Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Iran rozpoczął swoją odpowiedź na izraelski bezprecedensowy atak z nocy. W stronę Izraela wystrzelono co najmniej 150 rakiet balistycznych. Na chwilę obecną nic nie wskazuje na możliwość deeskalacji w kolejnych dniach
Przez niemal 20 godzin od początku izraelskiego ataku na Iran, Republika Islamska w bardzo ograniczony sposób odpowiadała na agresję. Późnym wieczorem czasu irańskiego (różnica czasu między Iranem a Izraelem wynosi zaledwie pół godziny) irańska telewizja wyemitowała przemówienie Najwyższego Przywódcy, Alego Chameneiego.
„Ich życie stanie się mroczne” – mówił Chamenei – „Nie powinni myśleć, że zaatakowali i to koniec. Oni to zaczęli, oni rozpoczęli wojnę. Nie pozwolimy na bezkarność za tę wielką zbrodnię. Siły zbrojne Iranu z pewnością uderzą mocno”.
Niedługo potem Iran wystrzelił pociski balistyczne w stronę Tel Awiwu. Izraelczycy wykryli je odpowiednio wcześniej i nakazali mieszkańcom miasta ukryć się w schronach do odwołania. Tym razem odpowiedź, w przeciwieństwie do wysłanych rano dronów, była poważna. Według Irańczyków, do godziny 22:30 czasu irańskiego i 22 czasu izraelskiego, wystrzelone zostały trzy fale rakiet.
Mniej więcej w tym samym momencie wiadomo było o mniej więcej 150 rakietach, które do Izraela doleciały i co najmniej siedmiu, które przez izraelską obronę powietrzną się przebiły. Około godziny 22 czasu izraelskiego wiadomo było o przynajmniej 15 osobach rannych. O tej samej porze eksplozje słychać było także w Jerozolimie.
Amerykanie biorą udział w przechwytywaniu irańskich rakiet.
W najbliższych godzinach i dniach można spodziewać się dalszej eskalacji. Podczas irańskiego ataku minister spraw zagranicznych Izraela Israel Kac powiedział:
„Iran przekroczył czerwone linie, gdy odważył się wystrzelić pociski na centra ludności cywilnej w Izraelu. Dopilnujemy, aby reżim ajatollahów zapłacił bardzo wysoką cenę za swoje przestępcze działania”.
Według izraelskich władz wskutek irańskich ataków w Tel Awiwie zostały ranne 34 osoby, jedna zmarła. Dwie inne zginęły na nalocie na środkową część kraju. Jeden z pocisków uderzył w wieżowiec w centrum Tel Awiwu.
W nocy z czwartku 12 czerwca na piątek 13 czerwca Izrael w bezprecedensowy sposób zaatakował Iran z powietrza. Izraelczycy wyeliminowali dużą część najważniejszych irańskich dowódców wojskowych, uderzył w ośrodki związane z irańskich programem atomowym, a także w budynki mieszkalne w Teheranie. Iran, początkowo oszołomiony tak silnym uderzeniem, pod wieczór rozpoczął swoją odpowiedź.
O dzisiejszym ataku Izraela można przeczytać w naszych tekstach:
Przeczytaj także:
Prokuratura Krajowa złożyła do sądu akt oskarżenia przeciwko Waldemarowi G., adwokatowi, który w czasie rządów PiS reprezentował Polskę w sprawach przed TSUE
Profesor Waldemar G., adwokat znany z reprezentowania rządu PiS w sprawach w Trybunale Sprawiedliwości UE, stanie przed sądem. Prokuratura Krajowa poinformowała o tym w komunikacie z 13 czerwca 2025 roku. Akt oskarżenia w jego sprawie dzień wcześniej skierował do Sądu Okręgowego w Warszawie wydział zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji PK w Rzeszowie.
Śledczy zarzucają G. oraz jego współpracownicy Ewie P. powoływanie się na wpływy w wymiarze sprawiedliwości (prokuraturze, sądach, policji) i składanie obietnic „załatwiania spraw” w zamian za korzyści majątkowe.
Waldemar G. usłyszał 11 zarzutów, z czego 10 dotyczy płatnej protekcji, przekupstwa, a także obietnicy udzielenia korzyści agentowi CBA w zamian za pomoc w opuszczeniu aresztu.
Ewa P., współpracująca z G., została oskarżona o popełnienie 18 przestępstw. Jak ustalono, podszywała się pod prawniczkę i wspólnie z G. spotykała z klientami, prowadziła ich teczki oraz przyjmowała łapówki. Kwoty łapówek dobijały do 200-300 tys. zł. Łączna kwota przyjętych nielegalnie korzyści to ponad 2,3 mln zł.
„Powołując się na znajomości w policji, ABW, CBA, w sądach i prokuraturze obiecywała załatwienie różnych spraw. Jednej z klientek obiecała, że załatwi przerwę w odbywaniu kary. Ale według niej to kosztuje. W tym przypadku kosztowało 300 tys. zł” – tak o Ewie P. mówił „Gazecie Wyborczej” prokurator Rafał Teluk.
Waldemar G. i Ewa P. są tymczasowo aresztowani – mężczyzna od kwietnia 2024, kobieta od lipca 2024. Trzecią oskarżoną osobą jest Joanna K.-W., która odpowie za popełnienie wspólnie i w porozumieniu z Waldemarem G. przestępstwa oszustwa i płatnej protekcji. Ma zakaz opuszczania kraju.
„Na poczet przyszłych kar i roszczeń finansowych zabezpieczono od oskarżonego Waldemara G. środki pieniężne w wysokości ponad 45 tys. euro, a ponadto ustanowiono hipotekę przymusową do kwoty 200 tys. zł na jednej nieruchomości oraz ustanowiono zakaz zbywania i obciążania kolejnej nieruchomości o wartości 800 tys. zł” – czytamy w komunikacie prokuratury.
„Wszyscy, niezależnie od statusu społecznego czy pozycji zawodowej, mamy jeden podstawowy obowiązek: przestrzegać prawa i norm życia społecznego. Na straży praworządności konsekwentnie stać będzie niezależna polska prokuratura” – tak skomentował tę sprawę w mediach społecznościowych Prokurator Generalny Adam Bodnar.
Waldemarowi G. i Ewie P. grozi do 10 lat więzienia. Żadne z oskarżonych nie przyznało się do zarzuconych im przestępstw.
Waldemar G. jest doktorem habilitowanym nauk prawnych, adwokatem oraz byłym rektorem jednej z warszawskich prywatnych uczelni. Przed laty współpracował z Samoobroną RP, a potem startował do europarlamentu z list PSL.
Do 2020 roku był przedstawicielem polskiego rządu w TSUE. Reprezentował go m.in. w sprawach dotyczących legalności wyboru sędziów Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. M.in. w wyniku wyroków TSUE Izba – utworzona za rządów PiS – została później zlikwidowana (ale nie rozwiązało to problemu z konstytucyjnością wyboru sędziów SN z udziałem niekonstytucyjnie obsadzonej KRS).
W OKO.press pisaliśmy, że Waldemar G. regularnie współpracował z Ministerstwem Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Za przygotowanie rozmaitych analiz prawnych zarobił co najmniej 61 tys. zł.
Przeczytaj także:
Rządowe plany podniesienia płacy minimalnej o 3 proc. największe związki zawodowe uznają za dalece niewystarczające
Centrale związkowe z całej Polski opublikowały dziś stanowiska w reakcji na decyzję rządu o podwyżce płacy minimalnej. Minimalne wynagrodzenie w 2026 roku ma wynieść 4806 zł brutto, a stawka godzinowa na umowach cywilno-prawnych – 31,40 zł brutto. Obecnie płaca minimalna wynosi odpowiednio 4666 zł i 30,20 zł brutto.
„To zaledwie 3-procentowy wzrost względem obowiązującej stawki [...]. Oznacza to tylko 95 zł netto więcej w kieszeni pracownika. Tak symboliczna podwyżka jest dalece niewystarczająca – zarówno z ekonomicznego, jak i społecznego punktu widzenia” – czytamy w stanowisku Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych.
