Chodzi o korupcję podczas przyznawania wiz do Polski. Sprawa ma mieć szerszy, międzynarodowy kontekst
W związku z nieprawidłowościami stanowisko i miejsce na liście PiS już stracił wiceminister spraw zagranicznych Piotr Wawrzyk. Politycy PiS zaprzeczają, by afera miała miejsce. A prokuratura potwierdza, że prowadzi śledztwo. Jako pierwsza „aferę wizową” opisała „Gazeta Wyborcza”.
„Aż 350 tysięcy wiz wydanych dla migrantów z krajów Afryki i Bliskiego Wschodu może budzić podejrzenia” – twierdzą posłowie PO Jan Grabiec i Marcin Kierwiński. Czy chodzi faktycznie o 350 tysięcy nieprawidłowo przyznanych wiz – nie wiemy. Wiemy, że w Polsce przyznaje się najwięcej.
Jednak sam system przyznawania wiz w Polsce jest przedmiotem śledztwa. Przy czym źródła „Gazety Wyborczej” twierdzą, że jest to śledztwo zarówno polskie, jak i międzynarodowe. Zaś prokuratura – że jest tylko polskie.
W piątek 8 września 2023 Prokuratura Krajowa wydała oświadczenie, w którym pisze: „Od samego początku śledztwo to jest prowadzone przez CBA oraz polską Prokuraturę i rozpoczęło się w oparciu o informacje polskich służb”.
„Przedmiotem śledztwa, prowadzonego przez prokuraturę wspólnie z CBA, są nieprawidłowości przy składaniu wniosków o wydanie kilkuset wiz w ciągu półtora roku” – oświadczyła Prokuratura. „Nieprawidłowości dotyczyły polskich placówek dyplomatycznych w Hongkongu, Tajwanie, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Indiach, Arabii Saudyjskiej, Singapurze, Filipinach i Katarze”.
W czwartek 31 sierpnia 2023 do Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Warszawie weszli agenci CBA. Przesłuchali kierownictwo departamentu konsularnego. Agenci byli zainteresowani Centrum Decyzji Wizowych MSZ w Łodzi. „Dokładnie chodzi o kontrakt na pośrednictwo wizowe” – pisze „Wyborcza”.
Taki kontrakt łódzkie Centrum zawarło z VFS Global – ogromną indyjską korporacją, która zarabia na pośrednictwie w wydawaniu wiz przez 70 krajów. O tym więcej niżej.
Wiceminister spraw zagranicznych Piotr Wawrzyk był odpowiedzialny za przygotowanie głośnego rozporządzenia dotyczącego pracowników z zagranicy. Ułatwiało ono przyjazd do Polski pracownikom m.in. z Iranu, Pakistanu, Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Kaczyński miał być zaskoczony szerokim zakresem rozporządzenia. Posłużyło Donaldowi Tuskowi do wytykania rządowi PiS, że wpuszcza do Polski migrantów z krajów arabskich.
To z tym rozporządzeniem ma się wiązać dymisja.
Bo właśnie w związku z planowanym przyjęciem większej liczby zagranicznych pracowników (nawet 400 tysięcy osób) stworzono w Łodzi wspominane Centrum Decyzji Wizowych MSZ. Pomysłodawcą miał być były dyrektor Biura Służby Zagranicznej, a wcześniej asystent poselski – i według „Wyborczej” członek rodziny Wawrzyka – Jakub Osajda.
Umowę na wynajem siedziby Centrum minister spraw zagranicznych zawarł w kwietniu. O szczegóły tej umowy dopytywał w lipcu poseł Marek Biernacki (PSL). Odpowiedzi nie dostał.
Jednak obecne ustalenia dziennikarzy wskazują na to, że nie sama umowa jest powodem dymisji, działań polskiego CBA i obiektem międzynarodowego śledztwa. Jest nim sposób działania Centrum i jego współpraca z indyjską firmą.
Według źródeł „Gazety Wyborczej” śledztwo polskiego CBA „ma związek z międzynarodowym śledztwem dotyczącym działalności indyjskiej spółki VFS Global, pośrednika w zdobywaniu wiz”.
Jak napisała 8 września 2023 „Wyborcza”: „CBA zaczęło działać pod naciskiem zagranicznych partnerów”. Prokuratura temu zaprzecza.
Indyjska firma działa jak monopolista. „Media społecznościowe pełne są informacji o tym, jak VFS blokuje zewnętrzną możliwość wypełnienia wniosku wizowego (używa do tego m.in. botów), tworząc swoisty monopol na te czynności. To nie wszystko. Do osób, którym nie udało się złożyć wniosku wizowego, zgłaszają się pracownicy VFS, oferując pomoc za kwoty między 500 a 800 euro” – pisze „Wyborcza”.
To nie wszystko. „Jak dowiedziała się «Wyborcza», CBA interesuje się też procederem «pośrednictwa wizowego» świadczonego przez firmy rekrutujące cudzoziemców do pracy w Polsce. Miały one «załatwiać» sprawdzenie kandydatów do pracy pod kątem bezpieczeństwa, de facto pełniąc rolę urzędników konsularnych. Prowadzona w ten sposób weryfikacja była czysto symboliczna. Teraz służby badają powiązania rekruterów z urzędnikami MSZ”.
Według rozmówców „Rzeczpospolitej”, która też opisała tę sprawę, MSZ praktycznie utracił kontrolę nad przyznawaniem wiz do Polski.
„Mówiło się, że system «wiza-konsul», gdzie cudzoziemcy zaklepują miejsca w kolejce, stwarza możliwość dla nieuczciwych graczy. Firmy, które opanowały informatycznie umiejętność rezerwacji miejsca w kolejce, wiedziały, kiedy są wolne miejsca, i w ułamku sekundy były one blokowane” – relacjonował informator dziennika.
„Rzeczpospolita” i „Wyborcza” donoszą, że na polski MSZ naciskały firmy, argumentując, że potrzebują więcej pracowników.
„Departament konsularny MSZ miał naciskać na placówki dyplomatyczne, by zwiększyły ilość wydawanych wiz. – Z przekazem, że „biznes potrzebuje więcej ludzi do pracy” – opowiada jeden z rozmówców „Rzeczpospolitej”. „Tymczasem rzeczywiste zapotrzebowanie rynku nie było wcale aż tak duże.
«Teraz się balansuje. Pracowników się przenosi. Nie ma więc gwałtownej potrzeby ściągania cudzoziemskich pracowników, i to z takich krajów jak m.in. Pakistan, Uzbekistan, Indie czy Bangladesz” – twierdzi rozmówca „Rzeczpospolitej”.
Z kolei „Wyborcza” pisze, że fakt „szeroko otwartej furtki do UE” zaniepokoił inne europejskie kraje. „W Niemczech ministrowie spraw wewnętrznych Brandenburgii i Saksonii zwrócili się w ostatnich miesiącach do ministra spraw zagranicznych Niemiec o tymczasowe wprowadzenie kontroli na granicy polsko-niemieckiej. Według ocen niemieckich służb granicę przechodzi po 600 imigrantów dziennie, w ogromnej większości z Polski.
Już w maju służby Unii Europejskiej zapowiedziały monitorowanie działalności agencji rekrutacyjnych, a także monitorowanie całych szlaków migracyjnych”.
„Przestrzegałbym przed używaniem słów «gigantyczna» i «afera», bo jeszcze za mało wiemy” – mówił w piątek w Radiu Zet były rzecznik PiS, a obecnie szef sejmowej komisji spraw zagranicznych Radosław Fogiel.
„Trwa postępowanie wyjaśniające, na razie nie ma żadnych podejrzanych w tej sprawie, nikomu nie postawiono zarzutów” – stwierdził Fogiel.
Wypowiedział się też rzecznik rządu Piotr Müller: „Każde pomysły, które miałyby liberalizować politykę migracyjną, są przez nas, jako rząd, odrzucane. W rządzie nie ma miejsca dla osób z takimi pomysłami”.
„Pan minister [Wawrzyk] miał kiedyś pomysł rozporządzenia, które na szczęście nigdy nie weszło w życie, było skrytykowane jeszcze na poziomie rządowym przez MSWiA. Temat został zamknięty i odrzucony przez rząd. Natomiast też nie może być tak, że w rządzie jest miejsce dla osób, które takie pomysły miały” – powiedział w TVP Info rzecznik rządu.
Platforma Obywatelska opublikowała w piątek 8 września spot w związku z aferą.
Aferę komentował też Donald Tusk: „Rozpętać antyimigrancką histerię, ściągnąć rekordową ilość migrantów, zarobić miliony na wizach, a na koniec rozpisać referendum w sprawie migracji. Łukaszenka to przy nich amator”.
Lewica komentuje, że problemem nie jest liczba pracowników-cudzoziemców, ale brak polityki migracyjnej i integracyjnej.
„To, co robi dziś PiS w kwestii migracji, to powtarzanie błędów Zachodu. PiS ściąga pracowników i myśli, że oni tu nie zostaną. Tak nie będzie, oni zapuszczą tu korzenie. Dlatego powinni nauczyć się języka, a miasta powinny być wymieszane, by nie powstawały getta” – mówił w RMF FM Maciej Gdula, członek komisji spraw zagranicznych.
Ostrzej wypowiedział się szef klubu Lewicy: „Myślą w PiS-ie, że tę aferę ukryją, ukręcą jej głowę, bo poświęcili Wawrzyka, ale prawda jest taka, że tam musiało wiele osób maczać ręce i kasa była gruba na stole, żeby te przekręty można było realizować”.
„Niestety często się zdarza, że różne mechanizmy korupcyjne powstają, żeby przeskoczyć kolejkę. To jest łatwy mechanizm korupcyjny, tylko zwykle to się odbywa na małą skalę. Jakiś jeden urzędnik w jednym konsulacie decyduje, kto przeskoczy kolejkę” – skomentowała w radiu TOK FM dr Dominika Pszczółkowska z Centrum Badań nad Migracjami.
„To, o czym teraz słyszymy w mediach, wydaje się być procederem na o wiele większą skalę. Wydaje się, że te firmy pośredniczące przejmują pewne funkcje państwa. To nie jest sytuacja normalna” – powiedziała ekspertka.
Ten system nigdy nie jest stuprocentowo skuteczny.
„Na świecie to nic nowego. Zdarza się stosunkowo często, ale na poziomie konsulatów. Bardzo, ale to bardzo rzadko na poziomie centrali MSZ. Znów jesteśmy w awangardzie” – pisał inny ekspert Centrum Badań nad Migracjami dr hab. Maciej Duszczyk.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze