Samotni nastolatkowie bez opieki błąkają się po przygranicznych lasach, a gdy spotkają polskich mundurowych, często trafiają za płot, mimo składanych deklaracji, że chcą w Polsce ubiegać się azyl.
Jak funkcjonariusze służb państwowych reagują, gdy otrzymują informacje o pozbawionych opieki osobach niepełnoletnich, przebywających w lesie od kilku tygodni, chorych czy pobitych?
Jeśli są to polscy nastolatkowie albo inni biali Europejczycy, służby stawiane są na nogi, a młody człowiek otrzymuje wszelką pomoc. Zupełnie inaczej jest w sytuacji, gdy po lesie tuła się nastolatek z Somalii czy Sudanu.
Czterech Somalijczyków wezwało na pomoc Grupę Granica. Jeden z nich był pełnoletni, trzech deklarowało wiek poniżej 18 roku życia. Wszyscy byli wymęczeni po kilku tygodniach w lesie, ciężkich przejściach w swojej ojczyźnie, gdzie codziennością są wojna, przemoc, tortury i wymuszenia.
Jednemu z chłopaków zarżnięto ojca. Chcieli ubiegać się w Polsce o ochronę międzynarodową, więc została wezwana Straż Graniczna. Tylko jeden z nich mówił po angielsku, reszta bardzo słabo. Mężczyźni podpisali Beacie Siemaszko pełnomocnictwo do reprezentowania ich interesów oraz wniosek o ochronę międzynarodową w Polsce.
Formularze są dwujęzyczne: po polsku i somalijsku, więc wiedzieli, co podpisują. Poza tym aktywiści zawsze informują, jak wygląda w Polsce proces ubiegania się o ochronę. Straż Graniczna zabrała Somalijczyków do placówki, dwóch zostało w Polsce, dwóch — pełnoletni i nieletni zostali wyrzuceni za płot. Obaj wyrzuceni następnego dnia zza zapory nadal prosili o azyl w Polsce.
Straż Graniczna utrzymuje, że niepełnoletni chłopak wyrzucony za płot nie wyraził woli pozostania w Polsce.
„W związku z jego deklaracją, że jest osobą małoletnią, przeprowadzono w szpitalu badanie lekarskie, które wykazało, że jest on osobą pełnoletnią. Cudzoziemiec podpisał deklarację o braku chęci złożenia wniosku o ochronę międzynarodową. Biorąc powyższe pod uwagę, zgodnie z art. 303b ust. 1 ustawy z dnia 12 grudnia 2013r. o cudzoziemcach, sporządzono Protokół przekroczenia granicy Rzeczpospolitej Polskiej, a następnie wydano Postanowienie opuszczeniu terytorium RP, które zostało przez cudzoziemca zrealizowane” – podaje mjr Katarzyna Zdanowicz, rzeczniczka prasowa Podlaskiego Oddziały Straży Granicznej.
Beata Siemaszko tłumaczy, że badanie ma sporą granicę błędu, sięgająca dwóch lat, a czy chłopak wiedział, co podpisał, tego nie wiemy.
„Byłyśmy w placówce SG, u pozostałej dwójki, pokazali nam dokumenty, które im wręczono, były przez nich podpisane, a nie było ani słowa w ich języku. Co więcej, nie było tam żadnej wzmianki, że dokumenty były tłumaczone. Pod polskim dokumentem jest podpis Somalijczyka, a przecież on nie zna polskiego. Nie wiem, jak wyglądają dokumenty o odstawieniu do granicy, czy są tłumaczone” – mówi Beata Siemaszko.
W sprawie wyrzuconych Somalijczyków został skierowany do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka wniosek o zarządzenie środków tymczasowych (interim measure) i zakazanie wyrzucenia ich za granicę.
- Jednak bywa, że w danej sprawie, Trybunał kontaktuje się ze Strażą Graniczną, a tam mógł usłyszeć, że cudzoziemcy nie chcieli ochrony w Polsce. Tego nie wiemy, wiemy, że Trybunał odrzucił wniosek – opowiada Beata Siemaszko.
To nie jest odosobniony przypadek wyrzucania za płot nastolatka chcącego otrzymać w Polsce o azyl, a informują o tym nie tylko aktywiści.
Rzecznik Praw Obywatelskich podaje, że interweniował w sprawie małoletniego obywatela Egiptu, który miał przebywać po wschodniej stronie zapory, a wcześniej miał zostać kilkukrotnie zawrócony do linii granicy państwowej pomimo wyrażania chęci ubiegania się o udzielenie ochrony międzynarodowej na terytorium RP.
„Od cudzoziemca ostatecznie przyjęto deklarację zamiaru złożenia odpowiedniego wniosku oraz wystąpiono do sądu z wnioskiem o ustanowienie kuratora dla małoletniego oraz umieszczenie go w pieczy zastępczej” – pisze Zespół ds. Równego Traktowania w Biurze RPO.
Obecnie wielu nieletnich przekracza „zieloną granicę”. Ruch na granicy w ogóle jest duży i choć Straż Graniczna chwali się uniemożliwieniem przejścia kilkuset osobom dziennie, to śmiało można przyjąć, że drugie tyle pozostaje dla SG nieuchwytna.
Wśród nich jest dużo osób z grup wrażliwych: kobiet w ciąży, rodzin z dziećmi czy nastolatków bez opieki. To się daje zauważyć, chociażby stojąc pod murem i rozmawiając z ludźmi po drugiej stronie, czy w Puszczy Białowieskiej, trafiając na akcje zatrzymywania cudzoziemców czy tzw. ujawniania.
Premier Donald Tusk utrzymuje, że „to nie są uchodźcy, to coraz rzadziej są migranci, rodziny biedne szukające pomocy. W 80 przypadkach na 100 mamy do czynienia ze zorganizowanymi grupami młodych mężczyzn, 18-30 lat, takie kategorie wiekowe, bardzo agresywnych”.
Trudno powiedzieć, skąd premier czerpie takie informacje, skoro nawet Grzegorz Niemiec, zastępca Komendanta Głównego Straży Granicznej, na sejmowej podkomisji stałej do spraw obywatelskich, cudzoziemców i migracji 22 maja wspomniał o zmianie profilu migrantów na osoby z grup, które określamy jako wrażliwe — samotne kobiety, ciężarne, rodziny z dziećmi, osoby nieletnie i podające się za nieletnie.
Podawanie się za nieletnich to rzeczywiście jest strategia wielu osób, migrujących do Europy, ale nie oznacza to, że można z góry zakładać, że wszyscy kłamią, gdyż rzeczywiście sporo bardzo młodych osób przekracza granicę.
"W terytorialnym zasięgu Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej na polsko-białoruskim odcinku granicy państwowej zaobserwowano wzrost zdarzeń, w których ujawniani są cudzoziemcy deklarujący, że są osobami małoletnimi bez opiekunów prawnych. W okresie od 1 stycznia 2024 r. do 22 maja 2024 r. takich cudzoziemców, którzy przekroczyli granicę nielegalnie oraz deklarowali wiek poniżej 18 roku życia, ujawniono w sumie 129.
W związku z powyższym, wobec ujawnionych cudzoziemców przeprowadzono badania na wiek kostny. Jedynie wobec 26 cudzoziemców badanie potwierdziło, iż są to osoby małoletnie. W stosunku do pozostałych 103 cudzoziemców badanie wykazało, iż są to osoby pełnoletnie" – podaje mjr Katarzyna Zdanowicz, rzeczniczka prasowa GS.
Tyle że badanie kostne ma duży margines błędu. Aktywiści opowiadają o przypadku, gdy badanie wykazało pełnoletność migranta, a otrzymane od jego bliskich dokumenty mówiły co innego.
Dla nieletnich najbezpieczniejsze jest tzw. ujawnienie się, czyli zgłoszenie do Straży Granicznej i zawnioskowanie o ochronę międzynarodową w Polsce, ale wtedy przezornie najpierw wzywają aktywistów, a dopiero w ich obecności proszą o azyl. Obecność aktywistów zapewnia im, że nie zostaną od razu wyrzuceni przez płot, ale trafią na placówkę SG, gdzie zostaną podjęte wobec nich czynności. A nawet nie tyle zapewnia, co pomaga, gdyż jak pokazuje opisana powyżej sytuacja, niektórzy mimo tego są wyrzucani za barierę graniczną.
W innych przypadkach tym bardziej mundurowi się nie patyczkują. Tak było z nastoletnią Somalijką, która po dłuższym koczowaniu pod zaporą graniczną dołączyła do grupy migrantów, którzy podjęli skuteczną próbę przedostania się przez zaporę. Ich szczęście szybko skończyło się po polskiej stronie płotu, gdzie zostali złapani i „cofnięci do linii granicy”, czyli po prostu pushbackowani. Wyrzucona została też będąca nimi dziewczyna i to mimo tego, że w placówce Straży Granicznej w Dubiczach Cerkiewnych był już złożony wniosek o ochronę międzynarodową dla niej. Na podstawie art. 26 ustawy o udzielaniu cudzoziemcom ochrony na terytorium RP w imieniu osoby małoletniej taki wniosek może złożyć przedstawiciel organizacji międzynarodowej lub pozarządowej zajmującej się udzielaniem pomocy cudzoziemcom, jeżeli na podstawie indywidualnej oceny sytuacji małoletniego bez opieki organizacja ta uzna, że może on potrzebować takiej ochrony.
W imieniu nastoletniej Somalijki taki wniosek złożyła Agata Kluczewska, prezeska Fundacji Wolno Nam i Podlaskiego Ochotniczego Pogotowia Humanitarnego.
„Właściwe traktowanie dzieci na granicy z Białorusią jest jedną z priorytetowych spraw dla urzędu i dla mnie. Jeśli gdzieś sprawa wymagała podejmowania działań, to te działania były podejmowane. Pracujemy nad zmianą przepisów, ale też interweniujemy w konkretnych przypadkach, o których na bieżąco informują nas społecznicy pomagający na granicy. W tej chwili takich spraw jest bardzo dużo. O ile do kwietnia były to pojedyncze przypadki, mniej więcej raz w tygodniu, tak od dwóch tygodni są to po 2-3 zgłoszenia dziennie, a każde z nich dotyczy innego dziecka” – mówi Adam Chmura, zastępca rzeczniczki praw dziecka.
Urząd Rzecznika Praw Dziecka w takich sytuacjach podejmuje interwencję.
„Po otrzymaniu zgłoszenia informujemy Straż Graniczną i prosimy w pierwszej kolejności o weryfikację, czy rzeczywiście ktoś potrzebujący pomocy znajduje się we wskazanym miejscu, a jeśli tak, to w jakim jest stanie psychofizycznym. Jeżeli osoba podająca się za małoletnią nie ma dokumentu tożsamości, to do czasu otrzymania wyniku badań sprawdzających wiek przyjmujemy, że jest małoletnim bez opieki” – mówi Adam Chmura.
„Najważniejsze jest jednak to, żeby osoby, które chcą ubiegać się o ochronę międzynarodową, mogły złożyć o to wniosek i wejść w procedurę, niezależnie od tego, czy są pełnoletnie, czy też nie” – mówi Adam Chmura.
Nie bez znaczenia jest jednak także kwestia sprawdzania wieku migrantów.
„Chciałbym doprowadzić do sytuacji, że przy ocenie wieku cudzoziemca będziemy się opierać przede wszystkim na badaniu psychologicznym, a dopiero w dalszej kolejności na rentgenie nadgarstka i badaniu stomatologicznym” – mówi Adam Chmura.
Czasem zawodzi przepływ informacji między placówkami SG.
Beata Siemaszko niedawno zawoziła do ośrodka dla cudzoziemców młodą kobietę, okazało się, że jej nieletni brat gdzieś się „zawieruszył”. Ośrodek wychowawczy nie wiedział, gdzie jest pełnoletnia siostra, która może być opiekunem prawnym. Kilka placówek SG zapomniało skoordynować czynności, żeby rodzeństwo było razem. Zdaje się też, że nie bardzo mieli pojęcie, gdzie jest które z rodzeństwa. Kobieta z placówki opiekuńczej, zatroskana, szczęśliwym trafem, zdobyła telefon do Siemaszko, informując, że chłopak jest w rozpaczy. Wieziona do innego ośrodka siostra mówiła, że „nie chce dla niego złota”, chce po prostu, żeby byli razem. Sytuacja trudna i absolutnie poza uprawnieniami i możliwościami osoby wolontaryjnie udzielającej pomocy
„Nie porwę przecież kobiety z ośrodka w Białej Podlaskiej” – mówi Beata Siemaszko.
W teorii funkcjonariusz SG po otrzymaniu informacji o nieletnim bez opieki, powinien zgłosić ten fakt do sądu rodzinnego. Art. 109 §1 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego: „Jeżeli dobro dziecka jest zagrożone, sąd opiekuńczy wyda odpowiednie zarządzenia”.
Kolejna kwestia to niedostatek miejsc, gdzie mogą trafiać nieletni imigranci.
Jeśli dokumenty albo badania wykazują, że w pozostający bez opieki imigrant jest niepełnoletni, to powstaje problem, co dalej zrobić z takim nastolatkiem.
„Właściwym miejscem dla dzieci bez opieki jest placówka opiekuńczo-wychowawcza albo rodzina zastępcza. Ogromnym problemem jest jednak brak takich miejsc przygotowanych odpowiednio do opieki nad dziećmi cudzoziemskimi. Przed dwoma dniami dostałem dramatyczne pismo od placówki opiekuńczo-wychowawczej z Podlasia, która jest przepełniona, a do której trafiają kolejne dzieci cudzoziemskie, gdy tymczasem nie ma odpowiedniego przygotowania językowego i międzykulturowego”– wyjaśnia Adam Chmura.
Problem zatem nie jest tylko wyrzucaniu nieletnich za płot.
„Gdy Straż Graniczna zachowa się w porządku, udzieli pomocy dziecku i wejdzie ono do procedury azylowej, to pojawia się problem znalezienia miejsca, w którym może ono przebywać. Intensywnie działamy, aby taką wyspecjalizowaną pieczę dla dzieci cudzoziemskich powołać do życia” – podsumowuje Adam Chmura.
Absolwentka prawa, z zawodu dziennikarka, przez wiele lat związana z „Rzeczpospolitą”. Trzykrotna laureatka konkursu dziennikarskiego Polskiej Izby Ubezpieczeń i laureatka Nagrody Dziennikarstwa Ekonomicznego Press Club Polska w 2023 r. Obecnie freelancerka, pisywała m.in. do „Gazety Wyborczej”, miesięcznika „National Geographic Traveler”, „Parkietu”, Obserwatora Finansowego i Prawo.pl. Po latach mieszkania w Warszawie osiadła z gromadką kotów na Podlasiu.
Absolwentka prawa, z zawodu dziennikarka, przez wiele lat związana z „Rzeczpospolitą”. Trzykrotna laureatka konkursu dziennikarskiego Polskiej Izby Ubezpieczeń i laureatka Nagrody Dziennikarstwa Ekonomicznego Press Club Polska w 2023 r. Obecnie freelancerka, pisywała m.in. do „Gazety Wyborczej”, miesięcznika „National Geographic Traveler”, „Parkietu”, Obserwatora Finansowego i Prawo.pl. Po latach mieszkania w Warszawie osiadła z gromadką kotów na Podlasiu.
Komentarze