0:000:00

0:00

"Przejdziemy drogę Irlandii, w której w latach dziewięćdziesiątych 95 proc. ludzi chodziło do kościoła, a teraz niespełna połowa przy czym do sakramentów przystępuje może 15 proc. To kraj w którym wszystkie seminaria zamknięto z powodu seksskandali".

"Biskupi, żeby nie gorszyć parafian, przenoszą sprawców gwałtów z parafii na parafię. W konsekwencji stwarza się im warunki do krzywdzenia innych dzieci, bo sprawcy w nowym miejscu są anonimowi. Dotyczy to też dzieci księży".

"Klerycy są poddawani procesowi programowej infantylizacji. Jako młodzieńcy w seminarium są wychowywani od nowa".

"Wiem, że Franciszek otrzyma dokument dotyczący biskupów, którzy nie stosowali wskazań Jana Pawła II. Za tym szły ofiary. Najbardziej znany przykład, to przypadek księdza Pawła Kani. Gdyby nie został puszczony na żer przez biskupów diecezji wrocławskiej i bydgoskiej, nie doszłoby do gwałtów na dzieciach".

O kryciu przez polskich biskupów przypadków pedofilii i przemocy seksualnej rozmawiamy z Arturem Nowakiem – prawnikiem, pisarzem i publicystą. 24 października 2018 premierę miała jego książka o ofiarach i dzieciach księży „Dzieci które gorszą”, którą OKO.press objęło patronatem medialnym.

Daniel Flis: Tytuł twojej najnowszej książki to „Dzieci, które gorszą”. Pierwszej „Żeby nie było zgorszenia”. Czym jest to zgorszenie, którego boi się Kościół?

Artur Nowak: Księdzu przypisuje się szczególne miejsce we wspólnocie Kościoła. Do kapłaństwa powołał go sam Bóg. Dyskutowanie o seksualności kapłanów poniekąd dezawuuje autorytet duchownych, ich wybraństwo. To tabu. Kościół wypracował więc strategie samoobrony, mająca tę debatę wyeliminować.

Biskupi, żeby nie gorszyć parafian, przenoszą sprawców gwałtów z parafii na parafię. W konsekwencji stwarza się im warunki do krzywdzenia innych dzieci, bo sprawcy w nowym miejscu są anonimowi. Dotyczy to też dzieci księży.

Pokazuję to w książce. Ewa, która urodziła dziecko z gwałtu, którego dopuścił się ksiądz, usłyszała w kurii: znajdź sobie mężczyznę, który pokocha dziecko. Nie mów nigdy, kto jest jego ojcem.

Od księży wymagano natomiast, by zerwali kontakty ze swoimi dziećmi. To okrutne praktyki stosowane przez biskupów. Składają dzieci na ołtarzu autorytetu Kościoła.

W Polsce mamy garnitur biskupów nominowanych przez Jana Pawła II i Benedykta XVI. To ludzie, którzy nigdy nie dostaliby swojej funkcji, gdyby pozwolili sobie na dyskusje na temat celibatu, legalizacji związków partnerskich, kapłaństwa kobiet.

Hierarchowie z zachodniej Europy chcą takich reform?

Tak i to są zaawansowane debaty. W trakcie synodu o młodzieży, który odbywa się obecnie w Watykanie, przedstawiciel belgijskiego episkopatu postulował zniesienie celibatu. To pogląd podzielany przez wielu biskupów w Niemczech, Francji, Austrii i USA. Dzięki badaniom przeprowadzonym m.in. w USA i Austrii wiemy, że większość kapłanów go nie przestrzega, a generuje wiele patologii. Australijski raport, dotyczący nadużyć seksualnych w tamtejszym Kościele, mówi wprost, że celibat jest czynnikiem sprzyjającym pedofilii. W Ameryce Łacińskiej jest 100 tys. byłych księży z żonami i dziećmi. Jestem przekonany, że w trakcie zbliżającego się synodu na temat Amazonii w 2019 roku ta kwestia będzie podniesiona. Dokumenty, dotyczące tego synodu, przygotowuje rada programowa, składająca się z bardzo liberalnych biskupów.

Zacznie się od tego, że Franciszek zacznie pozwalać na udzielanie komunii przez “wypróbowanych mężów” (viri probati), czyli po prostu świeckich mężczyzn. Będzie do tego zmuszony bo w Ameryce Południowej brakuje księży.

W Polsce w tym roku przybyło 622 seminarzystów, o 45 więcej niż rok wcześniej. Czego nauczą się o seksualności człowieka?

Rozmawiałem z kilkudziesięcioma klerykami i księżmi. Usłyszałem, że jak kleryk ma problem ze swoją seksualnością, to mówi mu się, że powinien więcej się modlić. Słyszałem to wiele razy.

Klerycy są poddawani procesowi programowej infantylizacji. Jako młodzieńcy w seminarium są wychowywani od nowa. Pełnią funkcję służebną wobec starszych kleryków, wychodzić na miasto mogą tylko we dwóch, żeby nawzajem się pilnować, przy czym nie mogą za bardzo się oddalać. Ich czas jest bardzo mocno reglamentowany. W zachodnich seminariach kleryk ma taką samą swobodę, jak zwykły student, nikt go nie rozlicza z wolnego czasu, odwiedzają go koleżanki i nikt nie robi z tego powodu problemu. Uczy się go odpowiedzialności.

Te ograniczenia i skoszarowanie generują napięcia. Wytwarza się właściwa dla takich miejsc kultura homoseksualna. Głośna była sprawa seminarium sosnowieckiego, które prawdopodobnie zostało zamknięte z powodu afery homoseksualnej. Ostatnio wybuchła afera w seminarium tarnowskim, w którym kleryk kilka dni przed świeceniem został oskarżony o posiadanie pornografii zoofilskiej i pedofilskiej. O nadużyciach wiem od kleryków też z innych miejsc

Wytyczne episkopatu z 2015 roku nakładają obowiązek szkolenia wychowawców w seminariach i katechetów o mechanizmach nadużyć seksualnych, a o. Adam Żak, koordynator ds. ochrony dzieci i młodzieży, zapewnia, że przeszkolił już setki osób. Co dały te szkolenia?

Nie wątpię w dobre intencje księdza Żaka oraz wysiłek jego zespołu z Centrum Ochrony Dziecka w Ignatianum. Tyle że z wytycznymi episkopatu w sprawie pedofilii jest jak ze standardami praw człowieka. Rozdaje się mnóstwo ulotek na ten temat, organizuje się mnóstwo szkoleń finansowanych przez Unię, ale standardy przestrzegania praw człowieka i wartości konstytucyjnych w naszym kraju pozostawiają wiele do życzenia. Ważne jest nie tyle wydanie wytycznych, co ich implementacja w przestrzeni Kościoła. Sam ksiądz Żak mówi o tym, że wielu hierarchów, przełożonych zakonnych, rektorów seminariów nie przyjmuje do wiadomości, że Kościół jest pogrążony w poważnym kryzysie w związku z nadużyciami seksualnymi.

Przeczytaj także:

Dlaczego? Nie wierzę, że nie wiedzą o skali problemu.

Znamienne jest to, że polski episkopat dotychczas nie wezwał wiernych do zgłaszania nadużyć: “mówcie o tym, naprawiajmy nasz Kościół”. Używa się tylko gładkiego hasła “zero tolerancji”. Księża wyczuwają, że nikt tak naprawdę nie oczekuje od nich stanowczych działań. To wizerunkowe eufemizmy.

Dopiero kilku z czterdziestu biskupów ujawniło liczbę przypadków pedofilii w ich diecezjach. To są tylko liczby, to nie ma nic wspólnego z rzetelnym badaniem, bo żeby wyciągnąć wnioski, trzeba by przebadać teczki księży przynajmniej od 1945 roku.

O księdzu prawomocnie skazanym przez sąd powszechny za molestowanie dziecka, który ciągle odprawia mszę biskup rzeszowski Jan Wątroba powiedział, że “jego wina jest wątpliwa”. Myślę, że to jest prawdziwa twarz polskiego kościoła. Buta, narcyzm i miałkość intelektualna.

Symbolem postawy Kościoła jest to, że prymas Polak od pół roku nie odpowiada na prośbę o spotkanie Marka Lisińskiego, lidera Fundacji „Nie lękajcie się”, jedynej organizacji skupiającej ofiary księży. To jest dla mnie postawa odklejona od chrześcijaństwa. To pokazuje hipokryzję prymasa Polaka, a może po prostu brak odwagi, by stanąć twarzą w twarz z pokrzywdzonymi. Ubrać się w ornat i prawić frazesy to żadna sztuka. Chrześcijaństwo jest bardziej wymagające.

Czy obraz, który rysujesz, nie jest zbyt czarny? Gdy napisałem, że skazany za molestowanie ministrantów Grzegorz K. jest administratorem Domu Księży Emerytów, po protestach mieszkańców Otwocka arcybiskup warszawsko-praski wysłał go do klasztoru, a arcybiskup warmiński po tekście OKO.press zawiesił skazanego za molestowanie ks. Kramka do czasu wydania wyroku w jego sprawie przez Watykan.

Na pewno mamy w Kościele wyspy, na których żyją katolicy świadomi powagi problemu. Widziałbym taką wyspę w środowisku “Więzi”, “Tygodnika Powszechnego”, środowisku ks. Żaka. Stamtąd od lat płynie czytelny przekaz: Nie ma już czasu. Trzeba poważnie zająć się problemem. Oni nie mają jednak żadnej władzy.

Natomiast przykład który podajesz, to dowód na to, że Kościół – i jest tak na całym świecie – sam z siebie dla pokrzywdzonych nie zrobi nic. Gdybyś nie ujawnił tego, że ksiądz, który został skazany i odbył karę pozbawienia wolności za napaść seksualną, przez kilkanaście lat wciąż jest księdzem, on dalej byłby proboszczem. Więc reakcja kościoła, to nie przejaw troski o pokrzywdzonych, tylko konstatacja, że strategia zupełnego milczenia po prostu już zbankrutowała. Ujawnienie przez media tego, z jak wielką hipokryzją mamy do czynienia, jest kwestią czasu. Z Markiem Lisińskim pracujemy przy dokumencie przygotowywanym przez Tomka Sekielskiego. Materiały, które pokaże, wywołają trzęsienie ziemi.

Już dziś 60 proc. wiernych uważa, że kościół lekceważy molestowanie dzieci przez księży, a 80 proc., że powinien odpowiadać finansowo za molestowanie seksualne przez duchownych. Ten gniew niedługo wybuchnie.

W wielu krajach, w USA, w Irlandii, w Niemczech dochodziło do skandali, które dosyć szybko doprowadzały do napływu zgłoszeń ofiar, wypłacania im odszkodowań, raportów rozliczających sprawców. W Polsce pierwszym głośnym skandalem była sprawa księdza z Tylawy w 2001 roku, ale od tamtego czasu niewiele się wydarzyło. Czy teraz nadszedł czas i na nas?

Na pewno jesteśmy już w innym punkcie. Tego już nie da się zatrzymać. Począwszy od maja, gdy chilijski episkopat podał się do dymisji, pojawiło się tyle artykułów, programów, publicystyki dotyczącej pedofilii w kościele, ile we wszystkich latach wcześniej razem wziętych. Przejdziemy drogę Irlandii, w której w latach dziewięćdziesiątych 95 proc. ludzi chodziło do kościoła, a teraz niespełna połowa przy czym do sakramentów przystępuje może 15 proc. To kraj w którym wszystkie seminaria zamknięto z powodu seksskandali. Spadają już wskaźniki aktywności ludzi młodych w praktykach religijnych.

Nie mam też wątpliwości, że w Polsce skończy się co najmniej kilkoma głośnymi dymisjami za nieprzestrzeganie norm papieskich dotyczących przestępstw pedofilskich z 2001 roku.

Na stronie episkopatu, na której zamieszczono rzekomo wszystkie dokumenty polskie i watykańskie, dotyczące zapobiegania pedofilii, nie ma norm z 2001 roku. Nie ma tam też listu Franciszka z 2016 roku, pozwalającego na usuwanie biskupów, którzy ignorowali lub ukrywali przestępstwa seksualne.

Gdyby ten ostatni dokument miałby być stosowany, wielu polskich biskupów nie byłoby już biskupami. Z mojej wiedzy wynika – a jestem w kontakcie z księżmi z wielu diecezji – że procedury Jana Pawła II, które przygotował tak naprawdę kardynał Ratzinger, nakazujące informować Kongregację Nauki Wiary o wszystkich przypadkach nadużyć, były zupełnie nie przestrzegane co najmniej do 2007 roku. Benedykt i Franciszek zdymisjonowali już za ich ignorowanie ponad 80 biskupów w Niemczech, w Irlandii, w USA.

Co musi się zdarzyć, żeby Franciszek zainteresował się także Polską?

Wiem, że Franciszek otrzyma dokument dotyczący biskupów, którzy nie stosowali wskazań Jana Pawła II. Za tym szły ofiary. Najbardziej znany przykład, to przypadek księdza Pawła Kani. Gdyby nie został puszczony na żer przez biskupów diecezji wrocławskiej i bydgoskiej, nie doszłoby do gwałtów na dzieciach. Biskupi zachowali się w sprawie Kani jak podrostek, który zamiast umyć ręce chowa je do kieszeni, żeby mama nie widziała, że są brudne. To ewidentny skandal. Mecenas Janusz Mazur z Bydgoszczy pozwał obydwie diecezje w imieniu jeden z ofiar o pół miliona złotych zadośćuczynienia.

Episkopat zapowiedział niedawno, że nieco tego brudu odsłoni. Miał ujawnić liczbę przypadków pedofilii w każdej diecezji już w listopadzie. Jednak tydzień temu rzecznik episkopatu ks. Andrianik powiedział, że na raport o skali pedofilii trzeba jeszcze poczekać, a w listopadzie episkopat ogłosi co najwyżej list w tej sprawie.

To stara strategia kościoła. Kilka lat temu zapowiedział tzw. białą księgę nadużyć seksualnych, dotąd jej się nie doczekaliśmy. I możemy się nie doczekać, bo z tego, co wiem, większość biskupów zupełnie nie chce badać akt. Raporty na całym świecie wykazały odpowiedzialność biskupów. Stracili stanowiska m.in. kardynał Law z Bostonu, kardynał Wuerl z Pittsburgha, zdymisjonowano właściwie cały episkopat irlandzki – to były konsekwencje badań kościelnych akt.

Za sprawą kardynała Theodore’a McCarricka Polską niebawem może zainteresować się Watykan. Już zażądano z polskich archiwów korespondencji Jana Pawła II z amerykańską filozof Anną Teresą Tymieniecką.

To była zażyła, platoniczna znajomość. Okazuje się, że ta kobieta była też blisko związana z McCarrickiem. Niektórzy w USA twierdzą, że Franciszek będzie chciał pokazać, że za krycie McCarricka, oskarżanego o sypianie z klerykami, było odpowiedzialne było najbliższe otoczenie Wojtyły, czyli kardynałowie Angelo Sodano i Stanisław Dziwisz. Mieli chronić McCarricka, ponieważ dostarczał Watykanowi milionów dolarów.

Według komentatorów amerykańskich i włoskich list, w którym były amerykański nuncjusz oskarżył Franciszka o krycie McCarricka, tak naprawdę uderzy w Jana Pawła II. Informacje o nadużyciach McCarricka w seminariach sięgają już jego pontyfikatu. Dochodziły do Watykanu, a mimo to polski papież go awansował.

Wtedy oczy katolików z całego świata zwrócą się ku Polsce.

Tak. A przede wszystkim ku Dziwiszowi, który po śmierci Jana Pawła II, w latach 2005-2016 był arcybiskupem krakowskim.

Kardynał Dziwisz ma w Ameryce bardzo złą prasę, bo jest oskarżany przez byłych członków Legionu Chrystusa o to, że przyjmował pieniądze za organizowanie audiencji u papieża,

a bez tego założyciel Legionu Marcial Degollado nie mógłby zrobić tak wielkiej kariery w Kościele. Nie wiadomo, jak dużo Jan Paweł II wiedział o dzieciach molestowanych przez Degollado. Nie ma na to bezpośrednich dowodów, ale nie chce mi się wierzyć, że nie wiedział nic, bo skargi na Degollado szły do Watykanu od lat 70., a był hołubiony aż do 2005 roku.

Już teraz pedofilii w polskim kościele przygląda się cała zachodnia prasa. Piszą o tym największe amerykańskie dzienniki. Kilka bardzo poważnych stacji telewizyjnych przygotowuje mocne reportaże na ten temat. To za chwilę będzie mocno pozycjonowane. Jestem pewien, że powtórzymy to co przeszły Irlandia, USA, Niemcy, Chile. Czemu niby mamy być wyjątkiem? Franciszek będzie musiał zareagować. Nie będzie miał wyjścia.

;

Udostępnij:

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze