Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Andrzej Duda nie dotarł na galę rozpoczęcia polskiej prezydencji w Radzie UE, a następnego dnia szusował na nartach. Jego nieobecność wywołała burzę
Choć prezydencja Polski w Radzie UE formalnie rozpoczęła się 1 stycznia 2025, galę inaugurującą to wydarzenie zaplanowano na 3 stycznia w Teatrze Wielkim w Warszawie. Zaproszenie na galę otrzymał również prezydent Andrzej Duda.
Podsekretarz Stanu w Kancelarii Premiera Agnieszka Rucińska poinformowała na platformie X, że zostało wysłane do Kancelarii Prezydenta RP 9 grudnia 2024 roku. Dodała, że 31 grudnia KPRM otrzymała odpowiedź, że „prezydenta reprezentować będzie zastępca szefa KPRP Piotr Ćwik”. TVN24 ustalił, że dzień po gali Andrzej Duda jeździł na nartach w ośrodku Czorsztyn-Ski w Kluszkowcach w Małopolsce.
W niedzielę, 5 stycznia, na temat nieobecności prezydenta rozmawiano w porannym programie Radia Zet. „To nie było wielkie wydarzenie” – powiedział prezydencki minister Wojciech Kolarski. „Sam fakt, że rozmawiamy o tym wydarzeniu tylko w kontekście braku obecności prezydenta, świadczy o tym, że było to wydarzenie bez politycznego znaczenia” – dodał.
Odpowiedział mu poseł KO Michał Szczerba: „To jest moment, panie ministrze, kiedy polska racja stanu przegrała z białym szaleństwem, bo prezydent wybrał białe szaleństwo, zabawę na stoku i to cała Polska zobaczyła”.
„Uważam to za polityczny błąd, ponieważ w ten sposób prezydent Duda oddał prymat premierowi Donaldowi Tuskowi, wycofał się” – komentował w TOK FM wiceminister zdrowia Wojciech Konieczny. W rozmowie z Onetem politolożka z Uniwersytetu Szczecińskiego prof. Anna Kosińska oceniała: „Mieliśmy prawie 2 tys. gości. To wydarzenie miało charakter prestiżowej uroczystości, a tu prezydent się nie pojawia i wysyła na swoje miejsce eksperta, co pokazuje postawę obrażoną, na którą w mojej ocenie w polityce międzynarodowej miejsca być nie może. To była niepowtarzalna okazja na mocny akcent już przy schyłku prezydentury”.
To drugi raz, kiedy Polska przejmuje prezydencję w Radzie UE.
Poprzednia prezydencja przypadała na drugie półrocze 2011 roku. W tym roku hasłem przewodnim będzie: „Bezpieczeństwo, Europo”. Polska będzie chciała skupić się na siedmiu wymiarach bezpieczeństwa: zewnętrznym, wewnętrznym, informacyjnym, ekonomicznym, energetycznym, żywnościowym i zdrowotnym.
W programie polskiej prezydencji czytamy: „Polska obejmuje przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej w okresie niepewności i niepokoju. Europa mierzy się ze skutkami trwającej trzeci rok agresji zbrojnej Rosji na Ukrainę i koniecznością wzmocnienia własnego potencjału obronnego. Obserwujemy rosnące napięcia geopolityczne, erozję porządku międzynarodowego opartego na zasadach i ataki hybrydowe wymierzone w europejską demokrację i bezpieczeństwo. Europejczyków dotykają skutki presji migracyjnej, transformacji energetycznej, malejącej konkurencyjności europejskiej gospodarki i zmian klimatu”.
Według doniesień ukraińskich urzędników, siły zbrojne rozpoczęły niespodziewaną ofensywę w obwodzie kurskim w Rosji.
Na zdjęciu: Kursk, stolica obwodu, gdzie trwa ukraińska ofensywa.
Na Telegramie pojawiło się nagranie, na którym widać ukraińskie kolumny pancerne jadące w kierunku wioski Bolszoje Sołdatskoje, na północny wschód od kontrolowanego przez Ukraińców rosyjskiego miasta Sudża w obwodzie kurskim. Informację potwierdzają zarówno rosyjscy blogerzy, jak i urzędnicy ukraińscy.
„Obwód kurski, dobra wiadomość, Rosja dostaje to, na co zasługuje” – napisał na Telegramie Andrij Jermak, szef gabinetu prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego.
Andrij Kowalenko szef Centrum Przeciwdziałania Dezinformacji w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy potwierdził operację: „W obwodzie kurskim Rosjanie są głęboko zaniepokojeni. Zostali zaatakowani na wielu frontach, co było dla nich zaskoczeniem”.
Już wcześniej rosyjscy blogerzy wojskowi spekulowali, że Ukraina próbuje przejąć elektrownię jądrową Kursk w mieście Kurczatow. Kijów wcześniej temu zaprzeczył. Elektrownia znajduje się daleko od istniejącej linii frontu.
6 sierpnia 2024 roku żołnierze ukraińskiej armii przekroczyli granicę z Federacją Rosyjską w obwodzie kurskim. Rosyjscy korespondenci wojenni informowali o obecności ukraińskich żołnierzy w co najmniej dziesięciu przygranicznych wioskach.
Jak pisał w OKO.press Witold Głowacki, Ukraińcy uderzyli na obwód kurski relatywnie niewielkimi siłami około 2-3 tysięcy żołnierzy.
Ukraiński atak był dla Rosjan całkowitym zaskoczeniem. Granica na rozdzielającym ukraiński obwód sumski od rosyjskiego obwodu kurskiego okazała się bardzo słabo zabezpieczona. Rosjanie rozmieścili tam pograniczników, rosgwardzistów i niewielkie oddziały regularnego wojska złożone głównie z poborowych. Próby podjęcia jakiejkolwiek bardziej zorganizowanej obrony okazały się bezskuteczne.
Z czasem jednak, ze względu na silny rosyjski opór i zaangażowanie północnokoreańskich żołnierzy, od listopada 2024 Ukraińcy stracili ok. 700 z 1200 km2 rosyjskiego obszaru, który początkowo zajęli.
Roderich Kiesewetter, polityk opozycyjnej CDU, poinformował na portalu X, że kanclerz Niemiec przed wyborami parlamentarnymi planuje spotkać się z prezydentem Rosji. SPD dementuje tę informację.
„Coraz więcej wskazuje na to, że kanclerz Scholz uda się do Moskwy lub spotka się z Putinem przed [wyborami] 23 lutego” – napisał w mediach społecznościowych Roderich Kiesewetter, polityk opozycyjnej CDU. „Wszelkie negocjacje i porozumienia, które będą zawierane w obecnej sytuacji, godziłyby w interesy Ukrainy i de facto oznaczałaby jej poddanie” – ocenił, dodając, że „nie możemy zaakceptować żadnych związków z Moskwą”.
SPD dementuje tę informację. Sekretarz generalny Matthias Miersch, cytowany przez agencję dpa, ocenił, że zarzut Kiesewettera jest „haniebny i perfidny”. Politycy SPD zażądali, aby Kiesewetter wycofał swoje oświadczenie z platformy X i oficjalnie przeprosił Scholza.
Obecny kanclerz Olaf Scholz pierwszy raz od początku wojny rozmawiał telefonicznie z Putinem w listopadzie 2024, co wywołało krytykę nie tylko w Ukrainie, ale także w państwach wschodniej flanki NATO. Osobiście spotkał się z Putinem w lutym 2022, jeszcze przed wybuchem pełnoskalowej wojny.
Wybory parlamentarne w Niemczech zaplanowano na 23 lutego. W sondażach przedwyborczych prowadzi obecnie CDU. Lider tej partii Friedrich Merz jest postrzegany jako faworyt do objęcia stanowiska nowego kanclerza Niemiec.
Sąd zajmie się sprawą myśliwego, który w sierpniu 2024 roku zastrzelił wilka Lego w Borach Tucholskich. Grozi mu do 5 lat pozbawienia wolności — choć surowe kary w sprawach dotyczących zabicia dzikiego zwierzęcia zapadają rzadko.
„Sprawa trafi na wokandę w Wydziale II Karnym Sądu Rejonowego w Starogardzie Gdańskim” – poinformowało Stowarzyszenie dla Natury „Wilk”.
Chodzi o zdarzenie z 26 sierpnia 2024, kiedy naukowcy znaleźli w Borach Tucholskich martwego wilka o imieniu Lego. Wilk miał obrożę telemetryczną, co pozwoliło stwierdzić, że zwierzę się nie rusza i określić miejsce, w którym leży.
„Sprawdziłem lokalizację: wilk rzeczywiście od wieczora poprzedniego dnia się nie poruszał, wszystko wyglądało na to, że nie żyje. Iskierka nadziei była jeszcze taka, że obroża zsunęła mu się z szyi – to się czasami zdarza, kiedy zwierzę na przykład mocno schudnie. Żeby to sprawdzić, poprosiłem kolegę, który pracuje we Wdeckim Parku Krajobrazowym, niedaleko od miejsca, w którym miał leżeć Lego, żeby pojechał to sprawdzić. Pojechał i niestety znalazł martwego wilka z ewidentną raną postrzałową” – relacjonował w rozmowie z OKO.press dr Maciej Szewczyk z Wydziału Biologii Uniwersytetu Gdańskiego, który pracuje w zespole badającym zaobrożowane wilki.
Za wskazanie sprawcy ogłoszono nagrodę, 10 tysięcy złotych. Kiedy o sprawie zrobiło się głośno, myśliwy sam zgłosił się na policję. Tłumaczył, że strzelił do wilka, bo „pomylił” go z lisem.
„Usłyszał zarzut bezprawnego odstrzału z broni myśliwskiej wilka, pozostającego pod ścisłą ochroną gatunkową, powodując istotną szkodę” – poinformowała media prok. Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Stowarzyszenie dla Natury „Wilk” po tym, jak sprawa trafiła do sądu, złożyło wniosek o dołączenie do procesu w charakterze oskarżyciela posiłkowego. „Chcemy, by wyrok był adekwatny do czynu, a myśliwy poniósł odpowiednie konsekwencje. Czeka nas zapewne wiele miesięcy sądowej batalii” – napisali przedstawiciele organizacji w mediach społecznościowych.
Wilk to gatunek ściśle chroniony. Nie można na niego polować, a teoretycznie za zabicie wilka grozi nawet 5 lat pozbawienia wolności. Tak surowe wyroki jednak nie zapadają — często trudno jest nawet ustalić sprawcę.
"Wilki, choć to gatunek chroniony, są zabijane regularnie i stosunkowo często. Nie mówimy o kilku osobnikach. Robiliśmy badania symulacyjne we współpracy ze Stowarzyszeniem dla Natury Wilk, które prowadzi telemetrię wilków. Znaliśmy więc los tych zwierząt. Znaczna część wilków z obrożami została zabita. Na podstawie tych danych obliczyliśmy, że
rocznie co najmniej 147 osobników jest nielegalnie zabijanych z broni palnej. Nie wliczamy w to tych, które wpadły we wnyki albo zginęły w wypadkach komunikacyjnych.
147 to minimalna liczba, najprawdopodobniej zastrzelonych wilków jest kilkukrotnie więcej. Warto dodać, że wykrywalność tego typu zdarzeń jest niewielka, bo wiele zastrzelonych zwierząt jest chowanych, zakopanych czy w inny sposób ukrywanych przez sprawców" – mówił w rozmowie z OKO.press prof. Michał Żmihorski, dyrektor Instytutu Biologii Ssaków PAN.
Policja poinformowała o zatrzymaniu kierowcy, który w piątek 3 stycznia potrącił w Warszawie dziecko. W chwili zatrzymania miał 2 promile alkoholu oraz zakaz prowadzenia pojazdów.
Do tragicznego wypadku doszło po godz. 17 w piątek 3 stycznia na skrzyżowaniu ulic Ordona i Jana Kazimierza. 14-latek przechodził przez oznakowane przejście dla pieszych. Potrącił go kierowca busa, po czym uciekł z miejsca zdarzenia.
Chłopiec w stanie krytycznym trafił do szpitala. Nie udało się go uratować.
„Zaraz po wypadku ogłoszono alarm dla całego stanu Komendy na warszawskiej Woli” – informuje policja na portalu X. „W toku dalszych czynności zabezpieczono i przeanalizowano kilkadziesiąt nagrań z monitoringów, z różnych kamer samochodowych, miejskich i tych administrowanych przez wspólnoty mieszkaniowe oraz osoby fizyczne. W ramach czynności operacyjnych ustalono także kilkadziesiąt pojazdów, które mogły potencjalnie brać udział w tym zdarzeniu. Dzięki zaangażowaniu wszystkich dostępnych środków technicznych i operacyjnych ustalono, że sprawca świadczy pracę na rzecz jednej z firm kurierskich działających na terenie Warszawy” – czytamy.
Policja w ten sposób ustaliła, kto prowadził busa w piątkowe popołudnie. 43-letni mężczyzna został zatrzymany w sobotę wieczorem. W momencie zatrzymania miał w organizmie 2 promile alkoholu. RMF FM ustaliło nieoficjalnie, że był wielokrotnie notowany, miał aktywny zakaz prowadzenia pojazdów, a w 2023 r. zatrzymano mu prawo jazdy.
Resorty sprawiedliwości, infrastruktury i spraw wewnętrznych w listopadzie 2024 przedstawiły plan zmian w prawie, które mają opanować sytuację na drogach. W propozycji nie znalazło się jednak pojęcie „zabójstwa drogowego”, co rozważano po serii śmiertelnych wypadków w całej Polsce, spowodowanych przez pijanych kierowców, a także tych jadących zbyt szybko czy prowadzących pojazdy mimo sądowego zakazu.
„Czeka nas poważna rozmowa z ministrem sprawiedliwości [...] Ostatnie przypadki zmuszają nas do podjęcia radykalnych kroków w tym kierunku” – mówił po jednym z wypadków w TVP Info minister infrastruktury Dariusz Klimczak.
„Zabójstwo drogowe” byłoby jednak trudne do wykazania — zwracali uwagę karniści. „W polskim prawie zabójstwo kojarzy się z przestępstwem umyślnym. Myślę, że jeśli chcielibyśmy trzymać się tej nomenklatury, to udowodnienie komuś jadącemu z dużą prędkością, czy pod wpływem alkoholu, narkotyków, że ma zamiar pozbawienia życia, po prostu byłoby niemożliwe” – mówił w rozmowie z OKO.press dr Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
„Zabójstwa drogowego” nie będzie finalnie w przepisach, ale kierowców i tak czekają bardziej dotkliwe kary za przekraczanie prędkości, jazdę mimo zakazu czy prowadzenie po spożyciu alkoholu. W propozycji resortów znalazło się m.in.:
Projekt zmian w przepisach ma zostać przyjęty przez rząd w pierwszym kwartale 2025 roku. Później trafi do Sejmu.