0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja jest dziełem Igi Kucharskiej / OKO.pressIlustracja jest dzie...

Z pewnością jeszcze w czasach przedhistorycznych nasi praprzodkowie zwracali uwagę na to, kto najszybciej biega, najwyżej się wspina, umie podnieść największe ciężary czy rzuca najdalej kamieniem. To przydawało się, by przeżyć. Czy właśnie tak narodził się sport? A jeśli tak, to jaki był pierwszy?

Wojownicy i sportowcy

W saharyjskiej Jaskini Pływaków (Wadi Sura I), odkrytej w roku 1933 przez węgierskiego lotnika i awanturnika Laszlo Almasy'ego (znanego z „Angielskiego pacjenta"), znaleziono rysunki naskalne pokazujące postacie przyjmujące pozy jak podczas pływania.

Zaskakujące, biorąc pod uwagę, że mowa o miejscu na Pustyni Libijskiej. Rysunki musiały powstać około 10 tysięcy lat temu, gdy miejscowy klimat był bardziej przyjazny i wilgotny. Nie można jednak stwierdzić, czy owi „pływacy” uprawiali sport, ćwiczyli i ze sobą rywalizowali.

Rysunki pływaków w jaskini Wadi Sura w Egipcie. Foto Roland Unger. Na wolnej licencji CC-ASA 3.0

Z kolei w 2010 roku w jaskini Sibudu w Republice Południowej Afryki odkryto groty strzał sprzed, bagatela, 64 tysięcy lat! Znaleziono na nich zarówno ślady krwi i kości, jak też żywicy służącej do połączenia ostrza z drzewcem. Nie ma więc wątpliwości, że chodzi o strzały. Podobnie jak w przypadku Jaskini Pływaków pozostaje jednak mnóstwo niewiadomych. Nie mamy żadnej pewności, że ci pradawni myśliwi używali łuków i strzał poza polowaniami, do bezkrwawego (choć ćwiczonego w krwawym celu) współzawodnictwa.

Kamienne groty znalezione w jaskini Sibudu, KwaZulu-Natal, Płd. Afryka, ryciny autorstwa F. Brodbeck and G. Porraz, na wolnej licencji CC-A 4.0

Kiedyś z łuków strzelali wojownicy i myśliwi, dzisiaj – głównie sportowcy.

Przeczytaj także:

Zabawy i turnieje

A skąd w ogóle wziął się ten termin: sport?

Powstał w czasach średniowiecza i został przejęty przez Anglosasów z języka francuskiego. Oznaczał przyjemne spędzanie czasu, gry i zabawy polegające na fizycznym wysiłku. Prawdopodobnie trzon tego słowa odwoływał się do jeszcze starszego łacińskiego czasownika, oznaczającego rekreację poza murami miejsca zamieszkania.

Dla jednych sportem mogły to być polowania, dla innych „jeu de paume”. Był to swoisty pra-tenis, w którym odbijano piłeczkę dłonią. O podobnych zabawach wspominał już w IV-V wieku święty Augustyn. W XII stuleciu grano tak na francuskich dworach.

Rzadko się o tym wspomina, bo ową błahą rozrywkę przytłaczały zawody cięższego kalibru: rycerskie turnieje, w których prym wiódł m.in. polski rycerz Zawisza Czarny z Garbowa.

Zawisza Czarny z włócznią, fragment obrazu Jana Matejki "Bitwa pod Grunwaldem", Muzeum Narodowe w Warszawie. W domenie publicznej

Była to jednak specyficzna rywalizacja, związana i z rycerskim etosem, i z polityką, i z religią. Pojedynki, podczas których zdarzały się zgony, jak tragiczna śmierć (rzekomo przewidziana przez Nostradamusa) króla Francji Henryk II Walezjusza w 1559 roku.

Warto jednak zauważyć, że wcześniej w turniejowych szrankach szczęścia nie mieli także piastowscy władcy – polegli w ten sposób Bolesław IV Legnicki (1394) oraz Henryk VIII Młodszy Wróbel (1397). Ta rywalizacja tak naprawdę nigdy nie była równa, chociażby ze względu na jakość broni i pancerza czy siłę i wyszkolenie konia, na które przekładały się pozycja społeczna i pojemność kiesy walczących.

Tymczasem rok po śmierci Henryka II Walezjusza powstał obraz niderlandzkiego mistrza Pietera Bruegla Starszego „Zabawy dziecięce”. Twórczość tego artysty, zwanego „Chłopskim”, daje wgląd w to, jak wyglądało życie z dala od pałaców i zamków. Wśród kilkudziesięciu zabaw, które można zobaczyć na malowidle, są i wyglądające na rodzaj współzawodnictwa sportowego, np. toczenie obręczy, przeskakiwanie przez plecy, rzuty do celu, siłowanie się, wspinaczka.

Z kolei na obrazie „Myśliwi na śniegu” Bruegla zobaczymy w tle ludzi jeżdżących na łyżwach, grających w hokeja i curling.

Zabawy dziecięce - obraz Pietera Bruegla Starszego, 1560. W domenie publicznej

Krew na arenie

Bez wątpienia wśród bardziej brutalnych zabaw znajdowało się przez wieki także pięściarstwo. Było to jednak zwykłe mordobicie, nawet gdy zamknięto bokserów w ringu, dopóki nie skodyfikowano zasad walki w XVIII-wiecznej Wielkiej Brytanii. Stało się tak po śmierci jednego z pięściarzy w roku 1741.

Jeśli jednak w ramach sportowej rywalizacji mielibyśmy dopuszczać świadome zabicie przeciwnika, to równie dobrze za sportowców można byłoby uznać piłkarzy z prekolumbijskiej Mezoameryki.

Uprawiali oni rytualną grę, która w zależności od miejsca, ludu i epoki nosiła różne nazwy, miała rozmaite zasady i przewidywała użycie rozmaitych piłek. Jak długa to tradycja, pokazuje stanowisko archeologiczne w El Manati – świętym mieście Olmeków, rozwijającym się od XVI wieku p.n.e. – gdzie znaleziono kauczukowe piłki do gry.

Sęk w tym, że jeśli już nie wtedy, to na pewno w późniejszych wiekach (na przykład wśród Azteków) za przegraną płaciło się utratą głowy. Historycy podejrzewają także, że czasem jako piłek używano właśnie czerepów przegranych! Miało to jednak znaczenie religijne, a dowody tego widoczne są m.in. w świętej księdze Majów „Popol Vuh”.

Zrzut ekranu. Rysunek płaskorzeźby z Chichen Itza, zamieszczony w wydanej w 1996 r. księdze Popol Vuh, Księdze Majów o początkach życia, źródło: https://yale.imodules.com/s/1667/images/gid6/editor_documents/cosmogonic_myths/tedlock-popul_vuh_text.pdf

„Tak dekapitację, jak i rozczłonkowanie ciała kojarzono z płodnością, urodzajem i cyklicznością zjawisk astronomicznych, a wszystko to odzwierciedlał ruch toczącej się piłki. W sensie symbolicznym przemieszczała się ona nie tylko między poszczególnymi strefami boiska, lecz także pomiędzy światem ziemskim i zaświatami” – wyjaśniał w książce „Ofiary z ludzi” Jarosław Molenda, podróżnik i badacz cywilizacji prekolumbijskich. – „W trakcie rytuału taką piłką, przekraczającą rozmaite granice i powielającą zarazem kosmiczne rytmy, stawała się obcięta głowa gracza lub jeńca złożonego w ofierze”.

Aspekt religijny miały zapewne u swojego zarania również wszelkie tauromachie, walki i zawody z bykami, znane już z malowideł z kultury minojskiej z XVI stulecia p.n.e.

Ten pierwiastek religijny był tam zdecydowanie silniejszy niż w przypadku innych znanych niebezpiecznych publicznych spektakli – z udziałem rzymskich gladiatorów. Owszem, ich boje na arenie mogły rozwinąć się z wcześniejszych ceremonialnych walk na cześć zmarłych wojowników. Jednak z czasem uzbrojeni niewolnicy – ale także śmiałkowie wojujący z wyboru – bili się na starożytnych arenach głównie o sławę, pieniądze i wolność.

Uzależnieni od prędkości

Bliżej sportu była rywalizacja rydwanów, owych starożytnych bolidów Formuły 1. W Imperium Rzymskim przynosiła chwałę i fortunę woźnicom oraz ich sponsorom. Najsławniejszym z zawodników był Gajusz Appulejusz Diokles, żyjący w pierwszej połowie II wieku n.e. Ten woźnica rodem z Luzytanii, czyli jednej z rzymskiej prowincji na terenie Półwyspu Iberyjskiego, przez prawie ćwierć wieku wziął udział w ponad czterech tysiącach wyścigów. Z tego prawie półtora tysiąca wygrał! Chociaż zmieniał klubowe „barwy”, kibice go kochali.

Wnikliwi badacze obliczyli, że zarobił przez ten czas równowartość dzisiejszych 15 miliardów dolarów – więcej niż jakikolwiek współczesny sportowiec.

Niewielka współczesna rzeźba przedstawiająca Gajusza Appulejusza Dioklesa, fotografia w domenie publicznej

Ten sport porywał widzów. Niewykluczone, że wyścigi zaprzęgów organizowano już wcześniej na Bliskim Wschodzie. Znali je przecież i Izraelici, i Egipcjanie, i Hetyci, i Sumerowie. Czy tylko na nich walczyli i paradowali, nigdy nie myśleli o współzawodnictwie? Wątpliwe.

Na pewno wyścigi rydwanów wchodziły w skład starożytnych igrzysk olimpijskich, za których tradycyjną datę powstania uważa się 776 rok p.n.e. Lecz już ze starszej o kilkaset lat mykeńskiej ceramiki znamy przedstawienia pędzących rydwanów. Jak też z „Iliady”, którą Homer tworzył w VIII-VII wieku p.n.e., lecz odwoływał się do wydarzeń z dużo wcześniejszych czasów.

Jeszcze starsze tropy prowadzą na północnokaukaskie stepy – jedno z tych miejsc, gdzie niezależnie od siebie ludzie udomowili konie. W tym przypadku, około 4200 lat temu, najpierw zaczęto je hodować, a potem zaprzęgnięto do służby człowiekowi. Można się domyślać, że komuś dawno temu przyszło do głowy, by na nich się ścigać, nawet bez pojazdów zaprzęgowych.

Pod okiem bogów

Wyścigi jeźdźców i zaprzęgów były częścią wspomnianych starożytnych igrzysk olimpijskich. Poza nimi zawodnicy rywalizowali pod okiem boga Zeusa w Olimpii także w: biegach, rzucie dyskiem i oszczepem, skoku w dal, pięściarstwie, zapasach i pankrationie. Przyjrzyjmy się tym dyscyplinom.

Bieganie jest czynnością tak naturalną, że ścigają się nawet dzieci, nie zdając sobie sprawy, że istnieje taki sport. A skoro ścigają się i czworonogi, i ptaki, i inne zwierzaki, więc zapewne homo sapiens i ich poprzednicy uprawiali ten sport, nawet nieświadomie, od niepamiętnych czasów.

Z kolei rzuty dyskiem i oszczepem ewidentnie kojarzą się z praktykami związanymi z polowaniem i wojną. Celny cios kamieniem czy zaostrzonym kijem powalał zwierzęta i przeciwników – też od niepamiętnych czasów. Skok w dal (zwłaszcza że Grecy praktykowali go z użyciem ciężarków, które należało trzymać w dłoniach) wydaje się zabawą mniej oczywistą, bardziej wydumaną.

Nie można tego powiedzieć o zapasach, pięściarstwie i pankrationie – będącym mieszanką obu powyższych. To uszlachetnione wersji siłowej rywalizacji towarzyszącej od zawsze naszym przodkom: o miejsca do życia, własny teren i zasoby, możliwość prokreacji itd.

Na szczególną uwagę zajmują zapasy. W odróżnieniu od pięściarstwa znalazły się w 1896 roku w programie odnowionych, pierwszych nowożytnych igrzysk olimpijskich. Boks uznano wówczas za zbyt mało szlachetny, nazbyt brutalny. Zapasy cieszyły się większą estymą.

Milon i inni

Z czasów antycznych przetrwało wiele anegdot dotyczących słynnych olimpijskich zwycięzców zawodów zapaśniczych. Jednym z najsłynniejszych był sześciokrotny triumfator z Olimpii z VI wieku p.n.e., Milon z Krotonu.

Ten przyjaciel samego Pitagorasa był tak silny, że – jak pisał rzymski erudyta Pliniusz Starszy w „Historii naturalnej” – „gdy raz przyjął pozycję, nie było osoby, która by mogła go z niej ruszyć”. Gdy zaś zacisnął dłoń na jabłku, nikt nie mógł mu odgiąć choćby najmniejszego palca.

„Opasywał głowę struną, a następnie wstrzymywał oddech, aż żyły występowały mu na czole, i w ten sposób ją rozrywał” – opisuje znane ze starożytnych źródeł wyczyny MiIona prof. Stephen G. Miller w monografii „Starożytni olimpijczycy".

Zwraca jednak uwagę, że sławę przyniosły Krotończykowi nie tylko triumfy sportowe, lecz także tragiczna śmierć: „Idąc drogą w pobliżu Krotonu, natknął się na uschnięte drzewo. W pień wsunięte były kliny celem jego rozszczepienia. Zadufany w sobie Milon wsunął ręce w szczelinę, żeby rozerwać suche drzewo. Kliny wypadły, a dłonie utknęły jak w kleszczach. Unieruchomionego Milona pożarły wilki”.

Niestety nie wiemy aż tyle o czempionach zapaśniczych z czasów wcześniejszych, z innych cywilizacji. Przetrwały tylko zabytki, np. sumeryjska statuetka z zapaśnikami z 2600 roku p.n.e. (odwołująca się do eposu o Gilgameszu) czy egipskie malowidło grobowe z grupą zapaśników z 2400 roku p.n.e.

Czy to prawda?

Zapasy i biegi były najstarszymi sportami uprawianymi przez naszych praprzodków. Świadczą o tym malowidła naskalne, m.in. z jaskini we francuskim Lascaux. Na tych dziełach sprzed około 17 300 lat można zauważyć ludzkie sylwetki – biegnące i siłujące się

Sprawdziliśmy

Pewności jednak nie ma, dlaczego twórcy malowideł uznali za istotne przedstawienie takich scen. Były ważne z punktu widzenia kultu, tradycji, zwyczajów? A może artyści z Lascaux byli kibicami?

Dowód z Lascaux

Naukowcy uważają, że to właśnie zapasy i biegi były najstarszymi sportami uprawianymi przez naszych praprzodków. Świadczą o tym malowidła naskalne, m.in. ze słynnej jaskini we francuskim Lascaux. Na tych dziełach sprzed około 17 300 lat można zauważyć ludzkie sylwetki – biegnące i siłujące się.

Badacze w nich upatrują pierwszych śladów sportowej rywalizacji, nie w malowidłach z Jaskini Pływaków czy tym bardziej w grotach z jaskini Sibudu.

Nie znamy niestety kontekstu dzieł z Lascaux. Nie wiemy, dlaczego twórcy malowideł uznali za istotne przedstawienie takich scen. Były ważne z punktu widzenia kultu, tradycji, zwyczajów? A może artyści z Lascaux byli kibicami?

;
Wyłączną odpowiedzialność za wszelkie treści wspierane przez Europejski Fundusz Mediów i Informacji (European Media and Information Fund, EMIF) ponoszą autorzy/autorki i nie muszą one odzwierciedlać stanowiska EMIF i partnerów funduszu, Fundacji Calouste Gulbenkian i Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego (European University Institute).
Adam Węgłowski

Dziennikarz i autor książek. Był redaktorem naczelnym magazynu „Focus Historia”, zajmował się m.in. historycznymi śledztwami. Publikował artykuły m.in. w „Przekroju”, „Ciekawostkach historycznych” i „Tygodniku Powszechnym”. Autor kryminałów retro, powieści z dreszczykiem i książek popularyzujących historię.

Komentarze