Mateusz Morawiecki i Mariusz Kamiński nie mieli pojęcia, co wyrabiają służby specjalne. Więc Jarosław Kaczyński – też nie. NIK przedstawiła miażdżące wyniki kontroli. Są tajne – ale to, co jest w jawnym komunikacie, stawia włosy dęba
To, co trafiało do premiera i ministra, zależało od uznania szefów służb. Tak naprawdę to oni decydowali o wszystkim. Ustalenie NIK warto przeczytać w kontekście niedawnych zeznań Jarosława Kaczyńskiego przed komisją ds. Pegasusa. Kaczyński mówił tam, że używanie tego skrajnie inwazyjnego narzędzia do inwigilacji nie budziło jego wątpliwości, gdyż nie miał ich też Kamiński. A prezes wierzył Kamińskiemu ze względu na jego „patriotyzm”.
Wyniki kontroli zostały 21 marca 2024 przedstawione sejmowej komisji ds. służb specjalnych. Są tajne. Opinia publiczna dostała jednak jawny komunikat.
„Najwyższa Izba Kontroli to jedyna instytucja, która może w ograniczonym zakresie zweryfikować, co się dzieje w służbach i jak wygląda bieżąca kontrola i nadzór nad ich pracą. Wnioski, jakie formułuje NIK, nie zaskakują, ale i tak są porażające, bo czarno na białym pokazują, jakie wyzwania rodzi brak realnej kontroli nad poczynaniami służb” – komentuje te ustalenia Wojciech Klicki, ekspert Fundacji Panoptykon.
Kontrolą „Realizacji zadań związanych z koordynacją, nadzorem i kontrolą funkcjonowania służb specjalnych prowadzących na terenie Rzeczypospolitej Polskiej czynności operacyjno-rozpoznawcze” NIK objęła od 1 stycznia 2017 roku do 31 marca 2023 roku:
Kontrola miała sprawdzić mechanizmy nadzoru nad działalnością służb specjalnych. Powinny one chronić prawa i wolności obywatelskie, przy jednoczesnym zagwarantowaniu uprawnień służb specjalnych niezbędnych dla ochrony interesów kraju i bezpieczeństwa obywateli.
Przedstawiciele służb usiłowali tę kontrolę udaremnić – ujawnia przy okazji NIK i zawiadamia, że skierowała dziś wnioski w tej sprawie do prokuratury.
Przedstawiciele służb nie udostępniali dokumentów, a premier Morawiecki i minister Kamiński konsekwentnie odmawiali udzielania kontrolującym wyjaśnień. Nie stawili się też (podobnie jak szef ABW) na przesłuchanie – choć to uprawnienie NIK wynika z Konstytucji. Izba jest najwyższym, konstytucyjnym organem kontrolnym Rzeczypospolitej Polskiej.
Szczegółowe ustalenia, w tym liczne stwierdzone nieprawidłowości, muszą pozostać niejawne ze względu na bezpieczeństwo państwa. „Pełna treść informacji o wynikach kontroli trafiła do najważniejszych osób w państwie” – stwierdza NIK.
W toku kontroli NIK ustaliła, że:
W tych warunkach szefowie służb mogli dowolnie definiować zadania podległych im formacji. Sami też decydowali, o czym powiadomią przełożonych.
Samowole służb wspierał system nieformalnych spotkań i ustnych poleceń. Coś, co nie powinno mieć miejsca w państwie demokratycznym – bo wtedy służby pozostają poza kontrolą. Premier i minister nie mają na czym się oprzeć.
NIK przedstawia rekomendacje. Ostrzega, że bez ich wdrożenia nie da się ustalić, jak i wobec kogo służby stosowały np. Pegasusa.
„Pierwszym i najważniejszym działaniem zmierzającym do zmiany tego stanu rzeczy powinno być ustanowienie zewnętrznego organu kontroli nad służbami” – stwierdza NIK.
To jest postulat nie tylko NIK. Wiadomo już bowiem od lat, że nie mamy w Polsce sposobu na rzetelne kontrolowanie służb specjalnych, w szczególności pod kątem przestrzegania w toku czynności operacyjno-rozpoznawczych obowiązujących przepisów prawa oraz praw i wolności obywatelskich.
Jeszcze w 2019 roku grupa ekspertów pod auspicjami ówczesnego rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara przygotowała raport „Osiodłać Pegaza”, który pokazywał, jak i co zrobić. Pisaliśmy o tym:
„Model kontroli nad służbami nie zdał egzaminu. Potrzeba zmian wynika nie tylko z podatności systemu na ręczne sterowanie czy polityczne nadużycia. Wzmaga ją rozwój technologii. Do służb wkraczają nowe narzędzia: odebranie Polsce licencji na wykorzystywanie Pegasusa nie wyklucza stosowania podobnych programów. Do dyspozycji są inne, równie inwazyjne rozwiązania, jak choćby masowe rozpoznawanie twarzy w czasie rzeczywistym, które ma być wykorzystane we Francji podczas zbliżających się Igrzysk Olimpijskich” – komentuje Wojciech Klicki z Panoptykonu.
Powinna mieć nieograniczone uprawnienia do kontrolowania wszystkich obszarów działalności służb, w tym poszczególnych spraw operacyjnych oraz sposobu wykorzystywania środków funduszu operacyjnego. NIK precyzuje warunki brzegowe, jakie ta instytucja musi spełniać, jeśli ma być skuteczna. Na przykład władze organu nadzorującego służby muszą być nieusuwalne, niezawisłe i apolityczne, niezależne od służb.
Powołanie takiego organu „stanowi niezbędny warunek do rozpoczęcia reformy systemu nadzoru nad służbami w Polsce”. Oznaczałoby to również możliwość realnego zweryfikowania tak fundamentalnych kwestii, jak ta, czy w toku realizacji czynności operacyjnych naruszano przepisy oraz prawa i wolności obywatelskie, np. poprzez zastosowanie oprogramowania szpiegującego Pegasus.
Ten postulat też był już zgłaszany przez przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego i RPO. Teraz powtarza go Najwyższa Izba Kontroli.
NIK zauważa, że jeśli służby będą musiały informować ludzi o prowadzonych wobec nich czynnościach operacyjnych (np. 6/12 miesięcy po ich zakończeniu), zadziała to prewencyjnie i powstrzyma nadużycia. W sytuacji zagrożenia życia i zdrowia funkcjonariuszy lub osób współpracujących ze służbami o odstąpieniu od informowania decydowałby sąd.
Osoby, które były celem czynności operacyjno-rozpoznawczych, powinny mieć też prawo złożenia skargi do zewnętrznego organu kontrolującego służby. Wojciech Klicki, Panoptykon, podkreśla, że te pomysły nie budzą już sporów, trzeba je więc pilnie wdrażać:
„Raport NIK to nie tylko diagnoza dotychczasowej sytuacji, ale też konkretne rekomendacje. Wpisują się one w szereg propozycji, które leżą na stole od dawna. Co więcej – jest na nie nawet polityczna zgoda. Dwie z nich, o które od lat zabiega Fundacja Panoptykon: obowiązek informowania inwigilowanych o tym, że byli poddani inwigilacji oraz wprowadzenie niezależnej instytucji kontrolującej służby, która mogłaby, głębiej niż NIK, na bieżąco kontrolować ich działanie – znalazły się w umowie koalicyjnej”.
NIK postuluje tu przyjęcie ustawy, która regulowałaby zadania, obowiązki i uprawnienia premiera i odpowiedzialnych za służby ministrów oraz zasady wewnętrznych kontroli służb. Ustawa ta powinna też odpowiednio umocować Ministra Koordynatora Służb Specjalnych. Bo to on w imieniu premiera musi sprawować nadzór nad służbami (premier ma za dużo innych zajęć).
Taka ustawa – stwierdza NIK – powinna porządkować i zbierać rozproszone obecnie i nieprecyzyjne przepisy regulujące prowadzenie czynności operacyjno-rozpoznawczych. Należy w niej określić precyzyjne definicje oraz katalogi takich czynności, a także metod, form i technik ich realizacji.
Jak mówił OKO.press Wojciech Klicki, taka ustawa mogłaby m.in. zalegalizować użycie Pegasusa. Nie do kontroli operacyjnej, ale tylko do niejawnego przeszukania telefonu i ściągnięcia z niego danych pod kontrolą sądu.
Kluczowe znaczenie miałoby ustawowe zobowiązanie służb i formacji do załączania do wniosku o zarządzenie takiej kontroli wszystkich materiałów dostępnych na danym etapie sprawy – stwierdza NIK.
Rozpatrujący wnioski sędziowie powinni z kolei zostać wyposażeni w uprawnienie do występowania, w przypadku pojawienia się jakichkolwiek wątpliwości, do zewnętrznego organu kontrolnego, który przeprowadzałby weryfikację i potwierdzałby kompletność przedstawionej dokumentacji.
Sędziowie rozpatrujący wnioski ws. kontroli operacyjnej powinni otrzymać wsparcie. W sądach okręgowych powinny np. powstać wyspecjalizowane w tym obszarze komórki organizacyjne, a pracujący tam sędziowie powinni mieć mniej bieżących obowiązków. W ten sposób będą mieli czas na podnoszenie kwalifikacji w obszarze dotyczącym pracy operacyjnej oraz funkcjonowania służb specjalnych, a ponadto posiadać lepsze od wykazywanych obecnie warunki pracy w kancelariach tajnych sądów.
Najwyższy czas, żeby polski rząd potraktował ten problem priorytetowo. Rozliczenia i personalne spory nie zastąpią pracy nad rozwiązaniami. Trzeba jak najszybciej powołać zespół kompetentnych osób, które wykonają zadania niecierpiące zwłoki –
napiszą projekt przepisów, które ograniczą ryzyko nadużyć
– komentuje Wojciech Klicki, Panoptykon.
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze