Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Pojawiają się pierwsze sondaże po weekendowych wydarzeniach politycznych: zwraca uwagę liczba odmów i odsetek osób niezdecydowanych. Kto jest na lepszej pozycji, Trzaskowski czy Nawrocki?
W ubiegły weekend mieliśmy serię, która mogłaby doprowadzić do wywrócenia sondaży:
Mamy trzy sondaże wykonane w trakcie i jeden po tej serii. Co mówią?
W najnowszym sondażu pracowni Opinia24 dla TVN24 i Faktów TVN przeprowadzonym metodą mieszaną – telefonicznie i na panelu internetowym – 25 i 26 maja (ale już po niedzielnych marszach), odnotowano:
47 proc. na Trzaskowskiego i 46 proc. na Nawrockiego,
czyli statystyczny remis, przy 5 proc. osób, które jeszcze nie wiedzą, na kogo zagłosują i 2 proc. odmów odpowiedzi ankieterom (już w trakcie badania, po zgodzie na udział).
Odmowy są o tyle ważne, że można przypuszczać, że częściej zachowują się tak nieufni wobec mediów (poza takimi jak TV Republika) i wobec sondaży wyborcy Nawrockiego. To jeszcze osłabia efekt przewagi 1 pkt proc. Trzaskowskiego.
Ślad zmiany postaw widoczny jest jednak przy porównaniu z sondażem tej samej pracowni z 19-21 maja, czyli tuż po I turze wyborów. Wtedy Trzaskowskiego wskazało 45 proc., a Nawrockiego – 47 proc.
Oznacza to, że w ciągu tygodnia Trzaskowski zyskał 2 pkt proc., a Nawrocki stracił 1 pkt proc.
Kandydat KO miał stratę 2 pkt proc., a teraz ma przewagę 1 pkt.
W pięciu majowych sondażach II tury wyborów wykonanych przez Opinię24 przed głosowaniem 18 maja przewaga Trzaskowskiego nad Nawrockim stopniowo malała z 8-10 pkt proc. (5-7 maja) do 4 pkt (12-14 maja), 3 pkt (14-15 maja) i 2 pkt (17 maja).
Interesujący sondaż przeprowadziła Opinia24 dla radia Zet (23-26 maja, czyli w trakcie weekendowych wydarzeń). Sprawdzano poparcie po kolei, Rafała Trzaskowskiego i Karola Nawrockiego, dając do wyboru w odpowiedzi na pytanie o zamiar głosowania na każdego z nich, aż sześć odpowiedzi. Odsetki głosów dla obu kandydatów wyglądają tak:
W sumie głosowanie na Trzaskowskiego zapowiada więc 51 proc. a na Nawrockiego – 49 proc.,
czyli statystycznie tyle samo, ale „profil emocjonalny" kandydata Koalicji 15 października jest nieco lepszy, co może znaczyć, że motywacja wyborcza jest silniejsza.
Kolejne odpowiedzi:
Obaj kandydaci cieszą się większą sympatią kobiet. Odpowiedź „bardzo chętnie" na Trzaskowskiego wybrało np. 36 proc. kobiet i 27 proc. mężczyzn, a wyklucza głosowanie na Trzaskowskiego 29 proc. kobiet i 43 proc. mężczyzn.
W telefonicznym badaniu IBRiS dla Polskiego Radia 24 – statystyczny remis:
45,7 proc. badanych na Trzaskowskiego i 44,9 proc. na Nawrockiego.
Niezdecydowanych jest 7,8 proc., a odmówiło odpowiedzi 1,6 proc.
W czterech majowych sondażach II tury wyborów przed głosowaniem 18 maja 2025 IBRIS mierzył większą niż inne pracownie przewagę Trzaskowskiego nads Nawrockim: 17 pkt proc. (7-10 maja), 19 pkt proc. (10-11 maja), 16 pkt proc. (11-12 maja) i 13 pkt proc. (13-15 maja).
W badaniu Pollster dla SE na panelu „Reaktor opinii” z 25 maja
Trzaskowski (45,7) ma 2 pkt proc. przewagi nad Nawrockim (43,6 proc.),
co oznacza statystyczny remis. Aż 10,7 proc. nie podjęło jeszcze decyzji. Tytuł „Super Expressu”: „Najnowszy sondaż prezydencki nie zostawia złudzeń! Trzaskowski wygrywa”, może dać dużo klików, ale nie jest uzasadniony. To wciąż co najwyżej „remis ze wskazaniem”.
Warto dodać, że z wymienionych pracowni tylko Opinia 24 jest certyfikowana przez OFBOR (Organizację Firm Badania Opinii i Rynku). Stanowi to gwarancję większej transparentności i rzetelności.
Generalnie, sondaże nie wskazują w tej chwili na to, kto wygra w niedzielę 1 czerwca. Może więcej dowiemy się z kolejnych sondaży, w tym naszego badania realizowanego przez Ipsos, którego wyniki podamy w czwartek 29 maja. Podamy tam wyliczenia oparte na innowacyjnym podejściu do sprawdzania siły deklaracji wyborczych i szacowaniu głosowania osób niezdecydowanych.
Może się jednak zdarzyć, że sondaż Ipsos dla OKO.press także nie da konkluzywnej odpowiedzi, a inne badania dadzą wyniki niewyraźne lub rozbieżne.
Może się nawet zdarzyć, że gdy o 21 poznamy w wyborczą niedzielę wyniki sondażu exit poll, nadal nie będziemy wiedzieli, kto wygrał i dopiero pierwsze sondaże late poll, w których wyniki połowy wylosowanych lokali wyborczych zostaną już policzone przez komisje, powiedzą nam ok. godz. 23 więcej, bo błąd pomiaru spada tu do maks. 1 pkt proc.
A gdyby i to nie dało klarownej odpowiedzi, trzeba będzie poczekać do ok. 2 w nocy, gdy poznamy drugi sondaż late poll, z wynikami 90 proc. lokali wyborczych policzonych przez komisje.
PKW powinna podać oficjalne wyniki wcześnie rano. I wtedy wszystko będzie jasne...chyba, że któraś strona (i nawet wiadomo która) zakwestionuje wynik wyborów, jak Donald Trump w 2020 roku.
55 tysięcy złotych – tyle według Najwyższej Izby Kontroli kosztowało używanie przez Karola Nawrockiego luksusowego apartamentu w siedzibie IPN. To jednak tylko wierzchołek góry lodowej. NIK zidentyfikowała nieprawidłowości przy wydatkowaniu niemal 30 milionów złotych
TVN24 dotarł do wystąpienia pokontrolnego Najwyższej Izby Kontroli z kontroli w Centrali Instytutu Pamięci Narodowej — Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Kontrola dotyczyła prawidłowości zarządzania majątkiem i rozporządzania środkami publicznymi w ciągu ostatnich trzech lat, czyli w okresie, gdy prezesem IPN był Karol Nawrocki, kandydat PiS Na prezydenta. Audytorzy wzięli pod lupę wydatki na kwotę 72 milionów złotych.
„NIK ocenia negatywnie działalność Centrali Instytutu Pamięci Narodowej — Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w zakresie zarządzania majątkiem i rozporządzania środkami publicznymi […] Prezes IPN, gospodarując i rozporządzając środkami publicznymi, wydatkował 29,814 tysięcy (prawie 30 mln zł — przyp. red.) z naruszeniem przepisów prawa, niecelowo, nierzetelnie lub niegospodarnie” – stwierdzili kontrolerzy.
To oznacza, że w ponad 40 procentach losowo wybranych do badania wydatków NIK-owcy znaleźli poważne nieprawidłowości – zwraca uwagę TVN24.
Kontrolerzy NIK zwrócili m.in. uwagę na to, że prezes IPN Karol Nawrocki przez 26 miesięcy korzystał nieodpłatnie z pokoju gościnnego o powierzchni około 70 metrów kwadratowych, który znajduje się w jednym z budynków Instytutu. Kosztowało to IPN co najmniej 55 tysięcy złotych. Użytkujący wcześniej ten sam apartament wiceprezes Instytutu płacił za niego 2 tysiące złotych miesięcznie — tyle odciągano mu z tego tytułu z pensji.
Za niegospodarny uznano też wydatek ponad 240 tysięcy złotych na wynajem 26-metrowego prywatnego biura w centrum Warszawy. Biuro miało rzekomo służyć spotkaniom służbowym, ale w ogóle z niego nie korzystano, bo w tym samym czasie wynajęto większe biuro w tym samym budynku. Tymczasem umowę podpisano na rok bez możliwości wypowiedzenia. Kontrolerzy ustalili też, że cena najmu kilkukrotnie przewyższała średnią rynkową.
Jak zwraca uwagę TVN24, kontrola ujawniła też, że w zarządzanym przez Nawrockiego IPN wielokrotnie obchodzono ustawę o zamówieniach publicznych, by kierować je do znajomych dyrektorów, którzy zostali ściągnięci przez niego do pracy.
Podmioty, które brały udziały w przetargach, były odgórnie wskazywane pracownikom przez dyrektorów w IPN. Tak było m.in. przy przetargu o wartości 1,2 mln zł na przygotowanie spektaklu teatralnego o historii misia Wojtka, niedźwiedzia, który towarzyszył żołnierzom w bitwie o Monte Cassino, pomagając im w noszeniu skrzyń z amunicją. Spektakle o jego historii miały skłonić dzieci do interesowania się historią Polski.
Jak wykazali kontrolerzy, jeden z dyrektorów IPN wskazał swojemu pracownikowi cztery podmioty, do których powinien się zwrócić z pytaniem, czy podejmą się zrobienia takiego widowiska. Ostatecznie realizację przedstawienia powierzono fundacji, która wcześniej podobne zamówienia realizowała dla Muzeum II Wojny Światowej i z której działaczami dyrektor IPN znał się osobiście. Gdy następnie w IPN zamierzano powierzyć wykonanie cyklu 40 tych przedstawień, to oferty wysłano tylko do podmiotów powiązanych z dyrektorem z IPN.
Kontrolerzy z NIK za niegospodarność uznali także wieloletnią kosztowną promocję komputerowej gry historycznej „Gra Szyfrów". W sumie budżet Instytutu przeznaczył na działania promocyjne ponad 4,7 mln zł, tymczasem koszt produkcji gry był prawie trzykrotnie niższy. Działania promocyjne nie przekładały się też w ogóle na wzrost liczby pobrań gry.
To kolejne kontrowersje wokół Karola Nawrockiego, kandydata PiS na prezydenta. W poniedziałek 26 maja portal Onet ujawnił, że w okresie pracy jako ochroniarz w sopockim Grand Hotelu Karol Nawrocki miał się rzekomo także trudnić sutenerstwem.
Wcześniej media donosiły o znajomościach Karola Nawrockiego z trójmiejskim światkiem kibolskim i przestępczym.
Na początku maja wybuchła też afera związana z prawdopodobnie nieuczciwym nabyciem przez Karola Nawrockiego mieszkania komunalnego w Gdańsku. Nawrocki mieszkanie miał nabyć od starszego człowieka, jak się później okazało dwukrotnie skazywanego za przestępstwa seksualne, w zamian za dożywotnią opiekę. Okazało się jednak, że mężczyzna, którym Nawrocki miał się opiekować, od kilku miesięcy przebywa w DPS-ie, o czym kandydat PiS na prezydenta nawet nie wiedział.
W styczniu 2025 Gazeta Wyborcza ujawniła, że również jako dyrektor gdańskiego Muzeum II Wojny Światowej Karol Nawrocki za darmo korzystał z należącego do muzeum apartamentu „de lux". W trakcie kampanii wyborczej Nawrocki zadeklarował, że odda pieniądze za 197 noclegów w apartamencie, jednak dotychczas tego nie zrobił. W tej sprawie trwa śledztwo prokuratury.
Przeczytaj także:
Jak podaje Straż Graniczna, w kwietniu i w maju odnotowano dwa razy mniej prób przekroczenia polskiej granicy od strony Białorusi – pisze „Rz". Najprawdopodobniej ma to związek z zawieszeniem prawa do ubiegania się o ochronę międzynarodową
Jak pisze „Rzeczpospolita„, powołując się na ppłk. SG Andrzeja Juźwiaka, rzecznika komendanta głównego Straży Granicznej, „od 27 marca do 22 maja 2025 r. na całym odcinku granicy polsko-białoruskiej odnotowano ponad 6100 prób jej nielegalnego przekroczenia, kiedy w analogicznym okresie ubiegłego roku przeszło 11 700”.
