysługuje odwołanie od tej decyzji.

Z kolei w czwartek 10 kwietnia Komisja odmówiła rejestracji dwóch innych kandydatów: Dawida Jackiewicza i Wiesława Lewickiego. Podczas konferencji prasowej przewodniczący PKW Sylwester Marciniak powiedział, że na ich listach poparcia znalazły się tysiące zmarłych osób. PKW zawiadomiła w tej sprawie prokuraturę.

Aby zarejestrować swoją kandydaturę w wyborach, dany pretendent lub pretendentka do prezydenckiego wyścigu musi pokazać PKW 100 tys. ważnych podpisów. Udało się to trzynastu osobom, są to:

  1. Artur Bartoszewicz (ekonomista),
  2. Magdalena Biejat (kandydatka Lewicy),
  3. Grzegorz Braun (europoseł wykluczony z Konfederacji),
  4. Szymon Hołownia (marszałek Sejmu, kandydat Trzeciej Drogi),
  5. Marek Jakubiak (poseł koła Wolni Republikanie),
  6. Sławomir Mentzen (kandydat Konfederacji),
  7. Karol Nawrocki (prezes IPN, kandydat popierany przez PiS),
  8. Joanna Senyszyn (była posłanka SLD, ekonomistka),
  9. Rafał Trzaskowski (prezydent Warszawy i kandydat KO),
  10. Marek Woch (kandydat Bezpartyjnych Samorządowców),
  11. Adrian Zandberg (poseł, kandydat partii Razem),
  12. Maciej Maciak (lider Ruchu Dobrobytu i Pokoju)
  13. i Krzysztof Stanowski (szef Kanału Zero).

Jaki jest kontekst?

Na nieco ponad miesiąc przed wyborami prezydencka kampania wyborcza w Polsce weszła w nową, intensywną fazę. Wszystko za sprawą wydarzeń z piątku 11 kwietnia, kiedy odbyły się dwie nieformalne debaty kandydatów i kandydatek: jedna współorganizowana przez TV Republika, TV Trwam i wPolsce24, druga pokazywana w TVN, TVP i Polsacie, zorganizowana – jak się wydaje – przez sztab Rafała Trzaskowskiego. Obie w symbolicznej dla wyścigu o prezydenturę miejscowości Końskie w woj. świętokrzyskim.

Początkowo debatować mieli wyłącznie najsilniejsi w sondażach kandydaci: Rafał Trzaskowski z KO i popierany przez PiS Karol Nawrocki. To Trzaskowski w środę 9 kwietnia wezwał Nawrockiego do debaty w Końskich. Przed pięcioma laty Trzaskowski nie przyjechał na debatę z Andrzejem Dudą właśnie w Końskich, co, według części komentatorów, kosztowało go prezydenturę.

Wokół debaty w mig narosło mnóstwo kontrowersji. Po pierwsze: udział i pomoc organizacyjna ze strony państwowej TVP, która nie powinna wspierać wydarzeń jednego z komitetów. Po drugie: wykluczenie z ważnego wydarzenia pozostałych kandydatek i kandydatów jeszcze przed pierwszą turą. To dlatego do Końskich, mimo braku zaproszenia, postanowił najpierw pojechać Szymon Hołownia, do którego przyłączyli się następnie Marek Jakubiak, Magdalena Biejat, Joanna Senyszyn, Krzysztof Stanowski i Maciej Maciak. Trzaskowski formalnie zaprosił ich o 18.30 – na półtorej godziny przed początkiem debaty, kiedy część była już w drodze.

Ostatecznie, wbrew początkowym intencjom Trzaskowskiego, cała ósemka wzięła udział w debacie nadawanej przez TVP, TVN i Polsat. Z kolei wcześniej na rynku w Końskich na debacie sprzymierzonych z PiS telewizji pojawili się Nawrocki, Senyszyn, Jakubiak, Hołownia i Stanowski.

Do Końskich nie przyjechali trzej stosunkowo popularni kandydaci: Sławomir Mentzen, Adrian Zandberg i Grzegorz Braun. Zabrakło też Artura Bartoszewicza i Marka Wocha. Wszyscy kandydaci i kandydatki staną do organizowanej przez TVP formalnej przedwyborczej debaty 12 maja 2025 roku. Pierwsza tura wyborów prezydenckich odbędzie się 18 maja. Jeżeli nie wyłoni zwycięzcy, druga tura zaplanowana jest na 1 czerwca.