OPZZ podkreśla, że problemem jest nie tylko wysokość podwyżki, ale też sposób jej wyliczenia. Związkowcy wskazują, że Ministerstwo Finansów niespodziewanie obniżyło prognozę inflacji na 2026 rok z 3,8 proc. do 3 proc.
„Do dziś nie poznaliśmy jednak żadnych oficjalnych informacji i argumentów, które uzasadniałyby tę zmianę. Co więcej, partnerzy społeczni z Rady Dialogu Społecznego (RDS) nie otrzymują już założeń projektu budżetu państwa. Czyli dokumentu, który tradycyjnie zawierał kluczowe dane makroekonomiczne i tłumaczył ewentualne korekty wskaźników” – wskazuje OPZZ. „Rząd, po raz kolejny, uległ naciskom lobby pracodawców i zignorował realia, w jakich funkcjonuje ponad trzy miliony pracowników” – czytamy w komunikacie.
„Propozycja minimalnego wynagrodzenia za pracę [...] to sygnał, iż strona rządowa wysokie koszty funkcjonowania przedsiębiorstw postanowiła przerzucić na najsłabiej zarabiających” – podsumowuje z kolei Forum Związków Zawodowych. Tamtejsi związkowcy podkreślają, że choć pracodawcy mają powody, by narzekać na wysokie koszty prowadzenia działalności, to faktycznym problemem jest niewielki udział inwestycji we wzroście gospodarczym. Natomiast koszty pracy w Polsce wysokie nie są – w UE jest tylko siedem krajów, gdzie są one niższe.
NSZZ „Solidarność” przypomina, że związki proponowały podwyżkę do poziomu 5015 zł brutto.„Oznacza to wzrost o 7,48 proc., czyli o 349 zł. Gdyby propozycja została przyjęta, pracownicy mogliby liczyć na wynagrodzenie minimalne w wysokości 3748,97 zł netto” – piszą członkowie „Solidarności”.
Wypowiedziała się także znacznie mniejsza Związkowa Alternatywa. „Rząd ogłosił, że w przyszłym roku płaca minimalna zwiększy się o 140 zł. Mizernie” – kwitują na facebookowym profilu ZA. Związek podkreśla zarazem, że koncentruje się na walce o podwyżki dla pracowników budżetówki.
Na początku czerwca media obiegła informacja, że Ministerstwo Finansów planuje podnieść płacę minimalną o zaledwie 4,7o zł. Spowodowało to napięcie w rządzie, bo Ministerstwo Pracy, Rodziny i Polityki Społecznej postulowało podwyżkę w wysokości ponad 300 zł.
Proponowana podwyżka to krok w stronę postulatów związkowców oraz Ministerstwa Pracy. Resort Agnieszki Dziemianowicz-Bąki postulował najpierw podwyżkę do poziomu 5020 zł brutto, potem do 4980 zł brutto. Stanęło jednak na kwocie wyraźnie niższej.
Gdyby pierwotny pomysł MF został zrealizowany, mielibyśmy do czynienia z najniższą podwyżką płacy minimalnej od dwóch dekad, a w ujęciu realnym z obniżką. Bo prognozowana na przyszły rok inflacja w wysokości co najmniej 3 proc. spowodowałaby, że pracownicy faktycznie zarabialiby mniej niż w 2025 roku. Prognozy NBP mówią nawet o inflacji na poziomie 3,4 proc. Gdyby okazały się prawdziwe, wówczas nawet obecna propozycja rządu oznaczać będzie faktyczną obniżkę płacy minimalnej.
OPZZ uważa, że rząd próbuje zaniżać płacę minimalną, czym uderzy w pracowników i całą gospodarkę.
„Jeśli Polska chce być nowoczesną, europejską gospodarką, a nie rynkiem taniej siły roboczej, rząd musi przestać postrzegać płacę minimalną jako balast dla firm i zbędny koszt. Powinien zacząć traktować ją jako fundament stabilnego i sprawiedliwego rozwoju” – piszą związkowcy.
Przeczytaj także:
Fundacja GrowSPACE opublikowała wyniki rankingu szkół przyjaznych osobom LGBT+. Ranking zorganizowano pod patronatem trzech państwowych instytucji, w tym Ministerstwa Edukacji
13 czerwca 2025 ogłoszono wyniki piątej, ogólnopolskiej edycji Rankingu Szkół Przyjaznych LGBTQ+. Zaprezentowała je na konferencji w Ministerstwie Edukacji Narodowej organizująca ranking Fundacja GrowSPACE. W konferencji udział wzięła m.in. wiceministra edukacji Paulina Piechna-Więckiewicz.
Głosy oddano w ponad tysiącu szkół. W pierwszej trójce znalazły się I LO im. Adama Mickiewicza w Olsztynie, I Społeczne LO „Bednarska” z Warszawy i XXX LO im. Jana Śniadeckiego w Warszawie. Organizatorzy akcji podkreślają, że w pierwszej dwudziestcepiątce pojawiło się 15 szkół spoza miast wojewódzkich, m.in. z Boguchwały, Kościerzyny, Chorzowa, Zabrza i Kędzierzyna-Koźla. Całą listę można znaleźć na stronie: https://lgbtplusme.com/ranking/pl .
Ranking przygotowano w oparciu o anonimowe ankiety online, w których udział brali sami uczniowe. Obejmowały pytania o poczucie bezpieczeństwa, swobodę ekspresji, reakcje na akty przemocy, wsparcie ze strony nauczycieli i o praktyczne działania antydyskryminacyjne.
W ramach ankiety zbadano też, w jakim stopniu młodzież mierzy się w szkołach z dyskryminacją.
Aż 70 proc. ankietowanych zadeklarowało, że obawia się o bezpieczeństwo swoje lub swoich rówieśników.
Brakuje też wsparcia: ok. jeden na trzech uczniów nie był w stanie wskazać ani jednego dorosłego pracownika szkoły, któremu może zaufać w trudnej sytuacji.
"Ranking w roku 2025 pokazuje, że jeszcze dużo pracy przed nami. Z danych jakie uzyskaliśmy widzimy, że przemoc nie zniknęła z polskich szkół, doświadcza jej lub zauważa ją ponad 40 proc. ankietowanych. Tylko jeden na czterech uczniów w polskim systemie edukacji może liczyć na zajęcia antydyskryminacyjne" – mówił na konferencji w MEN Mateusz Trzaska, koordynator Rankingu.
W tym roku ranking odbył się pod patronatem trzech państwowych instytucji: Ministerstwa Edukacji, Ministra Równości oraz Rzecznika Praw Dziecka. Odnotował rekordowe wsparcie ze strony samorządów. Fundacja GrowSPACE informuje, że najlepsze placówki otrzymały Tarcze Zaufania i Dyplomy Tęczowej Szkoły. To nie tylko wskazówka dla uczniów przy wyborze placówki, ale także zachęta dla szkół, by aktywnie walczyły z dyskryminacją i dbały o bezpieczeństwo.
Polska generalnie jest krajem nieprzyjaznym osobom LGBT+. Wynika to jednoznacznie z publikowanego co roku Tęczowego Rankingu ILGA-Europe, który bada poziom ochrony prawnej tej społeczności w krajach europejskich. W tegorocznym raporcie Polska awansowała o jedną lokatę, wraz z Bułgarią zajmując przedostatnie miejsce w UE. Niżej znalazła się tylko Rumunia.
Przeczytaj także:
Prokurator Generalny sugeruje sądową kontrolę wyników wyborów prezydenckich w dziewięciu obwodowych komisjach wyborczych. Zabrał też głos ws. Izby Sądu Najwyższego, która powinna zająć się sprawą wyborczych protestów
Komunikat rzeczniczki Prokuratora Generalnego Adama Bodnara, prok. Anny Adamiak, pojawił się na stronie Prokuratury Krajowej w czwartek 12 czerwca wieczorem. Prok. Adamiak przedstawia w nim stanowisko Bodnara ws. wpływających do Sądu Najwyższego protestów przeciwko ważności wyborów prezydenckich.
Prokurator Generalny, który jest stroną tych postępowań i może rekomendować SN konkretne działania, przeanalizował 30 takich protestów. W jednym przypadku stwierdził, że sędziowie powinni przyjrzeć się zgłoszonym nieprawidłowościom.
Zaznaczył przy tym, że ich skala nie będzie miała wpływu na wynik wyborów.
W pozostałych przypadkach Bodnar rekomenduje SN pozostawienie protestów bez dalszego biegu.
W komunikacie czytamy, że jedyny protest, który został uznany za zasadny, zawierał cztery zarzuty. Spośród nich jeden „w ocenie Prokuratora Generalnego wymaga weryfikacji przez Sąd Najwyższy”.
Dotyczy on „świadomego lub omyłkowego błędnego wpisywania przez członków obwodowych komisji wyborczych liczby głosów oddanych na poszczególnych kandydatów do niewłaściwych rubryk w protokołach”. Autor protestu miał wskazać, że doszło do całkowitego odwrócenia proporcji „w zakresie stosunku liczby głosów oddanych na poszczególnych kandydatów w I i II turze wyborów przez wyborców w tych samych okręgach”.
Zdaniem protestującego może to świadczyć o nieprawidłowym wprowadzeniu wyników. Stąd Adam Bodnar zasugerował Sądowi Najwyższemu (lub właściwym sądom rejonowym w ramach pomocy SN) oględziny kart wyborczych z II tury wyborów w dziewięciu komisjach: nr 4 w gminie Bychawa, nr 1 w gminie Magnuszew, nr 4 w gminie Staszów, nr 25 w mieście Grudziądz, nr 95 w mieście Kraków, nr 3 w mieście Olesno, nr 9 w gminie Strzelce Opolskie, numer 35 w mieście Tychy, nr 11 w gminie Lidzbark.
Bodnar w komunikacie podkreśla, że protestów wyborczych nie powinna analizować Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN – ze względu na sposób jej obsadzenia w niekonstytucyjnej procedurze po reformie PiS. Sugeruje, by sprawy te oddać Izbie Pracy i Ubezpieczeń Społecznych, w której zasiadają sędziowie wybrani w poprzedniej procedurze.
Zbliżony wynik wyborów prezydenckich i ujawniane przez media przypadki niewłaściwego przeliczenia głosów zmobilizowały wyborców niepogodzonych z rezultatem Rafała Trzaskowskiego. Do przesyłania protestów do Sądu Najwyższego zachęcają też niektórzy politycy związani z Platformą Obywatelską, w tym zwłaszcza Roman Giertych. Nie brakuje osób, które liczą, że wybory da się jeszcze unieważnić. Czas na składanie protestów jest do 16 czerwca 2025. Wpłynęło ich już ponad 100.
W OKO.press rozmawialiśmy na ten temat z dr. hab. Adamem Gendźwiłłem, specjalistą ds. procesów wyborczych. Jak wyjaśnił nam ekspert, aby nieprawidłowości zaważyły na wyniku wyborów, ich skala musiałaby być masowa.
„Mówimy co najmniej o 185 tysiącach błędnie przypisanych głosów – to dużo. [...] Oznacza to, że do takich błędów musiałoby dojść w tysiącu lub nawet kilku tysiącach obwodowych komisji wyborczych. Pomyłki musiałyby być systemowe – na korzyść jednego kandydata” – tłumaczył Gendźwiłł.
Jak zaznaczył, nie ma na razie danych, które wskazywałyby na masowe fałszerstwo wyborcze. Dodał, że w jego ocenie nie istnieje procedura, która pozwalałaby na ponowne przeliczenie wszystkich głosów oddanych w drugiej turze wyborów. „Jedyna kodeksowa procedura, która umożliwia liczenie głosów, to protest wyborczy” – powiedział.
Wczoraj, tj. 12 czerwca 2025 Izba Kontroli Nadzwyczajnej SN (kwestionowana m.in. przez Bodnara) poinformowała, że analizuje napływające protesty. Zgodziła się już na ponowne przeliczenie głosów w 13 komisjach.
Przeczytaj także: