Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Pałac Buckingham potwierdził, że król Karol III weźmie udział w obchodach 80. rocznicy wyzwolenia Auschwitz. To będzie pierwsza wizyta brytyjskiego monarchy w tym miejscu oraz pierwsza wizyta króla Karola w Polsce od czasu wstąpienia na tron
Pałac Buckingham oficjalnie potwierdził przyjazd króla Karola na 80. rocznicę wyzwolenia obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau.
Jak podkreślają komentatorzy, to będzie pierwsza wizyta brytyjskiego monarchy w tym miejscu. Matka Karola III, królowa Elżbieta II, w 2005 roku odwiedziła nazistowski obóz zagłady w Bergen-Belsen w Niemczech.
Będzie to także pierwsza wizyta Karola III w Polsce od czasu wstąpienia na tron. Wcześniej brytyjski monarcha odwiedzał Polskę kilkukrotnie jeszcze jako Książę Walii (w 1993, 2002, 2008 i 2010 roku).
Król Karol ma podczas swojej najbliżej wizyty w Polsce ma spotkać się z prezydentem Andrzejem Dudą.
Uroczystości organizowane przez Miejsce Pamięci i Muzeum Auschwitz-Birkenau odbędą się w poniedziałek 27 stycznia.
Nad bramą do obozu Auschwitz II-Birkenau stanie specjalny namiot, gdzie spotkają się ocaleni z obozu oraz delegacje z całego świata. Jednym z ważnych symboli upamiętnienia pomordowanych w największym nazistowskim obozie zagłady, będzie wagon towarowy, który stanie przed bramą wjazdową.
Pojawiły się kontrowersje wokół ewentualnego udziału w uroczystościach premiera Izraela. Wobec Benjamina Netanjahu Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania. Według MTK premier Izraela dopuścił się zbrodni wojennych na ludności palestyńskiej w związku z trwającą od października 2023 roku wojną z Hamasem.
9 stycznia rząd przyjął uchwalę, w której zagwarantował "wolny i bezpieczny udział w obchodach najwyższym przedstawicielom Izraela”.
Redaktor naczelny OKO.press zwraca uwagę, jak bardzo ta decyzja przypomina sposób, w jaki zachowywał się PiS będąc u władzy:
„Tak brzmiała opowieść PiS-u: że może i są jakieś orzeczenia międzynarodowych trybunałów i może co do zasady istotne, ale my tu w Polsce mamy swoje bardzo ważne powody i szczególne okoliczności, żeby mieć te orzeczenia gdzieś” – pisze Michał Danielewski tutaj.
Na terenie Los Angeles nie ustaje silny wiatr, który nie pozwala opanować szalejących od kilku dni pożarów. Tragedię tysięcy ludzi, którzy zostali bez dachu nad głową, wykorzystują jednak właściciele (ocalałych) nieruchomości i hotelerze
Potentat na rynku nieruchomości z Los Angeles, znany z reality show „Sunset Selling” na Netfliksie, powiedział w programie BBC, że wynajmujący nieruchomości w LA sztucznie zawyżają ceny najmu po pożarach.
„Od jednego z moich klientów za wynajem domu zażądano o kilka tysięcy dolarów więcej niż przed pożarami” – powiedział Jason Oppenheim.
Tysiące (nie tylko bogatych) ludzi straciło swoje domy w Los Angeles. Wysiedleni muszą stawić teraz czoła niebotycznie wysokim cenom wynajmu i opłatom hotelowym.
BBC przywołuje historię 69-letniego Briana, który przez 20 lat wynajmował mieszkanie z kontrolowanym czynszem w Pacific Palisades, które spłonęło w pożarach.
69-latek obawia się, że emerytura nie pozwoli mu znaleźć nowego domu w mieście, w którym w ciągu ostatniej dekady czynsze wzrosły dwukrotnie.
W sobotę 11 stycznia prokurator generalny Kalifornii przyznał, że widział, jak właściciele nieruchomości nielegalnie podnosili ceny.
„Nie można tego zrobić. To przestępstwo zagrożone karą do roku więzienia i grzywny” – powiedział Rob Bonta.
„Takie jest prawo stanu Kalifornia, które ma na celu ochronę osób dotkniętych tragedią” – dodał gubernator.
Władze Kalifornii zabroniły podwyższania cen towarów o więcej niż 10 proc. względem cen sprzed pożarów. Niektórzy twierdzą jednak, że wynajmujący i hotelarze ignorują te przepisy.
Pożary trwają w kilku miejscach w aglomeracji Los Angeles, dwa największe – w Eaton (w pobliżu Pasadeny) i Palisades (okolice Santa Monica) – są wciąż niekontrolowane. Strażakom udało się do tej pory opanować jedynie 27 proc. pożaru w Eaton i jedynie 11 proc. ognia w Palisades.
Strażacy walczą nie tylko za pomocą samolotów gaśniczych, ale zrzucają z powietrza także specjalistyczną mieszankę zmniejszającą palność, składającej się z wody, glinki mającej charakter zagęszczacza i nawozów. Czerwony barwnik ma pomagać strażakom operującym na ziemi zlokalizowanie miejsca zrzutu. Czerwona mieszanka pomaga w stłumieniu ognia i utrudnia jego przemieszczanie się.
Służby informują o 24 ofiarach znalezionych w zgliszczach. Większość z nich pozostaje do tej pory niezidentyfikowana.
„Wreszcie przełom” – napisał kilka dni temu na X Donald Tusk. Premier poinformował, że zapadły decyzje o pierwszych ekshumacjach polskich ofiar UPA. O tym, na czym faktycznie polega ten przełom, byli pytani dziś przedstawiciele rządu
O przełom ws. ekshumacji na Wołyniu został zapytany w RMF FM Paweł Kowal, pełnomocnik rządu ds. odbudowy Ukrainy.
„Po pierwsze widzę zmianę nastawienia [strony ukraińskiej – przyp. OKO.press]. Są pierwsze decyzje, o których poinformował premier Donald Tusk” – odpowiedział Kowal.
Prowadzący rozmowę Bogdan Zalewski, dopytywał, czy chodzi o ofiary rzezi UPA we wsi Puźniki w 1943 roku, do której pojechał w 2023 roku Mateusz Morawiecki. Były premier utrzymuje, że żadnego przełomu nie ma, bo kwestia ekshumacji w Puźnikach została załatwiona już za jego kadencji.
"Dlatego pytam o te Puźniki, bo to jest bardzo istotne.
Czy w grę wchodzą także inne wnioski składane przez IPN, czy chodzi tylko o Puźniki?"
- dopytywał dziennikarz.
Kowal nie odpowiedział wprost na to pytanie. Zapewnił, że „wnioski ekshumacyjne będą realizowane”, jest ich kilkanaście i „pewnie będzie więcej”.
Kowal zaznaczył, że dążeniem rządu Donalda Tuska jest to, by powstały procedury, które pozwolą „jakiejkolwiek rodzinie w odniesieniu do jakiegokolwiek grobu” złożyć wniosek o ekshumację, który zostanie zrealizowany, bez konieczności wizyty premiera w tym miejscu.
„Premier Morawiecki pojechał [do wsi Puźniki – przyp. OKO.press], a i tak nie doprowadził tej sprawy do finału” – powiedział Kowal. Jak podkreślił, za kadencji Morawieckiego w Puźnikach trwały wstępne prace poszukiwawcze, a nie ekshumacyjne. „To jest różnica” – zakończył.
O to, na czym konkretnie polega przełom ws. ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej, był pytany TVN24 także wiceszef MSZ Andrzej Szejna.
„Został powołany zespół polsko-ukraiński pod egidą ministrów kultury i zostały wydane już pierwsze techniczne zgody na przeprowadzenie prac ekshumacyjnych”
- wyjaśniał Szejna.
„Kiedy zostanie zatem wbita pierwsza łopata ekshumacyjna?” – dopytywał Konrad Piasecki.
„Z tym pytaniem odsyłam do ministry kultury i dziedzictwa narodowego, ona zna wszystkie terminy. Natomiast najpierw zostaną o nich powiadomieni sami zainteresowani, a dopiero potem opinia publiczna” – odpowiedział Szejna.
„Czy pana zdaniem tę sprawę należy stawiać na tyle twardo, żeby uzależniać zgodę Polski na wejście Ukrainy do Unii Europejskiej od rozpoczęcia prac ekshumacyjnych na Wołyniu?” – dopytywał Piasecki.
„Nie ma już o czym rozmawiać. Ukraina wyraziła zgodę, prace za chwilę ruszą. Ukraina zrobiła sobie przysługę na swojej drodze wejścia do Unii Europejskiej. Tym bardziej, że dziś prezydencję w UE sprawuje Polska” – zakończył Szejna.
„Wreszcie przełom. Jest decyzja o pierwszych ekshumacjach polskich ofiar UPA” – napisał kilka dni temu na platformie X Donald Tusk, dziękując ministrom kultury Polski i Ukrainy za „dobrą współpracę”.
Na słowa premiera zareagował Karol Nawrocki, kandydat na prezydenta popierany przez PiS:
„Nie możemy mówić o przełomie. Cieszy mnie ta informacja pana premiera. Jeśli to będzie rzeczywiście przełom, bo tego nie wiem. My w IPN przeżywaliśmy deklaracje przełomów wiele razy” – powiedział w rozmowie z RMF FM.
Nawrocki stanowczo podkreślał jednak, że bez rozpoczęcia ekshumacji, nie powinno być polskiej zgody na przystąpienie Ukrainy do Unii Europejskiej.
„Państwo, które nie potrafi się z tak okrutnej, barbarzyńskiej zbrodni rozliczyć, nie może współtworzyć takich organizacji” — stwierdził Nawrocki.
Piotr Pacewicz przypomniał na łamach OKO.press, że jeszcze kilka miesięcy temu w podobnym tonie wypowiadali się zarówno Władysław Kosiniak-Kamysz, jak i Donald Tusk.
Były szef kancelarii premiera, Michał Dworczyk, napisał dziś na platformie X, że rozpoczęcie prac ekshumacyjnych dotyczą miejscowości Puźniki i rozpoczną się w kwietniu 2025 roku.
"Fundacja [Wolność i Demokracja] w czerwcu 2022 roku złożyła wniosek do właściwych władz ukraińskich o zgodę na poszukiwania polskich ofiar OUN UPA w miejscowości Puźniki. Po otrzymaniu zgody rozpoczęto poszukiwania, w efekcie których odnaleziono zbiorowe miejsce pochówku 24 sierpnia 2023 roku. 8 stycznia tego roku Ministerstwo Kultury Ukrainy wydało zgodę na ekshumację ofiar.
Czy to przełom? Nie. (...) Ale bez wątpienia to ważny krok w kierunku normalizacji relacji polsko-ukraińskich w tym niezwykle ważnym obszarze"
- napisał Dworczyk.
Szefowa MEN zareagowała na dzisiejszą wypowiedź Kosiniaka-Kamysza. Lider PSL zapowiedział, że po jego interwencji, edukacja zdrowotna będzie jednak przedmiotem nieobowiązkowym
Jak relacjonowaliśmy w OKO.press, szef MON-u został dziś zapytany przez dziennikarza TV Republika o odbywające się w kilku miastach w Polsce protesty rodziców przeciwko obowiązkowej edukacji zdrowotnej.
„Uspokoję wszystkich, którzy protestowali – przedmiot będzie nieobowiązkowy, będzie to decyzja rodziców”
- odpowiedział Kosiniak-Kamysz, dodając, że to zmiana wypracowana po jego rozmowach z szefami MEN, MSWiA i premierem Tuskiem.
Wypowiedź szefa MON-u musiała zirytować ministrę edukacji, która pracuje nad tym, jak rozwiązać problem edukacji zdrowotnej z tzw. kontrowersyjnym wątkiem edukacji seksualnej. To główny zarzut protestujących rodziców, którzy sprzeciwiają się przymusowej „seksualizacji dzieci”.
Barbara Nowacka zareagowała na słowa wicepremiera złośliwą uwagą w mediach społecznościowych.
„Ktoś znów pomylił MON z MEN jak czytam”
- napisała na platformie X.
Wprowadzenie edukacji zdrowotnej do szkół Barbara Nowacka zapowiedziała w kwietniu 2024 roku.
Nowemu przedmiotowi od razu sprzeciwiły się środowiska prawicowe oraz politycy PiS.
„Mamy przecież dzisiaj w programie nauczania elementy wiedzy na temat ludzkiego ciała, organizmu, także sfery życia seksualnego, tylko podawane w taki sposób, w jaki powinno się to podawać" – mówił Przemysław Czarnek w wywiadzie dla Radia Maryja.
"Wydaje się, że tymi nowinkami chcą na siłę wprowadzić coś, co będzie demoralizowało dzieci.
Musimy przed tym bronić nasze dzieci i wspomagać nauczycieli, którzy już widzą, co się święci”
- dodał były minister edukacji.
Na początku grudnia 2024 roku na placu Zamkowym w Warszawie odbył się protest pod hasłem: „Tak dla edukacji, nie dla deprawacji”.
W sprawie zgodności nowego przedmiotu z Konstytucją RP wypowiedziała się także... Konferencja Episkopatu Polski.
Biskupi, powołując się na art. 48. i 53. Konstytucji RP, zaznaczyli, że „wychowanie seksualne zgodnie z konstytucją pozostaje w kompetencjach rodziców, a nie państwa”.
Nie pierwszy raz Kosiniak-Kamysz śmiało wkracza w obszar edukacji. W lipcu 2024 zapowiedział ustawę o wychowaniu patriotycznym, nie konsultując i nie uzgadniając tego z MEN. Projekt poselski podpisał m.in. wiceminister edukacji z PSL Henryk Kiepura, nie uprzedzając o tym koleżanek w MEN. Projekt trafił do konsultacji w komisjach sejmowych.
Szef MON powiedział, że edukacja zdrowotna będzie przedmiotem nieobowiązkowym, na który zgodę będą musieli wyrazić rodzice. Wcześniej MEN zapowiadało, że przedmiot ten będzie obowiązkowy. „Zaszła w tym zakresie zmiana” – podkreślił lider PSL.
W weekend w kilku miastach w Polsce, m.in. w Szczecinie i w Krakowie, odbyły się protesty przeciwko wprowadzeniu od nowego roku szkolnego obowiązkowego przedmiotu edukacja zdrowotna. Protestujący sprzeciwiają się „seksualizacji dzieci” i odbieraniu rodzicom prawa do decydowania o ich wychowaniu.
O protesty zapytał Władysława Kosiniaka-Kamysza dziennikarz TV Republika podczas konferencji prasowej w Szczecinie.
„Uspokoję wszystkich, którzy protestowali – przedmiot będzie nieobowiązkowy, będzie to decyzja rodziców”
- odpowiedział Kosiniak-Kamysz.
MEN chciał, aby edukacja zdrowotna była obowiązkowa. Szef MON podkreślił jednak, że po jego rozmowach z ministrą edukacji Barbarą Nowacką, szefem MSWiA Tomaszem Siemoniakiem i premierem Donaldem Tuskiem, nastąpiła w tym zakresie zmiana.
Jak zaznaczył, dla PSL było ważne, by zgodnie z konstytucją to rodzice decydowali o wychowaniu swojego dziecka.
„Edukacja młodzieży na temat zdrowia jest potrzebna, ale nie może być podlana żadnym sosem ideologicznym. To ma być rzetelna wiedza, nie ideologia – ani prawicowa, ani lewicowa” – dodał lider PSL.
Edukacja zdrowotna to przedmiot, który od 1 września 2025 roku ma zastąpić Wychowanie do Życia w Rodzinie. Program nowego przedmiotu powstał we współpracy ministerstwa edukacji z resortem zdrowia oraz ministerstwem sportu i turystyki. Znalazły się w nim zagadnienia dotyczące m.in. zdrowia psychicznego, profilaktyki chorób, zdrowej diety, a także elementy edukacji seksualnej.
Szczegółowy program nauczania ma być dostosowany do wieku uczniów. Edukacja zdrowotna ma znajdować się w planie lekcji klas 4-8 szkół podstawowych oraz 1-2 szkół ponadpodstawowych.
Szefowa MEN pytana 7 stycznia w Radiu Zet, czy edukacja zdrowotna będzie przedmiotem obowiązkowym, odpowiedziała, że resort rozważa „różne scenariusze”.
"Uważam, że ten przedmiot powinien być obowiązkowy, natomiast rozważamy wszystkie możliwe scenariusze.
Biorę pod uwagę różnego rodzaju możliwości, aby przedmiot został dobrze przyjęty" – powiedziała Barbara Nowacka.