0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Foto SCOTT OLSON / Getty Images via AFPFoto SCOTT OLSON / G...

Prezydent elekt Donald Trump bardzo poważnie traktuje wyborczą obietnicę „uczynienia Ameryki znowu wielką” (z ang. Make America great again).

Przygotowując się do inauguracji (20 stycznia), ujawnia coraz więcej szczegółów swojej polityki zagranicznej. Wiele z nich szokuje i może cieszyć tych liderów, którzy sami mają rewizjonistyczne zapędy. Np. prezydenta Rosji Władimira Putina, czy przywódcę Chin Xi Jinpinga.

Eksperci zadają jedno pytanie: zapowiedzi Trumpa w sprawie Kanału Panamskiego, Kanady czy Grenlandii to negocjacyjna taktyka w nowym, bardziej transakcyjnym świecie, czy faktyczne plany rewizji granic i traktatów?

Przeczytaj także:

Priorytety Trumpa w polityce zagranicznej

Prezydent elekt Donald Trump w obszarze polityki zagranicznej ma kilka priorytetów. Jak wynika z cotygodniowych konferencji w Mar-a-Lago, rezydencji na Florydzie, która stała się tymczasowym centrum przejmowania władzy, w pierwszej kolejności po jej objęciu (a może nawet tuż przed), Trump planuje:

  • Ogłosić umowę między Hamasem a Izraelem dotyczącą uwolnienia zakładników porwanych 7 października 2023 roku i wciąż przebywających w Strefie Gazy. Ta sprawa jest dla Trumpa absolutnie priorytetowa. W Dosze, stolicy Kataru, gdzie trwają za pośrednictwem Egiptu, USA i Kataru negocjacje między Izraelem a Hamasem, w imieniu nowej administracji pracuje już wysłannik Trumpa Steve Witkoff. Podczas konferencji w Mar-a-Lago 7 stycznia Witkoff powiedział, że jest duża szansa, że uda się osiągnąć porozumienie ws. uwolnienia zakładników jeszcze przed inauguracją Trumpa. Trump podkreślił, że „lepiej by tak się stało”, bo inaczej „rozpęta się piekło”. Groźba była wymierzona w stronę Hamasu i jego sprzymierzeńców.
  • W ciągu sześciu miesięcy od objęcia prezydentury, a najchętniej szybciej, Trump chce doprowadzić do jakiejś formy zawieszenia broni w Ukrainie. Mówiąc o wojnie w Ukrainie, Trump posługuje się rosyjską narracją na temat jej przyczyn. Po pierwsze konsekwentnie utrzymuje, że gdyby on był u władzy w latach 2021-2024, do wojny by w ogóle nie doszło (zdaniem Trumpa do agresji na Ukrainę miało pchnąć Rosję m.in. to, że zobaczyła, jak USA wycofały się z Afganistanu i uznała, że Amerykanie są "zupełnie niekompetentni”). Trump twierdzi też, że wojna w Ukrainie to efekt groźby rozszerzenia NATO o Ukrainę (“Rosja przez wiele, wiele lat, jeszcze przed Putinem, mówiła, że nie może być mowy o włączeniu Ukrainy do NATO (...). A gdzieś po drodze Biden jednak stwierdził, że Ukraina powinna móc wejść do NATO. Wtedy Rosja miałaby NATO u swoich drzwi. Nie dziwię się ich stosunkowi do tego” – mówił 7 stycznia w Mar-a-Lago). Ponadto zapewnił, że prezydent Rosji Władimir Putin „chce rozmawiać” o zakończeniu wojny, ale Trump podejmie rozmowy dopiero po inauguracji.

Jego najbardziej szokujące zapowiedzi dotyczą jednak trzech krajów – Kanady, Grenlandii i Panamy.

Kanado, Panamo, Grenlandio – drżyjcie

Trump z przytupem wraca do polityki zagranicznej opartej na zasadzie „America First”. Jego wypowiedzi dotyczące Kanady, Grenlandii czy Panamy sugerują, że albo mamy do czynienia z prężeniem muskułów celem przygotowania pola pod jakieś negocjacje, albo jesteśmy świadkami nowej ery amerykańskiego imperializmu. Uwaga Trumpa zdaje się skierowana przede wszystkim na najbliższe sąsiedztwo.

W kwestii Kanady Trump proponuje, by znieść tą „sztucznie wyrysowaną granicę" i uczynić z Kanady 51. stan USA.

”Kanada i Stany Zjednoczone – to by było coś! Wystarczy pozbyć się tej sztucznie wyrysowanej linii i patrzysz na coś, co jest znacznie lepsze z punktu widzenia bezpieczeństwa narodowego” – mówił podczas konferencji prasowej w Mar-a-Lago 7 stycznia 2025.

Do tego twierdzi, że Kanada już dziś funkcjonuje de facto jako jeden z amerykańskich stanów. Argumentuje to tym, że USA rzekomo „utrzymują Kanadę", kupując od niej towary, których wcale nie potrzebują i generując znaczny deficyt handlowy.

„Kupujemy od nich towary, których nie potrzebujemy, bo mamy własne (...). Nasza armia jest praktycznie do ich dyspozycji (...). To wszystko byłoby OK, gdyby Kanada była jednym ze stanów. Ale nie jest OK przy tym, że jest niezależnym państwem” – mówi Trump.

W kwestii Grenlandii Trump mówi, że ta ma ogromne znaczenie strategiczne dla USA i powinna znaleźć się w jej orbicie – stąd propozycja zakupu Grenlandii od Danii i wizyta syna prezydenta elekta Donalda Trumpa Juniora na wyspie we wtorek 7 stycznia. Trump nie wykluczył też użycia siły militarnej lub szantażu ekonomicznego celem odbicia wyspy z rąk Duńczyków.

Odnośnie do Kanału Panamskiego Trump twierdzi, że Panama łamie postanowienia traktatu z 1977 roku, na podstawie którego działający od 1914 roku Kanał Panamski został przekazany w zarząd Panamie, na której terytorium się znajduje. W związku z tym nie wyklucza, że USA zwrócą się do Panamy o „natychmiastowy, bezwarunkowy zwrot kanału". Nie wyklucza też ewentualnego użycia siły.

Zapowiedzi w sprawie Kanału Panamskiego trafiły na podatny grunt. Członek Izby Reprezentantów z Południowej Dakoty Dustin M. Johnson przedstawił ustawę o wykupie kanału, która ma upoważniać prezydenta elekta do podjęcia działań w tej sprawie. Ustawa wpłynęła 9 stycznia 2025 roku i podpisało się pod nią 15 innych członków Izby – donosi The Hill.

Te wypowiedzi – nawet jeśli rzucane celem budowania pola do negocjacji – tworzą sytuację bez precedensu w świecie Zachodu po XX wojnie światowej.

„Mówienie o podważaniu suwerennych granic i używaniu siły militarnej przeciwko sojusznikom i innym członkom NATO oznacza oszałamiające odejście od obowiązujących od dziesięcioleci norm dotyczących integralności terytorialnej. Analitycy twierdzą, że taka retoryka może ośmielić wrogów Ameryki, sugerując, że Stany Zjednoczone nie mają nic przeciwko używaniu siły do zmiany granic. Dzieje się to w czasie, gdy Rosja kontynuuje inwazję na Ukrainę, a Chiny grożą Tajwanowi, do którego roszczą sobie prawo” – komentuje te zapowiedzi Donalda Trumpa agencja Associated Press.

Amerykańscy komentatorzy zwracają uwagę na to, że świat ze Stanami pod przewodnictwem Trumpa stanie się „bardziej transakcyjny”.

„Dla Trumpa, współautora książki »The Art of the Deal« z 1987 roku, każda umowa to gra o sumie zerowej, z wyraźnym zwycięzcą i przegranym. Bardziej niż cokolwiek innego, Trump lubi być postrzegany jako zwycięzca, nawet jeśli nim nie jest” – pisze Ravi Agrawal, redaktor naczelny magazynu Foreign Policy w artykule „Trump Is Ushering In a More Transactional World”. Dodaje, że Trumpa cechuje „bezwstydny oportunizm”, któremu ten hołduje nawet kosztem wartości, sojuszy czy traktatów.

Former president Jimmy Carter lies in state in US Capitol rotunda
Donald Trump rozmawia z prasą, Waszyngton, 8 stycznia 2025. Foto Ting Shen/AFP

Rozkładamy wypowiedzi Trumpa na czynniki pierwsze i sprawdzamy, ile w nich prawdy, a ile fałszu. Na pierwszy ogień bierzemy te dotyczące Kanału Panamskiego. W kolejnych tekstach zajmiemy się Kanadą i Grenlandią.

Kanał Panamski czy Amerykański?

Donald Trump twierdzi, że Panama łamie postanowienia traktatów z 1977 roku, na podstawie których wybudowany w 1914 roku Kanał Panamski został przekazany Panamie w zarząd. Trump mówi, że:

  • Panama przejęła zarządzanie kanałem od Amerykanów za symbolicznego dolara („Jimmy Carter oddał Kanał Panamski za jednego dolara”), a w zamian miała „traktować Amerykanów dobrze”. Tymczasem amerykańskie statki, w tym marynarki wojennej, „muszą płacić wyższe opłaty niż statki innych krajów”.
  • Trump twierdzi też, że dziś to de facto Chiny przejęły zarządzanie kanałem („Są na obu jego końcach„), co także stanowi złamanie traktatów, które regulują działanie kanału, bo „USA przekazały kanał Panamie, a nie nikomu innemu”.

„Oddanie Kanału Panamskiego Panamie było ogromnym błędem. To prawdopodobnie jedna z najdroższych budowli kiedykolwiek zbudowanych. Jego budowa kosztowała nas równowartość około biliona dolarów, pochłonęła życie 38 tysięcy ludzi (...). Jimmy Carter oddał Kanał Panamski za jednego dolara, a oni w zamian mieli nas dobrze traktować. Ale nie traktują nas dobrze. Nasze statki muszą płacić wyższe opłaty niż statki innych krajów. To samo nasza marynarka wojenna (...). [Panamczycy] pogwałcają wszelkie zasady zawartej z nami umowy. A kiedy trzeba dokonać napraw, zwracają się do nas o pieniądze – chcą 3 miliardów dolarów, bo kanał przecieka. A ja im mówię: dlaczego nie zwrócicie się po pieniądze do Chin? W końcu to Chiny praktycznie przejęły zarządzanie kanałem i zarabiają na tym ogromne pieniądze. Chiny zarabiają na jednej z najdroższych kiedykolwiek zbudowanych amerykańskich konstrukcji. Biorą od pół miliona do miliona dolarów za statek. A przejęli to od nas, my oddaliśmy im to za dolara” – tak o sprawie Kanału Panamskiego Trump mówił podczas konferencji w Mar-a-Lago 7 stycznia 2024.

Ale temat ten pojawił się też przy innych okazjach.

22 grudnia Trump opublikował na kanale Truth Social długi post.

Napisał w nim: “Ze względu na krytyczne znaczenie dla amerykańskiej gospodarki i bezpieczeństwa narodowego Kanał Panamski to kluczowy zasób narodowy Stanów Zjednoczonych. Bezpieczny Kanał Panamski jest konieczny dla amerykańskiego handlu, możliwości szybkiego przemieszczenia naszej marynarki wojennej z Atlantyku na Pacyfik oraz znacznego skrócenia czasu transportu do amerykańskich portów.

Stany Zjednoczone są numerem jeden, jeśli chodzi o użytkowanie kanału, z 70-procentowym udziałem w tranzycie. Uważany za jeden z cudów współczesności Kanał Panamski został otwarty dla biznesu 110 lat temu, a jego budowa wygenerowała potężne koszty – ludzkie i finansowe – dla Stanów Zjednoczonych. 38 tysięcy Amerykanów zmarło podczas budowy na malarię przenoszoną przez komary. Teddy Roosevelt, który był prezydentem USA na etapie budowy kanału, doskonale rozumiał znaczenie siły na morzu oraz siły handlowej.

Kiedy Jimmy Carter podczas swojej prezydentury głupio zadecydował o oddaniu Kanału za cenę jednego dolara, zarząd trafił w ręce Panamy, a nie Chin, czy kogokolwiek innego. Ponadto nie został on oddany Panamie po to, by ta pobierała od naszej marynatki wojennej, floty handlowej oraz robiących z nami interesy korporacji niebotycznych opłat za tranzyt.

Nasza marynarka wojenna i flota handlowa są traktowane w sposób niesprawiedliwy i nieroztropny, zwłaszcza jeśli się weźmie pod uwagę niezwykłą hojność, którą USA wykazują wobec Panamy. To zdzierstwo musi się natychmiast skończyć”.

Jeszcze tego samego dnia Trump dodał na Truth Social drugi post, w którym wyraźnie stwierdził: jeśli Panamczycy nie powstrzymają chińskich wpływów w Kanale Panamskim, USA będą domagały się jego zwrotu.

To bardzo poważne oskarżenia pod adresem Panamczyków. Towarzyszy im wyraźna groźba użycia przemocy militarnej lub szantażu ekonomicznego, by osiągnąć cele. Jakie cele? Trudno jednoznacznie stwierdzić. Trump zdaje się domagać, że rzekome „zdzierstwo” musi się skończyć, czyli że spaść powinny opłaty za tranzyt oraz że należy powstrzymać chińskie wpływy w kanale. Grozi, że jeśli Panamczycy nie powstrzymają chińskich wpływów w Kanale Panamskim, USA będą domagały się jego zwrotu – taki post pojawił się na platformie Truth Social.

Jaki jest status Kanału Panamskiego?

Kanał Panamski to długi na 82 kilometry kanał śródlądowy, który przecina Przesmyk Panamski. Jego budowa rozpoczęła się w 1903 roku, kiedy to Panama podpisała z USA traktat o przeznaczeniu części swojego terytorium pod budowę kanału. Trwała do 1914 roku.

Jak możemy przeczytać w artykule na stronie Hampton Roads Naval Museum, jednego z dziesięciu muzeów amerykańskiej marynarki wojennej, o potrzebie budowy kanału przez Amerykę Łacińską dyskutowano niemal przez cały XIX wiek. Była ona elementem rywalizacji między umacniającymi się Stanami Zjednoczonymi a wciąż jeszcze obecnymi w Ameryce Południowej i Centralnej Europejczykami.

Pierwszą próbę budowy podjęli Francuzi w 1880 roku, ale zakończyła się ona niepowodzeniem. Ogromnym problemem były gigantyczne koszty i co chwila wybuchające wśród pracowników epidemie żółtej febry.

Stanom Zjednoczonym zależało na budowie kanału tak bardzo, że gdy nie udało im się dogadać z Kolumbią w sprawie budowy, byli gotowi wspierać dążenia niepodległościowe będącej wówczas kolumbijską prowincją Panamy. Ta w zamian za pomoc w uzyskaniu niepodległości obiecała udostępnić teren pod budowę. Negocjacje budowy kanału i sama budowa była w dużej mierze dziełem administracji republikańskiego prezydenta Theodora Roosevelta, który rządził w latach 1901-1909.

To Roosevelt był wielkim orędownikiem umacniania amerykańskiej siły na morzu oraz siły handlowej, zgodnie z doktryną amerykańskiego prezydenta z lat 1817–1825 Jamesa Monroe'a. Monroe postulował uniezależnienie USA od wpływów europejskich i niemieszanie się nawzajem w swoje sprawy. Na przełomie XIX i XX w. słynna doktryna Monroe'a stała się instrumentem uzasadniającym politykę interwencji w uzyskujących stopniowo niepodległość krajach latynoamerykańskich.

To z tego okresu pochodzi słynne określenie „dyplomacja kanonierek" (z ang. gunboat diplomacy), która oznacza osiąganie celów w polityce zagranicznej za pomocą groźby użycia siły.

Budowa Kanału Panamskiego trwała 10 lat i została ukończona w 1914 roku. Użytkowanie i zarządzanie kanałem było regulowane przez kilka podpisywanych w różnych momentach traktatów między USA a Panamą. Jak wymienia prof. Jan Iwanek z Uniwersytetu Śląskiego w artykule opublikowanym w czasopiśmie naukowym „Ameryka Łacińska", chodzi o traktaty z lat 1903, 1936 i 1955 roku.

Kontrolę nad kanałem sprawowali Amerykanie, ale Panama bardzo szybko zaczęła dążyć do odzyskania kontroli nad częścią swojego terytorium.

Kanał Panamski stał się dla Panamczyków istotnym symbolem imperialnego zniewolenia, a walka o odzyskanie kontroli nad nim była elementem dalszej walki o niepodległość. 9 stycznia 1964 roku doszło do ogromnych zamieszek, w których zginęło 20 Panamczyków i czterech amerykańskich żołnierzy. Do dziś to jedno z najważniejszych wydarzeń kształtujących panamską tożsamość.

Kość niezgody

Sprawa Kanału Panamskiego była palącą kwestią w stosunkach między USA i Ameryką Łacińską przez kilka dekad. Negocjacje w celu rozwiązania konfliktu prowadziło kilku amerykańskich prezydentów.

Konflikt udało się na dobre zażegnać dopiero w 1977 roku, kiedy to prezydent Jimmy Carter z Partii Demokratycznej wynegocjował i podpisał dwa traktaty dotyczące Kanału Panamskiego – traktat o Kanale Panamskim oraz traktat o trwałej neutralności i funkcjonowaniu Kanału. Za negocjacje ze strony Panamy odpowiadał autorytarny przywódca Omar Torrijos, generał panamskiej armii, który przejął władzę w wyniku zamachu stanu.

Pierwszy z traktatów dotyczył przekazania kontroli nad kanałem Panamie, które miało stać się faktem 31 grudnia 1999 roku. Do przekazania kanału faktycznie doszło, co w literaturze uznaje się za „jeden z największych sukcesów negocjacyjnych Panamy" – pisze prof. Jan Iwanek.

Drugi podpisany wówczas traktat reguluje funkcjonowanie kanału po tym czasie i ustanawia jego trwałą neutralność. Na jego mocy władze Panamy są zobowiązane do tego, by wszystkich użytkowników kanału traktować równo, tzn. by udostępniać go do żeglugi międzynarodowej na zasadach otwartych. Panama zobowiązała się też do zapewnienia, że opłaty za tranzyt pozostaną „sprawiedliwe, rozsądne, równe i zgodne z prawem międzynarodowym”.

Sprawiedliwość międzynarodowa

Decyzja prezydenta Cartera o przekazaniu Kanału Panamskiego Panamie była wyrazem idei, którym Carter hołdował – zauważa „New York Times” w bardzo dobrze udokumentowanym tekście Petera Bakera, głównego korespondenta gazety w Białym Domu.

Carter był liberałem, który wierzył w idee sprawiedliwości międzynarodowej.

Akt przekazania Panamie kanału był aktem uznania prawa Panamy do jej własnego terytorium i zniesienia starych, imperialistycznych zależności. Był też zabiegiem czysto pragmatycznym: przekazanie Panamie Kanału zakończyło dekady burzliwych stosunków między USA a Ameryką Łacińską. Zapewniło też stabilność handlowi międzynarodowemu, na czym USA wyłącznie zyskały.

Carter zdołał wypracować ponadpartyjne porozumienie dla traktatów w Kongresie (zostały one przegłosowane bardzo niedużą większością głosów), ale mimo to jego decyzja budziła gorący sprzeciw dużej części Republikanów, w tym największego idola Donalda Trumpa – Ronalda Reagana.

Kwestia statusu Kanału Panamskiego była istotnym wątkiem prekampanii Republikanów w 1976 roku przed wyborami prezydenckimi, w których o nominację partii walczył Reagan i Gerald R. Ford. To Reagan stał na stanowczym stanowisku, że Kanał Panamski powinien zostać w rękach Amerykanów.

„Zapłaciliśmy za niego, wybudowaliśmy go i mamy zamiar go zatrzymać" – powiedział w przemówieniu 31 marca 1976 roku.

Ostatecznie nominację zdobył wówczas znacznie bardziej umiarkowany w tej kwestii Ford.

Poruszanie tematu Kanału Panamskiego przez Trumpa to odgrzewanie jednego z wielu istotnych sporów historycznych między Demokratami a Republikanami.

Zdaniem wielu Republikanów oddanie Panamie kanału było wyrazem głupoty i naiwności Demokratów. Zwłaszcza że Kanał Panamski miał i ma ogromne znaczenie dla międzynarodowego handlu. Dziś obsługuje około 5 proc. światowej wymiany handlowej. Wydatnie skraca żeglugę ze wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych do Azji, eliminując konieczność opływania Ameryki Południowej. Przychody z jego działalności stanowią 7-8 proc. PKB Panamy.

Panamski czy chiński?

Dziś Donald Trump oskarża Panamę o nierówne traktowanie Amerykanów oraz de facto przekazanie kontroli nad Kanałem Panamskim w ręce Chińczyków. Odgrzewa stary nacjonalistyczny, lecz dobrze w ostatnich dekadach pogrzebany sentyment o amerykańskiej kontroli nad Kanałem Panamskim, która – jeśli zostałaby zdobyta – niezwykle umocniłaby pozycję USA w regionie.

Ale pomysł ten stoi w sprzeczności z zasadami porządku międzynarodowego.

Tego rodzaju korytarze transportowe mają być dostępne dla wszystkich i nie mogą być zdominowane przez żadne mocarstwo.

Rewizja tego rodzaju postanowień stoi też w głębokiej sprzeczności z zasadami Organizacji Narodów Zjednoczonych. Dlatego w ostatnich dekadach nikt, nawet republikańscy prezydencji, nie podnosili tej kwestii.

Kanał Panamski jest obsługiwany przez Chińczyków. Chiny nim praktycznie zarządzają.

konferencja prasowa w Mar-a-Lago,07 stycznia 2025

Sprawdziliśmy

Kanał Panamski nie jest zarządzany przez Chińczyków, lecz przez panamską agencję rządową The Panama Canal Authority. ACP ma jedenastoosobową Radę Dyrektorów, do której członków powołuje prezydent Panamy za zgodą parlamentu.

Uważasz inaczej?

Stworzony zgodnie z międzynarodowymi zasadami weryfikacji faktów.

Trump nie mówi też prawdy, gdy twierdzi, że Kanał Panamski jest de facto zarządzany przez Chińczyków.

Kanał Panamski nie jest zarządzany przez Chińczyków, lecz przez panamską agencję rządową The Panama Canal Authority (ACP) utworzoną już w 1997 roku, na dwa lata przed objęciem zarządu nad kanałem. ACP ma jedenastoosobową Radę Dyrektorów, do której większość (9) członków powołuje prezydent Panamy za zgodą parlamentu. To ACP ustanawia i pobiera opłaty za użytkowanie kanału, a wpływy z działalności kanału trafiają do panamskiego skarbu państwa.

Nikt z 11 członków Rady Dyrektorów ACP nie pochodzi z Chin.

Twierdzeniom Donalda Trumpa o tym, jakoby Panama łamała postanowienia traktatu o trwałej neutralności i funkcjonowaniu Kanału, oddając kanał w zarząd Chinom, ostro zaprzecza też prezydent Panamy José Raúl Mulino. W oświadczeniu dla mediów z 23 grudnia powiedział, że „ani Chiny, ani żaden inny podmiot zagraniczny, nie mają żadnego wpływu ani udziału w zarządzaniu Kanałem Panamskim”.

„Każdy metr kwadratowy Kanału Panamskiego oraz tereny do niego przyległe należą, oraz będą należeć, do Panamy. Suwerenność i niepodległość naszego kraju są nienegocjowalne” – powiedział prezydent Panamy. Dodał, że sprawiedliwe zasady dostępu do kanału dla „wszystkich narodów świata„ są także zapisane w panamskiej konstytucji oraz że sprzeciwia się „wszelkim twierdzeniom, które wykrzywiają obraz rzeczywistości”.

W wywiadzie dla CNN Mulino wypowiedzi Trumpa uznał też za przejaw „historycznej ignorancji”.

Twierdzenie Trumpa o tym, jakoby Chińczycy mieli kontrolę nad Kanałem Panamskim, za niezgodne z prawdą po weryfikacji uznał także m.in. „New York Times” oraz amerykański „Newsweek”.

„New York Times” zwrócił jednak uwagę, że o ile sugestie Trumpa o tym, że Chińczycy sprawują kontrolę nad Kanałem Panamskim, są zupełnie chybione i wprowadzają w błąd, to

władze w Waszyngtonie mają powody do niepokoju w związku z rosnącym wpływem Chińczyków w kluczowych portach, w tym m.in. wokół Kanału Panamskiego.

Na ten sam problem w swojej analizie uwagę zwrócił także amerykański think tank Atlantic Council.

„Chińskie firmy, takie jak Landbridge Group oraz CK Hutchison Holdings z siedzibą w Hongkongu to operatorzy dwóch z pięciu portów operujących po obu stronach kanału. Ich obecność [Chińczyków – red.] stawia pytania o infrastrukturę podwójnego zastosowania oraz strategiczną obecność, zwłaszcza biorąc pod uwagę obserwowane już od jakiegoś czasu pogłębianie relacji między Chinami a Ameryką Łacińską” – pisze think tank w swojej analizie.

Niepokojące chińskie wpływy

Analitycy Atlantic Council podkreślają także, że „obecność chińskich operatorów portów po dwóch stronach kanału budzi obawy o możliwość szybkiej mobilizacji militarnej oraz kontroli nad dostępem do kanału”.

Autorzy zwracają też uwagę na zaangażowanie Panamy w chińską inicjatywę Pasa i Szlaku, która ich zdaniem może rodzić wątpliwość co do „zdolności Panamy do skutecznego zabezpieczenia neutralności kanału zgodnie z ustaleniami traktatu”. Udział w inicjatywie Pasa i Szlaku oznacza bowiem „zrzeczenie się częściowej kontroli gospodarczej nad strategicznie ważnymi obszarami i infrastrukturą”. USA nie mogą pozwolić sobie na ignorowanie takiego zagrożenia.

„New York Times” zwraca uwagę, że operator jednego z portów, CK Hutchison Holdings, to spółka giełdowa z Hongkongu, która należy do rodziny miliarderów z Hongkongu, a nie chińskiego rządu. Ale to jednak Chiny sprawują pełną kontrolę nad Hongkongiem. Istnieje więc obawa, że na wypadek wojny, władze portu mogłyby np. zamknąć znajdujące się przy nim drogi wodne i ograniczyć możliwość przepływu przez Kanał Panamski.

Być może właśnie to Donald Trump miał na myśli, mówiąc, że „Kanał Panamski jest praktycznie zarządzany przez Chińczyków”. Jego wypowiedź była jednak na tyle niedokładna, że nie można jej uznać za prawdziwą.

Nie, Amerykanie nie płacą zawyżonych opłat

Trudno znaleźć też jakiekolwiek dowody na to, że Amerykanie płacą zawyżone opłaty za użytkowanie Kanału Panamskiego, jak twierdzi Trump.

Amerykańskie statki, w tym marynarka wojenna muszą płacić wyższe opłaty za tranzyt przez Kanał Panamski niż statki innych krajów.

konferencja prasowa w Mar-a-Lago,07 stycznia 2025

Sprawdziliśmy

Nie ma dowodów na to, że tak faktycznie jest. Zaprzeczają temu władze kanału i władze Panamy, brak doniesień o takich sprawach w mediach, do Światowej Organizacji Handlu nie wpływały takie skargi.

Uważasz inaczej?

Stworzony zgodnie z międzynarodowymi zasadami weryfikacji faktów.

Po pierwsze, takim zarzutom stanowczo zaprzeczył prezydent Panamy oraz władze kanału. Ricaurte Vásquez Morales, administrator Kanału Panamskiego, który w Panamie ma rangę ministra, powiedział w rozmowie z „Wall Street Journal”, że nie ma możliwości wprowadzenia preferencyjnych cen dla USA, jak zdaje się tego domagać prezydent Donald Trump. Taka praktyka byłaby niezgodna z prawem międzynarodowym oraz wprowadziłaby chaos.

„Reguły są regułami i nie ma od nich wyjątków” – powiedział amerykańskiemu dziennikowi w środę 8 stycznia.

„Nie możemy dyskryminować lub faworyzować ani Chińczyków, ani Amerykanów, ani nikogo innego. To by stało w sprzeczności z traktatem o neutralności, prawem międzynarodowym i spowodowałoby chaos” – powiedział Morales.

Na straży równego dostępu do Kanału Panamskiego stoi także Światowa Organizacja Handlu (WTO), której Panama jest członkiem. Państwa, firmy lub inne podmioty, jeśli doświadczają dyskryminacji w handlu, mogą złożyć do WTO skargę.

Zważywszy na to, że operatorami statków, które przepływają przez Kanał Panamski, są najczęściej gigantyczne korporacje, a cały tranzyt to wielomiliardowy biznes, można się spodziewać, że gdyby władze Panamy stosowały nieuczciwe i niedozwolone praktyki, firmy pewnie zgłaszałyby to do WTO. Sprawdziliśmy więc, czy do WTO wpływały skargi od firm na opłaty naliczane przez ACP, ale nie znaleźliśmy takich przypadków.

Próżno też szukać w mediach amerykańskich czy panamskich doniesień prasowych o firmach skarżących się na zawyżone, czy zaniżone opłaty za użytkowanie Kanału Panamskiego. Słowa prezydenta elekta Donalda Trumpa nie znajdują więc potwierdzenia w rzeczywistości.

Susza przyczyną wzrostów cen

Można za to znaleźć pochodzące z wiarygodnych źródeł informacje (np. tu i tu) o tym, że ruch przez Kanał Panamski drastycznie spadł w ostatnich latach z powodu niskich stanów wód, które spowalniają prace Kanału. To pociągnęło za sobą podwyżki opłat za tranzyt. Tu znowu amerykańskie media zauważają, że być może tym spowodowane są narzekania prezydenta Trumpa na zbyt wysokie stawki za użytkowanie kanału.

Także Atlantic Council w swojej analizie wskazuje na spowodowany suszą wzrost cen tranzytu przez Kanał Panamski, który może być przyczyną, dlaczego prezydent elekt Donald Trump mówi o wysokich cenach i „tworzy warunki do negocjacji” ich obniżenia.

Oświadczenia Trumpa prawdopodobnie mają więc na celu wywarcie presji na Panamę w sprawie cen tranzytowych, ostrzeżenie przed zwiększoną współpracą z Chinami oraz pokazanie determinacji USA.

Pomimo że pragmatyczna, retoryka Trumpa jest jednak niezwykle szkodliwa.

Podważa kluczowe osiągnięcia amerykańskiej dyplomacji, ustanowione prawo międzynarodowe oraz naraża na poważny szwank amerykańskie stosunki w regionie.

Odwołując się do gróźb użycia siły militarnej lub szantażu ekonomicznego Trump doskonale wie jednak, co robi: to nie niefrasobliwość, czy wady osobowości, a dokładnie przemyślana strategia, która ma go pozycjonować jako silnego, bezkompromisowego lidera, który nie da sobie w kaszę dmuchać.

Nie bez powodu Trump obiecuje bowiem „nową złotą erę Ameryki”, a o swoich politykach mówi, że są zwyczajnie przejawem „zdrowego rozsądku”.

Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

;
Na zdjęciu Paulina Pacuła
Paulina Pacuła

Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.

Komentarze