0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Dawid Zuchowicz / Agencja GazetaDawid Zuchowicz / Ag...

"Zapewne prezes PiS nie jest naiwny i wie, że nie wszystkich da się przekonać do jego wizji. Opanowanie wszystkich przestrzeni życia społecznego na rzecz dbania o polskie »stany świadomości« ma na celu przesunięcie granic akceptacji społeczeństwa dla wprowadzanych zmian, wszechwładzy jednej partii i związanej z nią biurokracji. Akceptacja społeczna i konformizm, który będzie skutkiem w dłuższej perspektywie, mają uformować posłuszne rządowi elity. Ławka zaufanych jest bardzo krótka"

- pisze historyk kultury Tadeusz Koczanowicz, doktoryzujący się na Uniwersytecie w Zurychu.

Daje jednak nadzieję opozycji:

"Ale być może uda się zbudować myślenie, łączące wizję Polski i Europy bliską ludziom poniżej pięćdziesiątego roku życia, którzy zagłosowali na Rafała Trzaskowskiego, ze strukturalną wizją zmian polepszającą poziom życia w Polsce. Tylko takie myślenie, w połączeniu z próbą budowy alternatywnych struktur dla PiS-owskiej biurokracji, może przynieść Polsce zmianę polityczną, połączoną z wypracowaniem form oddolnej działalności, mogącej przejąć od odgórnej biurokracji przestrzenie życia społecznego".

Przeczytaj także:

Kontrola państwa przez biurokrację z partyjnego nadania

Zwycięstwo Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich ośmieliło ludzi związanych z władzą do snucia wizji przyszłości. W tych wizjach zostają zrealizowane wszystkie sprawy, które ze względów kampanii wyborczej musiały zostać odłożone na później.

Przez następne trzy lata nie będzie w Polsce wyborów. PiS utrzymało pełnię władzy i może zająć się projektami do tej pory nierealizowanymi ze względu na odzew społeczny, który mogłyby wywołać.Po przejęciu Trybunału Konstytucyjnego i postępującym przejęciem Sądu Najwyższego, obecna władza nie będzie przejmować się nikim, ani niczym.

Od samego początku celem PiS-u jest kontrola nad każdą przestrzenią życia społecznego i budowa czegoś na kształt partyjnej formy państwa, która poddaje się wprawdzie demokratycznym wyborom, jednak przy braku poszanowania reguł pluralizmu mediów i praworządności.

Partyjna forma państwa prowadzi także do braku realnej możliwości zmiany władzy, ponieważ biurokracja z partyjnego nadania będzie kontrolować każdy aspekt funkcjonowania społeczeństwa.

Nawet po zmianie władzy, pozwoli to na faktyczne utrzymanie hegemonii partii. Zwycięzcy niebędący z partyjnego nadania będą musieli dostosować się do do dyskursu PiS-owskiego.

Opowieść Kaczyńskiego

Polityczny sens konieczności tej kontroli nakreślił Jarosław Kaczyński w wykładzie wygłoszonym w 2016 r. na sympozjum „Oblicza manipulacji” na Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Kaczyński ogłosił: „Co to jest wojna polsko-polska? To jest starcie o postkomunizm, albo o uchylenie tego wszystkiego, co postkomunizm tworzy”. W tak zdefiniowaną wojnę polsko-polską da się wpisać każdy opór przeciwko partii rządzącej.

Zdaniem Kaczyńskiego w Polsce przed drugim zwycięstwem PiS-u w 2015 roku były dwa główne ośrodki manipulacji; jeden „komunistyczny” i drugi, który prezes PiS nazwał „dysydenckim” – złożony z byłych opozycjonistów, którzy wcześniej, choćby przez rodzinę, mieli jakiś związek z władzą komunistyczną.

Ludzi związani z „tym ośrodkiem” mieli przegrać w czasie pierwszego kongresu „Solidarności” i zrozumieć, że nie są w stanie wygrać w Polsce w demokratyczny sposób.

Centrum tego „drugiego ośrodka” stanowi "Gazeta Wyborcza", która stworzyła system autorytetów promujących liberalizm, antytradycjonalizm, antykatolicyzm, sceptycyzm wobec „Solidarności” i niechęć do samego pojęcia narodu.

Według Kaczyńskiego ideologią autorytetów jest „pedagogika wstydu”, czyli niszczenie polskiej dumy narodowej i patriotyzmu na poziomie mediów, programów szkolnych i przez naukowców zajmujących się historią. „Pedagogika wstydu” uderza w solidarność, kościół i wszystkie „polskie stany świadomości”, które są motywacją do działania społecznego.

Dysydencki „ośrodek” stosował szereg manipulacji przeciwko „nam”– jak mówi prezes PiS.

Z tym ośrodkiem sprzymierzyła się Platforma Obywatelska, wcześniej symulująca anty-systemowość. PO zaczęła atakować PiS wyjątkowo radykalnie, określając wroga jednoznacznie jako partię braci Kaczyńskich i z upodobaniem używając najbardziej perfidnego zabiegu socjo-technicznego, czyli zamiany ról. W tym zabiegu w społecznym odbiorze „policjant” staje się „złodziejem”, albo, jak by dziś pewnie powiedział Kaczyński, "demokratyzacja" – "dyktaturą".

Nieprawdziwa, ale spójna wizja

Ta opowieść prezesa Kaczyńskiego nie ma za wielkiego związku z rzeczywistością polityczną i jest mieszaniną teorii spiskowych oraz fantazji zastosowaną do wybranych wydarzeń z ostatnich trzydziestu lat, które razem mają służyć uzasadnieniu budowy wspomnianej formy kontroli państwa przez biurokrację z partyjnego nadania.

Nie można odmówić jednak tej wizji, że pomimo, iż nie ma związku z rzeczywistością, to wewnętrznie jest spójna i logiczna, a także, że może być nośna wśród działaczy partii i prorządowych mediów.

Historia opowiedziała przez prezesa PiS sprzyja ciągłej mobilizacji przeciw „ośrodkom manipulacji”. Nawet po absolutnej kontroli nad całym życiem społecznym i ustanowienia partyjnej biurokracji na straży tej kontroli, pozostanie ciągłe zagrożenie powrotu wspomnianych „ośrodków”, albo próby ich odtworzenia przez „ośrodki zagraniczne”.

„Polskie stany świadomości” jak widać nigdy nie są bezpieczne i potrzebują nieustannej kontroli przez partię rządzącą wszystkich instytucji kultury, sądów i uniwersytetów, żeby przypadkiem nie pojawił się pomiędzy nimi jakiś nie-polski „stan świadomości”.

Wizja Kaczyńskiego jest wszech-wyjaśniająca. Każdy fakt, który by jej przeczył można podciągnąć pod „wyrafinowaną manipulacje”, albo „próbę odwrócenia ról”. Pozostaje w nią uwierzyć, albo nie.

Atak na społeczeństwo obywatelskie

Zmiany, których możemy się spodziewać, będą wymierzone nie tylko w funkcjonowanie państwa, jak zmiany w sądownictwie, ale też w organizacje pozarządowe.

Prezes PiS stwierdził, że działalność Jurka Owsiaka, czy Marka Kotańskiego była możliwa dzięki polityce rządów komunistycznych, mającej na celu umożliwienie wspólnotowej działalności niepolitycznej.

Łatwo wyczytać ze słów Kaczyńskiego plan zupełnego opanowania uniwersytetów czy instytucji kultury w których każde krytyczne podejście do historii czy kultury polskiej to dla władzy „pedagogika wstydu”. Media krytyczne wobec rządu, to oczywiście udział „ośrodków zagranicznych”, o czym też napomknął Jarosław Kaczyński.

Zapewne prezes PiS nie jest naiwny i wie, że nie wszystkich da się przekonać do jego wizji.

Ale opanowanie wszystkich przestrzeni życia społecznego na rzecz dbania o polskie „stany świadomości” ma na celu przesunięcie granic akceptacji społeczeństwa dla wprowadzanych zmian, wszechwładzy jednej partii i związanej z nią biurokracji.

Akceptacja społeczna i konformizm, który będzie skutkiem w dłuższej perspektywie mają uformować posłuszne rządowi elity. Ławka zaufanych jest bardzo krótka.