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

11:19 12-04-2025

Prawa autorskie: Fot. Handout / UKRAINIAN EMERGENCY SERVICE / AFP / XGTY /Fot. Handout / UKRAI...

Nocny atak dronów Rosji na Kijów. Trzy osoby zostały ranne

W nocy z piątku na sobotę Rosja przeprowadziła zmasowany atak na stolicę Ukrainy, a także na Odessę i Zaporoże. W sobotni poranek zaatakowany został również obwód charkowski

Co się wydarzyło?

W sumie Rosja zaatakowała dziś w nocy Kijów 88 dronami Shahed (produkcji irańskiej), które udało się unieszkodliwić ukraińskiej obronie powietrznej. Portal NEXTA opublikował nagranie, na którym widać dziesiątki dronów lecące w kierunku miasta, a następnie zestrzeliwane.

Mimo skutecznej obrony w jednej z dzielnic Kijowa wybuchł dziś pożar – najpewniej w wyniku spadających odłamków. Jak informuje portal NEXTA, obrażenia odniosły trzy osoby. Mer Kijowa Witalij Kliczko podał, że zapaliły się bloki oraz dom jednorodzinny.

Poza Kijowem Rosja w ciągu ostatnich 24 godzin zaatakowała dronami także obwody zaporoski i odeski. Iwan Fiodorow, szef władz lokalnych na Zaporożu, napisał na Telegramie, że ostrzelanych zostało 12 miejscowości w jego regionie. Uszkodzone zostały samochody i budynki mieszkalne.

Natomiast w sobotni (12 kwietnia 2025) poranek Rosja zaatakowała Charków i pobliską wioskę Słatyne. W oświadczeniu prokuratora regionalnego dla obwodu charkowskiego napisano, że na mieszkalną dzielnicę Charkowsa spadły dwie naprowadzane bomby powietrzne, które zniszczyły co najmniej siedem domów. Ranne są cztery osoby, w tym 68-latek, którego ratownicy wydobyli spod gruzów. Gubernator obwodu charkowskiego Ołeh Synehubow podkreślił, że to kolejny z serii zmasowanych ataków na region w ciągu ostatnich dwóch dni.

Rosyjskie ministerstwo obrony z kolei poinformowało, że w ciągu ostatnich 24 godzin Ukraina pięciokrotnie zaatakowała infrastrukturę energetyczną na rosyjskim terytorium.

Jaki jest kontekst?

Na 12 kwietnia 2025 przypada ważna dla Ukrainy rocznica. Jak podaje NEXTA, 11 lat temu, 12 kwietnia 2014 roku w Słowiańsku, mieście w obwodzie donieckim, osoby z rosyjskim obywatelstwem, które wcześniej uczestniczyły w aneksji Krymu przez Rosję, przejęły budynki administracji publicznej. Miał to być symboliczny początek rosyjskiej inwazji w Donbasie. NEXTA podkreśla, że w Słowiańsku powiewa dziś flaga Ukrainy.

Miasto leży tuż przy linii frontu. Płk Piotr Lewandowski w ostatniej analizie z cyklu „Sytuacja na froncie” w OKO.press prognozował, że Słowiańsk i sąsiedni Kramatorsk mogą wkrótce stać się celem rosyjskiej ofensywy. Ale generalnie w ubiegłym tygodniu sytuacja na linii frontu nie uległa istotnym zmianom. „Rosjanie uzyskali niewielkie postępy terenowe, jednak nie miały one istotnego znaczenia nawet na poziomie taktycznym” – pisał płk Lewandowski.

Rosja kontynuuje ataki z powietrza na ukraińskie terytorium i jednocześnie próbuje odbić własne tereny wokół Kurska – odwetowo zajęte przez Ukrainę.

Wojna trwa, a w tym samym czasie toczy się wokół niej dyplomatyczna gra. Świat z niepokojem spogląda na Stany Zjednoczone Donalda Trumpa, które zapowiadały ekspresowe zakończenie konfliktu, a teraz próbują namówić obie strony do ustępstw. Jak na razie dwa proponowane przez USA rozejmy – na Morzu Czarnym i dotyczący infrastruktury energetycznej – nie weszły w życie.

Wczoraj, tj. w piątek 11 kwietnia wysłannik Trumpa Steve Witkoff pojawił się z wizytą w Petersburgu. Rozmowy miały dotyczyć Ukrainy, ale tematem miało być także ew. spotkanie na żywo Trumpa i z Putinem.

Z ustaleń m.in. agencji Reuters wynika, że Witkoff przed spotkaniem przekonywał Trumpa do swojej wizji najszybszego rozwiązania konfliktu. A ta zakłada oddanie Rosji czterech regionów na wschodzie Ukrainy. Przeciwny takiemu planowi ma być generał Keith Kellogg, wysłannik Trumpa ds. Ukrainy i Rosji – który miał uzmysłowić Trumpowi i Witkoffowi, że na takie postawienie sprawy Ukraina nigdy się nie zgodzi.

"Rosja będzie żądać od nas odmowy od NATO, uznania anektowanych terytoriów za rosyjskie, demilitaryzacji, tzw. denazyfikacji. Zdecydowana większość tych żądań nie jest dla nas do zaakceptowania” – mówił niedawno w rozmowie z Krystyną Garbicz w OKO.press Wołodymyr Fesenko, ukraiński politolog.

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

09:28 12-04-2025

Prawa autorskie: Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plFot. Slawomir Kamins...

PiS świętuje w Warszawie jubileusz 1000-lecia Królestwa Polskiego. Ale nie tylko

Marsz z udziałem polityków PiS przejdzie ulicami Warszawy. Oprócz historycznej rocznicy tematem będą niepewne losy mediów sprzymierzonych z partią Jarosława Kaczyńskiego

Co się wydarzyło?

O godzinie 12.00 spod pomnika Kopernika na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie (w stronę pl. Zamkowego) ruszy marsz z okazji historycznego jubileuszu: 1000-lecia Królestwa Polskiego oraz 500 lat od Hołdu Pruskiego. Od godziny 10.30 w sąsiednim kościele św. Krzyża odprawiana jest uroczysta msza.

Udział w uroczystościach zapowiedzieli politycy Prawa i Sprawiedliwości, w tym prezes Jarosław Kaczyński. Możliwym gościem jest też formalnie obywatelski kandydat PiS na prezydenta Karol Nawrocki. Kaczyński jeszcze pod koniec marca wezwał „patriotów” do udziału w tym wydarzeniu.

„Jest dziś wiele powodów, aby zademonstrować, że my – ludzie kochający Polskę – tu jesteśmy” – napisał na platformie X.

Marsz ma swój komitet organizacyjny, w którym zasiadają historyk prof. Andrzej Nowak, były marszałek Sejmu Marek Jurek i europoseł PiS Patryk Jaki. Ten ostatni wielokrotnie zachęcał do udziału w wydarzeniu w swoich mediach społecznościowych. „Trzeba tu być! Nie ma żadnych wymówek. Taka okazja jest dosłownie raz na 1000 lat!” – napisał dziś na X. Zachęcił też do promowania w mediach społecznościowych hasztagu #1000latPL.

Patronat nad wydarzeniem objął prezydent Andrzej Duda. Poza uroczystą mszą marszowi towarzyszyć będzie próba pobicia rekordu Polski par tańczących Poloneza. Taniec ma rozpocząć się o godz. 11.15 pod bramą Uniwersytetu Warszawskiego. „Niech cała Europa zobaczy ten piękny obrazek na 1000-lecie Królestwa Polskiego” – zachęcał na X Patryk Jaki.

Swoje własne obchody 1000-lecia Korony Polskiej organizuje też rząd. Pod patronatem KPRM i przy wsparciu szeregu spółek Skarbu Państwa 26 kwietnia planuje nad Wisłą w Warszawie „Piknik tysiąclecia” i symboliczny pochód.

Jaki jest kontekst?

Bolesław Chrobry został koronowany na pierwszego króla Polski w 1025 roku, w archikatedrze gnieźnieńskiej. Jak podaje PAP, uroczystość odbyła się najpewniej 18 kwietnia, w Wielkanoc. Niedługo potem, w czerwcu 1025 roku Chrobry zmarł. Jego następcę, Mieszka II Lamberta koronowano w Gnieźnie 25 grudnia 1025 roku. Na kwiecień 2025 roku przypada też 500-lecie hołdu pruskiego: 10 kwietnia 1525 ostatni wielki mistrz krzyżacki Albrecht Hohenzollern złożył w Krakowie hołd lenny królowi Zygmuntowi I Staremu.

Politycy PiS zarzucają rządzącej koalicji, że zignorowała te rocznice – bo zatraciła patriotycznego ducha. Ale choć od tygodni promują marsz, również w zaprzyjaźnionych mediach, frekwencja nie zapowiada się imponująco. Pytany o spodziewaną liczbę uczestników Jarosław Kaczyński tłumaczył, że PiS nie oczekuje „setek czy dziesiątek tysięcy ludzi”. „Chcieliśmy jednak, żeby po prostu te dwie rocznice zostały uczczone” – mówił. Z ustaleń „Gazety Wyborczej” wynika, że PiS ma pretensje do prezydenta Dudy, że nie zorganizował własnego pochodu, w formacie „państwowym”.

Od środy marsz nabrał nowego, bardziej aktualnego wymiaru: ma być okazją do obrony sprzymierzonych z PiS telewizji TV Republika i wPolsce24. Bo 9 kwietnia Wojewódzki Sąd Administracyjny uchylił decyzję Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji o przyznaniu koncesji tym stacjom (na ósmym multipleksie naziemnej telewizji cyfrowej MUX8). Do czasu rozpatrzenia skargi kasacyjnej na razie nadają dalej.

Dlatego, jak czytamy w „GW”, dzisiejszy pochód ma być też „marszem w obronie wolności słowa” i „marszem w obronie mediów”.

„Polskość to wolność, polscy obywatele szanują wolność jak nikt inny i nie pozwolą sobie odbierać koncesji. Każdy ma prawo założyć sobie telewizję jaką chce, zadawać trudne pytania, jakie chce, to jest prawdziwa Polska. Musimy jej bronić, bo jak my tego nie zrobimy, nikt za nas tego nie zrobi” – mówił Jaki.

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

14:54 11-04-2025

Prawa autorskie: Fot. TATYANA MAKEYEVA / AFPFot. TATYANA MAKEYEV...

Witkoff u Putina. Trump lekko grozi Rosji

Do Petersburga przyjechał 11 kwietnia specjalny wysłannik Trumpa w sprawie Ukrainy. To jego kolejna wizyta w Rosji. W czasie, gdy prowadził rozmowy, Trump w social mediach napisał: „Rosja musi działać. Zbyt wiele osób ginie – tysiące tygodniowo – w okropnej i bezsensownej wojnie".

Jest to jego kolejne wezwanie do zakończenia wojny, którą obiecywał powstrzymać w 24 godziny od objęcia urzędu.

Co się dzieje?

Steve Witkoff – jak podaje rzecznik Kremla Pieskow – przyjechał z posłaniem Trumpa do Putina. „Rozmowa miała dotyczyć różnych aspektów uregulowania sytuacji na Ukrainie. Aspektów jest wiele, ich istota jest bardzo złożona”.

Putin jak zwykle dał na siebie poczekać. Gdy Witkoff już był w Petersburgu, Putin wystąpił na pokazywanym w mediach spotkaniu poświęconym rosyjskiej marynarce wojennej i opowiadał o jej potędze.

Było to znaczące, bo odkąd zaczął się wywołany przez Trumpa kryzys celny, a przez to rosyjska gospodarka popadła w głębokie tarapaty, Putin nie zabierał głosu w sprawach światowych. Propaganda – jak zawsze w kryzysie – odwoływała się do archiwalnych komentarzy wodza. A on sam – jak zawsze w kryzysie — zajmował się wyłącznie sprawami pobocznymi – np. rynkiem mieszkaniowym w Rosji (który z tajemniczych powodów – jeśli nie liczyć wojny, inflacji i załamania się gospodarki — się nie rozwija).

Opowiadając o okrętach i morskich dronach Putin pokazywał więc publicznie Trumpowi, że się nie boi. Wcześniejsze przecieki z Białego Domu sugerowały bowiem, że zdaniem Trumpa władze rosyjskie „przeciągają” negocjacje w sprawie zawieszenia broni na Ukrainie. W związku z tym Biały Dom rozważać miał możliwość „agresywnego zastosowania sankcji”.

Czekając, aż Putin skończy, „w ciepłej, przyjaznej atmosferze w przededniu Paschy” Witkoff w towarzystwie wysłannika Putina do USA, Kiriłłem Dmitriewem, odwiedził naczelnego rabina Petersburga.

Spotkanie z Putinem zaczęło się przed godz. 17 naszego czasu.

AKTUALIZACJA: Trwało ponad cztery godziny i miało „format zamknięty”, czyli nie należy się spodziewać komunikatu z rozmów. Padło tylko ogólne stwierdzenie, że Putin z Witkoffem rozmawiał o Ukrainie.

Jaki jest kontekst?

Przeciąganie rozmów przez Rosjan nie jest wrażeniem Trumpa, ale faktem.

Po ogłoszonej jako przełomowe rozmowie telefonicznej Putina z Trumpem 12 lutego rozmowy amerykańsko-rosyjskie w sprawie zakończenia wojny w Ukrainie utknęły. Kolejna runda negocjacji 10 kwietnia w Stambule trwała wiele godzin i dotyczyła… normalizacji pracy misji dyplomatycznych obu krajów i „możliwości zapewnienia im usług bankowych”.

11 kwietnia szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow powiedział nawet: „Nie ma co łudzić się co do kontaktów między Moskwą a Waszyngtonem; w tej chwili konieczne jest podjęcie działań w kierunku normalizacji stosunków”.

Trump co jakiś czas opowiada, że w rozmowach następuje postęp, albo lada chwila nastąpi. Ale Moskwa po każdej rundzie rozmów zaostrza stanowisko. Powtarza, że jest jak najbardziej za pokojem Trumpa, ale dopiero wtedy, gdy zostaną zrealizowane jej postulaty. A chodzi jej o podporządkowanie Ukrainy.

W czasie tego miesiąca dyplomaci Putina myśl tę przedstawiali na różne sposoby:

  • Że trzeba zlikwidować „przyczyny wojny” (niezależną od Rosji Ukrainę)
  • Trzeba wymienić władze ukraińskie, bo obecne, po zakończeniu kadencji prezydenta, nie mają mandatu do podpisywania rozejmu
  • Oraz że rozejmu nie da się podpisać, ponieważ ukraińskie dowództwo nie panuje nad wszystkimi podległymi formalnie sobie oddziałami. Bo taka jest rosyjska interpretacja faktu, że ukraińskie drony precyzyjnie niszczą rosyjską infrastrukturę wojenną coraz dalej od frontu.

Proponowane przez Amerykanów dwa rozejmy: dotyczący infrastruktury energetycznej i na Morzu Czarnym nie weszły w życie. Po tej ostatniej propozycji, która wedle strony amerykańskiej była już praktycznie uzgodniona, Rosjanie ogłosili, że w ogóle nie ma mowy o zawieszeniu broni, dopóki będą obowiązywać sankcje finansowe na Rosję (utrudniają jej handel zbożem). Wobec tego Trump musi zmusić swoich sojuszników do wycofania tych sankcji. Następnie propaganda Kremla ogłosiła, że Trump w ogóle nie ma możliwości, by zmusić choćby Europę do wycofania się z sankcji na Rosję. Był to więc jasny dowód na to, że Rosja nie planuje przerwania wojny.

Przez cały miesiąc Rosja po staremu ostrzeliwała Ukrainę. Ukraińcy bronili się zażarcie i prowadzili ostrą ofensywę dyplomatyczną: prezydent Zełenski zaoferował Trumpowi duże kontrakty wojskowe. Ukraina w ostatnich dniach podkreślała też, że sojusznikiem Putina w wojnie w Ukrainie są Chiny – dziś największy wróg Trumpa w wojnie celnej. Dowodem – chińscy jeńcy wojenni. Kolejna runda rozmów ukraińsko-amerykańskich ma się odbyć w przyszłym tygodniu.

Przeczytaj także:

Przeczytaj także: