Poprosiliśmy czytelniczki i czytelników o nadsyłanie swoich historii aborcyjnych. Chcieliśmy pokazać spektrum doświadczeń, wyciągnąć aborcję ze sfery tabu i dać przestrzeń osobom, które często zmuszane były do milczenia ze strachu przed stygmatyzacją.
Miałam aborcję - historie czytelniczek, które już opublikowaliśmy
Pani Magda, emerytowana nauczycielka zdecydowała się na jedno dziecko, miała dwie aborcje. Bez żadnego problemu, bo wtedy była w Polsce legalna. „Jakież ja miałam szczęście, że urodziłam się w latach 50., a nie 90.!” – komentuje.
Pani Danuta również przerwała ciążę w Polsce, ale 12 lat temu. Musiała to robić w niepewnych i traumatyzujących warunkach aborcyjnego podziemia.
An Urbanek opowiedziała o swojej bezpiecznej aborcji w Holandii. Dziś zakłada kolektyw Ciocia Czesia, który będzie pomagał Polkom przerwać ciążę w czeskich klinikach.
Dla pani Agnieszki decyzja o przerwaniu ciąży z poważnymi wadami płodowymi była dramatem. A potem tego dramatu nie uszanował nikt, ani rodzina, ani Kościół, ani „obrońcy życia” i stał się koszmarem.
Anka zaszła w ciąże próbując dostosować się do „normalności”, która nie dopuszczała jej orientacji seksualnej. Jej historia opowiada o aborcji, ale też o świadomym i szczęśliwym macierzyństwie.
Dzisiaj publikujemy opowieści Marty i Katarzyny, które, chociaż różnią się od siebie, mają wiele wspólnego. Łączy je poczucie, że decyzja o przerwaniu ciąży była decyzją zachowania wierności swoim planom i marzeniom, która wpłynęła na cały bieg osobistej historii. Było w nich też dużo szczęścia, które nie każdej kobiecie się przydarza.
Marta: nie byłam gotowa i już
Miałam wtedy 24 lata. Byłam świeżutko po ukończeniu studiów i właśnie zaczynałam rozkręcać własną firmę. Wpadłam bardzo banalnie – brałam tabletki antykoncepcyjne i o jednej zapomniałam, a kolejnego dnia miałam biegunkę. To wystarczyło.
Informacja, że jestem w ciąży totalnie mnie przeraziła. Chciałam się rozwijać, miałam plany zawodowe. Mój ówczesny partner, z którym byłam wtedy już 5 lat, coraz bardziej pokazywał, jak tradycyjne ma poglądy.
Byłam pewna, że jeśli będę miała dziecko, będę przez długi czas niewolnicą pieluch, domu, matką pełną gębą. O podziale obowiązków i możliwości pogodzenia pracy z macierzyństwem raczej nie było mowy.
Poza tym ja, zwyczajnie, nie chciałam mieć dziecka. Nie będę tutaj dorabiać jakichś wielkich, dramatycznych historii. Po prostu nie byłam gotowa. I już.
Pierwsza próba
Na moje wielkie szczęście było wtedy przy mnie kilku bardzo pomocnych, dobrych ludzi. Z wieścią o niechcianej ciąży pojechałam do mamy. Pamiętam, że mnie przytuliła i powiedziała – „ok, nie chcesz dziecka, to nie”.
Poczytałyśmy w internecie, że sporo kobiet wykonuje samodzielnie aborcję farmakologiczną, używając leku na stawy. Mama załatwiła dla mnie receptę. Próbę aborcji przeprowadziłam samodzielnie, w domu, pod okiem mojego partnera, który, choć nie był zachwycony, to uszanował mój wybór.
Po tygodniu poszłam do mojego stałego ginekologa, aby zrobił mi USG i sprawdził, czy aborcja się udała. Normalnie, na NFZ. Powiedziałam mu, że wyszedł mi pozytywny test i że miałam „jakieś plamienie”. Ginekolog zbadał mnie i powiedział, że ciąża rozwija się prawidłowo, ale skoro krwawiłam, to wypisuje mi skierowanie do szpitala.
Druga panika
Drugi raz wpadłam wtedy w panikę – nie udało się. I tutaj znowu miałam szczęście do ludzi. Podejrzewałam, że ten konkretny lekarz może mi pomóc, z drugiej strony, chciałam prosić o coś skrajnie nielegalnego. Nie miałam już jednak innego wyjścia – czas był przecież krytyczny.
Do dziś pamiętam, jak lekarz siedział i pisał mi to nieszczęsne skierowanie, a ja rozpłakałam się i powiedziałam „ale panie doktorze, ja nie chcę być w żadnej ciąży”. Lekarz odłożył długopis i powiedział, że mogłam tak od razu.
Był grudzień, z proponowanych 3000 zł za zabieg doktor zgodził się na 2500. Jak powiedział zrobił mi „promocję świąteczną”. Nadal jednak musiałam te 2500 zł załatwić. I wtedy trafiło się szczęście numer trzy.
Trzecie szczęście
Kiedy mój bliski przyjaciel dowiedział się, w jakiej jestem sytuacji, po prostu poszedł do bankomatu i wręczył mi pieniądze. Dostał od firmy premię świąteczną. Podarował mi ją całą w prezencie. Nigdy nie przestanę mu być za to wdzięczna.
Do gabinetu trafiłam po jakichś 2 tygodniach. Sterylny, na bardzo wysokim poziomie. Lekarzy było dwóch. Jeden wykonywał zabieg, a w tym czasie mój doktor głaskał mnie po ręce i uspokajał. Byłam znieczulona, ale mimo to słyszałam i lekko czułam, co się dzieje. Trzęsłam się ze strachu i bólu.
Wiem, że obecnie zabieg aborcji jest dużo mniej nieprzyjemny. I nadal nie mogę zrozumieć argumentów anty-choicowców, którzy mówią, że jak aborcja będzie legalna, to kobiety ją sobie będą robić, zamiast się zabezpieczać. No nie, nie będą.
Po zabiegu wróciłam z partnerem do domu. Miałam następnego dnia dzwonić do doktora z informacją, jak się czuję, czy nie krwawię za bardzo. Wiedziałam, że jestem bezpieczna. Po kilku tygodniach od zabiegu byłam u lekarza na kontroli. Wszystko się ładnie zagoiło. Ciało doszło do równowagi. Mogłam nadal mieć dzieci.
Przerażenie i ulga
Z całej tej sytuacji pamiętam dwie bardzo silne emocje. Pierwsza to przerażenie. Ogromny, paraliżujący strach co dalej. Co jak się nie uda? Co będzie, jeśli będę musiała urodzić niechciane dziecko? Co będzie z moim życiem, z moimi planami? Druga emocja to ulga. Wielka, wielka ulga, że już po wszystkim, że mogę dalej zakładać firmę, że odzyskałam kontrolę nad swoim życiem.
Kiedy myślę o swoim życiu, to widzę w nim kilka decyzji, które całkowicie je zmieniły. To decyzje, które przestawiły je na zupełnie inne tory. Gdybym wybrała inaczej, byłabym teraz kimś innym, moje życie byłoby inne. Jedną z tych decyzji była decyzja o przerwaniu ciąży.
Gdyby nie aborcja byłabym teraz mamą 9-letniego dziecka. Musiałabym mieć stały kontakt z człowiekiem, z którym wpadłam. Nasz związek zakończył się 3 lata później – nie byliśmy w stanie przeżyć dnia bez kłótni, byliśmy zbyt różni. Nie wyobrażam sobie wspólnego wychowywania dziecka.
Pewnie nie miałabym swojej (całkiem dobrze prosperującej) firmy, nie robiłabym zawodowo tego, co kocham. Pewnie też nie byłabym teraz w związku z moim narzeczonym, związku, który bardzo doceniam za harmonię i ogrom wsparcia. I kiedy o tym myślę, wraca do mnie tamta ulga.
Nigdy, ani przez sekundę, nie żałowałam swojej decyzji. Do tej pory nie zdecydowałam się na macierzyństwo. To po prostu nie jest moja droga.
Moja historia jest historią wielu kobiet. Prawdopodobnie jednak jest w niej coś wyjątkowego – jest to ogrom szczęścia do ludzi. To, że nie musiałam wykopywać pieniędzy spod ziemi. To, że zabieg miałam w naprawdę doskonałych warunkach. To, że nikt mnie nie oceniał, tylko dostałam zrozumienie i wsparcie od najbliższych. Chodzę na protesty i krzyczę głośno o prawie do wyboru. Robię to, bo wiem, że nie każda kobieta będzie miała tyle szczęścia co ja. I uważam, że nie można skazywać ludzi na to, aby musieli je mieć.
*imię zmienione ze względu na bezpieczeństwo lekarza i autorki. „Nie ufam już temu państwu, nie chcę zostać rozpoznana”.
Katarzyna: chciałam z powrotem mojego życia
Byłam na I roku studiów. Był 1999 rok. Za chwilę sylwester, milenijny. A mnie spóźniał się okres. Przyszły pierwsze mdłości. Miałam od dłuższego czasu chłopaka, którego bardzo kochałam. On mnie też. Był na II roku studiów. Byliśmy młodzi i wystraszeni sytuacją.
Moja mama zauważyła, że jestem nerwowa, nieobecna i domyśliła się, że spóźnił mi się okres. Wściekła się. Była awantura w domu. Przecież uświadomiła mnie na temat antykoncepcji, przecież mówiła i ostrzegała. Niestety, stało się. To była nasza wina, chwila nieuwagi, zapomnienia.
Ojciec się nie odzywał, zostawił decyzję mnie i mamie. Chłopak stwierdził, że zgodzi się na każde rozwiązanie i będzie ze mną, jakąkolwiek decyzję podejmę. Poszłam razem z mamą do ginekolożki, do której miała zaufanie.
Pani doktor podeszła do tego profesjonalnie, nie oceniała mnie, nie komentowała. Po zbadaniu przedstawiła mi możliwości i dała kilka dni na podjęcie decyzji. Powiedziała, żeby przyjść jeśli będę w 100 proc. pewna, że nie chcę tej ciąży. Wtedy umówi mnie do ginekologa, który zrobi to w cywilizowany sposób. Ona sama ciąży nie przerywała, nie powiedziała dlaczego.
Mama upewniła się tylko, że wszystko ma się odbyć w znieczuleniu i profesjonalnie. Do dzisiaj jestem jej bardzo wdzięczna, że myślała wtedy o tym wszystkim, bo ja nie miałam do tego głowy. Byłam po prostu przestraszoną dziewczyną. Jedyne co wiedziałam to, że nie chcę jeszcze dziecka, chcę być znów wolną, szczęśliwą studentką. Chciałam z powrotem mojego życia, wolności, młodości.
Obudziłam się i było po wszystkim
Rodzice dali nam pieniądze na zabieg. Wtedy to było 1500 zł. Chłopak pojechał ze mną. Przed gabinetem w bloku na jednym z dużych osiedli w Poznaniu nie było nikogo.
Lekarz zadał mi dużo pytań o zdrowie, brane leki, przebyte choroby i operacje. Wziął pieniądze. Anestezjolog podał mi ogólne znieczulenie i kazał liczyć do 10. Zasnęłam. Jak się obudziłam, było już po wszystkim. Lekarz chował sprzęt i przygotowywał gabinet na wizyty prywatne, które miał tego dnia. Powiedział, że mam odpoczywać, bóle i krwawienie będą jak przy okresie.
W poniedziałek rano poszłam na wykłady. Rozmawiałam z koleżankami, śmiałam się z nimi i cieszyłam, że przywrócono mi moje życie. Znów byłam wolna. Znów życie było przed mną. Chciałam skończyć studia i znaleźć satysfakcjonująca pracę. Czułam ulgę i radość. Nigdy nie żałowałam.
Szczęście
5 lat później chłopak, który towarzyszył mi w aborcji, został moim mężem. Bardzo się kochaliśmy i kochamy do dziś. Mamy dwoje dzieci i jesteśmy szczęśliwymi rodzicami.
Zawsze będę wdzięczna moim rodzicom, a szczególnie mamie, że byli ze mną i mnie wspierali. Sama na pewno bym sobie nie poradziła. Byłam przerażoną dziewczyną i nie wiedziałam co robić, gdzie szukać pomocy. Jestem też wdzięczna pani ginekolog, która pomogła profesjonalnie, nie prawiła kazań ani nie zasłaniała się klauzulą sumienia.
Dzisiaj wiem, że gdyby nie wsparcie i rada tych trzech osób (mama, pani ginekolog i kochający chłopak) to ta sprawa mogłaby się skończyć gorzej lub nawet tragicznie. Mogłam przecież trafić do jakiegoś konowała albo kupić tabletki z niewiadomego źródła. W tamtych latach nigdzie nie było informacji o bezpiecznej aborcji, nie było Cioci Basi, nie było Federacji. Nie było nawet Internetu, gdzie można by znaleźć informacje. Dlatego uważam, że wzajemne wsparcie i pomoc kobietom jest niezwykle ważne. Pamiętaj: nigdy nie będziesz sama.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Fanatyku religijny bądź łaskaw odpowiedzieć mi na pytanie.
Czy jak coś cię boli, to idziesz do lekarza czy zamawiasz mszę?
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Płód nie jest czlowiekiem tak samo jak jajko nie jest kurczakiem. Twórcy konstytucji to wiedzieli a ty niestety nie.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Trochę zaczynacie przypominać już groteskowe wiadomości TVP i lansujecie aborcje jako nie wiem – trendy lifestylowy wybór każdej kobiety. Oczywiście znów pojawiają się jakies absurdalne sytuacje typu znajomy całą premię naszej biednej absolwentce podarował. Aborcja to zabieg z ogromnymi konsekwencjami i niewazne jakie prawo będziemy mieli – każda kobieta powinna mieć świadomość z czym ten wybór się wiąże – to poważna decyzja a nie malowanie paznokci – a do takiego przedstawienia widzę dązy ta cała lewacka propaganda.
Lewica nie zabrania edukacji seksualnej w szkołach, a taka edukacja buduje świadomość wagi tego wyboru, jak i innych wyborów związanych z życiem seksualnym.
Z tego artykułu wyłania sie obraz ,że bohaterki zwyczajnie dokonały świetnego wyboru i tylko dzieki aborcji są tu gdzie są. Oczywiście zero dylematów moralnych – tych bohaterki nie miały, inne kobiety też nie powinny bo w końcu aborcja jest najlepszą decyzją którą mogą podjąć.
Oczekuję więc odpowiedzi na zasadnicze pytanie jakie poniżej zadał Jan Fasola. Ewentualnie proponuję lekcje z edukacji seksualnej.
Aborcja to nie żadna najgorsza czy najlepsza decyzja, ale koło ratunkowe w określonych sytuacjach! Zygota, embrion, czy płód nie są dzieckiem – bo inaczej dostawały by 500+ od momentu założenia majtek przez matkę (500+ NA KAZDE DZIECKO – zapomniałeś!).
A od tego aby nie było niechcianych dzieci – jest antykoncepcja, a czasem aborcja – kiedy Bóg się pomyli i wyjdzie mu potworek bez mózgu i z jednym okiem!!
Przepraszam za bezpośredniość, ale musisz mieć poważne problemy albo z czytaniem albo z empatią, jeżeli wydaje Ci się, że aborcja w tych historiach została przedstawiona jak malowanie paznokci. Co nie zmienia oczywiście faktu, że dla niektórych kobiet wczesna aborcja tym właśnie będzie i nie ma w tym absolutnie nic złego. Bo aborcja to normalny zabieg, mniej lub bardziej skomplikowany. Obecnie w większości przypadków mniej.
Mistrzostwo świata – najpierw zarzucasz mi problemy z empatią i czytaniem a potem potwierdzasz ,że 'aborcja to normalny zabieg'. Nie jest to normalny zabieg i nigdy nie powinien być chociaż wszelkie lewackie odpryski do tego dążą.
Widzę, człowiek obeznany z tematem. Możemy prosić o opisanie własnych doświadczeń aborcyjnych?
Potwierdzam słowa przedmówców. Aborcja to bardzo trudny temat z wielu względów, w szczególności w naszym kraju, gdzie naprawdę jeszcze miliony ludzi chodzi do kościoła i nie zeświecczyliśmy się tak jak zachód. O aborcji trzeba rozmawiać, szukać rozwiązań, chociaż zapewne bez referendum się nie obędzie. Ale proszę, nie idźcie w kierunku takich ponurych konstatacji, że aborcja to wręcz dar niebios i błogosławieństwo. Takimi groteskowymi artykułami podgrzewacie niepotrzenie i tak napiętą atmosferę społeczną, dając tylko paliwo do usztywniania stanowisk środowisk antyaborcyjnych, które przypuszczalnie byłyby w stanie dalej uznawać poprzedni kompromis aborcyjny. To jest kiepskie dziennikarstwo, niebywale wybiórcze i tendencyjne. Nie sądziłem, że przeczytam u Was takie szmatławswo. Żenada.
Nigdy nie było żadnego "kompromisu" – była jedna z najbardziej restrykcyjnych ustaw antyaborcyjnych w Europie, narzucona wbrew woli społeczeństwa. To po pierwsze.
Po drugie, nie pouczaj kobiet, które w przeciwieństwie do ciebie aborcję miały lub rozważały, czym aborcja jest i jak powinno się o niej pisać. To jest hucpa i bezczelność.
Po trzecie, tak, bywają sytuacje życiowe, w których aborcja to " dar niebios i błogosławieństwo" ( w takich właśnie sytuacjach się na ogół aborcję wykonuje). Nie rozumiesz tego? Nie rozumiesz, bo w takiej sytuacji nie byłeś i nie będziesz. Przyjmij to swoje ograniczenie z pokorą.
Aborcja to nie jest dar niebios, tylko zabieg medyczny, który ratuje kobiety. Nie interesuje nas referendum, ani poziom wrzenia nastrojów społecznych.
Spokojnie…niebawem oko.press pochwali się, że za swój przełomowy cykl "Miałam aborcję" otrzymało nagrodę "Eagles of Leftist Freedom" czy coś takiego. Zgodnie z eksperymentem Alana Sokala – lewicowe media i prasa przyjmą wszystko co zgadza się z ich poglądami, nieważne jaką jest bzdurą.
W czasach przejmowania TK przez PiS oko było fantastyczne. Rzeczowe analizy, odniesienia do prawa, konstytucji, analiz ekonomistów. Od tego czasu obserwuję zjazd formy. Chyba zbyt wielu absolwentów kierunków społecznych zostało przyjętych i zdominowali treści portalu.
Autentyczne przeżycia kobiet związane z aborcją to bzdura. Taki właśnie pogląd ma większość polityków, a nawet samych wyborców, nie tylko z prawej strony, ale również z tzw. centrum, tyle że niektórzy się do tego nie przyznają, a inni mówią o tym wprost. Ty akurat mówisz wprost. Dopóki polska polityka nie będzie młodsza, bardziej zróżnicowana płciowo i lepiej wyedukowana, to taki właśnie klimat będziemy mieli w Polsce.
Ja napisałem "eksperyment Sokala, pokazuje że lewicowe media wykorzystują bzdury, żeby poprzeć swoje teorie", Ty próbujez to przekształcić na "przeżycia kobiet związane z aborcją to bzdura". Nie wiem czy gratulować perfidii, współczuć zamknięcia w bańce własnych poglądów, czy zasugerować podszlifowania warsztatu erystycznego.
Polska bardziej zróżnicowana PŁCIOWO? Nakoniec 2018 roku na 100 mężczyzn mamy 107 kobiet. Więc stosunek płci w PL to praktycznie 50-50 nie wiem jak bardziej chciałbyś to różnicować?
Przecież napisałeś to w określonym kontekście, pod tym konkretnym tekstem, to wprost sugeruje, że uważasz go za bzdurny, a teraz próbujesz się tego wypierać i odwracać kota ogonem. Mnie zarzucasz chwyty erystyczne, a sam w odpowiedzi na zarzut braku różnorodności w polskiej POLITYCE, piszesz mi, że w Polsce jest więcej kobiet, niż mężczyzn xD
Ja też na pewno mógłbym mieć inne życie, może bym założył firmę, dostał awans i żyłoby mi się ogólnie weselej. Gdybym tylko zakatrupił paru ludzi, którzy stanęli mi na drodze i mi to utrudniali.
A gdyby tylko Twoja matka kilkadziesiąt lat temu wzięła w dupsko to nie pisałbyś takich żałosnych komentarzy 🙂 Znamienne że 3/4 komentarzy jest napisanych przez "mężczyzn".
Tylko ze komentarz niczego nie wnosi, bo listy kobiet są o aborcji.
Kiepski artykuł.Ma trochę wydźwięk jak z prasy brukowej na tzw "zachodzie".
Brzdęk i złotówka wpadła. Ale ja za takie kiepskie wpisy bym nie płacił.
Teraz już podobno 2 złote im płacą za wpis!
Kiepski komentarz. Ma trochę wydźwięk jak z wynurzeń użytkowników na tzw. "Frondzie".
A czyta Pan Frondę?Ja nie czytam,więc nie wiem.Artykul jest po prostu kiepsko napisany.Tylko tyle.Tematyka jest jak najbardziej istotna,sposób podania zawiódł i tyle.
Dlaczego w tych wszystkich kwestiach pomijany jest facet? Aborcja, macierzyństwo, to nie tylko domena kobiet. Facet został zmarginalizowany do trzymania za rączkę albo zwykłego … uja, który ma w d… co będzie.
Spieranie się z jednotorowcami w myśleniu z narzuconym kierunkiem jest tak samo słuszne jak tłumaczenie pawlowicz, ze jej decyzja popierająca zaostrzenie prawa oborcyjnego jest hipokryzja … sama mogła by przecież wstawić tutaj artykuł o swoich doświadczeniach przed i po aborcji.
Jak na dziś w tych sprawach polityka wyznaczana jest praktycznie wyłącznie przez facetów.
W jaki sposób aborcja dotyczy mężczyzn? Chyba że masz na myśli mężczyzn transseksualnych, to się oczywiście zgadzam. Aborcja dotyczy wszystkich osób z macicami. Co nie znaczy, że mężczyźni nie mogą się na ten temat wypowiadać, mogą, gorzej jeśli uważają, że to ich jakkolwiek dotyczy.
Wiem że niektórym to ciężko zrozumieć, ale facet może być ojcem dziecka które chce abortować matka. W sposób może dotyczyć również mężczyzn pomijając to że dziecko może być płci męskiej, ale to po prostu ci się zapomniało chyba…
Oczywiście. Kiedy moja żona, która nie była jeszcze żoną zaszła w ciążę, była przerażona i pierwsze co pomyślała to aborcja. Ale jej powiedziałem, że przecież nie jest sama, że damy radę i potrakujmy to jako dar od losu. No i mamy fajnego dzieciaka. Ale w tym artykule partner był zupełnie bierny. Gdyby moja żona nie chciała tego dziecka, to co, miałbym powiedzieć "masz urodzoć, bo zadzwonię po policję?". No absurd. To nie jest tak, że partner nie ma głosu. Ale to są sprawy na poziomie relacji dwojga osób, a nie zakazów prawnych.
Widzę również, że wiesz o Pawłowicz coś, czego my nie wiemy xD
Jestem za rozumem, myśleniem głową, a nie "kroczem". Jestem też za możliwością podjęcia każdej decyzji przez kobietę (i mężczyznę ?). Wiem jedno, efekt decyzji o aborcji może po latać bardzo zaboleć, zwłaszcza "karierowiczki".
Opowiedz swoje doświadczenie z przeprowadzonej aborcji.
Dojść mocny i niezbyt smaczny tekst, jednak pokazuje on jak kobiety nieracjonalnie myślą w czasie ciąży i pod jaką presją są. Tak wiem że jak ktoś nie chce być w ciąży to nie uprawia seksu… ale widać logika tutaj nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, strach i wypieranie biorą górę, pojawiają się myśli o końcu kariery albo innych wyrzeczeniach które oczywiście nie muszą mieć miejsca, a silny i niezależne kobiety sobie z tym doskonalę radzą…. To tylko pokazuje ile wsparcia potrzebują kobiety w ciąży i po urodzeniu dziecka, facecie pomagajcie !!
tak tak, wszyscy są katolikami dla których seks to magiczna uduchowiona chwila w celu prokreacji. koniecznie tylko hetero i tylko po ślubie!!
człowieku zejdź na ziemię
Marian o czym ty mówisz ? ? Chyba pomyliłeś komentarze. Nic o żadnej wierze, czy rodzaju seksu i żadnych ślubach nie pisałem… Kompletnie wsztyko pomieszałeś 😀 ale rozumiem to pomyłka….
-> Andrzej Skalski
Rozumiem, że pan, nie chcąc być w ciąży, nie uprawia seksu. Pana prawo. Ale inni niekoniecznie będą chcieli brać z pana przykład.
Ja nie proszę o branie przykładu ze mnie, tylko prostą logikę. Skoro uprawiam seks mogę być w ciąży, więc jako człowiek więc istota ludzka biorę to pod uwagę. To co napisałem miało pokazać dramat tych kobiet, które są w dużym stresie pozostawione same sobie. Proszę dokładnie przeczytać mój komentarz cały, mówię o dramacie kobiet które mają są opisem przeżyć tych pań.
Skoro jeżdzę samochodem to mogę zginąć w wypadku, skoro jem, to mogę się zaksztusić i udusić, skoro wychodzę z domu to może mi cegła spaść na głowę. Bzdurny argument.
Oczywiście że nie, a ty sam to napisałeś. W końcu do czegoś doszedłeś, tak skoro ryzykuję ponoszę konsekwecje i nie mogę nikogo winić,
! Dokładnie tak jest ! Skorą jadę za szybko mogę zginąć, skoro płynne statkiem na morzu mogę się utopić itd Dokładnie Adamie a teraz to przemyśl i przyjmij do wiadomości, tak działa świat.
………………………….