0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Wlodek / Agencja GazetaJakub Wlodek / Agenc...

Konieczność wycofania się z „reformy” Sądu Najwyższego to wizerunkowa porażka dla Prawa i Sprawiedliwości. Po dyplomatycznym faux-pas z ustawą o IPN w pierwszych miesiącach 2018 roku listopad i grudzień też nie były dla PiS łaskawe.

Rząd długo bronił pierwszej wersji ustawy z grudnia 2017. Jednak gdy Trybunał Sprawiedliwości UE zarządził zamrożenie przepisów obniżających wiek emerytalny sędziów i nakazał przywrócenie ich do pracy, kolizyjny kurs w stosunkach z Unią okazał się nieopłacalny.

Andrzej Duda, Zbigniew Ziobro i rząd PiS musieli zrezygnować z czystki w SN. Nie przyjęli tego najlepiej.

Nowelizację ustawy z grudnia 2017 roku przegłosowali w Sejmie 21 listopada, wkrótce potem przyjął ją Senat. Autorzy projektu przyznali nawet, że poprzednia ustawa mogła być niekonstytucyjna. I że trzeba stosować się do postanowień TSUE.

Prezydent zwlekał jednak z podpisem. Złożył go w ostatnim możliwym terminie — w poniedziałek 17 grudnia. Stwierdził, że „potrzebne było wykonanie postanowienia TSUE”, mimo że w Polsce trwają dyskusje „czy europejski Trybunał przekroczył swoje kompetencje”.

Tuż po podpisie media zalały wypowiedzi polityków PiS.

Desperackie próby przekucia porażki w zwycięstwo, obietnice, że "to dopiero początek", pogróżki wobec środowisk sędziowskich i samego unijnego Trybunału, lamenty na złą opozycję, która "podstawia nogę".

To znany z psychologii mechanizm obronny. Nazywa się „wyparcie”.

Duda grzmi w TK

Nazajutrz po podpisaniu ustawy, we wtorek 18 grudnia, prezydent Andrzej Duda, wystąpił na corocznym publicznym Zgromadzeniu Ogólnym Sędziów Trybunału Konstytucyjnego.

Prezydent chwalił pracę TK pod rządami Julii Przyłębskiej, ale znaczną część przemówienia poświęcił podpisanej poprzedniego dnia ustawie. Oraz na emocjonalne połajanki wobec wszystkich, którzy zgłaszali uwagi do niekonstytucyjnych działań Prawa i Sprawiedliwości.

Żeby odwrócić uwagę od politycznej porażki, Prezydent zaatakował przywracanych do pracy sędziów SN. Oberwało im się za rzekome „bezkarne” łamanie prawa i konstytucji oraz za wywoływanie „anarchii”. A Trybunałowi Sprawiedliwości UE za „wykraczanie poza zakres kompetencji”.

Prezydent ciskał też gromy w I prezes SN prof. Małgorzatę Gersdorf, Rzecznika Praw Obywatelskich i posłów opozycji. Bo nie chcą korzystać z „usług” upolitycznionego TK.

Płomienne wystąpienie skomentował dla „Faktów” TVN rzecznik SN Michał Laskowski:

„To wydaje się nieco infantylne, te wybuchy emocji, [...] to rozgoryczenie [...], że trzeba było zmienić własne regulacje” — powiedział.

Przeczytaj także:

Gliński: „sędziowie od dawna łamią konstytucję”

Prezydenta postanowił wesprzeć Minister Kultury Piotr Gliński. W środowym wywiadzie dla RMF.fm poszedł nawet o krok dalej.

Już zatem nie tylko sędziowie SN tworzą „anarchię”, stosując się bezpośrednio do orzeczeń TSUE.

Gliński stwierdził, że otwarcie i od dawna naruszają konstytucję, bo „sędzia nie może dawać podstaw w życiu publicznym do jakiejkolwiek negatywnej interpretacji jego niezawisłości i niezależności”.

Sam fakt tak mocnego zaangażowania się w życie publiczne sędziów jest sprzeczny z polską konstytucją.

RMF.fm,19 grudnia 2018

Sprawdziliśmy

Kompletny absurd. Czy obrona Konstytucji może być łamaniem Konstytucji?

Tymczasem to właśnie swojej niezawisłości i niezależności bronili sędziowie Sądu Najwyższego, gdy krytykowali przepisy ustawy o SN z grudnia 2017 roku. Władza próbowała podporządkować sobie SN, przedwcześnie wysyłając ich w stan spoczynku. Kontrowersje budziło zwłaszcza skrócenie zapisanej w konstytucji kadencji I prezes SN.

Wicepremier Gliński podzielił się też ze słuchaczami wywiadu teorią spiskową:

„Komuś zależało na tym. Zamiast dopuścić do normalnej reformy sądownictwa w Polsce, komuś zależy na tym, żeby w Polsce była ciągła awantura. Nam na tym nie zależy, ponieważ chcemy Polskę ewolucyjnie zmieniać i reformować”.

Gliński, podobnie jak inni politycy PiS, zdaje się nie dopuszczać do siebie informacji, że to właśnie „reformy” jego partii są przyczyną całej "awantury".

Jeżeli w ostatnich miesiącach doszło do łamania ustawy zasadniczej i zagrożenia dla praworządności, to autorem naruszeń był rząd Prawa i Sprawiedliwości. A sędziowie SN mieli pełne prawo bić na alarm.

Duda po raz drugi: „wszystko wina TSUE”

Po emocjonalnym przemówieniu w TK Prezydent kontynuował wojowniczą narrację. W wywiadzie dla 300.polityka i wp.pl skupił się na rzekomym przekroczeniu uprawnień przez europejski Trybunał.

„Ja szanuję i uznaję orzeczenie TSUE, aczkolwiek uważam, że Trybunał tutaj dalece wykroczył poza swoją właściwość rzeczową. Według mnie kwestia, do której tutaj się odniósł, jest kwestią pozatraktatową, organizacja wymiaru sprawiedliwości leży w gestii państw członkowskich” - mówił Duda.

Pomińmy już, jak Prezydent łączy szacunek dla decyzji TSUE ze stwierdzeniem, że przekracza on swoje kompetencje. Czy rzeczywiście Trybunał zrobił coś, czego robić nie powinien?

Uważam że Trybunał tutaj dalece wykroczył poza swoją właściwość rzeczową. Według mnie, kwestia do której tutaj się odniósł, jest kwestią pozatraktatową, organizacja wymiaru sprawiedliwości leży w gestii państw członkowskich.

wp.pl,20 grudnia 2018

Sprawdziliśmy

Podwójny fałsz. TSUE ma prawo zajmować się polską praworządnością. A sprawa nie dotyczy "organizacji wymiaru sprawiedliwości", tylko przestrzegania unijnych wartości.

O tym, kto decyduje o kompetencjach TSUE, pisaliśmy w OKO.press wielokrotnie. Może to robić tylko i wyłącznie sam TSUE. A w przełomowym wyroku z 27 lutego 2018 roku Trybunał stwierdził, że może badać stan rządów prawa w państwach członkowskich. Bo sądy krajowe muszą być niezależne, by efektywnie pilnować wdrażania unijnych przepisów.

Nie chodzi też o „organizację wymiaru sprawiedliwości” — w tej sprawie rzeczywiście państwom członkowskim przysługuje dowolność. To kwestia poszanowania unijnych wartości, czyli coś, co Unię żywo interesuje i interesować powinno.

Duda dodał, że działania TSUE martwią nie tylko polityków PiS:

„Jest to poważne zmartwienie państw członkowskich UE, że Trybunał się rozpycha, zagarnia pod siebie coraz większe kompetencje, coraz bardziej ingerując w wewnętrzne sprawy państw członkowskich” - stwierdził.

O jakie kraje może chodzić Prezydentowi? Czy nie jest to przypadkiem tylko jeden kraj — ten nad Wisłą? I czy może nie chodzi konkretnie o jeden rząd — ten, który próbuje podporządkować sobie wymiar sprawiedliwości?

PiS: „działamy, ale się nie zgadzamy”

Do ratowania wizerunku partii zabrali się też inni politycy Prawa i Sprawiedliwości.

Patryk Jaki pocieszał wyborców, że „zostają najważniejsze elementy reformy”, czyli np. powołana przez PiS Izba Dyscyplinarna. Mówił, że w „polityce trzeba szukać kompromisów”.

Paweł Mucha z kancelarii prezydenta również podkreślał, że nowela zachowuje „rdzeń” pierwotnej reformy Sądu Najwyższego.

Rzecznik ministerstwa sprawiedliwości Jan Kanthak apelował, by nie nazywać Małgorzaty Gersdorf „pierwszą prezes SN”, dopóki ustawa nie zostanie opublikowana. Choć w jej treści jasno napisano, że kadencję I Prezes SN uznaje się za nieprzerwaną.

Najczęstszym komentarzem było jednak absurdalne: „stosujemy się do postanowienia, ale go nie popieramy”.

Wicemarszałek Senatu Adam Bielan stwierdził, że podpis Prezydenta „to nie jest kwestia przyznania się do błędu", bo PiS "nadal uważa, że ma wiele racji w sporze z Komisją Europejską”.

„My nie uważamy, że to było złamanie konstytucji. Dalej uważamy, że mieliśmy w tym sporze rację, natomiast respektujemy wyrok TSUE” - mówił Bielan. Tymczasem o wątpliwościach „natury konstytucyjnej” pisali w uzasadnieniu sami autorzy noweli.

Politycy PiS obiecywali też, że nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa w sprawie reformy sądownictwa.

Jarosław Gowin tłumaczył, że „to nie jest żaden wielki cios w dział reform, które są w trakcie, jeżeli chodzi o sądownictwo”.

A Zbigniew Ziobro podkreślał, że PiS będzie działał dalej, choć „opozycja rzuca mu kłody pod nogi” i „wkłada kij w szprychy”.

„Mimo tych przeszkód, wewnątrz kraju i za granicą konsekwentnie będziemy realizować reformę wymiaru sprawiedliwości, reformę sądownictwa [...] Z całą pewnością ona zakończy się pozytywnym finałem dla Polaków”.

;
Na zdjęciu Maria Pankowska
Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.

Komentarze