Społeczeństwo musi być posłuszne i kompletnie przekształcone, tak żeby żadne „ośrodki manipulacji” czyli niezależne media nie mogły znaleźć posłuchu. Nie tylko ze względu na dominacje „polskich stanów świadomości”, ale też na zwykły konformizm, którego mechanizmy w PRL w swojej autobiograficznej książce opisał Karol Modzelewski:

„Komunistyczna dyktatura […] opierała się nie tylko na terrorze […]. Kamieniem węgielnym dyktatury był nade wszystko konformizm. Postawy i zachowania konformistyczne były tak rozpowszechnione, że uchodziły za normę. Nawet uczestnicy opozycji demokratycznej, zanim przekroczyli Rubikon buntu, praktykowali powszechne rytuały uległości. Przeciętny obywatel PRL, mimo że nie identyfikował się ideowo z komunizmem, nie widział w tych rytuałach nic hańbiącego. Ale ta jego uległość, nawet jeśli pozorowana, była » ostoją mocy i trwałości« reżimu”.

Karol Modzelewski na pewno nie chciałby się ścigać z szefem PiSu na antykomunizm. Zresztą pisał te słowa w kontekście krytyki lustracji. Wskazał jednak na mechanizmy, które obaj znali i przeciw którym Karol Modzelewski wystąpił już w młodości, za co spędził wiele lat w więzieniu.

Prezes PiS pomimo, iż był związany z opozycją w nieporównywalnie mniej znaczący sposób, zapewne uznał, że w imię swojej partii warto sięgnąć po sprawdzone metody z czasów PRL. Konsolidacja władzy jest jedynym celem Kaczyńskiego i Dudy, który wykonuje jego rozkazy. Nawet wspomniane polskie „stany świadomości” są o tyle polskie, o ile jedyną partią, która stoi na ich straży, jest PiS.

W liście do członków PiS przed wyborami prezydenckimi prezes PiS zarysował jedność pomiędzy zmianami i wyborem swojego de facto podwładnego:

„Ponowny wybór Andrzeja Dudy, który w ciągu minionych 5 lat z pełnym zaangażowaniem umiejętnie prowadził zainicjowany przez PiS proces pozytywnych zmian w naszym kraju, leży w elementarnym interesie Polski. Obecny prezydent jest współtwórcą dobrej zmiany, czyli reform w sferze polityki gospodarczej, polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, w dziedzinie oświaty i kultury oraz polityki historycznej”.

Innymi słowy, jeżeli PiS nie będzie miał władzy, to interes Polski nie będzie realizowany.

Ekonomia polityczna PiS

Dlaczego więc wyborcy zdecydowali się poprzez Andrzeja Dudę? Teoria Kaczyńskiego miała wymiar, który odnosił się do kapitalizmu lat dziewięćdziesiątych. Mówił o tym Ludwik Dorn w „Anatomii Słabości”, wywiadzie-rzece przeprowadzonym przez Roberta Krasowskiego.

Dorn opisywał III RP w następujących słowach:

„W Polsce komunistyczny Lewiatan zdychał, tworzące się postkomunistyczne społeczeństwo żywiło się jego mięsem. Bo oni - mówię tutaj o ubecko-komunistycznym układzie, jako część państwa dysponowali przez chwilę sporymi zasobami, których już za chwilę mieć w swoim zasięgu nie będą. A dookoła panowała bieda, walka o przeżycie toczyła się na poziomie zupełnie podstawowym.

To wszystko potem ewoluowało pod wpływem nowego impulsu porządkującego, czyli Unii Europejskiej, która wymusiła na urzędach państwowych pewną solidność i powagę. Z zewnątrz zostały wymuszone zaczątki władzy na pewnych obszarach.

W związku z tym III RP ewoluowała dalej. Zaczęła się cywilizować, brutalne konflikty interesów zamieniały się w grupową solidarność. Potem przeszedł Miller i wydał walkę temu światu. Poległ, jednak wymusił zmiany. Potem przyszedł Kaczyński. Też poległ, ale też wymusił kolejne zmiany. Bo restauracja dawnego ustroju zawsze się różni od dawnego ustroju”.

Elementem PiS-owskiego opisu rzeczywistości jest traktowanie biedy jako konsekwencji komunistycznego układu, a nie efektu transformacji, na który odpowiedzią powinna być strukturalna walka z biedą, tak żeby ludzi z biedy wydobyć i zapewnić pomoc tym, którzy nie mają szans z wyjść z ubóstwa.

Partyjni funkcjonariusze PiS wierzą jednak, że za problemy polskiego kapitalizmu i wykluczenia społecznego odpowiada przede wszystkim układ połączony z „ośrodkami manipulacji” i jeżeli „my” przejmiemy państwo oraz zagwarantujemy kilka transferów społecznych to sprawa zostanie rozwiązana.

Za pomysł transferów społecznych większość polityków opozycji chwali PiS. Rafał Trzaskowski gwarantował ich zachowanie po swoim zwycięstwie.

Przejęcie państwa przez jedną partię i powiązanych z nią biurokratów jednak nie wydobędzie ludzi z biedy. Ale ten aspekt socjalny, który wyniknął mimochodem z analiz Kaczyńskiego, jest jednak tym, co gwarantuje PiS zwycięstwo.

Ludzie nie głosowali na samego Dudę, ale na partię, która zagwarantowała elementy wsparcia społecznego.

Według badania IPSOS dla OKO.press przeprowadzonego przed wyborami parlamentarnymi w 2019 roku, wyborcy PiS jako jedyni częściej głosują na program i dbanie o interesy wyborców, a nie na wizje Polski i Europy, która dominowała wśród odpowiedzi przedstawicieli pozostałych elektoratów. Program był też jednym z głównych wyborów wyborców Konfederacji.

Innymi słowy: wyborcy liberałów i Lewicy w Polsce głosują bardziej za wizją Polski i Europy, a mniej za programem gospodarczym. Odwrotnie niż wyborcy partii prawicowych.

Wizje Polski i Europy

„Wizja Polski i Europy”, bliska połowie wyborców w Polsce, jest często traktowana trochę z „przymrużeniem oka”, jako nic nieznaczące hasło, podnoszone, żeby „straszyć” PiS-em.

Wydaje się, że ostatnie wybory pokazały coś wręcz odwrotnego – jest to hasło bliskie większości ludzi przed pięćdziesiątym rokiem życia, a także części starszych wyborców.

Według badania CBOS z tego roku, Polacy w 89 proc. popierają członkostwo w UE, a ponad połowa uważa, że UE nie ogranicza naszej suwerenności, a Polska powinna brać pod uwagę zalecenia i postanowienia instytucji UE dotyczące reformy sądownictwa.

Nie jest to wizja ani Jarosława Kaczyńskiego, ani Andrzeja Dudy. Ich wizja Polska jest kontrolowana przez biurokratów partyjnych, zarządzających każdą przestrzenią życia. "Europa" to wróg, próbujący narzucać Polsce obce porządki. Ta wizja nie jest - jeszcze - wśród wyborców popularna. Po pięciu latach rządów i propagandy PiS nie stała się dominująca.

Ludzie w Polsce - podobnie jak wcześniej w Rosji - głosowali za stabilnością i polepszeniem poziomu życia, a nie tworzeniem podstaw państwa PiS-owskich biurokratów wymuszających jednomyślności na całym społeczeństwie.

W Rosji jednak budowa systemu autorytarno-oligarchicznego na bazie polepszenia poziomu życia się udała. W Polsce wszystko zmierza do zbudowania podobnego modelu przy zachowaniu wszystkich różnic w społecznej, ekonomicznej i kulturowej sytuacji obu krajów.

Trudno w obecnej sytuacji mieć nadzieję, że nie przesuną się granice akceptacji społecznej dla budowanej machiny PiS-owskiej biurokracji oplatającej państwo.

Ale być może uda się zbudować myślenie, łączące wizję Polski i Europy bliską ludziom poniżej pięćdziesiątego roku życia, którzy zagłosowali na Rafała Trzaskowskiego, ze strukturalną wizją zmian polepszającą poziom życia w Polsce.

Tylko takie myślenie, w połączeniu z próbą budowy alternatywnych struktur dla PiS-owskiej biurokracji, może przynieść Polsce zmianę polityczną, połączoną z wypracowaniem form oddolnej działalności, mogącej przejąć od odgórnej biurokracji przestrzenie życia społecznego.

;

Udostępnij:

Tadeusz Koczanowicz

historyk kultury, doktoryzuje się na Uniwersytecie w Zurychu. Skończył socjologię i kulturoznawstwo na Uniwersytecie Warszawskim.

Komentarze