Ten wyraźny spadek liczby osób próbujących przekroczyć polską granicę od strony wschodniej gazeta łączy z zawieszeniem przez rząd RP prawa do ubiegania się o ochronę międzynarodową na całej długości granicy z Białorusią. W tej chwili taką możliwość mają tylko uchodźcy i migranci z grup szczególnie wrażliwych — w ciągu dwóch miesięcy obowiązywania nowych zasad przyjęto wnioski o ochronę od 29 osób. Wśród nich była m.in. 77-letnia obywatelka Rosji, dwóch 17-latków z Jemenu i Syrii oraz dwie ciężarne kobiety z Kamerunu, donosi „Rz.". Odmówiono zaś na mocy nowego prawa zaledwie 23 osobom. W analogicznym okresie 2024 roku wnioski o ochronę, zwaną potocznie azylem, złożyło 800 osób, a objęto nimi 860 osób.
Wiele osób, które przekroczyły granicę polsko-białoruską próbuje jednak dostać się dalej na zachód, do Niemiec, wiedząc, że w Polsce uzyskanie ochrony jest prawie niemożliwe. Spadek liczby przekroczeń granicy zarejestrowany przez SG może być więc związany z innymi czynnikami.
Zawieszenie prawa do ubiegania się o ochronę międzynarodową przy granicy z Białorusią zostało skrytykowane przez organizacje broniące prawa człowieka jako niezgodne z prawem międzynarodowym i unijnym. Protestowało też m.in. biuro legislacyjne Sejmu. Umożliwienie prób przekraczania granicy od strony Białorusi to element wojny hybrydowej Putina i Łukaszenki, ale wśród osób próbujących przedostać się do Unii Europejskiej przez jej wschodnią granicę są i migranci, którzy szukają dla siebie lepszego życia, ale też uchodźcy prześladowani we własnych krajach.
Osoby, które zostały złapane przez Straż Graniczną lub wojsko po przekroczeniu granicy są wypychane przez zaporę graniczną z powrotem na Białoruś. Po obu stronach granicy giną jednak ci, którzy błądzą w puszczańskich ostępach albo toną w granicznych rzekach. Np. w kwietniu 2025 roku z Bugu wyłowiono zwłoki dwóch osób.
Przeczytaj także:
Sebastian M., podejrzany o spowodowanie wypadku na autostradzie A1, w którym zginęła trzyosobowa rodzina, jest już w drodze do Polski – poinformowała PAP Komenda Główna Policji. Samolot z Dubaju z Sebastianem M. , wylądował w Warszawie o godz. 19.14. – dodała TVN
„Policjanci Biura Prewencji Komendy Głównej Policji realizują konwój poszukiwanego czerwoną notą Interpolu Sebastiana M.” – potwierdziła rzecznik KGP insp. Katarzyna Nowak.
Sebastian M. został zatrzymany 23 maja na terenie Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Zatrzymanie odbyło się we współpracy z polską Policją.
Rzeczniczka Komendy Głównej Policji insp. Katarzyna Nowak poinformowała w sobotę, że Sebastian M. do Polski przyleci samolotem rejsowym, ponieważ sytuacja nie wymaga transportu medycznego. Jak zaznaczyła, mężczyzna ukrywał się, zmieniał miejsca zamieszkania i samochody, a ubiorem maskował swoją tożsamość.
Sprawę skomentował w mediach społecznościowych szef rządu, zapowiadając, że Sebastianem M. zajmie się teraz polska prokuratura. „Każdy, kto ukrywa się w obcym państwie przed polskim wymiarem sprawiedliwości, prędzej czy później trafi w nasze ręce” – podkreślił premier. Podziękował jednocześnie polskim dyplomatom i policjantom, którzy „podjęli się tej trudnej operacji”.
Z ustaleń polskich śledczych wynika, że 16 września 2023 Sebastian M. spowodował tragiczny wypadek na autostradzie A1 w Sierosławiu niedaleko Piotrkowa Trybunalskiego. Jego rozpędzone BMW wjechało w osobową kię. W wypadku zginęła trzyosobowa rodzina – małżeństwo z pięcioletnim synem. Ofiary utknęły w płonącym aucie. Dane z komputera pokładowego samochodu kierowcy wskazywały, że pędził on maksymalnie z prędkością 308 km/h.
Prokuratura ściga go za spowodowanie wypadku, a rodzina ofiar domaga się zmiany kwalifikacji prawnej czynu na zabójstwo.
Za podejrzanym wydano list gończy. W październiku 2023 Sebastian M. został zatrzymany na terytorium Zjednoczonych Emiratów Arabskich, trafił do aresztu w Dubaju. Jeszcze tego samego dnia ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro wydał wniosek o ekstradycję 32-latka. Ten miał jednak odmówić poddania się procedurze, zasłaniając się m.in. upolitycznieniem sądów pod rządami Ziobry.
Na początku tego roku prokuratura informowała, że M. został wypuszczony z aresztu po wpłaceniu kaucji. Sąd jednak zakazał mu opuszczania terytorium ZEA i zatrzymał jego paszport.
Na zdjęciu u góry — upamiętnienie ofiar wypadku na A1, Martyny, Patryka i Oliwiera, 30 września 2023 r.
Przeczytaj także:
Niemcy, Francja, Wielka Brytania i USA zniosły ograniczenia zasięgu ukraińskich ataków na Rosję przy użyciu swojej broni.
Informację tę przekazał kanclerz Niemiec Friedrich Merz.
W poniedziałek 26 maja w trakcie trwającego 27. Międzynarodowego Forum WDR w Berlinie oświadczył, że nie ma już „żadnych ograniczeń” na ataki dalekiego zasięgu z użyciem broni dostarczanej Ukrainie przez Brytyjczyków, Francuzów, Niemców i Amerykanów.
„Oznacza to, że Ukraina może teraz bronić się, w tym poprzez atakowanie celów wojskowych na terytorium Rosji. Do niedawna nie mogła tego robić i do niedawna, z bardzo rzadkimi wyjątkami, tego nie robiła. Teraz może. Może atakować cele wojskowe na tyłach, a to jest decydująca jakościowa zmiana w prowadzeniu wojny przez Ukrainę” – podkreśliła kanclerz Niemiec.
Zwrócił uwagę na fakt, że Rosja „bezlitośnie atakuje cele cywilne – bombardując miasta, przedszkola, szpitale i domy starców”.
„Ukraina tego nie robi i przywiązujemy wielką wagę do tego, żeby tak pozostało” – dodał.
W listopadzie 2024 r. prezydent USA Joe Biden po raz pierwszy udzielił Ukrainie pozwolenia na użycie amerykańskiej broni dalekiego zasięgu na terytorium Federacji Rosyjskiej. Chodziło wtedy o obwód kurski, gdzie Rosja zaangażowała do walki żołnierzy północnokoreańskich.
Merz złożył oświadczenie przed planowaną na środę wizytą prezydenta Zełenskiego w Berlinie.
Zachód domaga się od Rosji natychmiastowego przerwania ognia na 30 dni. Putin odmawia, ale groźbę nowych sankcji na Rosję udało mu się zneutralizować 19 maja. Wtedy w dwugodzinnej rozmowie z Trumpem przekonał go do tego, że chce pokoju i że będzie go negocjował bezpośrednio z Ukrainą. Następnie jednak propaganda Kremla ujawniła, że warunki „pokoju Putina” to kapitulacja Ukrainy, zmiana władz i zmiana praw tak, by to Moskwa mogła o Ukrainie decydować.
Ponieważ rozejmu nie ma, Ukraina atakuje dronami Rosję. Drony produkuje sama i żadne zachodnie ograniczenia jej nie obowiązują – drony dezorganizują więc życie w całej europejskiej części Rosji. Rosja odpowiedziała na to zmasowanym atakiem na Ukrainę. I to – ponieważ formalnie toczą się rokowania pokojowe — wstrząsnęło nawet Trumpem.
Przeczytaj także: