0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plFot. Slawomir Kamins...

Anton Ambroziak, OKO.press: W ilu konkursach grantowych startowałaś?

Anna Czyżewska, Federacja Mazowia*: Rocznie przygotowuję od 20 do 40 wniosków o dofinansowanie projektów. Pracuję w organizacjach pozarządowych od 15 lat. W tym czasie złożyłam co najmniej 300 ofert w kilkudziesięciu konkursach.

Jak często organizator konkursu zmienia ocenę ekspertów, którzy drobiazgowo weryfikują wnioski?

To skomplikowane. W konkursach ogłaszanych przez ministrów lub instytucje państwowe ocena ekspertów coraz częściej jest tylko rekomendacją. Minister może, ale nie musi się nią kierować. Tak jest w konkursach Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Ministra Spraw Zagranicznych czy właśnie Ministra Edukacji.

W przypadku programu znanego opinii publicznej pod nazwą Willa Plus aż 2/3 organizacji, którym minister Przemysław Czarnek przyznał środki, wcześniej otrzymały negatywne oceny.

Minister nie zgodził się z opinią ekspertów,

na co pozwala mu regulamin konkursu, który sam stworzył.

Czy program dotacji, w którym opinia niezależnego eksperta - gwaranta obiektywnej oceny - jest iluzoryczna, spełnia w ogóle definicję otwartego konkursu?

Wspólnie ze Stowarzyszeniem 61 przyglądam się głównie konkursom organizowanym przez Narodowym Instytut Wolności. I widzę, że ocena przyznana przez szerokie grono ekspertów jest zmieniana przez kilka osób, które zasiadają w komisji konkursowej wybranej przez dyrektora NIW. Ci ludzie mogą zupełnie wywracać punktację.

Przeczytaj także:

W 2022 roku przy opiniowaniu wniosków złożonych w konkursie "NOWEFIO" dyrektor Departamentu Społeczeństwa Obywatelskiego w KPRM Szymon Dziubicki - prywatnie mąż posłanki PiS i wiceministry rolnictwa Anny Gembickiej - który wcześniej zasiadał w spółkach skarbu państwa, na posiedzeniu komisji konkursowej zaproponował zmiany punktacji aż w 38 wnioskach - w 19 obniżyć i w 19 podwyższyć. Argumentował to "strategicznymi kierunkami polityki rządu". A komisja się na to zgodziła.

Teraz Dziubicki był ekspertem opiniującym wnioski MEiN. [Szymon Dziubicki zaprzeczył tej informacji - red.]

Czyli funkcjonujemy w papierowej fikcji: niby jest otwarty nabór, niby są kryteria, niby trzeba się czymś wykazać, ale tak naprawdę zdecyduje władza?

Tak, coraz częściej regulaminy konkursowe wprowadzają uznaniowość. O przyznaniu dotacji może decydować osobisty i partyjny interes.

Na początku listopada 2022 komisja konkursowa MEiN negatywnie opiniuje wniosek Diakonii Ruchu Światło-Życie przy Archidiecezji Lubelskiej. Mimo wszystko minister Czarnek przyznaje im dotację w wysokości 400 tys. zł. 23 listopada Ruch wysyła wyjaśnienia, a dzień później ekspert zmienia opinię na pozytywną. Co to jest za procedura?

Jestem zaskoczona, pierwszy raz słyszę o takiej sytuacji. Ale to kolejny przejaw braku transparentności.

Na stronie ministerstwa edukacji i nauki opublikowano wyłącznie listę dofinansowanych inicjatyw. Jako zwykli obywatele nie wiemy, ile wniosków zostało złożonych, jak zostały ocenione, o jakie kwoty wnioskowały organizacje, na jakie cele chciały przeznaczyć pieniądze. Nie mamy też dostępu do listy ekspertów, którzy oceniali wnioski.

Możemy o to wszystko pytać w trybie dostępu do informacji publicznej, ale nawet wtedy nie mamy pewności, że dostaniemy odpowiedź. W takiej sytuacji można mieć obawy co do kompetencji ludzi, którzy oceniają nasze wnioski. I to nie dzieje się tylko w Ministerstwie Edukacji.

To nie jedyne problemy z publicznymi dotacjami. 1/4 organizacji, które dostały pieniądze w programie "Willa Plus", powstały nie dawniej niż w 2019 roku. 7 lutego minister edukacji wyszedł na mównicę sejmową i powiedział, że od tygodnia trwa festiwal nienawiści, chamstwa, hejtu. "Nie przeciwko nam, przeciwko zarządom organizacji pozarządowych, które od lat wykonują bardzo ważną pracę edukacyjną".

W taki sam sposób bronił się w 2020 roku Narodowy Instytut Wolności, uzasadniając, dlaczego w konkursie na wsparcie think-tanków, w którym oczekiwano dwuletniego doświadczenia w prowadzeniu analiz, badań i publikacji raportów, pieniądze otrzymywały organizacje zarejestrowane kilka tygodni wcześniej, które tworzyli działacze PiS.

Wówczas 230 tys. zł otrzymała Fundacja Instytut Spraw Konstytucyjnych, którą warszawscy radni PiS zarejestrowali dwa miesiące przed ogłoszeniem konkursu. 615 tys. zł na działania dostała też Fundacja Rozwoju Powiatu Łęczyńskiego, zarejestrowana trzy tygodnie przed zakończeniem naboru. Założył ją Karol Niewiadomski, działacz PiS, syn starosty łęczyńskiego i jednocześnie pełnomocnika tej partii w powiecie łęczyńskim.

Od 2020 roku Fundacja nie zgromadziła na Facebooku nawet 200 obserwujących.

Minister Czarnek nie wstydzi się tego, co robi. Mówi w zasadzie wprost, że to jego decyzja. Po prostu nie będzie dawał pieniędzy organizacjom lewackim.

Zastanawiam się, co ma na myśli, mówiąc o organizacjach lewackich. Czy to takie, które nie mają we władzach pracowników administracji rządowej?

Z dokumentów upublicznionych przez posłanki KO, media i same organizacje wiemy, że minister nie przyznał pieniędzy podmiotom, które zajmują się edukacją osób z niepełnosprawnościami, w tym niepełnosprawnościami sprzężonymi. Wspieranie samodzielności i dobrostanu OzN to też lewactwo?

Czy możemy liczyć chociaż na rzetelną ewaluację dotacji przyznawanych po uważaniu?

Narodowy Instytut Wolności przeprowadził kontrolę swoich programów. Zajęła się nią Fundacja Ośrodek Analiz Prawnych, Gospodarczych i Społecznych im. Hipolita Cegielskiego. W jej władzach zasiadają działacze Ordo Iuris, a

sama fundacja jest beneficjentem programu, który sprawdzała.

Czyli nie mamy kontroli ani nad przyznawaniem publicznych środków, ani ich wydatkowaniem?

Nawet od części organizacji zakładanych ad hoc nie da się uzyskać informacji o ich działalności. Jedne odmawiają udostępniania informacji publicznej, inne mają niedziałające strony internetowe, a ich skrzynki internetowe odbijają maile czasem przez pół roku. Chcę podkreślić, że mówię o organizacjach, które rocznie dysponują kilkusettysięcznymi środkami na swoje działania.

Prezydent Andrzej Duda uważa, że to normalna sytuacja: raz dostają jedni, raz dostają drudzy. Nie ma żadnej afery.

Gdy oglądam listy rankingowe w przeróżnych rządowych konkursach, ciągle widzę te same nazwy organizacji. Co ciekawe, jako obywatelka i działaczka trzeciego sektora, nie spotkałam się nigdy z działaniami społecznymi, które podejmowałyby dotowane podmioty. A kiedy chciałam skorzystać z ich oferty, nie odpowiadali na maile.

PiS odbija piłeczkę i mówi, że będzie teraz kontrolował, na co warszawski ratusz wydawał pieniądze. W "Gazecie Polskiej" możemy już przeczytać o dotowaniu chemseksu, prostytucji, promocji ideologii LGBT, czy kłamliwej działalności promigracyjnych fundacji. O tym samym przeczytamy na paskach TVP Info.

Trwa kampania wyborcza, więc trzeba sobie poradzić z głośną aferą i przeciwnikami politycznymi. PiS znalazł winnego, zresztą nie po raz pierwszy. Podobne hejterskie akcje prowadzono w 2016 i w 2019 roku. Myślę, że slogan "Trzaskowski finansuje chemseks" w prawicowych mediach może być równie chwytliwy, co "Willa+".

My oczywiście wiemy, co się za tymi działaniami kryje: grupy wsparcia dla osób uzależnionych od substancji psychoaktywnych, które zmagają się z ryzykownymi zachowaniami seksualnymi. Ale kogo to obchodzi? Będzie się dobrze klikać i będzie odciągać uwagę.

Nie czujesz się zastraszana, gdy słyszysz ministra Czarnka zapowiadającego lustrację organizacji, którym warszawski ratusz wynajmuje lokale po cenie niższej niż rynkowa?

Prowadzę organizację od wielu lat, robię to zgodnie z przepisami polskiego i europejskiego prawa. Do mojej działalności nikt nie miał zastrzeżeń. W latach 2019-2020 dostaliśmy dwie dotacje z Narodowego Instytutu Wolności. W kolejnych latach oczywiście wnioskowaliśmy o pieniądze na następne projekty, ale uzyskiwaliśmy zbyt mało punktów, bo przed nami były młode organizacje prowadzone przez asystentów posłów PiS czy pracowników KPRM. Pozyskujemy granty z innych źródeł, więc możemy pracować.

Widzisz wciąż sens w startowaniu w rządowych konkursach?

Tak, bo to są otwarte konkursy, a rząd nie ma "własnych" pieniędzy, tylko pieniądze publiczne, nasze.

Wiele organizacji już dawno się poddało. Szkoda im czasu, by odbijać się od teoretycznie otwartych drzwi.

To prawda, wiele NGO'sów rezygnuje, bo uważają, że to para w gwizdek. Napisanie dobrego projektu na kilkaset tysięcy złotych wymaga przygotowania rozbudowanego uzasadnienia, harmonogramu, a także budżetu. To bardzo dużo pracy.

Ale znam też ekspertów, którzy zrezygnowali ze współpracy z NIW. Są dobrze wynagradzani, ale uważają, że ich praca nie ma sensu. Ich ocena i wartość projektu mają minimalne znaczenie przy przyznawaniu dotacji.

Skoro dyrekcja NIW zrobi, co będzie chciała, minister Czarnek zrobi, co będzie chciał, to rozumiem, że piszesz wnioski dla zasady.

Tak, bo uważam, że nie należy oddawać pola niekompetentnym organizacjom, których główną zaletą jest to, że tworzą ją ludzie bliscy władzy. Od czasu, gdy premierem został Mateusz Morawiecki, programy dotacyjne służą w dużej mierze PiS, Solidarnej Polsce, Ruchowi Narodowemu i Kościołowi katolickiemu.

Najbardziej absurdalny program?

Fundusz Młodzieżowy. Konkurs ogłoszono w połowie sierpnia 2022. W połowie września składano wnioski. Do konkursu stanęły organizacje założone kilka dni wcześniej, np. Stowarzyszenie Nowa generacja patriotyzmu czy Stowarzyszenie Nowoczesność i Tradycja. Obie te organizacje zarejestrowano tego samego dnia, pod tym samym adresem.

Jedną prowadzi pracownik kancelarii prezydenta, drugą - jego matka, kandydatka PiS do rady powiatu legionowskiego.

Informację o przyznaniu dofinansowania otrzymały w połowie listopada, a pieniądze na działania, nawet 90 tys. zł, które trzeba wydać do końca 2022, otrzymały w połowie grudnia.

Musieli się spieszyć z wydawaniem pieniędzy.

Tak, mieliśmy wysyp konferencji poświęconych myśli konserwatywnej i postawom patriotycznym. Beneficjentem tego programu była m.in. Fundacja New Europe Foundation, która teraz od ministra Czarnka dostała pieniądze na zakup lokalu w Katowicach.

Nieruchomości to nowe genialne aktywa. Z pieniędzy na działalność organizacji można sfinansować etaty czy zakup sprzętu, ale lokale to żyła złota: od początku można je wynajmować, a po 5, 10 - lub jak teraz deklaruje spanikowany minister Czarnek - 15 latach sprzedać.

Musimy pamiętać, że wysokie koszty utrzymania siedziby to coś, co blokuje działania większości organizacji pozarządowych w Polsce. Samorządy pomagają w wynajęciu tańszych lokali. Jako Federacja Mazowia wynajmujemy lokal na preferencyjnych warunkach, płacąc za niego 25 złotych za metr.

Obecnie pojawiły się granty na zakup nieruchomości. Przed ministrem Czarnkiem robił to już Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego poprzez "Fundusz Patriotyczny". To świetny pomysł na zabezpieczenie aktywu i polityków.

Z drugiej strony w Narodowym Instytucie Wolności jest program rozwoju organizacji obywatelskich. Na okres 3 lat można dostać 600 tys. na bieżącą działalność organizacji. To jest 200 tys. zł rocznie. Niektórzy beneficjenci wydają je na obsługę mediów społecznościowych, wrzucają posty i tyle.

Właśnie trwa ocena wniosków w kolejnym naborze. Czekamy z niecierpliwością na rozstrzygnięcie, do kogo trafią te pieniądze.

Jak na to zamieszanie reaguje trzeci sektor?

Te programy są bardzo potrzebne, bo odpowiadają na potrzeby organizacji pozarządowych w Polsce. Z drugiej strony wiele NGO-sów, z którymi współpracuję, coraz mniej ufa instytucjom publicznym, w szczególności tym rządowym.

W konkursach doszukują się działań korupcyjnych. Uważają, że relacje polityczne są gwarantem otrzymania dotacji.

To też zwyczajnie niesprawiedliwe, gdy policzymy grosz do grosza, okazuje się, że ci, którzy są blisko władzy dostają ogromne pieniądze, często na fasadowe działania. Bo jak traktować organizację, która ma być think-tankiem, a jej skrzynka mailowa od pół roku nie działa?

Program ministra Czarnka jest skromny: to było "tylko" 40 mln zł.

Minister Czarnek nie dał środków tylko na zakup nieruchomości. Polski Związek Łowiecki z Zamościa dostał milion złotych na wyposażenie działalności edukacyjnej.

Ruch Światło-Życie dostał 400 tys., także na wyposażenie.

Oni dostali negatywne oceny od ekspertów, ale da się to jakoś uzasadnić. Pracują z dziećmi, organizują oazy, zapewniają wypoczynek dla dzieci. Jakie są jednak działania edukacyjne PZŁ? Warsztaty z polowania na dzika? A może na wilka? Dzieci nie można zabierać na polowania, ale można im pokazać prezentację. Trochę żartuję, ale szokuje mnie ten milion.

Nie dostało go 10-15 innych fundacji, które prowadzą ośrodki edukacyjne dla dzieci z niepełnosprawnościami intelektualnymi.

One wnioskowały o 50, 80, 150 tys. zł.

Czy w tej sytuacji można mieć zaufanie do organizacji pozarządowych?

Takie afery rzucają się na nas cieniem. O ile w dużych ośrodkach miejskich nie spodziewam się kryzysu zaufania, o tyle w mniejszych miejscowościach taka działalność może spotykać się z niechęcią. A to właśnie tam brakuje kontroli lokalnych władz czy działań poszerzających np. ofertę edukacyjną dla dzieci z wiejskich szkół.

Warto też zaznaczyć, że w małych miejscowościach, na wsiach ludzie ograniczają działalność stowarzyszeń na rzecz kół gospodyń wiejskich. Dlaczego? Od 2018 roku każde KGW zarejestrowane w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolncitwa może dostać kilka tysięcy złotych, aby prowadzić swoje działania. Inne organizacje, np. stowarzyszenia, nie mają takiego wsparcia. Średni roczny budżet organizacji pozarządowej w Polsce to 26 tys. zł, a większość z nich ma do wydatkowania zdecydowanie mniej pieniędzy.

W tym roku minister Anna Gembicka zapowiedziała, że KGW otrzymają nawet 10 000 złotych.

Lokalnie to robi gigantyczną różnicę w sytuacji organizacji.

Przed PiS sytuacja trzeciego sektora nie była idealna. Organizacje były raczej biedne, raczej miały problem ze stałym zatrudnieniem, większość z nich funkcjonowała w systemie grantozy: nie robiły tego, co chciały, raczej odpowiadały na oferty konkursowe. Czy PiS rozwiązał ten problem?

Odpowiedzią miał być Narodowy Instytut Wolności, który przekazuje pieniądze na bieżącą działalność: utrzymanie lokalu, pracowników i podstawowych inwestycji. Sfinansowanie takich kosztów pozwala organizacji stabilnie i bezpiecznie prowadzić swoje działania - pracować z dziećmi czy seniorami, organizować zajęcia sportowe, chronić przyrodę.

NIW tym programem odpowiedział na potrzeby polskich NGO, ale w skali mikro. Według Stowarzyszenia Klon/Jawor w Polsce działa 130 tys. organizacji pozarządowych, aktywnych jest ok. 70 tys. W konkursach NIW udział bierze 1,7-2,5 tys. organizacji, a dotacje dostaje maksymalnie 200. To ułamek potrzeb. Warto też podkreślić, za analizą przygotowaną przez MamPrawoWiedziec.pl, że

40 proc. szans na przyznanie dotacji w konkursach NIW ma organizacja, która jest związana z PiS.

Reszta - zaledwie 11 proc.

Gdy zaczynała się dyskusja o powołaniu NIW, minister Gliński mówił, że trzeba przywrócić równowagę. Kiedyś pieniądze miały dostawać tylko duże organizacje z dużych miast o lewicowym profilu, a PiS chce wspierać małe, z mniejszych ośrodków miejskich o konserwatywnym profilu.

Większość dotacji z NIW idzie do organizacji zarejestrowanych w dużych miastach, a jak pogrzebiemy głębiej to okaże się, że część trafia do organizacji bez doświadczenia, ale z zapleczem politycznym.

Jeśli chodzi o małe gminy, to obecnie co roku z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa ok. 70 mln zł trafia do kół gospodyń wiejskich, których mamy już w Polsce ponad 12 000. W tym roku będzie pewnie więcej, bo nowe KGW cały czas się rejestrują, a nowelizacja ustawy zakłada zwiększenie pojedynczych grantów.

Czy ich działalność przekłada się na wzrost i rozwój sektora obywatelskiego? Mam wątpliwości, bo większość inwestuje w zakup garnków, talerzy, kubków, widelczyki do tortów, rzutników, strojów. Jeśli chciałabym w tej samej wsi założyć stowarzyszenie, które będzie zajmować się historią regionu czy edukacją, nie mam szans na takie pieniądze. Koło gospodyń wiejskich, które zarejestrowało się w 2018 roku dostało już ok. 30 tys. zł na działalność. Ile garnków i talerzy można za to kupić? Słyszałam, że w tym roku hitem są inwestycje w termomiksy.

I może nie byłoby w tym nic złego, gdybyśmy nie podejrzewali, że pieniądze idą tylko tam, gdzie politycy chcą rozpieszczać swój elektorat. Czy w ten sposób rząd nie podzielił was - całego obywatelskiego sektora - na plemiona: swoich i obcych, lepszych i gorszych?

Nie mam czasu śledzić działalności organizacji zblatowanych z władzą, wysłuchiwać kolejnej konferencji o postawach patriotycznych, na których występują ministrowie Czarnek czy Mazurek. Ale czy mi się nie podoba to, co się dzieje z trzecim sektorem? Tak, jak najbardziej.

Ale czy to są jeszcze organizacje pozarządowe? Czy raczej "GONGO" [ang. government-organized non-governmental organization], czyli aktyw polityczny ukrywający się za fundacją, by uzyskać publiczne finansowanie?

Może tak właśnie jest, że one funkcjonują w GONGO, a ja w NGO. One promują polityków, a ja realizuję cele społeczne.

Minister Jabłoński stwierdził, że oburzają się ci, którzy stracili monopol na publiczne środki. Miałaś wcześniej monopol?

Brałam udział w konkursach, pisałam oferty, raz dostawałam pieniądze, innym razem ktoś inny był lepszy. Osoby o konserwatywnych poglądach prowadzą NGO'sy i robią sensowne projekty. Ale coraz częściej widzimy organizacje, które dostają pieniądze, ale nie działają.

Nie boisz się, że po tej rozmowie nie dostaniesz pieniędzy z rządowych projektów?

Minister Czarnek zapewnia, że ocena jest rzetelna, więc chyba nie mam powodu do obaw?

*Federacja Mazowia - porozumienie ponad 60 organizacji społecznych z Mazowsza. Zrzesza małe NGO z terenów wiejskich i duże działające w Warszawie. Zajmują się one różnorodną działalnością - od kultury przez ekologię po pomoc społeczną.

SPROSTOWANIE

W artykule „Nieznane dzieje rządowych dotacji. Mąż posłanki PiS zmieniał punktację, opinie ekspertów to fikcja” autorstwa Antona Ambroziaka opublikowanym w serwisie OKO.press w dniu 8 lutego 2023 roku, zawarto nieprawdziwą wiadomość, że byłem ekspertem opiniującym program Willa+ oraz wnioski MEiN, podczas gdy nie uczestniczyłem w opiniowaniu żadnego z wniosków wymienionego wyżej programu.

Szymon Dziubicki

;
Na zdjęciu Anton Ambroziak
Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze