Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
„Zrobił to raz, zrobi to znowu” – mówi złowieszczym tonem głos lektora w nowym spocie PiS-u, w którym ugrupowanie znów straszy Donaldem Tuskiem i jego rzekomymi planami wpuszczenia do Polski migrantów. Obrazek pokazuje zlepek niezwiązanych ze sobą scen zamieszek ulicznych i ludzi przy drucie kolczastym, kontrastujący z migawkami spokojnego życia rodzinnego. PiS przypomina o temacie w związku z debatą o migracji zaplanowanej w Parlamencie Europejskim.
Nie jesteśmy partią aniołów, ale bez nas Polski nie będzie – przekonywał dziś premier Morawiecki. Kaczyński u Holeckiej o piłkarzu Tusku. Biedroń o wzmocnieniu całej opozycji po Marszu Miliona Serc. Hołownia o Trzeciej Drodze, która jest alternatywą dla trzeciej kadencji PiS
Do wyborów parlamentarnych zostało 13 dni. Co wydarzyło się w kampanii wyborczej w poniedziałek 2 października?
Polityczny poniedziałek zdominowały reakcje na Marsz Miliona Serc. Po stronie opozycyjnej pojawiła się nadzieja i satysfakcja. Po stronie Prawa i Sprawiedliwości – zakłopotanie i wielkie odliczanie.
Politycy PiS przez cały dzień przekonywali, że marsz nie był sukcesem, lecz kompletnym niewypałem. Dlaczego? Bo frekwencja miała okazać się klapą, a ludzie na marszu nieśli wulgarne ośmiogwiazdkowe hasła. Liczby, o których słyszeliśmy ze strony rządzących i wspierających je mediów były naturalnie znacznie niższe niż szacunki podawane przez opozycję, ale mimo wszystko rosły: zaczęło się od 60 tys. ogłoszonego już w niedzielę przez PAP, skończyło na „maksymalnie 200 tys.”.
Przypomnijmy, że organizatorzy i warszawski ratusz szacowali, że w przemarszu wzięło udział około milion osób. Anna Mierzyńska w OKO.press wyliczyła – używając tych samych narzędzi co podczas marszu 4 czerwca – że w Warszawie rzeczywiście mogło się spotkać tak wiele ludzi.
Stołeczna policja upierała się, że to niemożliwe. Frekwencja na godzinę 12:00 wyniosła według nich 60 tys. osób na Rondzie Dmowskiego plus 40 tys. osób na trasie przemarszu. W sumie 100 tys. serc.
Prawda jest taka, że dokładna liczba manifestujących nie interesowała dziś nikogo poza PiS. W Polskę i świat poszedł obraz olbrzymiej mobilizacji bardzo różnych ludzi, a także coraz bardziej wyraźnej współpracy wszystkich ugrupowań opozycji demokratycznej. Już przed marszem zapowiadano, że ważna będzie atmosfera, a także słowa, które padną ze sceny. A podczas Marszu Miliona Serc było wiele uśmiechu i wzruszeń oraz politycznych deklaracji.
O części z nich w notatniku wyborczym napisał dziś redaktor naczelny OKO.press Piotr Pacewicz:
Przeczytaj także:
Na mniej niż dwa tygodnie przed wyborami PiS coraz śmielej przypomina, że 15 października odbędzie się także referendum. Przypominają o tym także fundacje spółek skarbu państwa, która zaangażowały się w kampanię referendalną. Problem w tym, że ich materiały brzmią jak spoty wyborcze Prawa i Sprawiedliwości.
Fundacja PGE opublikowała dziś wideo, na którym widzimy zakłady przemysłowe i pracownika, ubranego w pomarańczowy kombinezon i kask.
Pojawia się plansza z napisem: „Sprzedano warszawski Stoen, elektrociepłownie, PKP Energetyka”, a lektor mówi: „Przez lata Polska była marketem dla zagranicznego kapitału. Wyprzedaż skończyła się w 2016 roku z nadejściem nowego rządu. Głosujesz – decydujesz. Oddaj swój głos w referendum 15 października”.
Fundacja PGE jasno daje do zrozumienia: to PiS zatrzymał szkodliwą prywatyzację polskich państwowych przedsiębiorstw. Wymowa tego krótkiego, szesnastosekundowego spotu, jest bardzo jasna.
Jak pisał w OKO.press Sebastian Klauziński, na 68 podmiotów, które zgłosiły się w sprawie kampanii do Państwowej Komisji Wyborczej, aż 13 to fundacje spółek Skarbu Państwa:
Podczas spotkania z wyborcami w Stalowej Woli premier Mateusz Morawiecki straszył, że bez PiS Polski nie będzie, a kondominium, które zostanie ustanowione w miejscu Rzeczpospolitej będzie rajem dla nielegalnych migrantów, złodziei i mafii, czyli horrorem dla normalnych Polek i Polaków.
Szef rządu wielokrotnie apelował o mobilizacją, wysyłając sprzeczne sygnały: prawie witamy się zwycięstwem, ale oni – czyli opozycja – są bardziej zmobilizowani. Ba, mają też przewagą. To chyba najbardziej kuriozalny fragment przemówienia Mateusza Morawieckiego, który przekonywał, że wybory nie są uczciwe, bo na wynik opozycji pracuje spisek mediów, samorządów, biznesu i Brukseli. Oddajmy głos szefowi rządu:
„Wiemy, że wybory nie są równe. Partia TVN-u, Onetu, Wirtualnej Polski – największe media III RP w jawny sposób – a tak, to nie są media – to propaganda urbanowska, która sprzyja im całkowicie w 110 proc.”
Nie pierwszy raz podczas przemówienia pojawiły się też specyficzne przeprosiny. „My nie jesteśmy na pewno idealni, nie jesteśmy partią aniołów. Na pewno popełniamy błędy, popełniliśmy ich sporo. I za nie możemy i chcemy przeprosić, i ja przepraszam. Zresztą tylko ten, kto nic nie robi, nie popełnia błędów. Ale wszystko, co robiliśmy, robiliśmy z miłości do Polski. I ile się rzeczy udało zrobić, pomyślcie. Ile się udało zrobić dla rodzin, seniorów, osób z niepełnosprawnościami, mniejszych miast, miasteczek, wiosek” – mówił Mateusz Morawiecki.
Nieoczekiwanie wywiadu dla „Gościa Wiadomości” udzielił prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Zapytany przez Danutę Holecką, dlaczego wyborca niezdecydowany miałby głosować na PiS, a nie na opozycję, Kaczyński odpowiedział:
„My gwarantujemy stabilne rządy. Pokazaliśmy to w ciągu ośmiu lat. A tam [red. – po stronie opozycji] będziemy mieli kłótnie między rządzącymi partiami, kłótnie tej formacji z prezydentem – już powiedzieli, że prezydentowi »zmięknie rura« – a to oznacza wojnę. Będziemy mieli wojnę z Bankiem Narodowym, z Trybunałem Konstytucyjnym i szereg innych wojen. I to prowadzi ku anarchii. Zapowiedzi zemsty wiążą się jeszcze z dalej idącymi niebezpieczeństwami” – opowiadał Kaczyński.
„Zamiast spokoju i rozwoju, będziemy mieli wielką awanturę i cofanie się do tyłu, jeśli chodzi o poziom życia. Wybór wydaje się zupełnie prosty – nawet dla człowieka apolitycznego, który nie bardzo interesuje się polityką, z pewnych rzeczy może sobie nie zdawać sprawy. Zwykły rozum podpowiada, by poprzeć tych, którzy rządzą w sposób mniej więcej spokojny i skuteczny, bo oparli się dwóm kryzysom, więc potrafią rządzić. Po drugiej stronie mamy też ogromny deficyt kwalifikacji do rządzenia i wszystkich innych. Jak ktoś gra w piłkę, nie znaczy, że potrafi dobrze rządzić” – mówił Kaczyński, nawiązując do sportowych upodobań Donalda Tuska. „Ja szanuje dobrych piłkarzy, ale nie tych, którzy traktują to jako główne zajęcie, choć piłkarzami nie są” – podsumował prezes PiS.
Gdzie w systemie wizowym najczęściej dochodzi do nadużyć? O scenariuszach korupcji w konsulatach, projekcie Centrum Wizowego w Łodzi oraz faktach i mitach afery wizowej rozmawiamy z Marcinem Krzyżanowskim, iranistą i byłym konsulem RP w Kabulu.
Przeczytaj także:
Trzyosobowa rodzina zginęła, bo ktoś chciał pojechać swoim autem ponad 250 kilometrów na godzinę – a mógł nawet 300. Tragedia na A1 pokazuje, że niebezpieczni kierowcy mogą czuć się na autostradach bezkarnie, nawet jeśli ich wina nie ulega wątpliwości.
Przeczytaj także:
Nie tylko duże miasta. Politycy Koalicji Obywatelskiej przekonują, że obrazki z Marszu Miliona Serc obudziły nadzieję także w Polsce powiatowej, skłaniającej się historycznie bardziej w stronę PiS-u.
W poniedziałek na spotkaniu Kamili Gasiuk-Pihowicz i Radosława Sikorskiego z mieszkańcami Garwolina (Mazowsze) zabrakło krzeseł. „Jesteśmy naładowani energią i jeszcze bardziej zdeterminowani. I jest nas coraz więcej” – napisała na portalu X (wcześniej Twitter) Gasiuk-Pihowicz.
Reporterka polityczna OKO.press Agata Szczęśniak zwraca uwagę, że w maju 2019 roku w podobnym spotkaniu udział wzięło ok. 20 osób. Wówczas w powiecie PiS zdobył ponad 76 proc. głosów.
„Było miło i optymistycznie. Nie było nikogo, kto by robił burzę. Politycy chyba nie spodziewali się takiej frekwencji” – opowiada jedna z uczestniczek poniedziałkowego spotkania.
„Marsz ośmielił” – dodaje Gasiuk-Pihowicz.
„Zwykły rozum podpowiada, żeby poprzeć PiS” – przekonywał w „Gościu Wiadomości” wicepremier Jarosław Kaczyński
Bez żadnej zapowiedzi w „Gościu Wiadomości” wystąpił dziś prezes PiS, Jarosław Kaczyński. Przepytywała go Danuta Holecka, która – używając żargonu piłkarskiego, ważnego dla dziwnej puenty całej rozmowy – nie stroniła od podań na wolne pole.
„Ponoć macie kolejny kryzys” – zaczepiła Kaczyńskiego.
„Jaki kryzys?” – zapytał lekko zdziwiony prezes PiS.
„Taki kryzys, że paliwa staniały” – odpowiedziała zadowolona z siebie Holecka.
„A tak, takich kryzysów poprosimy więcej” – żartował Kaczyński.
W swoich wypowiedziach wicepremier nie odstawał od przekazu PiS zaprezentowanego w Stalowej Woli przez premiera Mateusza Morawieckiego (temu poświęcony jest wpis niżej). Jeśli opozycja wygra wybory, to w Polsce będzie Berlin, a w zasadzie nie wiadomo, czy Polska w ogóle będzie. Na tej narodowej pustyni na pewno ocieplimy stosunki z Rosją, a poziom życia radykalnie się obniży. Polityczna dystopia.
Cały wywód prezesa PiS był jednak mało porywający. Nawet zapytany na koniec, dlaczego wyborca niezdecydowany miałby głosować na PiS, a nie na opozycję, Kaczyński sformułował przydługą, nudną odpowiedź.
„My gwarantujemy stabilne rządy. Pokazaliśmy to w ciągu ośmiu lat. A tam [red. – po stronie opozycji] będziemy mieli kłótnie między rządzącymi partiami, kłótnie tej formacji z prezydentem – już powiedzieli, że prezydentowi »zmięknie rura« – a to oznacza wojnę. Będziemy mieli wojnę z Bankiem Narodowym, z Trybunałem Konstytucyjnym i szereg innych wojen. I to prowadzi ku anarchii. Zapowiedzi zemsty wiążą się jeszcze z dalej idącymi niebezpieczeństwami” – opowiadał Kaczyński. „Zamiast spokoju i rozwoju, będziemy mieli wielką awanturę i cofanie się do tyłu, jeśli chodzi o poziom życia”.
I gdy już wydawało się, że prezes PiS skończył, dodał: „Wybór wydaje się zupełnie prosty – nawet dla człowieka apolitycznego, który nie bardzo interesuje się polityką, z pewnych rzeczy może sobie nie zdawać sprawy. Zwykły rozum podpowiada, by poprzeć tych, którzy rządzą w sposób mniej więcej spokojny i skuteczny, bo oparli się dwóm kryzysom, więc potrafią rządzić. Po drugiej stronie mamy też ogromny deficyt kwalifikacji do rządzenia i wszystkich innych. Jak ktoś gra w piłkę, nie znaczy, że potrafi dobrze rządzić” – mówił Kaczyński, nawiązując do sportowych upodobań Donalda Tuska. „Ja szanuje dobrych piłkarzy, ale nie tych, którzy traktują to jako główne zajęcie, choć piłkarzami nie są” – podsumował prezes PiS.
Przemówienie Mateusza Morawieckiego w Stalowej Woli było defensywne. Premier przekonywał, że wybory nie są uczciwe, bo przeciwko PiS-owi występuje wielki spisek złożony z największych polskich mediów, miast, biznesu i UE. „Nie jesteśmy partią aniołów, ale wszystko, co robiliśmy, robiliśmy z miłości do Polski”
„Są dwie wizje Polski” – mówił premier Mateusz Morawiecki podczas spotkania z mieszkańcami Stalowej Woli. „Wizja Jarosława Kaczyńskiego, PiS, która pomogła wyciągnąć Polskę z neoliberalnego dziadostwa. I jest niemiecka wizja Tuska, bo tak w uproszczeniu trzeba ją nazwać” – kontynuował szef rząd.
Po tych słowach padł pierwszy apel o mobilizację. „Mamy 11 dni do ciszy wyborczej. Chcę poprosić was o maksymalną aktywność. NIech każdy z was wykona co najmniej kilka telefonów dziennie. To nasza największa szansa, że dotrzemy do ludzi; że ten naród, który doświadczył czegoś nowego, że rząd się o nich troszczy – o polską rodzinę, dziecko, 500 plus, 13-tki, 14-tki – żeby do niego przemówić” – mówił premier. „I to jest nasza szansa, żeby zawołać do głębokiego narodu. A naród się budzi. Czujecie to?”
Potem premier Morawiecki wyciągnął „teczkę Tuska”, z którą podróżuje od wczoraj. Mają znajdować się w niej dowody na przekręty i antypolskie działania lidera Platformy Obywatelskiej.
W Stalowej Woli szef rządu wyciągnął dwie plansze. Na pierwszej, znajdowała się lista przedsiębiorstw, które w czasach rządów PO-PSL miały pójść pod młotek. „Setki tysięcy miejsc pracy rozprzedane. To stąd brak troski o ludzi pracy, stąd wynikało dramatyczne bezrobocie” – mówił Morawiecki. I chwalił się, że dzięki jego decyzji część Huty Stalowa Wola została zrepolonizowana. „To, co obiecaliśmy, stało się faktem” – mówił Morawiecki.
Druga plansza dotyczyła podniesienia wieku emerytalnego. „Donald Tusk nie liczył się z głosem ludzi. Tusk posłuchał jednej osoby. A konkretnie Niemki – Angeli Merkel” – mówił Morawiecki, nawiązując do fałszywej opowieści, o tym jak była kanclerz Niemiec kazała Donaldowi Tuskowi podnosić wiek emerytalny w Polsce. O tej manipulacji pisaliśmy więcej tutaj:
Przeczytaj także:
Obie plansze podprowadzały pod pytania referendalne, które dotyczą m.in. wyprzedaży państwowego majątku i wieku emerytalnego. Morawiecki przekonywał, że trzeba wziąć w nim udział, by głos obywateli nigdy więcej nie został zignorowany.
Dalej premier rozwijał dystopijną wizję, w której bez Prawa i Sprawiedliwości Polski po prostu nie będzie. Straszył federalizacją Unii Europejskiej i odejściem od państw narodowych.
PiS regularnie wszczyna panikę moralną wokół planów reformy UE, która – w opowieści Morawieckiego – pozbawi polski rząd np. możliwości obniżenia podatków. „Bądźcie czujni, sprawa jest śmiertelnie poważna, bo syreni śpiew, do muzyki, którą suflują nam z Moskwy i Berlina może nas uśpić” – ostrzegał Morawiecki.
Poprosił też, by wyborcy PiS wyobrazili sobie, co by było, gdyby w 2015 roku to Platforma Obywatelska wygrała wybory. „Nie ma 13-tki, nie ma 500 plus, nie ma wyprawki szkolnej, nie ma poprawy jakości armii, jednostki są zwijane, posterunki policji zamykane, nie ma budowanych dróg” – wyliczał szef rządu.
I mówił, że taka polityka przyjazna zwykłym ludziom nie była wcześniej możliwa, bo rząd Tuska był silny wobec słabych i słaby wobec silnych. „Ta Polska nie może wrócić” – pokrzykiwał Morawiecki.
Dalej, już rytualnie, odwołał się do antyimigranckich i ksenofobicznych fantazji.
Przekonywał, że posłowie PO są za przyspieszeniem prac w zakresie przyjęcia paktu migracyjnego, który zmusi Polskę do „niekontrolowanego przyjęcia nielegalnych migrantów”.
O dezinformacji ze strony polityków PiS ws. paktu więcej pisaliśmy tutaj:
Przeczytaj także:
„Tusk ze swoją ekipą w Brukseli chcą jak najszybszego przyjęcia paktu. Ludzie, zobaczcie, do czego oni dążą. To jest zdrada polskiej sprawy. Jedyną gwarancją jest głosować tłumnie w referendum przeciwko nielegalnej migracji” – unosił się premier.
I pytał zgromadzonych w Stalowej Woli wyborców, czy chcą bać się o swoje córki, spacerujące po zmroku ulicami miasta. „W Polsce jest bezpiecznie, ale w wielu państwach Europy Zachodniej nie jest. My nie chcemy importu zagrożenia, importu niebezpieczeństwa. Postawimy jemu weto” – mówił Morawiecki.
Katastroficzne wizje, premier przeplatał apelami do wyborców o większe zaangażowanie. „Musimy pobudzić ludzi, oni tam, ich elektorat jest bardziej zmobilizowany” – stwierdził Morawiecki. „Naszym ludziom się wydaje, że wszystko będzie po staremu. System Tuska jest systemem kompletnie odwrotnym. Jeśli wróci system Tuska wróci patologia – chaos, bieda i bezrobocie potężne. Bo na czym im zależy? Na taniej sile roboczej, na wypychaniu ludzi z Polski do pracy za granicę” – przekonywał.
Po raz kolejny poprosił też, by w tych ostatnich dniach odłożyć gazety i media społecznościowe i samodzielnie pomyśleć, co zmieniło się w ostatnich ośmiu latach (w domyśle na lepsze). „A może sala sportowa, a może droga, a może jakiś sprzęt w szpitalu, a może wynagrodzenie netto wzrosło, a może nowy żłobek” – podpowiadał premier.
Przeczytaj także:
„My nie jesteśmy na pewno idealni, nie jesteśmy partią aniołów. Na pewno popełniamy błędy, popełniliśmy ich sporo. I za nie możemy i chcemy przeprosić, i ja przepraszam. Zresztą tylko ten, kto nic nie robi, nie popełnia błędów. Ale wszystko, co robiliśmy, robiliśmy z miłości do Polski. I ile się rzeczy udało zrobić, pomyślcie. Ile się udało zrobić dla rodzin, seniorów, osób z niepełnosprawnościami, mniejszych miast, miasteczek, wiosek” – mówił.
Mateusz Morawiecki starał się też przekonać wyborców, że wybory nie są uczciwe, a przeciwko PiS-owi występują ogromne siły wpływów. „Wiemy, że wybory nie są równe. Partia TVN-u, Onetu, Wirtualnej Polski – największe media III RP w jawny sposób – a tak, to nie są media – to propaganda urbanowska, która sprzyja im całkowicie w 11o proc.” – krzyczał szef rządu.
Ale to nie wszystko. Opozycja według premiera ma po swojej stronie także wielkie miasta, biznes i Unię Europejską. „Nie jesteśmy partią TVN-u, jesteśmy partią narodu polskiego, dlatego musimy naród obudzić” – apelował Mateusz Morawiecki.
I dodał: „Ale czuję, że jesteśmy na dobrej drodze. Złapaliśmy moce, wiatr w żagle. Widzę, że tutaj jest energia i siła” – zaklinał premier, próbując rozruszać niemrawy tłum.