Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
Nadal czekamy na decyzję Komisji Europejskiej w sprawie embarga na import ukraińskiego zboża, które obowiązuje do jutra. Przypomnijmy: Polska ubiega się o przedłużenie okresu zakazu, a premier Mateusz Morawiecki zapowiada, że bez względu na unijne ustalenia polskie granice dla ukraińskich transportów będą nadal zamknięte.
Wczoraj w tej sprawie spotkali się przedstawiciele krajów, które korzystają z tej regulacji. Oprócz Polski to Słowacja, Węgry, Rumunia i Bułgaria. Polskę reprezentował nasz ambasador przy UE Andrzej Sadoś. Według nieoficjalnych informacji PAP piątka krajów „przyfrontowych” zgodziła się co do potrzeby dalszego embarga, a obecny podczas spotkania przedstawiciel KE przystał na jej argumenty.
„Sprawa nie jest już na moim biurku, jest na biurku przewodniczącej Komisji Europejskiej” – mówił dziś unijny komisarz ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski. – „Moim zadaniem, z którego się wywiązałem w pełni, jest dostarczenie argumentów za przedłużeniem tego zakaz” – przekonywał na antenie radiowej „Jedynki” dodając, że „wszystko zmierza w kierunku” dalszego zakazu.
Jednocześnie Wojciechowski przekonywał, że „korytarze solidarnościowe”, które miały umożliwiać transport ukraińskiego zboża przez terytorium UE tranzytem, działają bez zarzutu. Miesięcznie udaje się nimi przepuścić prawie 3 mln ton surowca, który potem ma trafiać między innymi do Afryki i na Bliski Wschód.
Onet potwierdza ważny wątek z afert wizowej. Były wiceminister Wawrzyk organizował wizy dla „filmowców z Bollywood”
Onet ujawnia kolejne szczegóły afery wizowej z byłym już wiceministrem MSZ Piotrem Wawrzykiem w roli głównej.
Gdy afera wybuchła na początku września, Agata Szczęśniak tłumaczyła jej zawiłości na łamach OKO.press.
Wiceminister spraw zagranicznych Piotr Wawrzyk był odpowiedzialny za przygotowanie głośnego rozporządzenia dotyczącego pracowników z zagranicy. Ułatwiało ono przyjazd do Polski pracownikom m.in. z Iranu, Pakistanu, Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Kaczyński miał być zaskoczony szerokim zakresem rozporządzenia.
Okazało się jednak, że działania służb wobec Wawrzyka nie dotyczyły tego rozporządzenia. Według tekstu „Gazety Wyborczej” z 8 września powód wszczęcia postępowania przez CBA „ma związek z międzynarodowym śledztwem dotyczącym działalności indyjskiej spółki VFS Global, pośrednika w zdobywaniu wiz”. Dziś Onet potwierdza te doniesienia.
8 września 2023 „Wyborcza” pisała, że „CBA zaczęło działać pod naciskiem zagranicznych partnerów”. Prokuratura temu zaprzeczała. Tymczasem tekst Onetu potwierdza słowa „Wyborczej”.
Andrzej Stankiewicz w Onecie opisuje skorumpowany system, który Wawrzyk stworzył. Pracownicy z Indii udawali ekipy filmowe z Bollywood, żeby otrzymać wizy wielokrotnego użytku do strefy Schengen. W ten sposób mieli ułatwiony wjazd do Meksyku, skąd dużo łatwiej dostać się do USA. Za przerzucenie do Stanów Zjednoczonych każdy z obywateli Indii płacił między 25 a 40 tys. dolarów. Rodziny najpierw płaciły zaliczkę. Reszta kwoty miała być zapłacona, gdy dana osoba znajdzie się w USA.
Wiemy o dwóch hinduskich grupach. Pierwsza liczyła 36 osób, druga około stu.
Wawrzykowi pomagał jego bliski współpracownik Edgar Kobos. Gdy wnioski wizowe spotykały się z odmową lub zamiast wiz wielorazowych petenci otrzymywali jednorazowe, Kobos interweniował. Rozmowy wizowe prowadziła zewnętrzna firma VFS Global. Stankiewicz opisuje sytuację, w której na rozmowach dotyczących drugiej grupy pojawili się osobiście konsulowie:
„Okazuje się, że jeden z aktorów nie potrafi pokazać w sieci żadnego fragmentu swego filmu. Choreograf nie umie tańczyć. Producent filmowy okazuje się rozwozicielem warzyw. Specjalistka od make-upu co prawda pracuje w zawodzie, ale nie pracuje przy filmach, lecz prowadzi punkt piękności na stacji benzynowej”.
Jednocześnie Wawrzyk do innych ambasad i konsulatów w Azji wysyłał maile z listami osób do sprowadzenia do Polski. Na każdej z nich było kilkaset osób.
CBA podjęło w końcu interwencję, ale, jak opisuje Onet, już po przekazaniu niepokojących informacji od służb amerykańskich. Amerykanie nieoficjalnymi kanałami zwrócili polskim dyplomatom uwagę na problem. Przekazali między innymi informację, że 21 z 36 „filmowców” dzięki uzyskaniu wiz z Polski znalazło się w Meksyku.
W odpowiedzi na pytania Onetu, MSZ napisało:
„Przedstawiciele kierownictwa MSZ nie mają uprawnień do polecania konsulom wydania konkretnej decyzji wizowej. Konsul jest organem uprawnionym do podejmowania suwerennej decyzji w sprawach wiz dla cudzoziemców. Minister Spraw Zagranicznych nie ma możliwości uchylenia, czy modyfikacji, decyzji konsula w indywidualnych sprawach wizowych.”
Z tego oświadczenia jasno wynika, że MSZ jest świadome, że Wawrzyk łamał prawo. Pytania:
pozostają otwarte.
Onet pokazuje nam szczegóły bulwersującej afery w MSZ. Piotr Wawrzyk zapłacił za nią już stanowiskiem. Co do samej afery w przestrzeni medialnej pojawia się jednak wiele niesprawdzonych i pomieszanych informacji. Skala działalności Wawrzyka była spora, ale z całą pewnością wiemy na razie o skutecznym przerzuceniu tylko 21 osób do Meksyku.
Tymczasem słyszymy np. o „250-350 tys. wiz, które mieli otrzymać migranci z Nigerii, Iranu, Iraku, Bangladeszu i Pakistanu”. Wszystkie mity na temat problemów z imigracją w ostatnich latach tłumaczyła na naszych łamach Małgorzata Tomczak:
„Marsz miliona serc jest wydarzeniem Platformy Obywatelskiej, [...] nie ma decyzji [czy pójdziemy w tym marszu], ale na moje wyczucie każdy z nas powinien robić jak najwięcej tam, gdzie jest mocny. My jesteśmy mocni w Polsce lokalnej, więc naszym zadaniem będzie maksymalna mobilizacja ludzi, wykorzystanie każdej godziny na setki spotkań, a nie jeden zjazd w Warszawie, który będzie owszem, efektowny, ja sam uczestniczyłem w marszu 4 czerwca, uważam, że to był dobry też sygnał dla ludzi, że potrafi się opozycja zjednoczyć, ale jednak skutkiem była strata ok. pół miliona wyborców po stronie opozycyjnej” – mówił Adam Jarubas z PSL w Poranku Siódma9.
Marsz Miliona Serc organizuje PO 1 października w Warszawie, na dwa tygodnie przed wyborami parlamentarnymi. KO w kampanii wykorzystuje symbol biało-czerwonego serca, politycy koalicji Tuska zawsze występują z małym sercem przyczepionym do ubrania. Tusk organizację marszu ogłosił, gdy w lipcu TVN ujawniło sprawę Joanny z Krakowa.
PiS w spocie przypomina o pomyśle emerytur stażowych. Eksperci mają wątpliwości. A PiS w tej kadencji już raz ten pomysł odrzucił
„Są ludzie, którzy od najmłodszych lat ciężko pracowali, bardzo często ciężko pracowali fizycznie w najróżniejszych zawodach” – zaczyna nowy spot PiS premier Mateusz Morawiecki. I zaraz dodaje: „To dla nich chcemy wprowadzić emerytury stażowe”.
To jeden ze sztandarowych pomysłów na te wybory PiS. Rozwiązanie to miałoby dać możliwość przejścia na emeryturę po 38 latach pracy kobietom i po 43 latach mężczyznom. Jest skierowane przede wszystkim do tych, którzy pracę zaczęli bardzo wcześnie. Jeśli kobieta rozpoczęła pracę w wieku na przykład 19 lat i pracowała bez przerwy, cały czas płacąc składki, nabyłaby prawo do emerytury już w wieku 57 lat.
W zapowiedzi spotu czytamy wprawdzie „ Tusk nakazał Polakom pracę do 67 lat!”, ale sam premier nie wspomina o Tusku ani jednym słowem. To nieco zaskakujące, bo duża część kampanii PiS opiera się na demonizowaniu przewodniczącego PO. A podwyższenie wieku emerytalnego w 2013 roku to jeden z głównych tematów dla PiS do uderzania w Tuska.
Obietnica emerytur stażowych może być jednak dla PiS problematyczna. PiS lubi bowiem podkreślać, że jest partią wiarygodną, bo spełnia swoje obietnice. Tymczasem nie jest to pierwszy raz, gdy o emeryturach stażowych słyszymy w programie obozu rządzącego.
Była to obietnica Andrzeja Dudy w obu kampaniach prezydenckich. A pomysł pochodzi od „Solidarności”, która przez osiem lat rządów była z rządem zdecydowanie bliżej niż inne centrale związkowe.
Przez pierwszą kadencję prezydent Duda nawet nie przygotował projektu ustawy mającej realizować tę obietnicę. W 2021 roku – pod naciskiem „Solidarności”, która zniecierpliwiona przygotowała własną propozycję jako projekt obywatelski i zebrała pod nią ponad 200 tysięcy podpisów, Duda skierował do Sejmu swój projekt. Tyle tylko, że PiS odrzucił w Sejmie projekt „S”, a wersja prezydenta powędrowała do sejmowej „zamrażarki”, której już nigdy nie opuściła.
O innych niespełnionych obietnicach PiS możecie przeczytać w tekście Witolda Głowackiego.
Dodajmy jeszcze: eksperci od systemu emerytalnego są krytyczni wobec pomysłu emerytur stażowych i mają ku temu dobre powody. Wskazują na monstrualne koszty dla Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. „Łączne zmniejszenie salda FUS w 10-letnim horyzoncie czasu to aż 87,2 mld zł” – wynika z ocen ZUS i to przy założeniu, że tylko połowa uprawnionych skorzysta z emerytury pomostowej. Tę lukę trzeba będzie uzupełnić z podatków, trudno o inny sposób – byłoby to więc dodatkowe obciążenie dla pracowników.
Specjaliści wskazują też, że na problem “utraty sił będącej konsekwencją długiego okresu wykonywania pracy zarobkowej” – czyli szczególną sytuację osób wykonujących ciężkie prace – lepiej odpowiadają emerytury pomostowe, a lista zawodów uprawnionych do nich może ewentualnie zostać rozszerzona.
„Duża część społeczeństwa jest zmęczona i sfrustrowana takim poziomem emocji i podziałami” – mówił rano w TVN24 Michał Kobosko, przedstawiciel Trzeciej Drogi z ramienia Polski 2050. Ale dodawał, że ich głównym celem jest pozbawienie PiS władzy.
Kobosko podkreślał, że Trzecia Droga ma konkretne pomysły. „My mówimy: trzeba przyspieszyć zmiany energetyczne” – mówił, mając na myśli zieloną transformację energetyczną. Podkreślał też propozycje dla przedsiębiorców, jak obowiązek płacenia faktury VAT tylko od zapłaconej faktury, nie od wystawionej.
Podkreślił, że celem Trzeciej Drogi w nadchodzących wyborach parlamentarnych jest zdobycie 15 proc. głosów.
Michał Kobosko jest jedynką Trzeciej Drogi w okręgu numer 19, w Warszawie.