0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.plJakub Orzechowski / ...

Na stronach Ministerstwa Edukacji i Nauki można od dziś znaleźć datowany na 28 kwietnia 2023 komunikat (tutaj) „o zwiększeniach wysokości subwencji ze środków finansowych na utrzymanie i rozwój potencjału badawczego przyznanych na 2023 rok”.

Komunikat składa się z tabeli — w której wyliczone są instytuty badawcze Polskiej Akademii Nauk oraz kwoty dotacji. Można się z niej dowiedzieć np., że Instytut Badań Literackich PAN otrzymał dodatkowo ponad 740 tys. zł. Dlaczego te pieniądze są potrzebne? Otóż ministerstwo w styczniu 2023 roku podniosło (po raz pierwszy od 2017 roku) minimalne wynagrodzenia pracowników i pracownic nauki. Np. profesor tytularny zarabia od tego czasu minimum 7210 zł brutto, a więc nieco poniżej oficjalnej średniej krajowej (7508 zł brutto w marcu 2023 roku wg GUS). Wiele instytutów PAN, zwłaszcza humanistycznych i społecznych, nie miało pieniędzy na podwyżki. Subwencja z budżetu, która ma im wystarczyć na działanie, obliczana była wcześniej — przed podwyżkami.

Na liście dotacji nie ma dwóch instytutów — Instytutu Filozofii i Socjologii PAN oraz Instytutu Fizyki Jądrowej.

O ile nie wiadomo, dlaczego minister nie dał pieniędzy fizykom — może przez niedopatrzenie — to zapowiadał parokrotnie, że „nie będzie finansował” takich badań, jak te, które są prowadzone są przez Instytut Filozofii i Socjologii.

Decyzja ministra jest, jak się dowiadujemy, niezaskarżalna — to nie formalna decyzja administracyjna, którą można zaskarżyć, ale „komunikat” opublikowany na stronie. To rozróżnienie może się wydawać nieistotne, ale ma znaczenie.

Finansowanie IFiS PAN. Groźby Czarnka spełnione

"Ja, oczywiście, nie zamierzam wpływać w żaden sposób na politykę kadrową Instytutu Socjologii PAN – nie jest to moja rola. Natomiast na pewno będę rewidował swoje decyzje finansowe, bo ja nie będę finansował na większą skalę instytutu, który utrzymuje tego rodzaju ludzi, którzy po prostu obrażają Polaków", powiedział minister edukacji Przemysław Czarnek w TVP info 24 kwietnia.

"Ten rodzaj ludzi", to oczywiście prof. Barbara Engelking, dyrektorka Centrum Badań nad Zagładą Żydów Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, która 19 kwietnia w TVN24 mówiła o rzeczywistej skali polskiej pomocy Żydom podczas II wojny światowej (o tym, co mówiła, piszemy poniżej).

"To jest skandal i bezczelność nieprawdopodobna tej pani, zresztą nie pierwszy raz. Ta pani nie rozumie tego, co się działo w czasie II wojny światowej w Polsce. Ta pani nie rozumie dramatu, chociażby rodziny Ulmów, a to jest tylko przykład. Ta pani bezczelnie obraża Polaków", mówił Czarnek.

Zapowiedział też badania, których celem będzie udowodnienie tezy prawicy o tym, że Polacy masowo ratowali Żydów podczas wojny.

Przeczytaj także:

Czarnek tropi obrażanie Polaków

Swoją groźbę Czarnek powtórzył w rozmowie w RMF FM 25 kwietnia. Mówił m.in. o podnoszeniu wynagrodzeń naukowcom i naukowczyniom. "Nie będę podejmował decyzji pozytywnych [podnoszenia pensji] w stosunku do naukowców, którzy obrażają Polaków", mówił min. Czarnek. "Nie będę dawał pieniędzy na naukowców, którzy obrażają Polaków" – zagroził.

Już w marcu 2021 w Polskim Radiu 24 minister nauki nazwał „Dalej jest noc”, fundamentalną pracę historyczną o postawach Polaków wobec Zagłady, „antypolskim szmatławcem” i zapowiedział, że w przyszłości granty będą dostawać tylko słuszne prace, czyli wychwalające Polaków ratujących Żydów. Współautorką i współredaktorką tej pracy była prof. Engelking.

"Pojawiły się natomiast różnego rodzaju antypolskie szmatławce, jak to »Dalej jest noc« i inne tego typu rzeczy, które, uwaga, finansowane były z Narodowego Centrum Badań Naukowych [!] jeszcze w 2014-2015. Nie na te badania, [ale] na autentyczne, rzetelne badania musimy przeznaczać środki państwa polskiego […]”.

— mówił wtedy minister.

Cenzura nauki w Polsce?

W wywiadzie opublikowanym przez OKO.press 4 maja 2023 roku prof. Andrzej Rychard, dyrektor IFiS PAN, tak komentował groźby ministra:

„Nazwałbym taką sytuację niedopuszczalną ingerencją władz, która uzależnia strumień finansowania instytucji publicznej od tego, czy wyniki osiągane przez badaczy w tej instytucji publicznej podobają się władzy, czy się nie podobają. To krok, który w demokratycznym wciąż jeszcze kraju nie powinien mieć miejsca. Byłaby to forma cenzury”.

W obronie prof. Engelking — oraz wolności badań — naukowcy i naukowczynie z całego świata pisali protesty i wydawali oświadczenia.

;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze