0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Grzegorz Bukala / Agencja Wyborcza.plFot. Grzegorz Bukala...

„Tu nie, idźcie stąd”

„W małej miejscowości na Podlasiu 14-letnia dziewczynka z niepełnosprawnością intelektualną została zgwałcona przez swojego wujka. Nikomu o tym nie powiedziała. Dopiero kiedy okazało się, że jest w ciąży, zawiadomiono prokuraturę i sprawa jest w toku. Ciocia dziewczynki zadzwoniła do nas z prośbą o pomoc w legalnej aborcji, bo szpitale w okolicy ich miejsca zamieszkania odmówiły zabiegu, powołując się na klauzulę sumienia! Ciocia mówiła nam, że potraktowano je w sposób brutalny i nieludzki: »Tu nie, idźcie stąd. Nie wiemy gdzie. To nie nasza sprawa...«. Dziewczynka nie zdawała sobie sprawy z tego, że jest w ciąży.

Monitorowałyśmy sprawę do końca. Aborcja odbyła się w Warszawie. Dziewczynka czuje się dobrze i już jest w domu. Warszawscy lekarze nie mogli zrozumieć postępowania lekarzy z Podlasia. Brak jakiekolwiek empatii to za mało powiedziane” – to relacja Fundacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny w głośnej medialnie sprawie.

Która jednocześnie nikogo nie zdziwiła. Mimo że czyn zakazany – gwałt lub kazirodztwo – jest jedną z dwóch przesłanek do legalnej aborcji w Polsce, liczba zabiegów z tej przesłanki od lat utrzymuje się na poziomie... 1-4 rocznie. A w 2021 roku, po wejściu w życie wyroku TK z 22 października 2020 roku, ta liczba wyniosła 0.

„Nie jestem ginekologiem”

Dyskusja o aborcji i klauzuli sumienia niby trwa, ale politycy prawicy unikają odpowiedzialności i odpowiedzi. W „Kawie na ławę” 29 stycznia 2023 roku politykowi PiS, Marcinowi Horale, nie spodobało się, że znowu trzeba o tym rozmawiać: „ostatnią rzeczą, jakiej potrzebujemy, także na arenie międzynarodowej, to rozpalanie sporów ideologicznych”. I zarzucił stacji TVN 24, że „grzeje temat”.

Senator PiS, Bolesław Piecha, znany z tego, że kiedyś zabiegi aborcji nie robiły na nim wrażenia, uznał, że być może sam powołałby się na klauzulę sumienia.

Ale nie tylko PiS wywija się od tematu. 26 stycznia w Rozmowie Piaseckiego w TVN 24 Władysław Kosiniak-Kamysz, na pytanie, czy zrobiłby aborcję w przypadku opisanym wyżej, odpowiedział:

„Nie jestem ginekologiem. Z tego powodu bym nie dokonał, bo to nie leży w moich kompetencjach. Tu też bym zastosował klauzulę sumienia u siebie, w takim wypadku. Ale też nigdy nie myślałem, żeby pójść na ginekologię”.

Odpowiedź jest sprytna, bo niejednoznaczna - nie wiadomo, czy szef PSL zastosowałby klauzulę sumienia, bo nie jest ginekologiem, czy zastosowałby ją, bo faktycznie sumienie mu nie pozwala. Media uznały, że miał na myśli to drugie i szeroko komentowały jego wypowiedź. A Kosiniak-Kamysz nie dementował.

Przeczytaj także:

Bezpieczni klauzulą

Niezależnie od tego, co polityk miał na myśli, jego odpowiedź jest znamienna. Nie jest istotne, czy wykpił się absurdalnym argumentem „nie jestem ginekologiem” (z uśmiechem dodając „nie myślałem, żeby iść na ginekologię”, co faktycznie brzmi jak „uff, udało mi się sprytnie wywinąć od odpowiedzi”), czy też faktycznie postanowił w telewizji ogłosić, co mówi mu jego sumienie w kwestii cierpiącej 14-letniej ofiary gwałtu, jego odpowiedź pokazuje, gdzie jesteśmy w tej dyskusji.

Wydaje się, że aborcja w przypadku czynu zabronionego jest tym przypadkiem, co do którego wątpliwości jest niewiele. Nikt nie snuje różnorodnych interpretacji tak jak w przypadku znaczenia słów „zagrożenia zdrowia”. Partia rządząca nie grozi wycofaniem tej przesłanki z ustawy (robi to za nią Kaja Godek). Do przesłanki nie dopisuje się słów, których w ustawie nie ma (tak jak w przypadku zagrożenia zdrowia i życia, politycy i lekarze bez przerwy dodają określenie „bezpośrednie zagrożenie”, którego w ustawie nie ma).

Wydawałoby się zatem, że sprawa jest prosta. Polityk deklarujący, że wykona swój obowiązek zawodowy, mówiąc: nie, nie posłużę się klauzulą sumienia, tylko przerwę ciążę, zgodnie z ustawą, nie powinien być ewenementem. A jednak jest. Zamiast takich, wydawałoby się, zwykłych, niebudzących kontrowersji deklaracji, wysłuchujemy idiotycznych tłumaczeń, że Kosiniak-Kamysz powołałby się na klauzulę sumienia, bo „nie jest ginekologiem”. To tak, jakby stolarz poproszony o dokonanie przeszczepu serca zasłonił się klauzulą sumienia, bo nie jest lekarzem. Tak jest bezpieczniej.

Sumienie lekarza ważniejsze od dramatu zgwałconej dziewczynki

Podczas długiej – jak na polskie media – rozmowy o sprawie 14-latki, najważniejszy był jeden temat – sumienie lekarza. I jego ochrona. Władysław Kosiniak-Kamysz podkreślił, że obowiązkiem placówki, a nie lekarza, jest zapewnienie usługi. Ale nikt nie zastanawiał się, co powinno grozić szpitalom za niedotrzymanie zasad, a państwu polskiemu za niedowiezienie usług, które zostały zagwarantowane w prawie i zakontraktowane przez placówkę. Nic nie grozi lekarzowi, nic nie grozi szpitalowi, nic nie grozi państwu.

Zamiast o łamaniu prawa człowieka do legalnej aborcji w określonym przypadku i konsekwencjach za to łamanie, szef PSL długo mówi, kto i kiedy powinien mieć prawo odmówić usługi. Peroruje na temat wolności osobistej i zmuszania człowieka do robienia tego, czego nie chce robić (oczywiście w kontekście lekarza).

Po sprawie 14-latki nie było też w mediach wysypu deklaracji od polityków-lekarzy: tak, zrobiłbym tę aborcję w tym przypadku. Bo takie jest prawo. A dodatkowo aborcja w tym przypadku jest prawem człowieka, o czym mówi niezliczona ilość dokumentów i traktatów międzynarodowych.

Zamiast tego głównym punktem debaty jest wolność osobista lekarza, który rozważa, na co pozwala jego sumienie. A dramat osób, którym się tych usług odmawia, trwa. O ich wolności w kontekście aborcji nikt nie wspomina.

Do sytuacji odniosły się też inne partie opozycyjne. KO podkreśliła, że lekarze złamali prawo i zapowiedziała projekt ustawy, która zmieni zasady powoływania się na klauzulę sumienia, ale jej nie zniesie. „Klauzula sumienia jest barbarzyńskim i nieludzkim prawem i była wielokrotnie nadużywana przez lekarzy. Powinna być zlikwidowana” – powiedziała posłanka Lewicy, Katarzyna Kotula.

Wyrok TK - pierwszy winowajca

W kontekście sprawy z Podlasia politycy opozycji podkreślają, że państwo ma obowiązek zapewnienia usług, na które się zgodziło. To ogólne stwierdzenie, które nic nie znaczy i nie jest egzekwowane. Ustawy nie ma, konsekwencji także nie. Jak to się stało?

W 2015 roku, po wniosku Naczelnej Izby Lekarskiej, interpretacją przepisów dotyczących klauzuli sumienia zajął się Trybunał Konstytucyjny. Chodziło o rozstrzygnięcie wykładni art. 39 ustawy o zawodzie lekarza i dentysty. NIL chciała wiedzieć, czy przepisy nakładające na lekarza obowiązek wykonania niezgodnych z jego sumieniem świadczeń, gdy nie istnieje ryzyko niebezpieczeństwa utraty życia, ciężkiego uszkodzenia ciała lub ciężkiego rozstroju zdrowia, są zgodne z ustawą zasadniczą.

7 października 2015 roku TK, pod przewodnictwem sędziego Andrzeja Rzeplińskiego, orzekł niekonstytucyjność takiego obowiązku. Sędziowie powołali się przy tym na art. 53 Konstytucji mówiący o wolności sumienia i wyznania. Podkreślili, że w demokratycznym państwie ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być nałożone w drodze ustawowej tylko, jeśli są konieczne dla bezpieczeństwa lub porządku publicznego kraju, ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób.

W tym samym wyroku Trybunał Konstytucyjny zwolnił też lekarzy z obowiązku wskazania realnych możliwości uzyskania takiego świadczenia u innego lekarza lub w innym podmiocie leczniczym. Uznał, że taki obowiązek spoczywa na państwie. Ale nie określił, w jaki sposób taki obowiązek ma być egzekwowany.

Ale wyrok postawił też przed lekarzami warunki korzystania z klauzuli sumienia, o których zapominają zwolennicy bezwarunkowej klauzuli sumienia, szczególnie ultrakonserwatywne organizacje tj. Ordo Iuris.

Obowiązek państwa na papierze

TK zastrzegł, że:

  • lekarze mają obowiązek upewnienia się, że pacjent, którego dotyczyć ma odmowa, nie znajduje się w stanie, gdy zwłoka w udzieleniu świadczenia medycznego mogłaby spowodować niebezpieczeństwo utraty życia, ciężkiego uszkodzenia ciała lub ciężkiego rozstroju zdrowia;
  • lekarze mają obowiązek poinformowania przełożonych, że w danych sytuacjach będą powoływać się na klauzulę sumienia;
  • lekarze mają obowiązek wpisywania uzasadnienia odmowy świadczenia do dokumentacji medycznej;
  • świadczenie medyczne, od którego wykonania lekarz się powstrzymuje, nie może być aksjologicznie obojętne. Ten warunek ma wykluczać powoływanie się na klauzulę sumienia ze względów, które nie są społecznie akceptowane, np. rasowych.

Te wszystkie czynności mają umożliwić placówce medycznej zorganizowanie pracy w taki sposób, by wszelkie świadczenia medyczne realizowane w ramach publicznej służby zdrowia były dostępne dla pacjentów/pacjentek. A ich zdrowiu i życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo.

Innymi słowy, jeśli lekarz odmawia terminacji ciąży w przypadkach dopuszczonych ustawowo,

kierownictwo szpitala czy przychodni ma obowiązek wskazać innego lekarza lub zatrudnić podwykonawcę.

Wszyscy zatem mówią o obowiązku szpitala - czy państwa - do zapewnienia wykonania usługi. Ale nikt nie kwapi się do tego, by obowiązek egzekwować, albo jeżeli sprawa nie jest jasna, znowelizować ustawę. Tego ostatniego chce KO, które zapowiada zgłoszenie projektu ustawy, który ma zmienić zasady klauzuli sumienia, ale jej nie zniesie.

Ferenc: nowelizacja ustawy jest konieczna

O to, co jest w polskim prawie, czego nie ma, a co powinno być, zapytaliśmy adw. Kamilę Ferenc, prawniczkę z Fundacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.

„Po pierwsze, w publicznym systemie opieki zdrowotnej klauzuli sumienia nie powinno być w ogóle.

Ale na gruncie dzisiejszych przepisów: gdy jeden lub wszyscy lekarze odmawiają z powodu klauzuli sumienia, to ordynator lub dyrektor placówki (ktoś, kto sprawuje funkcję organizacyjną) powinien zapewnić dodatkowy personel bez klauzuli (np. zatrudnić podwykonawcę) lub znaleźć jak najbliżej miejsca pobytu pacjentki inną placówkę, co do której będzie pewność, że wykona aborcję.

Z czego to wynika? Z przepisu art. 95 ust. 1 ustawy z dnia 27 sierpnia 2004 roku o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych.

„System podstawowego szpitalnego zabezpieczenia świadczeń opieki zdrowotnej, zwany dalej »systemem zabezpieczenia«, zapewnia świadczeniobiorcom dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej w zakresie: leczenia szpitalnego, świadczeń wysokospecjalistycznych, ambulatoryjnej opieki specjalistycznej realizowanej w poradniach przyszpitalnych, rehabilitacji leczniczej, programów lekowych, leków stosowanych w chemioterapii oraz nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej, przy jednoczesnym zagwarantowaniu ciągłości i kompleksowości udzielanych świadczeń oraz stabilności ich finansowania".

Ale to bardzo ogólnie sformułowany przepis, o którym pacjentki nie mają (i nie muszą mieć) pojęcia. W odniesieniu do aborcji opieramy się na jego interpretacji, która nie musi być podzielana przez poszczególnych dyrektorów placówek. Na tym tle może dojść do sporu prawnego, na który pacjentka, potrzebująca aborcji, nie ma ani czasu, ani siły.

Ale, co ciekawe, ta interpretacja jest oficjalnym stanowiskiem rządu, gdy się sprawozdaje do Komitetu Ministrów Rady Europy z postępów (a, moim zdaniem, ich braku) w wykonywaniu wyroków Europejskiego Trybunału Praw Człowieka: Tysiąc p-ko Polsce, R.R. p-ko Polsce, P. i S. p-ko Polsce.

Tylko znowu: nie jest to powszechna wiedza, rząd nie przesłał takiej rekomendacji podmiotom leczniczym. Ta interpretacja nie działa w praktyce.

Zlikwidować klauzulę sumienia

A pacjentka w starciu z systemem potrzebuje jasnego, precyzyjnego, jednoznacznego przepisu. Stąd nowelizacja ustawy jest zasadna. Ale to stanowczo za mało.

Potrzeba jeszcze specjalnych sankcji dla szpitali za niewykonywanie aborcji. W teorii już dziś NFZ mógłby je nakładać, ale nigdy tego nie robi.

To każe mi myśleć, że nawet jeśli sankcje pojawią się w ustawie – powiązane właśnie wprost z aborcją, to i tak zabraknie woli (politycznej) po stronie instytucji, by je nakładać. Ale nam, prawniczkom walczącym o prawa kobiet, będzie na pewno łatwiej je egzekwować niż teraz.

Jednakże to, czego naprawdę potrzebujemy, żeby zapewnić zdrowie, bezpieczeństwo i decyzyjność kobiet to likwidacja klauzuli sumienia. Inaczej zawsze pacjentka będzie na dużo słabszej pozycji – będzie mniej ważna niż światopogląd lekarza. Chociaż w większości przypadków to nie o sumienie lekarza chodzi, ale o jego (a jeszcze częściej dyrektora szpitala, który arbitralnie decyduje za cały personel) polityczną kalkulację – że aborcja jest zbyt kontrowersyjna, by ją robić. Bez względu na to, że pacjentki jej potrzebują” - mówi prawniczka.

A jak wygląda egzekwowanie takich spraw?

Ferenc: „Był przypadek szpitala Pro-Familia z Rzeszowa, który stwierdził, że „z powodu klauzuli sumienia aborcji nie wykonują”. NFZ nie zareagował, interwencja RPO też nie przyniosła rezultatu. Składamy skargi, ale sądy lekarskie ani Rzecznik Praw Pacjenta nie znajdują przewinienia lekarzy, mimo jednoznacznego stanowiska Komitetu Bioetyki PAN z 2013 roku, które mówi też, że do recept, porad i opinii klauzula sumienia nie ma zastosowania.

Jeśli chodzi o klauzulę i aborcję to sytuacja nie jest taka prosta dowodowo. Lekarze odmawiają pacjentkom, ale tak, żeby nie było śladu. Rzadko też wtedy wspominają o światopoglądzie.

Raczej o rządzie. To pokazuje jedno – aborcja jest przez lekarzy traktowana nie jak świadczenie medyczne, ale jako niewygodny politycznie temat".

Większość weźmie pigułki

Kamilę Ferenc zapytaliśmy także o to, jak wiele spraw dotyczących odmowy świadczeń w przypadku aborcji z przesłanki gwałtu prowadzi Federa.

Ferenc: „Mamy bardzo mało takich spraw. Osoby, które zaszły w ciążę w wyniku zgwałcenia w 99 proc. decydują się na aborcję tabletkami w domu. Bo nie chcą przechodzić przez piekło policyjnych procedur. Poza tym na aborcję zgodnie z ustawą jest tylko 12 tygodni. Czasem to za mało, by zorientować się w sytuacji, podjąć decyzję i zawalczyć skutecznie o zaświadczenie prokuratora, wymagane przez przepisy.

Ostatnia głośna sprawa związana z ciążą z gwałtu to była Agata z Lublina, zgwałcona nastolatka, której wszystkie okoliczne szpitale odmówiły aborcji, a ona sama była prześladowana przez kółka różańcowe. Aborcja odbyła się na Wybrzeżu dopiero po interwencji Ministry Zdrowia Ewy Kopacz. Sprawa ta skończyła się w 2012 roku niekorzystnym dla Polski wyrokiem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka P. i S. przeciwko Polsce.

Trzeba to powiedzieć bardzo wyraźne – dzisiejsze prawo antyaborcyjne zupełnie nie chroni osób, które doświadczyły przemocy seksualnej. A wręcz je wtórnie krzywdzi".

Jest jeszcze Trybunał w Strasburgu

Przełomowe orzeczenie w zakresie ograniczeń w stosowaniu klauzuli sumienia zapadło 12 marca 2020 roku przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. Rozpatrywał on wówczas skargę dwóch położnych ze Szwecji, którym odebrano prawo do wykonywania zawodu po tym, jak powołując się na klauzulę sumienia, odmówiły uczestniczenia w zabiegach przerywania ciąży.

ETPC orzekł, że choć nastąpiła ingerencja w wolność wyznania skarżących, krajowe przepisy jasno określają zadania, które stoją przed pracownikami opieki medycznej. Według ETPC na państwie spoczywa pozytywny obowiązek, aby zorganizować system opieki zdrowotnej w taki sposób, aby

realizacja wolności sumienia przez pracowników służby zdrowia nie stała na przeszkodzie w świadczeniu gwarantowanych usług zdrowotnych.

Na zdjęciu: Prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.

;

Udostępnij:

Magdalena Chrzczonowicz

Wicenaczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej przez 15 lat pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze