Nowa Lewica obiecuje prostszy system, większe środki dla NFZ i realne finansowe korzyści dla zdecydowanej większości Polaków. Część propozycji upraszcza system i może poprawić finansowanie zdrowia. Słusznym intuicjom towarzyszą wątpliwe liczby
Nowa Lewica zaproponowała kompleksową reformę finansowania systemu ochrony zdrowia w Polsce. Proponowane rozwiązania mają na celu zwiększenie przychodów Narodowego Funduszu Zdrowia i uczynienie ich bardziej stabilnymi. Ponadto partia Włodzimierza Czarzastego chce uprościć oraz uczynić bardziej progresywnym system podatkowo-składkowy.
Partia proponuje likwidację składki zdrowotnej i zastąpienie jej podatkiem zdrowotnym dla osób fizycznych (pracowników i przedsiębiorców).
Dodatkowo Nowa Lewica chce nałożyć tę daninę również na przedsiębiorstwa, które obecnie płacą jedynie CIT.
Podatek zdrowotny ma wynosić 12 proc. oraz być naliczany od podstawy opodatkowania PIT/CIT. W jego ramach osobom fizycznym ma przysługiwać kwota wolna od podatku w wysokości 30 tys. złotych, tj. dochody poniżej tego progu nie będą opodatkowane w ogóle. Z kolei przedsiębiorstwa, które uczciwie „odprowadzają wszystkie podatki w Polsce” (o problemach z tym sformułowaniem szerzej w dalszej części tekstu), mogą liczyć na ulgę: będą one płacić 5 proc., a nie 12 proc. podatku zdrowotnego.
By zbierać dodatkowe środki na zdrowie, Nowa Lewica zamierza wprowadzić podatek tłuszczowy (oficjalna nazwa to opłata od żywności wysokopalatalnej), który zostanie nałożony na niezdrową żywność (m.in. słone przekąski, gotową żywność, czekolady i ciastka). Całość przychodów z tej daniny ma zgodnie z planem trafić do NFZ. Ponadto partia postuluje, aby 80 proc. przychodów z akcyzy na alkohol trafiało do NFZ, a jedynie 20 proc. do budżetu państwa.
Wyliczyliśmy, jaka będzie różnica między tym, ile dany pracownik zatrudniony na umowie o pracę płaci teraz, a ile będzie płacić po wprowadzeniu zmian. Podstawą tych obliczeń jest najnowszy raport GUS o rozkładzie wynagrodzeń w gospodarce narodowej w czerwcu. Przykładowo poniżej 4666 zł miesięcznie brutto (jest to pierwsza liczba na osi x na wykresie) zarabia 10 proc. Polaków (pierwszy decyl), następnie 10 proc. Polaków (drugi decyl) zarabia nie więcej niż 5039 zł miesięcznie (jest to druga kwota na osi x na wykresie) i tak dalej.
Z danych zamieszczonych na wykresie wynika, że zmiana jest silnie progresywna oraz prowadzi do podwyższenia przeciętnie płaconego podatku:
Dzięki tej niesymetryczności sama zmiana oznacza, że przeciętnie zapłacony podatek zdrowotny będzie większy od statystycznie opłaconej składki zdrowotnej, tj. przychody NFZ wzrosną.
W przypadku przedsiębiorców trudniej przeprowadzić wyliczenia.
Ze względu na brak odpowiednio świeżych danych o rozkładzie dochodów przedsiębiorców, ponownie przeprowadziliśmy wyliczenia dla takich samych kwot jak w przypadku osób zatrudnionych na umowę o pracę (UOP). Jest to jednak problematyczne, ponieważ dochody z działalności gospodarczej są mniej równe, co oznacza, że najwyższe decyle są przeciętnie lepiej wynagradzane niż na UOP, a najniższe gorzej wynagradzane.
Przykładowo, współczynnik Giniego (miara nierówności) dla dochodów z UOP wyniósł w 2022 roku (dla tego roku mamy najnowsze dane) 0,357, podczas gdy dla dochodów brutto z działalności gospodarczej aż 0,702.
W praktyce oznacza to, że zmiany te w przypadku przedsiębiorców są trudniejsze do oceny.
Wyliczenia potwierdzają, że w przypadku przedsiębiorców efekty zmian są trudne do jednoznacznej interpretacji — sposób opodatkowania staje się bardziej progresywny, ale wiele zależy od formy rozliczenia wybranej przez danego przedsiębiorcę. Osoba prowadząca biznes i rozliczająca się z urzędem skarbowym według skali podatkowej ma powody do zadowolenia niemal niezależnie od poziomu osiąganych dochodów. Dopiero przedsiębiorca zarabiający powyżej 10 tys. zł miesięcznie zaczyna realnie tracić na zmianach.
W przypadku osób na ryczałcie, ze względu na obecną konstrukcję tego systemu, osoby w drugim decylu zyskują więcej niż osoby w pierwszym (do 60 tys. złotych przychodu brutto płaci się składkę w wysokości 461,66 złotych, a powyżej tej kwoty do 300 tys. złotych przychodu 769,43 złote).
Na zmianach wyraźnie tracą osoby osiągające przychody powyżej 10 tys. złotych (na ryczałcie przedsiębiorcy płacą podatki od przychodu, a nie dochodu). W przypadku podatku liniowego straty są niemal powszechne, ponieważ już przy dochodach powyżej 6399 zł traci się na zmianach proponowanych przez Nową Lewicę, a przy dochodach na poziomie 13750 zł miesięcznie strata wynosi 676,25 zł miesięcznie.
Plusem reformy jest zastąpienie składki zdrowotnej podatkiem zdrowotnym. Czyni polski system podatkowo-składkowy znacznie bardziej przejrzystym.
Jak zauważa dr Michał Zator, ekonomista z Uniwersytetu Notre Dame w Stanach Zjednoczonych, już dziś składka zdrowotna jest składką wyłącznie z nazwy. Kluczowa różnica między składką a podatkiem sprowadza się do tego, czy istnieje zależność między tym, ile płacimy, a ile dostajemy. Płacąc wyższy podatek dochodowy, nie dostajemy nic w zamian. Inaczej jest w przypadku składki emerytalnej, której wysokość realnie przekłada się na poziom przyszłej emerytury.
Sytuacja ze składką zdrowotną znacznie bardziej przypomina ten pierwszy przypadek.
To nie prywatne ubezpieczenie, w którym im więcej ktoś płaci, tym ma dostęp do lepszej obsługi i większej liczby zabiegów. Każdy ma równe prawa.
Przy czym większa przejrzystość nie jest jedynie pochodną dokładniejszego i bardziej sensownego nazewnictwa. Obecnie inaczej wylicza się składkę zdrowotną na ryczałcie, inaczej na umowie o pracę, a jeszcze inaczej w przypadku podatku liniowego. Wszystko to sprawia, że aktualnie funkcjonowanie składki zdrowotnej jest mało przejrzyste. Wprowadzenie spójnego podatku dla wszystkich czyni system podatkowo-składkowy bardziej zrozumiałym.
Jak podkreśla wcześniej wspomniany ekspert,
największą zaletą tej prostoty i przejrzystości nie jest wzrost efektywności poboru daniny, lecz jego odporność na polityczne turbulencje, lobbying i faworyzowanie wybranych grup społecznych.
Istnienie wielu różnych sposobów naliczania składek w praktyce sprawia, że znacznie łatwiej jest przyznawać niektórym grupom przywileje w taki sposób, że osoby ponoszące koszty tych decyzji nie zdawały sobie z tego sprawy. W praktyce taki system sprzyja sytuacjom znanym sprzed wprowadzenia Nowego Polskiego Ładu, gdy zdarzało się, że zarabiający dziesiątki tysięcy złotych menedżer zatrudniony „na fakturę” płacił składki zdrowotne niższe niż szeregowy pracownik supermarketu.
Drugą pozytywną zmianą ma być zwiększenie nakładów na system ochrony zdrowia w Polsce. Nowa Lewica zakłada, że realizacja proponowanych rozwiązań podniesie publiczne wydatki na ochronę zdrowia o 3 proc. PKB. Partia nie przedstawia jednak żadnych szczegółowych wyliczeń.
Nie wiadomo także, jakie stawki podatku tłuszczowego zostaną nałożone na poszczególne produkty, co utrudnia ocenę, czy rzeczywiście wzrosną dokładnie o tyle, z pewnością będą wyższe. Po pierwsze, po zastąpieniu składki zdrowotnej podatkiem zdrowotnym przeciętna danina na rzecz NFZ będzie większa. Po drugie, podatek tłuszczowy zapewni dodatkowe przychody, podobnie jak podatek zdrowotny nałożony na osoby prawne.
Większe publiczne nakłady na zdrowie to lepsze zdrowie obywateli. Wiele badań wskazuje, że wzrost publicznych wydatków na ochronę zdrowia czy związane z nim rozszerzanie liczby beneficjentów programów zdrowotnych (np. Medicaid w USA) prowadzą do spadku śmiertelności noworodków, poprawy ogólnego stanu zdrowia społeczeństwa oraz skuteczniejszej profilaktyki (tutaj kilka przykładów: 1, 2, 3, 4).
Jednakże pamiętajmy, że siła tego wpływu istotnie zależy od tego, na co konkretnie zostaną przeznaczone te wydatki. Zgodnie z komunikatem Nowej Lewicy ma to uregulować bliżej nieokreślona reforma leczenia.
Ostatnią potencjalną zaletą jest zwiększenie stabilności finansowania systemu ochrony zdrowia. Zgodnie z najnowszym planem finansowym NFZ w 2025 roku ma odnotować deficyt na poziomie około 34 mld złotych, który w dużej mierze zostanie pokryty dotacją rządową. Przekierowanie 80 proc. przychodów z akcyzy nałożonej na alkohol bezpośrednio do Funduszu może w dłuższym okresie ograniczyć skalę tego problemu. Na poziomie skutków końcowych nie ma to dużego znaczenia, ponieważ niezależnie od tego, czy środki z akcyzy trafią do NFZ w formie dotacji, czy bezpośredniego zasilenia, Fundusz i tak otrzymuje dodatkowe pieniądze. Różnica polega jednak na większej przewidywalności finansowania, która zmniejsza ryzyko sytuacji, w których rząd nagle ogranicza dotacje lub z niej rezygnuje, aby łatać inne potrzeby budżetowe.
Zmiany mogą podnieść progresywność systemu podatkowo-składkowego, ale mogą ją też paradoksalnie osłabić.
Z jednej strony zmiany w składce zdrowotnej od osób fizycznych będą czynić system wyraźnie bardziej progresywnym, o czym już pisaliśmy. Szczególnie duża różnica na plus pojawi się w przypadku osób rozliczających się podatkiem liniowym, który cechuje wysoki poziom regresywności. Gdyby nie tymczasowo obniżona składka, w 2025 roku osoba z dochodem na poziomie 4000 zł miesięcznie płaciłaby składkę dokładnie tak samo wysoką, jak osoba prowadząca działalność i osiągająca dochody na poziomie 8000 zł miesięcznie.
Z drugiej strony analizy OECD z 2014 roku pokazują, że podatki konsumpcyjne, zwłaszcza nakładane na szkodliwe dobra (akcyza), mocniej obciążają osoby o niższych dochodach, ponieważ te przeznaczają większą część swoich dochodów na ich konsumpcję. Nie znamy stawek potencjalnego podatku tłuszczowego, nie da się więc dziś jednoznacznie ocenić skutków reformy proponowanej przez Nową Lewicę.
Niestety proponowane przez Nową Lewicę rozwiązania są pełne ogólników, które bardzo utrudniają ocenę skutków regulacji.
To nie tylko brak konkretów w wypadku podatku tłuszczowego. Jak wcześniej wspomniałem, przedsiębiorstwa „uczciwie płacące CIT w Polsce” miałyby płacić podatek zdrowotny w wysokości 5 proc. Co to jednak właściwie znaczy?
Na stronie Nowej Lewicy pojawia się stwierdzenie:
„To mechanizm wspierający prozdrowotne wybory konsumenckie z natychmiastowym efektem reformulacji przemysłu spożywczego na bardziej zdrowy”.
To tylko niektóre z pytań, które się nasuwają. Bez odpowiedzi na nie, trudno jednoznacznie ocenić wpływ tych zmian na system podatkowo-składkowy.
Ponadto brakuje konkretnych wyliczeń, które pozwalałyby zrozumieć, skąd biorą się dane przywoływane przez Nową Lewicę. Nie wiadomo, na jakiej podstawie formułowane jest przekonanie, że zmiany podniosą przychody NFZ łącznie o 3 proc. PKB. Członkowie partii zapewniają również, że 90 proc. Polaków skorzysta na reformie, jednak za tym twierdzeniem nie stoją żadne przedstawione dane. A przedstawione wyżej wyliczenia sugerują coś innego.
W warunkach wysokiego deficytu sektora finansów publicznych brak wyliczeń dotyczących tego, jak proponowane zmiany wpłyną na pozostałe elementy finansów państwa, stanowi poważny problem. W efekcie reforma, zamiast przyjmować postać poważnej i policzonej propozycji, sprawia wrażenie luźno sformułowanego postulatu.
Jednak pojawia się problem znacznie poważniejszy, mianowicie zarówno na stronie Nowej Lewicy, jak i podczas konferencji pojawiały się mniej lub bardziej celowe przekłamania oraz manipulacje.
Senator Wojciech Konieczny rozpoczął konferencję stwierdzeniem, że Polska wydaje na zdrowie 6 proc. PKB, podczas gdy Niemcy 12 proc., a średnia w OECD wynosi 9 proc. Faktycznie przepaść między tymi liczbami jest duża, ale w znacznym stopniu wynika ona z manipulowania danymi.
Zgodnie z najnowszym raportem OECD, publiczne wydatki na system ochrony zdrowia w Polsce w 2024 roku wyniosły 6,3 proc. Analogiczna wartość dla OECD wyniosła 7,1 proc. Skąd zatem 9 proc. przywołane przez Wojciecha Koniecznego? Otóż 9,3 proc. PKB to przeciętna wysokość całkowitych wydatków na zdrowie w państwach OECD. W Polsce analogiczna wartość wyniosła 8,1 proc.
Ten sam problem dotyczy wspomnianych 12,3 proc. w Niemczech. To nic innego jak suma 10,6 proc. PKB pochodzących z nakładów publicznych oraz 1,7 proc. pochodzących bezpośrednio z kieszeni obywateli.
Gdy porównamy Polskę (8,3 proc.PKB) z państwami o podobnym poziomie rozwoju, okaże się, że wypadamy raczej pozytywnie niż negatywnie. Łączne wydatki na ochronę zdrowia wyniosły:
Z kolei liczba beneficjentów i skala korzyści zostały zawyżone. Nowa Lewica zapowiedziała, że proponowana przez nich zamiana „daje dla 90 proc. obywateli największą obniżkę obciążeń zdrowotnych od lat”. Jak jest to możliwe, skoro ponad 50 proc. pracujących na UOP, czyli ponad 7,5 mln ludzi, na tej zmianie realnie straci?
Partia zapewnia również, że „prawie żaden emeryt przy uwzględnieniu kwoty wolnej nie zapłaci składki zdrowotnej – to oznacza wzrost emerytury/renty o 9 proc. bez żadnych warunków”.
To twierdzenie jest wyjątkowo zaskakujące.
Aby nie płacić podatku zdrowotnego, należy otrzymywać miesięcznie emeryturę poniżej 2500 zł miesięcznie, daje to 30 tys. złotych rocznie, czyli dokładnie tyle, ile wynosi kwota wolna od podatku. Z kolei zgodnie z danym ZUS, zaledwie 23,9 proc. emerytów w marcu 2025 roku otrzymywało świadczenie niższe od 2600 złotych miesięcznie. W takim razie, jakim cudem „prawie żaden emeryt” nie zapłaci podatku zdrowotnego?
Zawyżanie liczby beneficjentów zmian przejawia się również w inny sposób. W zapowiedziach Nowej Lewicy regularnie powtarza się twierdzenie, że podatek tłuszczowy zapłacą sprzedawcy niezdrowego żywienia. Na stronie partii czytamy, że „Polski rynek uzależniających przekąsek charakteryzuje się dominacją międzynarodowych koncernów – to one zapłacą podatek”.
Problem w tym, że to nieprawda. Podatek tłuszczowy ma działać analogicznie do akcyzy na papierosy, czyli nakładać dodatkowy koszt na sprzedaż niepożądanych dóbr, prowadząc do wzrostu ich ceny. Skoro ceny wzrosną, część kosztów nieuchronnie zostanie przerzucona na polskich konsumentów.
Co więcej, mówienie o tym, że prawie wszyscy zyskają na reformie, zasłania przy okazji jeden niezwykle istotny fakt — niektórzy zyskają bardzo dużo, podczas gdy inni nie zyskają prawie nic.
Grupą, która bezsprzecznie byłaby największym beneficjentem zmian proponowanych przez Lewicę, są emeryci. W ich przypadku zmiana sposobu naliczania składki da podobny skutek jak w przypadku przedsiębiorców płacących według skali podatkowej. Przy czym ponad 90 proc. emerytów otrzymuje emeryturę nie większą od 7 tys. złotych, co oznacza, że zdecydowana większość z nich miesięcznie będzie na plus o co najmniej 90 złotych.
Ponadto będą oni największym beneficjentami wzrostu przychodów polskiemu systemu ochrony zdrowia. Zgodnie z danymi NFZ osoby mające ponad 60 lat w 2023 roku przypadło 54 proc. wydatków NFZ na refundację świadczeń i leków.
Reforma Nowej Lewicy łączy realne atuty z poważnymi słabościami. Z jednej strony upraszcza system, zwiększa przejrzystość i podnosi finansowanie ochrony zdrowia. Z drugiej jednak skala zysków została przeszacowana, a kluczowe zapowiedzi nie są poparte rzetelnymi wyliczeniami. Brakuje precyzyjnych danych dotyczących wpływu zmian na całe finanse publiczne, nieznane są rzeczywiste stawki podatku tłuszczowego, a komunikacja partii opiera się miejscami na manipulowaniu statystykami. W efekcie projekt sprawia wrażenie zestawu ciekawych haseł, a nie w pełni i rzetelnie policzonej reformy.
Dziennikarz w Obserwatorze Gospodarczym. Ekonomista zarażony miłością do tej nauki przez Ha-Joon Chang. To on pokazał, że ekonomia to nie są nudne obliczenia, a nauka o życiu społecznym.
Dziennikarz w Obserwatorze Gospodarczym. Ekonomista zarażony miłością do tej nauki przez Ha-Joon Chang. To on pokazał, że ekonomia to nie są nudne obliczenia, a nauka o życiu społecznym.
Komentarze