0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Wyborcza.plFot. Patryk Ogorzałe...

„Prawo i Sprawiedliwość zawsze dowozi” – czyli spełnia obietnice złożone wyborcom. Ta teza przez długie lata od wyborów 2015 roku powracała zarówno w publicystyce, jak i obiegowych opiniach Polaków. Przede wszystkim jednak była i jest bardzo intensywnie eksploatowana przez sam PiS i jego propagandę.

W pierwszych miesiącach rządów PiS – na przykład, gdy w ekspresowym tempie uruchamiany był program 500 plus – miało to pewne podstawy. W kolejnych latach rządzenia Zjednoczonej Prawicy – coraz mniejsze.

W 2023 roku nazywanie PiS-u partią, która zawsze spełnia obietnice, to już czyste klakierstwo. Prawo i Sprawiedliwość nie różni się bowiem pod tym względem niczym od wszystkich pozostałych partii rządzących Polską od 1989 roku. Każda z nich ma na koncie pewne realne osiągnięcia – ale też trupy w szafie w postaci nigdy niezrealizowanych obietnic, zapowiedzi i postulatów.

Po 8 latach rządów PiS-owi nazbierało się tych ostatnich naprawdę sporo.

Czy to prawda?

"PiS zawsze spełnia obietnice złożone wyborcom"

Sprawdziliśmy

Prawo i Sprawiedliwość po 8 latach rządów ma już na koncie dziesiątki niespełnionych obietnic złożonych wyborcom. Wyliczamy je w OKO.press

Uważasz inaczej?

Stworzony zgodnie z międzynarodowymi zasadami weryfikacji faktów.

Prawo i Sprawiedliwość różni się przy tym od pozostałych ugrupowań, które rządziły Polską, pod szczególnym względem. Otóż jej politycy bardzo rzadko przyznają wprost, że któraś z obietnic partii nie zostanie nigdy spełniona, lub też stanie się to z gigantycznym opóźnieniem. Prawdę mówiąc, jesteśmy w stanie wskazać tylko kilka takich przypadków – a pełne wyznanie winy nastąpiło wyłącznie w odniesieniu do klęski programu Mieszkanie Plus.

Najczęściej bowiem obietnice Prawa i Sprawiedliwości po prostu zostają „zniknięte”. Nagle rozmywają się w powietrzu – i już ich nie ma. Politycy PiS przestają o nich mówić, social mediowe profile resortów i rządowych agencji przestają publikować poświęcone im infografiki, premier i ministrowie nie organizują już żadnych prezentacji, a rządowe media nie robią im klaki.

Dziennikarze wolnych mediów dopytujący, co stało się z danym projektem, są zbywani, pozostaje im żmudne przekopywanie się przez urzędowe dokumenty, by ostatecznie ustalić choćby tylko to, na jakim etapie sprawa została porzucona.

Opinia publiczna zaś o tym wszystkim prędzej czy później zapomina.

My pamiętamy. Dziś przypominamy pierwszych 10 niezrealizowanych obietnic PiS. Za tydzień kolejna dziesiątka.

1. Bon mieszkaniowy

To całkiem świeża sprawa – bo tę obietnicę rząd Mateusza Morawieckiego sformułował w maju 2021 roku, gdy z wielką pompą prezentowano założenia programu Polski Ład.

Bon mieszkaniowy miał być jego ważnym elementem. Miał pozwalać na zakup mieszkania w kredycie ze znacznie niższym wkładem własnym – lub nawet bez niego. Jego wartość miała być zaś uzależniona od liczby dzieci w gospodarstwie domowym.

Padły konkretne kwoty. O ile singiel mógł liczyć na jedynie symboliczne wsparcie w wysokości 5 tysięcy złotych, o tyle rodzina z jednym dzieckiem już na 25 tysięcy. Rodzina z dwójką dzieci miała dostawać bon w wysokości 40 tysięcy złotych, a wielodzietna nawet 100 tysięcy.

Przez maj i czerwiec 2021 roku bon mieszkaniowy był intensywnie promowany przez Ministerstwo Rozwoju. Powstawały infografiki obrazujące korzyści dla obywateli i promocyjne spoty.

A potem cały pomysł po prostu zniknął z radarów.

Resort nigdy nie przygotował nawet projektu ustawy, która miałaby wprowadzać bon. Politycy Zjednoczonej Prawicy przestali zaś o nim mówić.

Owszem, w sierpniu 2021 roku Jarosław Gowin, który jako wicepremier i minister rozwoju firmował bon, opuścił razem z częścią polityków swego Porozumienia koalicję rządzącą. Ale sama zmiana ministra nie tłumaczy w żaden sposób porzucenia bez słowa całego projektu, nad którym rzekomo miał pracować jego resort.

2. Mieszkanie Plus

Ten sztandarowy dla PiS program był w 2016 roku przedstawiany Polkom i Polakom jako plan na ostateczne przełamanie kryzysu mieszkaniowego.

Rząd PiS obiecywał, że w ramach Mieszkania Plus już do końca 2019 roku powstanie 100 tysięcy lokali mieszkalnych, które obywatele mieli wynajmować po relatywnie niskich, regulowanych cenach – z opcją docelowego wykupu.

W dalszej przyszłości lokale z Mieszkania Plus miały stawać się coraz bardziej istotną częścią całego krajowego zasobu mieszkaniowego. To zaś miało stopniowo zwiększać dostępność mieszkań i niwelować kryzys mieszkaniowy.

W 2016 roku ówczesna premier Beata Szydło obiecywała, że czynsze w nowych mieszkaniach będą zaczynać się od „10-20 złotych” za metr kwadratowy. W przypadku 50-metrowego lokalu dawałoby to 500-1000 złotych miesięcznie, co przy ówczesnych rynkowych cenach najmu brzmiało bardziej niż obiecująco.

Żeby obniżyć koszty budowy, mieszkania miały powstawać na gruntach należących do Skarbu Państwa i być oddawane w średnim (ale przyzwoitym) standardzie. W tym celu powołany został Krajowy Zasób Nieruchomości – czyli instytucja mająca zarządzać i gruntami na potrzeby programu i samym Mieszkaniem Plus.

Wokół programu przez lata PiS robił mnóstwo szumu – otwarcie każdej z nielicznych budów w jego ramach było bardzo mocno wykorzystywane propagandowo.

03.07.2017 Gdynia , ul . Starochwaszczynska . Od lewej : wojewoda pomorski Dariusz Drelich , Adam Selonke , wicepremier Mateusz Morawiecki , sekretarz stanu Kazimierz Smolinski oraz prezydent Gdyni Wojciech Szczurek podczas symbolicznego rozpoczecia inwestycji w ramach programu " Mieszkanie Plus " . Fot. Jan Rusek / Agencja Wyborcza.pl
03 lipca 2017 Gdynia, ul. Starochwaszczyńska. Od lewej: wojewoda pomorski Dariusz Drelich, Adam Selonke, wicepremier Mateusz Morawiecki, sekretarz stanu Kazimierz Smoliński oraz prezydent Gdyni Wojciech Szczurek podczas symbolicznego rozpoczęcia inwestycji w ramach programu "Mieszkanie Plus". Fot. Jan Rusek / Agencja Wyborcza.pl

W 2022 roku Najwyższa Izba Kontroli opublikowała druzgocący raport na temat stopnia realizacji programu. Realia okazały się bolesne, obiecane na 2019 rok 100 tysięcy mieszkań okazało się liczbą nieosiągalną nawet w perspektywie dekady. W sposób całkowicie zgodny z głównymi założeniami programu udało się wybudować do 2021 roku niespełna 5 tysięcy mieszkań.

W czerwcu 2022 roku Jarosław Kaczyński oficjalnie przyznał się do porażki w zakresie Mieszkania Plus. „Nie udało się tego złamać, nie udało się doprowadzić do tego, żeby w Polsce można było możliwie tanie mieszkania budować na wielką skalę. Pamiętajcie państwo, że te 270 tys., bo tyle podobno mieszkań ma być w tym roku – oczywiście to nie jest jeszcze pewne – to będzie rekord ostatnich trzydziestu paru lat, no ale przy końcu Gierka wybudowano więcej, 298 tys. To jest wstyd” – mówił prezes PiS.

To wyjątek na tle pozostałych niespełnionych obietnic partii. Przyznawanie się do porażki zdecydowanie bowiem nie należy do zwyczajów polityków PiS.

W 2023 roku mieszkańcy tych kilkunastu osiedli, które realnie powstały w ramach całego programu skarżyli się na gigantycznie rosnące ceny najmu, a także na bardzo kiepskie standardy całych inwestycji.

Program Mieszkanie Plus został ostatecznie zamknięty wiosną tego roku.

O tym, dlaczego Mieszkanie Plus upadło, szczegółowo pisał w OKO.press Bartosz Kocejko.

Przeczytaj także:

3. Polskie samochody elektryczne

W 2002 roku z linii produkcyjnej FSO zjechał ostatni Polonez – a zarazem ostatni egzemplarz seryjnego auta osobowego zaprojektowanego i skonstruowanego w Polsce.

Mateusz Morawiecki – jako ówczesny wicepremier i autor Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju zwanej „planem Morawieckiego” – obiecywał w 2016 roku, że Polska powróci na rynek motoryzacyjny i to z ogromnym przytupem.

Już w 2025 roku według zapowiedzi rządu PiS po polskich drogach miał jeździć milion elektrycznych aut. Filarem tej motoryzacyjnej rewolucji miał być zaś skonstruowany i produkowany w Polsce samochód elektryczny Izera.

Dalej była tylko seria rozczarowań (przy czym wstęp do każdego z nich ogłaszano z wielką pompą). Posłuszne spółki skarbu państwa zawiązały w 2016 roku konsorcjum ElectroMobility Poland. Dopiero cztery lata później udało się zaprezentować pierwsze wizualizacje prototypów. Fizycznie prototyp został pokazany dopiero w tym roku.

Ale 21 marca 2023 roku spółka EMP poinformowała, że zamówiła we włoskiej firmie Pininfarina projektowanie nadwozi całkowicie na nowo.

A dosłownie kilka dni temu okazało się, że polska Izera ma być produkowana w kooperacji z chińskim koncernem Geely.

Za to wiosną 2023 roku na należących do Lasów Państwowych terenach pod Jaworznem przeznaczonych pod budowę fabryki polskich samochodów elektrycznych rozpoczęto gigantyczną wycinkę lasu. Pod topór poszło 180 hektarów – i to tylko w pierwszym etapie wyrębu.

Finalnie ma zniknąć z mapy 1200 ha lasu. Pomogła w tym specjalnie uchwalona przez PiS ustawa o nazwie „Lex Izera”.

Te spustoszone połacie lasu to do dziś ten najbardziej widoczny skutek całej obietnicy związanej z budową polskich samochodów elektrycznych. Budżet przedsięwzięcia oszacowano na ponad 6 miliardów złotych (koszty stopniowo rosły). Istotna część tych pieniędzy została już wydana.

4. Usprawnienie sądownictwa

Sądy miały działać szybciej, obywatele mieli mieć do nich ułatwiony dostęp i krócej czekać na wyroki i orzeczenia. Z tą obietnicą Zjednoczona Prawica szła do wyborów w 2015 roku – i to właśnie ona miała następnie być tym fundamentalnym uzasadnieniem wszystkich pseudoreform wprowadzanych przez PiS i Suwerenną Polskę w polskim sądownictwie.

Tym tłumaczono obsadzenie KRS swoimi nominatami i tym wyjaśniano ustawy uderzające w niezależność Sądu Najwyższego. Wszystkie deformy sądownictwa, których twarzą został minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, miały według propagandy obozu władzy służyć jednemu nadrzędnemu celowi – usprawnieniu pracy sądów.

Na tym polu rząd poniósł druzgocącą klęskę. Statystyki są miażdżące dla Prawa i Sprawiedliwości wraz z Suwerenną Polską. Od 2015 do 2022 roku średni czas rozpatrywania spraw w sądach rejonowych wydłużył się z 4,1 miesiąca do 5,5 miesięcy, po drodze (w 2021 roku) osiągając aż ponad 7 miesięcy. Odsetek spraw rozpatrywanych dłużej niż rok wzrósł z 6 procent w 2015 roku do aż 14 procent w 2021 roku.

Polskie sądy – które rzeczywiście były u progu rządów PiS bardzo powolne, pod butem Zjednoczonej Prawicy stały się jeszcze bardziej niewydolne.

5. Emerytury stażowe

Podczas obu swych kampanii wyborczych prezydent Andrzej Duda ogłaszał wspólnie z działaczami NSZZ „Solidarność”, że doprowadzi do wprowadzenia w Polsce systemu tzw. emerytur stażowych – powiązanych ze stażem pracy. Na taką emeryturę można by przejść jeszcze przed osiągnięciem wieku emerytalnego – ale po przepracowaniu 35 lat w wypadku kobiet lub 40 w wypadku mężczyzn.

To postulat niektórych grup zawodowych bardzo intensywnie wspierany przez „S”. Poparcie legendarnego niegdyś związku zawodowego było zaś każdorazowo potrzebne Dudzie w walce o wyborczy wynik. „S” tego poparcia mu udzielała.

Co z tego, skoro przez pierwszą kadencję Duda nawet nie przygotował projektu ustawy mającej realizować tę obietnicę. W 2021 roku – pod naciskiem „S”, która zniecierpliwiona przygotowała własną propozycję jako projekt obywatelski i zebrała pod nią ponad 200 tysięcy podpisów, Duda skierował do Sejmu swój projekt. Tyle tylko, że PiS odrzucił w Sejmie projekt „S”, a wersja prezydenta powędrowała do sejmowej „zamrażarki”, której już nigdy nie opuściła.

I tyle z tej obietnicy.

22.06.2020 Klodzko . Droga Krajowa nr 8 , niezrealizowane obietnice Prezydenta Adnrzeja Dudy . Plakat wyborczy Andrzeja Dudy na witrynie siedziby Solidarnosci . 
Fot . Tomasz Pietrzyk / Agencja Wyborcza.pl
22 czerwca 2020 Kłodzko. Plakat wyborczy Andrzeja Dudy na witrynie siedziby Solidarności. Fot. Tomasz Pietrzyk / Agencja Wyborcza.pl

6. Likwidacja NFZ

Nie, to nie żart z Konfederacji i jej całkiem współczesnych postulatów. Likwidacja Narodowego Funduszu Zdrowia była jedną z ważniejszych obietnic wyborczych zarówno Andrzeja Dudy jako kandydata na prezydenta w 2015 roku, jak i PiS w wyborach parlamentarnych tego samego roku.

„Na pewno trzeba zlikwidować NFZ. Na pewno służba zdrowia, ta podstawowa, musi być dostępna dla każdego” – mówiła kandydatka tej partii na szefową rządu Beata Szydło, przedstawiając w lipcu 2015 program PiS.

„Byłbym skłonny rozważyć likwidację NFZ i przeniesienie środków na ochronę zdrowia do budżetów zadaniowych wojewodów, żeby wojewodowie w ramach swojej właściwości terytorialnej tymi środkami parcelowali” – mówił wcześniej w trakcie swej kampanii prezydenckiej Andrzej Duda.

Rzecz jasna Prawo i Sprawiedliwość porzuciło ten pomysł – nigdy się z tego nie tłumacząc. A NFZ istnieje do dzisiaj i ma się znakomicie.

7. Luxtorpeda 2.0

Odwołujący się do nazwy szybkiego – choć bardzo drogiego i przez to dostępnego wyłącznie dla elit – pociągu motorowego z okresu II RP program Luxtorpeda 2.0 miał oznaczać rewolucję w polskim kolejnictwie.

To również część ogłoszonej przez ówczesnego wicepremiera Mateusza Morawieckiego w 2016 roku Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju. Dzięki rządowemu wsparciu i systemowi zachęt polskie zakłady produkujące tabor kolejowy miały osiągnąć zdolność wypuszczania na rynek elektrycznych zespołów trakcyjnych osiągających prędkości do 250 km/h. Wszystko oczywiście z myślą o budowie polskiego systemu kolei dużych prędkości.

W 2017 roku do życia powołany został klaster Luxtorpeda 2.0 – obejmujący największe firmy z branży kolejnictwa. Dopiero w 2021 roku dołączyła do niego spółka… PKP. Obecnie klaster mimo swej pięknej nazwy nie zajmuje się jednak budową żadnej nowej Luxtorpedy, lecz działa na rzecz modernizacji istniejącego już taboru, albo stworzenia wspólnego biletu uznawanego przez wszystkich kolejowych przewoźników.

Nie ma też wciąż w sferze realnych planów budowy polskiego pociągu dużych prędkości zdolnego do jazdy z prędkością 250 km/h. Realne osiągnięcie odnotowała dotąd jedynie firma Newag, której udało się właśnie zbudować nową wersję lokomotywy Griffin zdolną do osiągania prędkości 200 km/h w przewozach pasażerskich.

12.09.2018 Katowice , dworzec PKP . Wjazd pociagu na 100 lecie Powstan Slaskich , oraz wizyta premiera rzadu PiS Mateusza Morawieckiego .
Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.pl
12 września 2018 Katowice, dworzec PKP. Wizyta premiera rządu PiS Mateusza Morawieckiego. Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta

8. Odbudowa średniowiecznych zamków

W 2017 roku na kongresie PiS w Przysusze prezes Prawa i Sprawiedliwości obiecał przywrócenie Polski do czasów świetności z epoki Kazimierza Wielkiego. A konkretnie – odbudowę zamków zbudowanych w Małopolsce i na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej z polecenia tego średniowiecznego monarchy.

Zamków – a najczęściej ruin zamków – z czasów Kazimierza Wielkiego mamy w Polsce kilkadziesiąt. Niektóre zachowały się jedynie szczątkowo. Odbudowa ich wszystkich kosztowałaby miliardy złotych i zajęła długie lata.

Nie grozi nam jednak spór o zasadność takich inwestycji. Od 2017 roku do dziś za państwowe pieniądze nie odbudowano bowiem ani jednego zamku z czasów Kazimierza Wielkiego. Pomysł Jarosława Kaczyńskiego nigdy nie został wprowadzony w życie, sam prezes PiS zaś już nigdy więcej o nim nie powtarzał.

Co więc wydarzyło się w 2017 roku w Przysusze?

Otóż był to prawdopodobnie ruch z gatunku tych, które prawicowe media nazywają „gambitami” Jarosława Kaczyńskiego, a które ktoś złośliwy mógłby nazwać dyletancką improwizacją. Mimo towarzyszących temu kontrowersji PiS chwilę wcześniej uchwalił ustawę powołującą do życia Narodowy Fundusz Ochrony Zabytków, co przez opozycję zostało uznane za kolejny skok partyjnych działaczy na państwową kasę.

Wypowiedź prezesa PiS o planach odbudowy Kazimierzowskich zamków była więc najprawdopodobniej sformułowanym ad hoc uzasadnieniem powołania Funduszu. Efekty są takie, że Fundusz istnieje do dziś, za to zamków nie ma.

Samo działanie Funduszu wzięte zaś zostało w 2022 roku pod lupę przez Najwyższą Izbę Kontroli. Okazał się on kompletnym niewypałem. „Budżetu państwa – wbrew założeniom – nie wsparły środki Narodowego Funduszu Ochrony Zabytków. Jego coroczne wpływy stanowiły niespełna 5 proc. zakładanych. Nakłady finansowe na ochronę zabytków – przy jednoczesnym wzroście liczby zabytków wpisanych do rejestru zabytków oraz składanych wniosków o dofinansowanie – były niewystarczające. Może to doprowadzić do nieodwracalnej degradacji obiektów zabytkowych” napisali w komunikacie pokontrolnym urzędnicy NIK.

01.07.2017 Przysucha , Kongres programowy partii Prawo i Sprawiedliwosc oraz Zjednoczonej Prawicy .
Fot . Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.pl
01 lipca 2017 Przysucha, Kongres programowy partii Prawo i Sprawiedliwość oraz Zjednoczonej Prawicy. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

9. Wielka hollywoodzka produkcja historyczna

„Zbierzmy pieniądze na jeden lub dwa wielkie hollywoodzkie filmy, które pokażą, jak naprawdę wyglądała II wojna w Polsce” – zażądał na początku 2016 roku Jarosław Kaczyński.

Równolegle Piotr Gliński zapowiedział, że na 100. rocznicę niepodległości (2018) ma powstać wielka produkcja filmowa o charakterze historycznym. Formułowane były oczekiwania, by w dziele tym zagrał na przykład Mel Gibson.

Na podjęcie prób realizacji tej zapowiedzi władza wydała niemało pieniędzy. Jeszcze w 2016 rozpisano konkurs na scenariusz wielkiego historycznego dzieła. Autorzy pięciu wybranych scenariuszy dostali stypendia po 50 tysięcy złotych, kolejnych 3 – po 25 tysięcy.

Potem przez kolejnych kilka lat tematem „wielkiej hollywoodzkiej produkcji historycznej” zajmowała się osławiona Polska Fundacja Narodowa. Wydała ona m.in. 1,5 miliona dolarów na współpracę z hollywoodzką agencją Rogers & Cowan. Nie skutkowało to jednak powstaniem żadnego filmu – lecz jedynie 2 spotów, w tym jednego z udziałem Mela Gibsona.

Żadna hollywoodzka produkcja historyczna dotycząca dziejów Polski jak dotąd nie powstała.

1 września wszedł natomiast na ekrany finansowany m.in. przez PFN wyprodukowany w Polsce z udziałem TVP wysokobudżetowy film „Raport Pileckiego”. Zebrał bardzo słabe recenzje.

10. Nowe parki narodowe

„Najpiękniejsze i najbardziej wartościowe tereny naturalne zasługują na najwyższą ochronę – taką może zagwarantować im status parku narodowego. W Polsce ostatni park narodowy powstał w 2001 roku, dlatego zmienimy obowiązujące regulacje, aby łatwiej można było powiększyć istniejące parki narodowe i utworzyć ich więcej” – ogłosił w 2021 roku rząd Mateusza Morawieckiego, publikując założenia programu Polski Ład.

Tej obietnicy PiS-u kojarzonego dotąd wyłącznie z wycinaniem lasów można było tylko przyklasnąć. Naukowcy, przyrodnicy i organizacje ekologiczne od wielu lat postulują powołanie do życia w Polsce przynajmniej kilku nowych parków narodowych. W tym na przykład Turnickiego Parku Narodowego, obejmującego relikty Puszczy Karpackiej na Pogórzu Przemyskim, Mazurskiego Parku Narodowego i Parku Narodowego Jury Krakowsko-Częstochowskiej obejmującego najpiękniejsze w Polsce tereny krasowe.

Padają też propozycje utworzenia parku narodowego w dolinie Odry.

Są też postulaty dotyczące powiększenia istniejących już parków narodowych – przede wszystkim Bieszczadzkiego i Białowieskiego.

Nic z tego. Rząd Mateusza Morawieckiego błyskawicznie porzucił swą obietnicę. Z kolejnej wersji Polskiego Ładu usunięto słowa o tworzeniu nowych parków narodowych, zamiast nich znalazła się formuła o „usprawnieniu” działania tych istniejących.

Za rządów PiS żaden nowy park narodowy zatem nie powstał. Uszczuplony został natomiast jeden z tych już istniejących – bo władza oddała zakonnikom fragment Świętokrzyskiego Parku Narodowego.

***

Na tym nie koniec PiS-owskich obiecanek cacanek. Już za tydzień przypomnimy 10 kolejnych niezrealizowanych obietnic obozu władzy. Argumentów do polemiki z tezą, że „PiS zawsze dowozi” nikomu więc nie zabraknie.

Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

;
Na zdjęciu Witold Głowacki
Witold Głowacki

Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.

Komentarze