Dziesięciolatka z Ohio została zgwałcona, lekarze odmówili jej aborcji - płód miał 6 tygodni i 3 dni - o 3 za dużo. Dziecko zostało przewiezione do szpitala w sąsiedniej Indianie, gdzie przerywanie ciąży jest legalne. Jeszcze
Bo tamtejsze władze również zapowiedziały zmiany w prawie w najbliższych tygodniach.
Sąd Najwyższy USA uchylił pod koniec czerwca orzeczenie Roe vs. Wade, które od 1973 roku było prawną podstawą do legalnego przerywania ciąży. W całym kraju wybuchły protesty, liberalni politycy zapowiedzieli dalszą walkę o wolność praw reprodukcyjnych, a prawnicy, lekarze i organizacje pro-choice od razu przystąpiły do znanej nam z polskiego podwórka żmudnej pracy u podstaw.
Jednak piekło kobiet stało się faktem – w najbliższych tygodniach nawet 34 miliony mieszkanek USA zostanie pozbawione dostępu do aborcji.
Władze w regionach tradycyjnie republikańskich liczyły na taki wyrok i zawczasu się do niego przygotowały. 26 stanów już wcześniej uchwaliło zakazy lub znaczne ograniczeniu aborcji, które jednak w świetle “Roe vs. Wade” pozostawały martwymi zapisami. Uchylenie historycznego wyroku zniosło ich niezgodność z konstytucją i część z nich natychmiast weszła w życie.
W Południowej Dakocie, Oklahomie, Arkansas, Alabamie, Kentucky, Wisconsin i Missouri przerywanie ciąży zostało zdelegalizowane jeszcze tego samego dnia. W siedmiu innych stanach – Idaho, Wyoming, Północnej Dakocie, Teksasie, Mississippi, Tennesee i Wirginii Zachodniej – drakońskie projekty są gotowe i czekają na wejście w życie w najbliższych tygodniach.
W większości z tych stanów aborcja będzie zakazana nawet w przypadku gwałtu czy kazirodztwa, a lekarzom i pracownikom klinik może grozić za jej wykonywanie nawet do 10 lat więzienia. Przychodnie musiały więc natychmiast dostosować się do nowego prawa: klinika w Little Rock, stolicy Arkansas, zamknęła się od razu po opublikowaniu w sieci wyroku Sądu Najwyższego, a jej pracownicy dzwonili do pacjentek, by odwoływać umówione wizyty. Dwie działające w Kentucky placówki Planned Parenthood, największej organizacji zdrowia reprodukcyjnego w USA, od razu w piątek zawiesiły wykonywanie zabiegów aborcji, zaznaczając, że kontynuują świadczenie innych usług medycznych. W stanach, które ciągle czekają na wejście zakazów w życie, kliniki deklarują, że pozostaną otwarte do samego końca.
Władze Arizony Luizjany i Utah próbowały przywrócić zakazy aborcji sprzed 1973 roku (np. w Arizonie — z 1901 roku), ale tymczasowo zablokowały je stanowe sądy. Było to możliwe tylko tam, gdzie wymiar sprawiedliwości nie jest zupełnie zdominowany przez konserwatystów – np. przewodniczący sądu w Nowym Orleanie, stolicy Luizjany, był nominowany przez Demokratów.
Jednak blokada drakońskich praw nie utrzyma się długo. Prokurator generalny Arizony już zapowiedział, że wystąpi do sądu z wnioskiem o niemal całkowity zakaz aborcji, a Luizjana zaplanowała w tej sprawie posiedzenie na 8 lipca.
Niektóre stany uchwaliły też częściowe restrykcje – w Georgii, Ohio i Południowej Karolinie przerywanie ciąży będzie dozwolone tylko do 6. tygodnia. Lekarze i działaczki pro-choice zaznaczają, że oznacza to de facto prawie całkowity zakaz aborcji, bo większość kobiet dowiaduje się o ciąży mniej więcej w tym czasie.
Dobitnie pokazały to wydarzenia Ohio, gdzie kilka dni temu do szpitala przyjęto dziesięciolatkę w ciąży. Choć dziewczynka została zgwałcona, lekarze odmówili jej aborcji – stwierdzono, że płód ma już sześć tygodni i trzy dni. Dziecko zostało przewiezione do szpitala w sąsiedniej Indianie, gdzie przerywanie ciąży jest legalne. Jeszcze, bo tamtejsze władze również zapowiedziały zmiany w prawie w najbliższych tygodniach.
Stany rządzone przez demokratów zapowiedziały zabezpieczenie praw reprodukcyjnych w swoich ustawach lub konstytucjach. Zrobiły to już m.in. Massachusetts, Maine, Alaska i Colorado, a władze Nevady dodatkowo zastrzegły, że zmiana prawa będzie możliwa tylko na drodze powszechnego referendum. Jednak historia pokazała już, że nawet stanowa konstytucja nie gwarantuje trwałości praw: 30 lat temu Floryda również zabezpieczyła w niej prawo do aborcji, ale wraz ze zmianą składu sędziowskiego na bardziej konserwatywny, zapis ulegał powolnej erozji. I tak 1 lipca Floryda dołączyła do grupy stanów zakazujących przerywania ciąży po 15. tygodniu.
Kilka stanów przygotowuje także ustawy, które ułatwią dostęp do aborcji mieszkankom konserwatywnych regionów.
Przodują w tym m.in. Kalifornia, Waszyngton, Oregon (który właśnie zatwierdził fundusz 15 milionów dolarów na te cele) Nowy Jork i New Jersey. Gubernator tego ostatniego, Phil Murphy już pół roku temu podpisał “Freedom of Reproductive Choice Act” (Ustawę o wolności wyborów reprodukcyjnych), zabezpieczającą prawo do aborcji, a kilka dni przed wyrokiem Sądu Najwyższego do stanowego parlamentu wpłynęły projekty dwóch ustaw, nadających New Jersey status “bezpiecznej enklawy” (sanctuary state). Tym terminem, używanym dotychczas w kontekście polityki migracyjnej, określa się te miasta i regiony, które nie współpracują z władzami innych stanów w zakresie egzekucji pewnych praw (zazwyczaj dotyczy to poszukiwania i deportacji nieuregulowanych migrantów). Jeśli projekty ustaw zostaną przyjęte, kobiety przerywające ciąże w New Jersey nie będą musiały obawiać się konsekwencji prawnych, a jeśli któryś z konserwatywnych stanów zdecyduje się na ściganie aborcji jako przestępstwa, nie uzyska zgody na ekstradycję.
Nowe prawo zakłada też przeznaczenie 20 milionów dolarów na dotacje dla klinik aborcyjnych i zapewnienie bezpieczeństwa ich pracownikom, którzy mogą teraz szczególnie często padać ofiarą ataków grup anti-choice. Część pieniędzy pokryje też koszty przerywania ciąży dla kobiet o niższych dochodach lub nieubezpieczonych.
Prawnicy i organizacje pro choice obawiają się, że prawo “chroniące życie od momentu zapłodnienia” może w przyszłości wpłynąć też na inne aspekty zdrowia reprodukcyjnego dlatego w ustawach znalazły się zapisy gwarantujące dostęp do antykoncepcji, sterylizacji, a także technologii in vitro.
Gwarancję praw reprodukcyjnych na poziomie federalnym obiecał też Joe Biden. W przemówieniu wygłoszonym w dzień wyroku, nazwał tę decyzję sądu “wcielaniem w życie radykalnych ideologii i tragicznym błędem” i zapowiedział, że nie pozwoli na utrudnianie pacjentkom podróżowania między stanami na zabieg aborcji.
Zapewnił też, że uchylenie “Roe vs. Wade” nie wpłynie na dostęp do środków farmakologicznych, które w Stanach są używane do przerywania ciąży przed 10 tygodniem.
Ta ostatnia obietnica jest kluczowa, bo aborcje farmakologiczne stanowią ok. połowy zabiegów przerywania ciąży przeprowadzanych w USA (ich odsetek wzrósł znacząco w ostatnich latach, gdy poszczególne stany utrudniały funkcjonowanie placówkom medycznym i obcinały im fundusze).
Dostępność mizoprostolu i mifepristone jest regulowana przez federalną Agencję Żywności i Leków, i regionalne prawa nie powinny mieć na nią wpływu.
Prawnicy przewidują jednak, że konserwatywne stany będą szukały możliwości całkowitego wycofania tych leków z obrotu, np. poprzez podważanie ich bezpieczeństwa. Na razie wiele z nich już ograniczyło dostęp do tabletek aborcyjnych, a Teksas zakazał ich wysyłania pocztą.
Mieszkanki stanów, w których aborcja jest nielegalna, będą mogły uzyskać tabletki po odbyciu telewizyty z lekarzem z jednego ze stanów o liberalnym prawie. Jednak nie będzie to proste: zgodnie z prawem regulującym telemedycynę w USA, zakres usług musi być dostosowany do miejsca zamieszkania pacjenta. Lekarze wypisujący tabletki pacjentkom ze stanu, w których są nielegalne, mogą stracić licencję lub nawet trafić przed sąd. Rozwiązaniem będzie wyprawa do stanu, w którym aborcja jest wciąż legalna, i odbycie telewizyty choćby z parkingu tuż po przekroczeniu granicy.
Organizacje pozarządowe i politycy pro-choice starają się teraz usprawnić dystrybucję pigułek aborcyjnych w stanach sąsiadujących z tymi, które przyjęły drakońskie prawa.
Lekarze zrzeszeni w grupie Just the Pill, która pomaga w dostępie do aborcji farmakologicznej. zapowiedzieli, że będą intensywnie rozwijać swoją sieć na południu kraju.
Już w najbliższych dniach w stanie Colorado pojawi się “flota mobilnych przychodni” – w pojazdach zaparkowanych wzdłuż granicy z Utah, Wyoming i Oklahomą lekarze będą udzielać pacjentkom konsultacji, wydawać tabletki, a także – gdy będzie to konieczne — przeprowadzać aborcje chirurgiczne. Szefowa Just the Pill, Julie Amaon, powiedziała w wywiadzie dla “New York Timesa”, że działanie w modelu “przychodni na kółkach” pozwoli klinikom szybko reagować na zmiany w prawie i wyroki sądów. Zapewniła też, że nie ma już powrotu do czasów sprzed “Roe vs. Wade” – aborcja farmakologiczna zastąpiła dawne, niebezpieczne “zabiegi w piwnicach”, a organizacje pomocowe działają na pełnych obrotach, by docierać tam, gdzie są najbardziej potrzebne.
Socjolożka, kulturoznawczyni i dziennikarka freelance. Publikowała m.in. w "Gazecie Wyborczej", "Newsweeku" i "Balkan Insights". Na stałe mieszka w Madrycie.
Socjolożka, kulturoznawczyni i dziennikarka freelance. Publikowała m.in. w "Gazecie Wyborczej", "Newsweeku" i "Balkan Insights". Na stałe mieszka w Madrycie.
Komentarze