0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. JOSEPH EID / AFPFot. JOSEPH EID / AF...

Po raz pierwszy usłyszałem szakala w Syrii. Było to 24 lata temu. Kto raz usłyszy to zawodzenie, z pewnością na długo je zapamięta. Później widziałem te zwierzęta w Izraelu. Do dziś nie słyszałem i nie obserwowałem ich w Polsce.

Tymczasem pierwsze szakale złociste zaobserwowano u nas w 2015 roku. To wtedy naukowcy potwierdzili po raz pierwszy, że mamy w naszym kraju nowy gatunek. Jednak nie przywieziony do nas przez człowieka, jak w przypadku szopów czy norek.

Szakal przywędrował do Polski z południa Europy, korzystając z globalnego ocieplenia i zajmując nowe terytoria.

Okazuje się, że chociaż przydreptał w sposób naturalny, to przylepiono mu łatkę gatunku obcego. Tymczasem znamy etapy w dziejach Ziemi, kiedy różne gatunki, korzystając z optymalnych warunków siedliskowych migrowały na tereny, które dziś znajdują się w granicach Polski. To zatem zupełnie naturalny proces, co podkreślają polscy eksperci, których zapytałem o szakala.

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, zaskakują właśnie.

Skąd przydreptał szakal?

Prof. dr hab. Wiesław Bogdanowicz z Muzeum i Instytutu Zoologii Polskiej Akademii Nauk: „Mamy do czynienia z gatunkiem migrującym, który pojawił się w Polsce w sposób naturalny, bez ingerencji człowieka. Stało się to w rezultacie zaistnienia szeregu czynników, między innymi zmian klimatycznych i środowiskowych. Nasze badania wyraźnie wskazują, że odbyło się to w sposób naturalny, bez udziału ludzi. Pod wpływem człowieka z racji naszego wpływu na klimat i środowisko, ale bez jego bezpośredniej ingerencji. Absolutnie nie możemy uznać szakala za gatunek obcy na kontynencie europejskim”.

Profesor Bogdanowicz wyjaśnia, że obecność szakala w Europie została udokumentowana w już znaleziskach kopalnych z okresu średniowiecza. „Wcześniej uważano, że szakal występował na kontynencie europejskim jeszcze przed holocenem [czyli ponad 11,5 tys. lat temu – red.]. Jednak znaleziska, na których opierano to twierdzenie, okazały się szczątkami innych ssaków drapieżnych.

Najwcześniejsze wiarygodne potwierdzenia obecności szakala na kontynencie europejskim pochodzą dopiero z XIV wieku, z okolic Sofii w Bułgarii i z XV wieku z wybrzeża Adriatyku. Przez kilka stuleci terytorium występowania szakala było ograniczone do Bałkanów i Dalmacji. Dopiero od połowy XX wieku jego zasięg zaczął się rozszerzać. Było kilka fal migracji, jakkolwiek nigdy nie miały one takiego zasięgu jak obecna, rozpoczęta na początku naszego stulecia. Zazwyczaj fale te kończyły się w wyniku ingerencji człowieka. Na przykład w latach 70. ubiegłego wieku drastyczną redukcję liczebności szakali przeprowadzono w Grecji. Były tam tępione, ale wraz z upływem czasu zmieniało się podejście ludzi do tego gatunku, warunki klimatyczne i gospodarka rolno-leśna.

Od początku XXI wieku mamy do czynienia z ekspansją szakala w całej Europie.

Temu zwierzęciu na pewno nie można odmówić wytrwałości w wędrówkach. Badania prowadzone przez zespół profesora Bogdanowicza wskazują na ciekawy rodowód szakali z Estonii, gdzie po raz pierwszy widziano je w 2012 roku i z Polski, gdzie ich obecność jest datowana od 2015 roku. „Chodziło nam o sprawdzenie, skąd nagle w Estonii pojawiły się szakale. Czy wypuścił je człowiek? Czy uciekły z ogrodu zoologicznego? Czy były jakieś naturalne drogi migracji?” – tłumaczy ekspert. „Okazało się, że populacja estońska została założona przez osobniki z Kaukazu. To było coś nieoczekiwanego, bo wydawało się, że bardziej prawdopodobna byłaby migracja z południa Europy.

Tymczasem »polskie« szakale docierają do nas przede wszystkim z Bałkanów i Kotliny Panońskiej przez Bramę Morawską. Obie fale migracji – bałkańska i kaukaska – spotkały się w krajach bałtyckich. Co ciekawe, populacja estońska jest już w tak dobrym liczebnie stanie, że zaczyna się rozprzestrzeniać na południe, czyli na tereny, z których pierwotnie przyszła.

Ustaliliśmy również rejon pochodzenia szakala »europejskiego«. Już wcześniej zakładano, że nasz kontynent opanowały szakale z Azji, ale nie wiedzieliśmy, skąd dokładnie. Dziś możemy już z dużą dozą prawdopodobieństwa powiedzieć, że ta ekspansja rozpoczęła się z subkontynentu indyjskiego i poprzez Bliski Wschód i Kaukaz dotarła do Europy.

Przeczytaj także:

Pierwszy szakal nad Biebrzą

Profesor Bogdanowicz opowiada mi o początkach obserwacji tego gatunku w naszym kraju. „W marcu 2015 roku pojechałem z kolegą z Rumunii szukać szakala w rejonie Białowieży i Biebrzy” – wspomina. „Było wtedy bardzo zimno. Zabraliśmy ze sobą głośniki i na okrągło puszczaliśmy nagrania wyjących szakali, oczekując jakiegoś odzewu od znajdujących się tam potencjalnie osobników. Puszczaliśmy te głosy w nocy przez kilka dni. Niestety, jedyny odzew mieliśmy ze strony psów i żurawi. Kiedy przyjechaliśmy z tymi głośnikami do Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży, patrzono na nas trochę jak na dziwaków. Jednak dwa miesiące później nad Biebrzą, w tym samym miejscu, gdzie odtwarzaliśmy głosy szakali, stwierdzono pierwszego osobnika tego gatunku”.

Profesor Rafał Kowalczyk, badacz dużych i średnich ssaków z Instytutu Biologii Ssaków PAN dodaje, że pierwszy szakal, który trafił do jego placówki naukowej pochodził z zachodniej Polski. „Otrzymałem informację, że przy granicy na drodze zginęło zwierzę, które rzeczywiście przypominało szakala. Do tej pory jest to pierwsze stwierdzenie tego gatunku. Później pojawiały się różne informacje o pojedynczych szakalach, które zostały odstrzelone kilka lat wcześniej, ale są to niepotwierdzone doniesienia”.

W kolejnych latach pojawiały się nowe zgłoszenia, jednak wciąż były to przypadki incydentalne i tak jest do dziś. Profesor Kowalczyk uspokaja, że nie możemy mówić o masowym pojawieniu się tego gatunku. „Kiedy osiem lat temu pojawiła się informacja o pierwszym szakalu, zaczęliśmy monitorować jago ekspansję. Gromadziliśmy informacje, weryfikowaliśmy obserwacje, co doprowadziło do opublikowania artykułu o pojawieniu się szakali w Polsce, który spotkał się z dużym zainteresowaniem mediów. Dziennikarze podchwycili i nagłośnili temat. Zaczęły do nas docierać kolejne zgłoszenia.

Niestety, większość przesłanych zdjęć i filmów dotyczyła lisów, i to często chorych na świerzb”.

Do dziś udało się zidentyfikować dwie lokalizacje, gdzie szakale są widywane regularnie. Jedną na północy Polski, w rejonie Kwidzyna nad Wisłą, a drugą na południu kraju, na Opolszczyźnie. W pierwszej lokalizacji młode osobniki były widywane przez kolejne dwa lata. Jednak prof. Kowalczyk podkreśla, że jest to wciąż gatunek, który występuje bardzo sporadycznie – mowa o czterech, pięciu, nowych obserwacjach w ciągu roku. „W większości są to osobniki migrujące, nieosiadłe. Natomiast na tych obszarach, gdzie szakale już się osiedliły, być może będzie ich więcej. Szakale preferują tereny otwarte, doliny rzek. Tymi dolinami często migrują”.

Nie czas na polowania

Pomimo to resort środowiska w Polsce wytoczył przeciw szakalom najcięższe działa. W 2017 roku ówczesny minister Jan Szyszko wydał rozporządzenie wpisujące szakala na listę gatunków łownych. Zgodnie z nim na szakala złocistego można polować w Polsce „od 1 sierpnia do końca lutego a na terenach obwodów łowieckich, na których występuje głuszec lub cietrzew lub prowadzono w ostatnich dwóch latach kalendarzowych, przed dniem zatwierdzenia rocznego planu łowieckiego na kolejny rok łowiecki, zasiedlenia zająca, bażanta lub kuropatwy – przez cały rok”.

Decyzję o uczynieniu szakala złocistego gatunkiem łownym krytykują naukowcy.

Profesor Bogdanowicz komentuje wprost: „Niestety w tym wszystkim jest pewien zamysł. Myślę, że to rozporządzenie firmowane przez profesora Szyszkę otworzyło możliwość »przypadkowego« strzelania do wilków. Choć odróżnienie wilka od szakala dla dobrego myśliwego nie powinno stanowić problemu. Oba gatunki mają zupełnie inne gabaryty. Dorosły wilk waży 30-60 kilogramów, szakal – 6-16 kilogramów. Jedynie szakal ma opuszki środkowych palców przednich nóg połączone ze sobą. Po tropach wyraźnie widać, czy to szakal, czy to wilk, czy lis. Teoretycznie nie powinno być pomyłek, choć myślę, że zdarzają się one częściej niż to zakładano. Nie można wykluczyć, że mniej wprawny myśliwy pomyli szakala z młodym wilkiem czy psem.

Natomiast jeśli czyta się, że w lasach Polski mają występować tysiące szakali, to włos się jeży na głowie.

A takie wnioski można było wysnuć z planów łowieckich na 2019 rok, które zakładały zabicie ponad 1270 szakali!”

„To była decyzja przedwczesna” – wtóruje swojemu przedmówcy profesor Kowalczyk. – „Szakal pojawia się sporadycznie, jest też gatunkiem będącym przedmiotem zainteresowania Unii Europejskiej, dlatego, że znajduje się w aneksie V do dyrektywy siedliskowej. Ten aneks obejmuje gatunki zwierząt i roślin ważnych dla wspólnoty, których pozyskiwanie ze stanu dzikiego i eksploatacja może podlegać działaniom w zakresie zarządzania, pod warunkiem, że ich eksploatacja będzie zgodna z ich zachowaniem we właściwym stanie ochrony.

Nadanie statusu gatunku łownego jest pogwałceniem dyrektywy siedliskowej, bo w Polsce nie mamy jeszcze populacji szakala. Każdy odstrzał jest zagrożeniem dla właściwego stanu ochrony tego gatunku. W wielu rejonach Polski ujmowano szakala w planach łowieckich, a więc musiał on być wykazywany jako gatunek występujący na danym obszarze. Oczywiście pojawiła się w związku z tym kreatywna księgowość.

Były nawet przypadki, że odstrzelone szakale znalazły się w statystykach łowieckich.

W jednym roku rzekomo odstrzelono aż 18 sztuk. Kiedy jeden z moich kolegów postanowił te dane zweryfikować, okazało się, że to błędy w zestawieniach. Dopiero niedawno odstrzelono pojedyncze osobniki, ostatnio jednego na Opolszczyźnie. Szakal albo powinien być objęty ochroną, albo być gatunkiem łownym z zakazem polowań do czasu powstania stabilnej populacji”.

Ile jest w Polsce szakali? Ich policzenie, jak zgodnie uważają profesorowie Bogdanowicz i Kowalczyk jest bardzo trudne. Po pierwsze potwierdzonych obserwacji szakali jest do dziś około 30. Po drugie jest to gatunek migrujący na duże odległości, w większości przypadków nieosiadły w rejonach, gdzie się pojawia. W tej sytuacji szacowanie wielkości populacji jest z góry skazane na niepowodzenie.

„Póki co, jeśli nie jesteśmy w stanie odróżnić lisa od szakala, to myślę, że próby policzenia tego drugiego mijają się z celem” – kwituje prof. Bogdanowicz. „Musimy się nauczyć odróżniania tego gatunku, żeby wiedzieć, w jaki sposób przeprowadzić jego inwentaryzację i jak zarządzać jego populacją. Dopóki tego nie wiemy, nie powinno się na szakala polować. A skoro nie wiemy, ile jest szakali w Polsce, to nie wiemy nawet, czy mamy do czynienia ze stałą populacją, bo większość to osobniki migrujące”.

Lubi śmietniska i padlinę

Być może polowania na szakala są efektem złego „piaru”, który mu towarzyszy. Jeśli w polskiej przyrodzie pojawia się coś nowego, to pojawią się również głosy uznające to zwierzę za zagrożenie. Profesor Bogdanowicz wskazuje, że tam, gdzie szakali jest dużo, były one uznawane za szkodniki, bo zdarzały się przypadki atakowania przez nie zwierząt domowych. „Późniejsze badania wykazały, że były to ataki dokonane przez grupy mieszańców szakali i psów, a więc zwierząt o zmienionym behawiorze. W Europie, póki liczebność szakali była dość niska, nie mówiono o wielkich szkodach. Owszem, w niektórych krajach, na przykład na Węgrzech, szakali jest bardzo dużo i corocznie odstrzeliwuje się tam kilkanaście tysięcy osobników. Dlatego też uważa się, że mogą tam stanowić problem dla zwierząt domowych.

Na terenach, gdzie pojawia się szakal nie odnotowano nagłego wzrostu szkód, czy utraty bioróżnorodności.

Warto również zauważyć, że w większości krajów, gdzie liczebność szakali jest wysoka, wcześniej wytępiono wilka. Tam, gdzie jest wilk, tam zazwyczaj nie ma szakala. A tam, gdzie jest szakal, tam zazwyczaj nie ma lisa, jakkolwiek to powoli się zmienia. Te interakcje między gatunkami, które należy uwzględniać w potencjalnych szacunkach.

W Polsce nie można absolutnie mówić o jakichkolwiek szkodach. Tym bardziej nie należy się bać szakala. Jak powiedział kiedyś profesor Kowalczyk, szakala możemy się bać jak lisa czy borsuka. Dopóki nie mają wścieklizny, to nie mamy się czego obawiać”.

O tym, że szakal nie będzie znaczącym problemem dla hodowców świadczy jego jadłospis. Profesor Bogdanowicz wyjaśnia, że ten gatunek interesuje łatwo dostępna zdobycz. „Szakal jest oportunistą. W międzynarodowych badaniach, w których uczestniczył między innymi Instytut Biologii Ssaków PA udało się porównać dietę szakala w całym zasięgu występowania gatunku w Europie i Azji. W jego jadłospisie znalazło się 260 różnych gatunków, w tym 78 ssaków, 31 ptaków, dziewięć gadów, dwa gatunki płazów, pięć ryb, ponad 50 gatunków bezkręgowców i ponad 80 gatunków roślin.

Szakal zjada, co mu wpadnie do pyska, ale jeżeli mówimy o kręgowcach w jego diecie, to poza drobnymi ssakami, przede wszystkim gryzoniami, większość jego pokarmu w przypadku zwierząt kopytnych stanowi padlina. Jest to również gatunek, który chętnie żywi się na śmietniskach. W miejscach, gdzie żywność jest wyrzucana na zewnątrz lub też jest dużo padłych zwierząt, jego liczebność wzrasta w sposób bardzo szybki”.

Profesor Kowalczyk dodaje: „Nie możemy dziś stwierdzić, że szakale zagrażają polskiej przyrodzie. Nie dysponujemy wynikami badań z terenu Polski. Natomiast te z terenu Europy potwierdzają, że ważną częścią jego diety są gryzonie, a więc ma zachowania pokarmowe podobne do lisa. Szakal może polować na większe zwierzęta, na sarny, na zwierzęta domowe, ale te większe gatunki stanowią jedynie uzupełnienie jego diety i są problemem lokalnym.

Wiele wskazuje na to, że szakal wpasuje się w zespół drapieżników Polski.

To dopiero początek kolonizacji naszego kraju przez ten gatunek i ten proces może potrwać nawet kilkadziesiąt lat. Na przykład kolonizowanie Słowenii, która leży na obrzeżach bałkańskiego zasięgu trwało ponad 20 lat, a i teraz nie wszędzie tam szakal występuje. Jest większy od lisa, będzie zasiedlał większe terytoria, obszary słabiej zaludnione, bardziej rozległe i nie wszystkie tereny w Polsce będą mu odpowiadać”.

Z kolei profesor Bogdanowicz uspokaja: „Nie jest to gatunek niebezpieczny. Jego ekspansja odbywa się w sposób naturalny. Rodzima przyroda ma czas na przygotowanie się na jego obecność.

Szakal zmienia swój behawior. Poprzednie fale ekspansji, co potwierdzają badania genetyczne, odbywały się na mniejszych dystansach, na zasadzie »niewielkich kroczków«, a teraz charakter migracji zmienił się na długodystansową. Co ciekawe, w przypadku drapieżników przyjęło się, że w ekspansji długodystansowej biorą udział przede wszystkim osobniki męskie. Tymczasem badania genetyczne wskazują, że zarówno samce jak i samice szakala wędrują na dłuższe dystanse, do 400 i więcej kilometrów”.

Szakal – nasz nowy sąsiad

Szakal na tyle mocno usadowił się w Europie, że 19 kwietnia z inicjatywy austriackich naukowców po raz pierwszy będziemy obchodzić Dzień Szakala. Staje się naszym sąsiadem. Przyzwyczaimy się do jego obecności. Jego liczebność w Polsce na pewno będzie wzrastać. „To jest gatunek niesamowity, drapieżnik średniej wielkości, którego ekspansja dokonuje się na naszych oczach” – konkluduje profesor Bogdanowicz. – „Ostatnie obserwacje pochodzą z Finlandii, Norwegii oraz subarktycznej Rosji, a niedawno mieliśmy sensacyjne doniesienia, że pojawił się w północno-wschodniej Hiszpanii. A zatem przeszedł już Pireneje. To jest coś nieprawdopodobnego.

Z biegiem lat przyzwyczaimy się do szakala, tak samo jak do lisa. Nasze dzieci będą pewnie go postrzegać jak maskotkę”.

Na zdjęciu: Samica szakala złocistego na wzgórzach wokół nadmorskiego miasta Batroun na północ od stolicy Libanu, Bejrutu, 8 czerwca 2019 r.

;

Udostępnij:

Paweł Średziński

Publicysta, dziennikarz, autor książek poświęconych ludziom i przyrodzie: „Syria. Przewodnik po kraju, którego nie ma”, „Łoś. Opowieści o gapiszonach z krainy Biebrzy”, „Puszcza Knyszyńska. Opowieści o lesunach, zwierzętach i królewskim lesie, a także o tajemnicach w głębi lasu skrywanych” i „Rzeki. Opowieści z Mezopotamii, krainy między Biebrzą i Narwią leżącej”.

Komentarze