0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Marta Dudzinska/ Agencja GaMarta Dudzinska/ Age...

Zapowiedzi były szumne. 2 grudnia 2020 roku podczas konferencji prasowej premiera Mateusza Morawieckiego oraz ministrów Adama Niedzielskiego i Michała Dworczyka poinformowano o ogłoszeniu kryteriów naboru na zespoły szczepienne, a także strategii w zakresie szczepień przeciw COVID.

„Do końca tego tygodnia [piątek 4 grudnia lub niedziela 6 grudnia – tego nie sprecyzowano] zostanie zakończona strategia szczepień. Strategia, którą będziemy chcieli bardzo szeroko skonsultować z ekspertami, z samorządem lekarskim, z ośrodkami naukowymi” – mówił minister Dworczyk.

I dalej: „Słowem chcemy, żeby jak najwięcej osób mogło się w tej kwestii wypowiedzieć tak, żeby w połowie grudnia Rada Ministrów mogła przyjąć, jako oficjalny dokument, tę strategię szczepień na COVID”.

Kryteria naboru rzeczywiście zawisły 4 grudnia na stronie NFZ. Nie wiem, czy i w jakim trybie były konsultowane ze środowiskiem medycznym. W każdym razie ich ogłoszenie spotkało się z ostrą krytyką z wielu stron. Pisaliśmy szczegółowo o tym w OKO.press.

Przeczytaj także:

Strategia czy program

Strategia 6 grudnia się nie ukazała. W poniedziałek, 7 grudnia prof. Andrzej Horban, główny doradca premiera ds. COVID-19 mówił, że prace nad nią trwają i zakończą się albo 7 grudnia wieczorem, albo w nocy z poniedziałku na wtorek.

Ostatecznie dokument ujrzał światło dzienne 8 grudnia 2020 rano. Jest on publicznie dostępny pod adresem https://www.gov.pl/web/koronawirus/narodowy-program-szczepien-przeciw-covid-19-konsultacje

Opisaliśmy jego główne założenia.

Podczas konferencji prasowej poświęconej jego ogłoszeniu zapowiedziano, że uwagi do projektu ministerstwo przyjmuje do soboty, 12 grudnia do godziny 10:00 rano.

W międzyczasie stracił on dumną nazwę „strategii”. Na stronie tytułowej widnieje nieco skromniejszy napis: „Narodowy Program Szczepień przeciw COVID-19.” Słowo „narodowy” (choć wielu z nas coraz gorzej się kojarzy) ma chyba podkreślać, że nie jest on narzucony przez nikogo z zewnątrz, tylko przygotowany specjalnie pod nasze, polskie warunki.

Dodajmy, że na wspomnianej konferencji prasowej nadal używano terminu „strategia”, dlatego i w tym tekście będziemy odnosić się do strategii, a nie programu.

Chyba raczej biuletyn

8 grudnia 2020 roku miało miejsce nadzwyczajne webinarium Stowarzyszenia Higieny Lecznictwa poświęcone wyłącznie szczepieniom przeciw COVID-19. Nadzwyczajne, ponieważ standardowo te otwarte webinaria odbywają się od początku epidemii w każdy piątek. Tym razem organizatorom chodziło o przedstawienie rządowego dokumentu odpowiednio wcześnie, tak, by do soboty można było zdążyć przemyśleć i wysłać własne propozycje poprawek. W webinarium wzięło udział ponad 1000 osób z całej Polski.

„To dość gruby, 34-stronnicowy, kolorowy dokument, zawierający wiele informacji ogólnych, przypominający raczej biuletyn niż strategię” – zaczął dr Paweł Grzesiowski, przewodniczący zarządu SHL, ekspert Naczelnej Izby lekarskiej ds. COVID.

„Można się z niego dowiedzieć m.in. jak prowadzone są badania kliniczne, jak produkuje się szczepionki, ale ma to niewiele wspólnego ze strategią szczepień na COVID” – mówił lekarz.

W dokumencie znalazło się więc miejsce na wiele ważnych, aczkolwiek nieistotnych z punktu widzenia praktyki informacji, za to brakuje wielu danych, na które lekarze mający zgłaszać się do wykonywania szczepień czekali i nadal czekają. Albo autorom (nie wiemy zresztą kim są) zabrakło czasu na ich podanie, albo – co bardziej prawdopodobne – odpowiednie decyzje jeszcze nie zapadły.

Ze strategii wynika więc np., że „za poprawność i efektywność dystrybucji odpowiadać będzie Agencja Rezerw Materiałowych, która skoordynuje ten proces”, ale jak on będzie dokładnie przebiegał, nie wiadomo.

Podobnie z łańcuchem dystrybucji: „Cały proces przechowywania oraz transportu będzie przebiegał zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Zdrowia w zakresie Dobrych Praktyk Dystrybucyjnych” – czytamy w dokumencie.

„Czyli na ten temat nadal nic nie wiemy” – podsumował tę część Grzesiowski.

Od wojny czekamy na taki system!

„Wraz z procesem rejestracji punktów szczepienia zostanie przeprowadzona szczegółowa inwentaryzacja ich zdolności w zakresie tempa szczepienia. Punkty szczepień będą składać zamówienia w dedykowanym systemie informatycznym umożliwiającym monitoring zamówień oraz stanu realizacji dostaw” – zakłada strategia.

Mówiąc po ludzku powstanie specjalny system komputerowy, za pomocą którego lekarze będą mogli zamawiać szczepionki.

I dalej: „Dostawy szczepionek do Punktu Szczepień będą stale monitorowane oraz nadawany będzie odpowiedni status opisujący etap dystrybucji. Wdrożony zostanie system raportowania obejmujący stany magazynowe oraz efektywnego wykorzystania szczepionek przez Punkt Szczepień”.

Ten fragment wzbudził entuzjazm dr. Grzesiowskiego.

„Od wojny, od II wojny światowej czekamy na taki system. Jeśli się on pojawi, znikną zeszyty i telefoniczne przekazywanie informacji o zużytych szczepionkach” – cieszył się ekspert.

Waciki się nie przydadzą

Strategia wielu praktycznych rzeczy nie wyjaśnia, ale znalazła się w niej np. taka informacja:

„Jednocześnie zdecydowano o zabezpieczeniu wymaganego przez producentów szczepionek wyposażenia dodatkowego w postaci strzykawek, igieł, rękawiczek, masek chirurgicznych, wacików oraz wymaganego roztworu soli fizjologicznej. Ich dystrybucja zostanie skorelowana z dostawami szczepionek”.

To dobra wiadomość dla lekarzy, nie będą musieli bowiem wydawać pieniędzy na rękawiczki, maski, igły czy strzykawki. Grzesiowski zwrócił natomiast uwagę, że wacików nie używa się już w medycynie od kilkunastu lat, ponieważ waty nie uznaje się za wyrób medyczny.

Niby szczegół, ale świadczący, że dokument został najwyraźniej przygotowany przez urzędników, bez udziału osób, które praktycznie szczepią pacjentów w gabinetach.

„Dystrybucja i logistyka będą podlegały szczególnemu nadzorowi GIF [Główny Inspektorat Farmaceutyczny] oraz ARM w celu wykluczenia ryzyka kradzieży lub fałszerstwa szczepionek” – czytamy w dokumencie.

Grzesiowski zwrócił uwagę na ważkość tego zapisu. Poinformował słuchaczy, że zwraca się do niego wiele firm, które chciałyby zaszczepić swoich pracowników i byłyby gotowe kupić szczepionkę. Tymczasem zgodnie z kolejnością szczepień (o czym za chwilę) pracownicy ci będą szczepieni prawdopodobnie dopiero na jesieni.

Jeśli są chętni, by coś kupić, mogą pojawić się tacy, którzy chcą to sprzedać, albo którzy podrabiają oryginalny wyrób – ostrzegał Grzesiowski. Jego zdaniem każda ampułka powinna mieć unikatowy kod, który odczytać może tylko odpowiednie urządzenie w punkcie szczepień.

Bonusy, bonusy

„Przyjęcie szczepionki będzie potwierdzony przez specjalny system [pisownia oryginalna] i będzie umożliwiał weryfikację zaszczepienia (m.in. kod QR, który pozwoli szybko potwierdzić odbyte szczepienie). Radykalnie ogranicza ono możliwość zachorowania i transmisji wirusa SARS-CoV-2".

To, że osoba zaszczepiona nie będzie przekazywała innym wirusa – to zdaniem Grzesiowskiego bardzo odważne stwierdzenie. Rzeczywiście szczepionka według dotychczasowych badań jest wysoce skuteczna, ale to, że ktoś nie zachoruje na COVID, nie znaczy, że na pewno nie może przenieść wirusa na inną osobę.

„W związku z tym, osoby zaszczepione będą mogły bez dodatkowych testów korzystać z usług zdrowotnych w publicznej służbie zdrowia, a także nie będą uwzględniane w limitach dotyczących spotkań towarzyskich” – piszą autorzy dokumentu.

W ten sposób dochodzimy do bonusów dla szczepionych, o których już od paru dni rozpisują się media.

Kolejny bonus: „Nie będzie także potrzeby odbywania kwarantanny przez zaszczepionych w wypadku kontaktu z osobą zakażoną koronawirusem”.

I na tym nie koniec, ponieważ „rząd po zatwierdzeniu charakterystyk produktów leczniczych szczepionek we współpracy z Radą Medyczną rozważy możliwość wprowadzenia kolejnych rozwiązań zwalniających z zasad bezpieczeństwa dla osób zaszczepionych i opublikuje je w formie rozporządzenia”.

To bardzo niebezpieczny zapis – ostrzegał Grzesiowski. Nie wolno rezygnować z zasad bezpieczeństwa u osób zaszczepionych!

„My przecież nie wiemy kto jak zareaguje na szczepionkę, więc dopóki trwa pandemia, dopóki nie zaszczepi się znaczna część populacji, w dalszym ciągu trzeba utrzymywać zasady bezpieczeństwa. To ważny element polityki WHO, która wyraźnie o tym mówi” – przekonywał lekarz.

Światowa Organizacja Zdrowia przestrzega również przed selekcjonowaniem ludzi na szczepionych i nieszczepionych – podkreślano w tracie dyskusji na webinarium. Zachęty, bonusy dla zaszczepionych – OK., ale nie takie, które mogą mieć niebezpieczne skutki.

Może powinny być to bony edukacyjne, może dzień wolny od pracy, może tabliczka dobrej czekolady, ale nie to, w co w tej chwili idzie rząd – podkreślano.

Obowiązkowe pół godziny siedzenia

„Kwalifikacji do szczepień ochronnych przeciwko COVID-19 będzie dokonywał lekarz” – podaje strategia.

Nie dodano, że w Polsce kwalifikować do szczepień mogą wyłącznie lekarze pięciu specjalności: pediatrzy, zakaźnicy, epidemiolodzy, lekarze rodzinni i specjaliści medycyny tropikalnej i morskiej. Do tego dochodzą lekarze, którzy ukończyli specjalny kurs z tego zakresu.

„Szczepienia będą realizowane z zastosowaniem ogólnych zasad dotyczących szczepień. Ryzyko wystąpienia reakcji anafilaktycznej jest najwyższe w krótkim czasie po podaniu szczepionki, stąd też osoba zaszczepiona powinna przebywać 30 min. w poczekalni placówki, w której wykonano iniekcję”.

To ciekawy wątek – zaznaczył Grzesiowski. Lekarz przypomniał, że do tej pory wymóg półgodzinnego odczekania po podaniu szczepionki dotyczył wyłącznie preparatu przeciwko tężcowi, krztuścowi i błonicy.

Szczepionka przeciw COVID to zupełnie nowy wyrób, więc obawy można częściowo zrozumieć, ale półgodzinny pobyt w przychodni zdaniem Grzesiowskiego wydaje się nieuzasadniony. Nie zaleca tego zresztą producent pierwszej zarejestrowanej szczepionki (firma Pfizer).

Natomiast taki wymóg komplikuje nieco przebieg szczepień, zwłaszcza w mniejszych punktach. Pacjenci zaszczepieni i czekający na szczepienie będą się spotykać w tej samej poczekalni, a przecież nie ma pewności, czy ktoś z nich nie jest akurat bezobjawowym nosicielem wirusa.

Dodajmy, że 9 grudnia brytyjska agencja ds. regulacji leków ostrzegła, że szczepionki przeciw COVID-19 nie powinny przyjmować osoby, które w przeszłości doznały wstrząsu anafilaktycznego w reakcji na szczepionki, leki lub jedzenie. Ostrzeżenie wydano po tym, jak odnotowano dwa przypadki wstrząsu po podaniu szczepionki przeciw COVID w Wlk. Brytanii.

I kolejny zapis ze strategii: „Szczepienie przeciw COVID-19 może być zrealizowane w dowolnym odstępie czasu po podaniu innej inaktywowanej szczepionki”.

To ewidentny błąd autorów dokumentu. Nawet w brytyjskim szczegółowym opisie szczepionki na COVID dla lekarzy jest mowa o dwutygodniowym odstępie pomiędzy tym preparatem a innymi (w grę wchodzić może np. szczepionka przeciw grypie czy pneumokokom).

A kto szczepi lekarzy?

Strategia dzieli szczepienia na COVID w Polsce na indywidualne i zbiorowe. Zbiorowo szczepieni mają być „m.in. pracownicy ochrony zdrowia, służb mundurowych, pensjonariusze Domów Pomocy Społecznej, Zakładów Opiekuńczo Leczniczych, Zakładów Pielęgnacyjno-Opiekuńczych.”

Kto będzie prowadził te szczepienia (poza DPS-ami) – strategia nie wyjaśnia. Tymczasem to właśnie medycy mają podlegać szczepieniom w pierwszej kolejności.

Będziemy się szczepić nawzajem – śmieli się uczestnicy webinarium. Śmiech, śmiechem, ale to duża grupa do obsłużenia – ok. pół miliona osób.

Trochę może rozjaśni tę kwestię fakt, że w czwartek 10 grudnia minister zdrowia ogłosił rozporządzenie, w którym zezwala na wykonywanie szczepień przeciw COVID-10 lekarzom, felczerom, pielęgniarkom, położnym, ratownikom medycznym i higienistkom szkolnym.

Jeśli chodzi o kolejność szczepień pracownicy Domów Pomocy Społecznej wymienieni są dwukrotnie – zarówno w zerowym jak i pierwszym etapie całej operacji. Ale to chyba zwykły błąd redakcyjny, których w dokumencie jest zresztą więcej.

Znacznie poważniejsze zastrzeżenie budzi zapis, że system da preferencje w dostępie do szczepień tym seniorom powyżej 60. roku życia, którzy są aktywni zawodowo. To dyskryminujące dla osób w tym samym wieku, ale już nie pracujących. Ponadto w jaki sposób będzie się wyławiać tych aktywnych zawodowo?

„Szczepieniami w pierwszym etapie zostaną objęci funkcjonariusze Policji, Straży Pożarnej, Żołnierze Wojska Polskiego oraz Wojsk Obrony Terytorialnej, którzy biorą bezpośredni udział w działaniach przeciwepidemicznych oraz odpowiadają za bezpieczeństwo narodowe” – czytamy w dokumencie.

Znów mamy podział na lepszych i gorszych – krytykował Grzesiowski. Czy nie można zaszczepić wszystkich żołnierzy w tym samym czasie? Czy są tacy, którzy nie odpowiadają za bezpieczeństwo narodowe?

W etapie drugim szczepieniom będą poddane m.in. „osoby w wieku poniżej 60. roku życia z chorobami przewlekłymi zwiększającymi ryzyko ciężkiego przebiegu COVID-19”.

Lista tych chorób jest imponująca. „Została [ona] zarekomendowana przez Radę Medyczną” – zastrzegają autorzy strategii. Po dokładnym wczytaniu się okazuje się, że są w niej prawie wszystkie choroby poza bólem krzyża czy stawów. Jest na niej np. otyłość, a ponieważ 40 proc. Polaków ma kłopoty z nadwagą, ogromna rzesza zyska choćby z tego powodu możliwość uzyskania wcześniejszego skierowania na szczepienie.

Eksperci pomogą? Pomogą.

W miarę czytania kolejnych fragmentów strategii atmosfera webinarium stawała się coraz bardziej humorystyczna, choć był to raczej wisielczy humor. Prowadzący do końca zachowywał się merytorycznie, podkreślając, że to wstępny program i że czasu na poprawki wprawdzie jest mało, ale jest.

Wesołość zebranych wzbudził m.in. ten fragment:

„Ważną rolę w kształtowaniu polityki informacyjnej będą mieli eksperci – naukowcy, medycy, epidemiolodzy. Są oni zarówno cennym źródłem wiedzy i analiz, które pozwalają podejmować rządzącym odpowiedzialne decyzje, ale również – pełnią niezwykle ważną rolę w zakresie edukacji społecznej. Ich autorytet oparty na wiedzy naukowej przyczyni się do zbudowania zaufania wobec szczepionki przeciw COVID-19. Głos ekspertów powinien być stale obecny w debacie publicznej. Dlatego też będzie wykorzystywany podczas działań informacyjnych i promocyjnych”.

Po pierwsze wydaje się to zupełnym truizmem. Po drugie do tej pory władza, a także autorzy niniejszej strategii zdecydowanie niechętnie korzystali z usług ekspertów. Teraz w końcu okażą się przydatni.

;
Na zdjęciu Sławomir Zagórski
Sławomir Zagórski

Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.

Komentarze