0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

31 grudnia 2018 w Dzienniku Ustaw opublikowano nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym z 21 listopada. Tym samym projekt posłów Prawa i Sprawiedliwości - uznawany za "kapitulację w sprawie SN" wszedł w życie i obowiązuje od 1 stycznia.

Nowela formalnie przywraca do orzekania przymusowo emerytowanych sędziów SN. Ich kadencje, w tym kadencje prezesów izb i pierwszej prezes, uznaje się za nieprzerwane.

Projekt ekspresowo przeszedł przez Sejm i Senat pod koniec listopada, musiał jednak długo czekać na podpis prezydenta. Andrzej Duda złożył go w ostatnim możliwym terminie - 17 grudnia. Zwlekano też z opublikowaniem podpisanej ustawy - do dnia publikacji minęło aż 14 dni.

Brak pośpiechu dziwi zwłaszcza w porównaniu z dotychczasowym sposobem procedowania zmian w sądownictwie. Poprzednie nowelizacje ustawy o SN - z kwietnia, maja czy lipca - były wdrażane w imponującym tempie.

Tym razem władze chciały odsunąć w czasie wizerunkową porażkę. Sprzyjał im kalendarz. Podpis prezydenta mieliśmy więc tuż przed świętami, publikację w Sylwestra. Uwaga opinii publicznej była zwrócona ku innym sprawom.

W OKO.press pisaliśmy też o nerwowych wypowiedziach polityków PiS, którzy skupili się na atakach na "zepsute" środowisko sędziowskie.

Rok 2018 zapisze się w historii jako rok walki o Sąd Najwyższy. Z tym większą satysfakcją przypominamy, co udało się wywalczyć obrońcom praworządności w Polsce po wielu miesiącach zmagań i dzięki wsparciu Brukseli. Oraz co czeka ich w 2019 roku.

"Krok w dobrym kierunku"

Nowelę okrzyknięto triumfem środowisk walczących o polską praworządność, ponieważ PiS wycofał się z większości kontrowersyjnych zapisów ustawy z grudnia 2017 roku:

  1. Nowy wiek emerytalny - 65 lat - tylko dla nowopowołanych sędziów. Nowa ustawa podtrzymuje obniżenie wieku emerytalnego. Autorzy precyzują jednak, że zapisy te dotyczą tylko sędziów powołanych po jej wejściu w życie. Sędziowie powołani wcześniej odchodzić będą według starych zasad - w wieku 70 lat.
  2. Odwołani sędziowie wracają do pracy. Ustawa przywraca do orzekania sędziów SN oraz NSA, których przeniesiono w stan spoczynku na podstawie wcześniejszych przepisów. Ich służbę uważa się za nieprzerwaną.
  3. Kadencje I prezes SN i prezesów izb SN uznaje się za nieprzerwane.

Nowa ustawa jest też istotna z innego powodu - partia Jarosława Kaczyńskiego publicznie przyznała się do błędu i uznała argumenty "drugiej strony".

W uzasadnieniu autorzy ustawy stwierdzają, że jej wersja z grudnia 2017 roku mogła być sprzeczna z konstytucją. Powołują się przy tym m.in. na pytania prejudycjalne kierowane przez polskie sądy do Trybunału Sprawiedliwości UE. Te same, których zasadność wielokrotnie kontestował obóz władzy.

Posłowie PiS przyznali też, że decyzja o zmianie ustawy zapadła w związku z krytyką Komisji Europejskiej. Oraz w odpowiedzi na zarządzony 19 października środek tymczasowy TSUE - nakaz zamrożenia ustawy z grudnia 2017 roku.

A zarówno rola KE, jak i kompetencje europejskiego Trybunału, były wcześniej podważane przez polityków PiS.

Niepotrzebne prawo

Choć przeciwnicy "reform" PiS mają powody do radości, w OKO.press pisaliśmy, że nowa ustawa była niepotrzebna. Powstała niejako na przekór zaleceniom TSUE, opiniom ekspertów, i samego SN.

Trybunał w sposób jednoznaczny stwierdził, że do zrealizowania postanowienia o środku tymczasowym nie potrzeba zmian w prawie. A specjaliści od prawa europejskiego ostrzegali, że nowe przepisy wprowadzone przed ostatecznym wyrokiem TSUE pogłębią tylko chaos.

PiS działało jednak po swojemu. Gdy rząd dostrzegł, że nie ma szans w starciu z Brukselą, szybko przygotował projekt, który miał zamknąć usta krytykom. W ustawie zawarto jednak "haczyki":

  1. Ustawa umarza wszelkie postępowania, które toczą się na podstawie poprzednich przepisów. Tym samym autorzy zabierają "podkładkę" pod pytania prejudycjalne, które polskie sądy kierowały do TSUE. Wśród nich są m.in. pytania dotyczące niezależności Krajowej Rady Sądownictwa.
  2. Ustawa zachęca przeniesionych w stan spoczynku sędziów do pozostania na emeryturze. Jeżeli postanowią nie wracać, mogą liczyć na preferencyjne warunki - 100 proc. uposażenia zamiast zwyczajowych 75 proc. To różnica kilku tysięcy złotych i, jak podkreśla prof. Ewa Łętowska, propozycja o charakterze korupcyjnym.

PiS nadal ma możliwość wpływania na skład SN, np. poprzez dalsze zwiększanie liczby sędziów. W rękach partii Jarosława Kaczyńskiego pozostają też inne kluczowe instytucje - KRS i Trybunał Konstytucyjny. Poprzez ich upolitycznienie władza ma instrumenty do wywierania wpływu na cały wymiar sprawiedliwości.

Co zrobi Komisja Europejska?

Nowa ustawa spełnia część postulatów Komisji Europejskiej, która zabiegała, by rząd wycofał się ze zmian w wieku emerytalnym sędziów.

To dlatego pod koniec września złożyła do Trybunału skargę na podstawie art. 258 Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej. TSUE ma stwierdzić, czy przymusowe przenoszenie sędziów w stan spoczynku stanowiło "uchybienie obowiązkom państwa członkowskiego".

Polski rząd argumentuje, że nowa ustawa usuwa przedmiot skargi Komisji, która powinna wycofać ją z unijnego Trybunału.

W OKO.press pisaliśmy, że Komisja nie musi jednak postąpić po myśli rządu.

TSUE będzie bowiem orzekał o stanie na dzień 14 września 2018 roku - zanim PiS ugiął się pod naporem Brukseli. Zdaniem dra Macieja Taborowskiego KE ma powody, by skargę utrzymać. Wyrok TSUE w sprawie starej ustawy przyczyniłby się do rozwoju unijnego prawa i, jeżeli Trybunał stwierdzi, że doszło do uchybienia, zabezpieczył przed podobnymi zakusami w przyszłości - w całej UE.

O tym, że skarga zostanie utrzymana, mówili sami przedstawiciele Komisji Europejskiej. Trybunał na jej wniosek będzie orzekał w trybie przyspieszonym. Werdykt poznamy najprawdopodobniej w kwietniu 2019 roku.

Przeczytaj także:

Pytania prejudycjalne w 2019 roku

Oprócz skargi Komisji TSUE będzie w najbliższych miesiącach rozpatrywał kwestie, które polskie sądy podniosły w pytaniach prejudycjalnych.

SN, Naczelny Sąd Administracyjny i sądy powszechne m.in. w Łodzi, Gorzowie Wielkopolskim i Warszawie, pytały unijny Trybunał m.in. o niezależność KRS i postępowania dyscyplinarne.

Rząd kilkakrotnie próbował zmusić sądy do wycofania pytań - usuwając przedmiot sprawy, w oparciu o który je zadano.

Prezes Izby Dyscyplinarnej SN Jan Majchrowski posunął się nawet do poinformowania prezesa TSUE o "nieważności" pytań Sądu Najwyższego. W odpowiedzi TSUE pouczył Majchrowskiego, że pytanie może wycofać jedynie sąd, który je zadał.

Pytania zaatakował też Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro. Procedurę ich zadawania skierował do Trybunału Konstytucyjnego, co uznano za "krok w stronę Polexitu". Sprawę wniosku Ziobry opisaliśmy szczegółowo w OKO.press.

Jak dotąd żaden z sądów nie zdecydował o wycofaniu pytań. W połowie grudnia unijny Trybunał wyznaczył na 19 marca 2019 roku termin rozprawy dotyczącej pytań złożonych 30 sierpnia i 19 września przez SN.

TSUE zadecyduje m.in. o tym, czy KRS - upolityczniona w efekcie "reform" PiS - może skutecznie bronić niezależności sądów.

Jego decyzja będzie miała kluczowe znaczenie dla obrońców praworządności w Polsce. Może zmusić rząd do wycofania się z kolejnej części kontrowersyjnych "reform".

;

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze