Prezydent Duda w ostatniej chwili podpisał nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym z 21 listopada. Nowela formalnie przywraca do pracy sędziów SN przeniesionych wbrew ich woli na emeryturę. Ale PiS kontroluje KRS i TK oraz ma w zanadrzu wiele sposobów, by dalej wywierać wpływ na SN. Walka o praworządność trwa
Prezydent Andrzej Duda podpisał siódmą już w 2018 roku nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym.
Decyzja o podpisaniu zapadła dosłownie w ostatniej chwili - w poniedziałek 17 grudnia upływał 21-dniowy termin, który przysługiwał Prezydentowi.
Dlaczego nowelizacja z 21 listopada czekała na podpis głowy państwa tak długo, zdecydowanie dłużej niż poprzednie wersje dokumentu? Możemy podejrzewać, że PiS starało się maksymalnie oddalić w czasie wizerunkową porażkę, jaką jest przywrócenie do pracy sędziów odesłanych w stan spoczynku wbrew ich woli.
Nową ustawę okrzyknięto bowiem "kapitulacją PiS" w sprawie SN. Przywraca do pracy przedwcześnie emerytowanych sędziów SN i Naczelnego Sądu Administracyjnego, w tym I prezes SN, prof. Małgorzatę Gersdorf. Kadencję Pierwszej Prezes oraz pozostałych przywracanych do pracy prezesów izb uznaje się za nieprzerwane.
W uzasadnieniu autorzy noweli podkreślali, że powstała ze względu na "wątpliwości natury konstytucyjnej", a także w "odpowiedzi na postanowienie TSUE" o zamrożeniu przepisów ustawy o SN.
Nie zlikwidowała jednak problemów z praworządnością - co pokazywaliśmy na bieżąco w tekstach OKO.press. PiS nadal ma możliwość wpływania na skład SN, kontroluje Trybunał Konstytucyjny i Krajową Radę Sądownictwa. Sędziowie krytyczni wobec reform rządu coraz częściej muszą liczyć się z dyscyplinarkami.
Podsumowujemy najważniejsze wydarzenia ostatnich kilku tygodni: co znowelizowało PiS i w jakim celu. Oraz jak próbowało zminimalizować negatywne dla siebie efekty "kapitulacji".
Przypomnijmy. Ustawa o SN z 8 grudnia 2017 roku, a w szczególności zapisy dotyczące wcześniejszego przechodzenia w stan spoczynku sędziów SN, były kontestowane przez Komisję Europejską. KE stała na stanowisku, że godzą w niezawisłość sędziowską i mogą być sprzeczne z prawem UE.
W odpowiedzi na zarzuty Komisji PiS kilkakrotnie znowelizowało ustawę, przepychając zmiany przez parlament w trybie ekspresowym. KE stwierdziła jednak, że rząd nie zrobił nic, by odpowiedzieć na najważniejszą z wątpliwości - dotyczącą sędziów przedwcześnie usuniętych z SN.
Komisja postanowiła więc zaskarżyć ustawę do Trybunału Sprawiedliwości UE. W odpowiedzi na wniosek KE TSUE nakazał Polsce tymczasowe zamrożenie działania kontestowanych przepisów. W tym przywrócenie do pracy sędziów odesłanych na emeryturę.
Politycy PiS długo ociągali się z wykonaniem postanowienia TSUE. Przekonywali, że rząd musi po raz kolejny znowelizować ustawę o SN.
Tak też zrobili.
W OKO.press pisaliśmy, że przegłosowana ekspresowo w Sejmie i Senacie nowela z 21 listopada, była "kapitulacją" PiS w sprawie Sądu Najwyższego. Posłowie PiS wycofali się z większości kontestowanych w kraju i za granicą przepisów dotyczących wcześniejszego przenoszenia sędziów w stan spoczynku.
Nowy wiek emerytalny - 65 lat - ma dotyczyć tylko nowowybranych sędziów. Pozostali mają odchodzić na starych zasadach - w wieku 70 lat.
Ustawa formalnie przywraca też do orzekania sędziów, których w stan spoczynku przeniesiono "siłą", w tym I prezes SN, prof. Małgorzatę Gersdorf. Ich kadencje uznaje za nieprzerwane.
W ustawie nie zabrakło jednak haczyka. PiS umieścił w niej zapis, który ma zmusić SN do wycofania z TSUE pytań prejudycjalnych w sprawie niezależności KRS.
Jak podkreślali eksperci, kolejna, siódma już nowelizacja, pogłębia też chaos w polskim prawie. Bo powstała na przekór zaleceniom samego unijnego Trybunału, który jasno mówił, że na tym etapie jest zbędna.
Na pomoc Sądowi Najwyższemu przyszedł Naczelny Sąd Administracyjny. Zaledwie dzień po publikacji projektu ustawy sam zwrócił się do TSUE z pytaniami prejudycjalnymi w sprawie upolitycznionej KRS.
Zapytał unijny Trybunał o skuteczność i prawomocność uchwał Rady, de facto nieobjętych kontrolą sądową. A także o to, czy dochodzi do zakłócenia równowagi instytucjonalnej w sytuacji, gdy "przedstawiciele władzy sądowniczej w tym organie są wybierani przez władzę ustawodawczą".
NSA poprosił TSUE o rozpatrzenie pytań w trybie przyspieszonym.
Zasadność złożenia pytań prejudycjalnych do TSUE próbował podważyć prezes Izby Dyscyplinarnej SN Jan Majchrowski. W liście do prezesa europejskiego Trybunału Koena Lenaertsa sugerował, że pytania te mogą być nieważne, bo zadała je Izba Pracy SN. A powinna - jeśli w ogóle - Izba Dyscyplinarna.
Na pismo Majchrowskiego odpowiedział zastępca sekretarza Trybunału. Przypomniał mu, że pytanie prejudycjalne z Trybunału może wycofać jedynie sąd, który je złożył. Do tego czasu Trybunał ma obowiązek kontynuować badanie sprawy.
Nowelizacja, choć daleka od ideału wymarzonego przez obrońców praworządności, była dużym wizerunkowym ciosem dla Zbigniewa Ziobry.
Minister sprawiedliwości długo przekonywał opinię publiczną, że ustawa o SN z grudnia 2017 była w stu procentach zgodna z konstytucją. Mówił też, że wobec UE nie będzie "żadnych ustępstw".
Ustępstwa jednak były. Kierownictwo PiS musiało wykalkulować, że konfrontacja z UE działa na szkodę partii. Zwłaszcza, że temperatura sporu doprowadziła do coraz częstszych pytań o ewentualny Polexit.
PiS wymyślił więc nową narrację, by z jednej strony wycofać się ze starcia z TSUE, a z drugiej nie wyjść na partię "mięczaków".
"Do bólu, niczym gorącym żelazem, będziemy wypalać patologie [w polskim sądownictwie - red.]" - odgrażał się w Sejmie Ziobro.
A posłanka PiS Anna Maria Siarkowska szczerze się dziwiła:
„Wycofywanie się ze słusznych reform w obszarze wymiaru sprawiedliwości pod naciskiem instytucji unijnych wykorzystanych do walki politycznej wyznacza granice naszej suwerenności w bardzo nieciekawym miejscu”.
Choć władza zdecydowała się na odwrót w sprawie SN, nadal ma możliwość oddziaływania na jego funkcjonowanie. Jak pisaliśmy PiS postawi teraz najpewniej na działania legalne, do których Unia Europejska nie będzie mogła zgłaszać formalnych zastrzeżeń.
Nowelizacja nie rozwiązała też pozostałych problemów z polską praworządnością.
UE nie dała się przekonać, że ustawa o SN likwiduje polskie problemy z praworządnością.
W raporcie przedstawionym podczas wysłuchania Polski przez Radę UE 11 grudnia stwierdza, że polskie władze nie zastosowały się do wcześniejszych rekomendacji.
Postępów zabrakło w sprawie TK, KRS, izb SN, naboru do SN, postępowań dyscyplinarnych, rewizji nadzwyczajnej. W niektórych sprawach Komisja dostrzegła nawet regres sytuacji. KE uznała nowelizację za "krok w dobrym kierunku". Jak na razie nic nie wskazuje jednak na to, żeby zamierzała wycofać z TSUE skargę, na co otwarcie naciskają politycy PiS.
Prof. Ewa Łętowska z INP PAN, pierwsza polska Rzecznik Praw Obywatelskich, była sędzia NSA i TK oraz członkini Rady Archiwum Osiatyńskiego ostrzegała, że nowa ustawa zawiera także propozycję korupcyjną. By zachęcić sędziów do pozostania w stanie spoczynku, oferuje im wyższą emeryturę - 100 proc. zamiast 75 proc. dotychczasowego wynagrodzenia.
"Chodzi o rozbicie jedności sędziów i psucie ich charakterów” – mówiła prof. Łętowska dla OKO.press.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Komentarze