0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Patryk Ogorzalek / Agencja GazetaPatryk Ogorzalek / A...

Od kilku dni publikujemy odpowiedzi na kolejne pytania sondażu* przeprowadzonego przez Ipsos dla OKO.press i "Wyborczej". Wiemy już między innymi, że poparcie dla partii Jarosława Kaczyńskiego wzrosło do poziomu najwyższego od czerwca 2020 roku, choć do wyniku, który obóz władzy uzyskał w wyborach parlamentarnych w 2019 roku (43,6 proc.), wciąż mu daleko.

Przeczytaj także:

Czy powtórzenie sukcesu Prawa i Sprawiedliwości sprzed dwóch lat jest w ogóle możliwe? Jeszcze wiosną tego roku wydawało się to bardzo mało realne, dziś potencjał wzrostu rządzących jest już spory. Zbadaliśmy to - podobnie jak w listopadzie 2020 i lutym 2021 roku - zadając badanym następujące pytanie:

„Wiemy, że trudno przewidywać, co się zdarzy za dwa lata, ale chcielibyśmy zapytać, jak może Pan/Pani zagłosować w wyborach w 2023 roku?”

Co istotne, pytanie zadajemy wszystkim badanym, nie tylko tym, którzy deklarują udział w wyborach, gdyby odbywały się w najbliższą niedzielę. To pozwala nam zobaczyć potencjał mobilizacyjny stojący za partią władzy.

Odpowiedzi na zadane przez nas pytanie rozkładają się dziś następująco:

Z tych danych możemy wyciągnąć wniosek, jakie jest obecnie najwyższe i najniższe możliwe poparcie dla partii Kaczyńskiego:

W porównaniu do listopada 2020 roku PiS notuje kilkupunktowy wzrost najniższego i najwyższego możliwego poparcia. Przyjrzyjmy się, jakie grupy w tej chwili patrzą na obóz władzy łaskawszym wzrokiem. A to, co zobaczymy, będzie zaskakujące.

Sondaż Ipsos: słabnie niechęć wobec PiS

Najpierw zobaczmy, jak globalny wynik rozkładał się w czasie, by zobaczyć trend:

Jak widać, po katastrofalnym wyniku z listopada 2020 roku, który pokazywał, że możliwości mobilizacji wyborców po stronie PiS były niewielkie, dziś obserwujemy dwa fenomeny:

  • wzrost twardego elektoratu partii Kaczyńskiego
  • oraz obniżenie poziomu niechęci wobec obozu władzy wśród pozostałych wyborców.

Skąd te zmiany? Najprostsze, ale jednocześnie najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie jest proste: słabnie efekt niechęci wobec rządzących wywołany przez "Piątkę dla zwierząt" i drakońskie zaostrzenie przepisów antyaborcyjnych przez Trybunał Przyłębskiej na wniosek posłów PiS i Konfederacji.

Widać to wyraźnie, gdy przeanalizujemy zmiany w czasie deklaracji dwóch kluczowych grup w powyższym kontekście: mieszkańców wsi i kobiet.

Na wsi do obozu władzy wrócił jej bazowy, wierny elektorat, który po "Piątce dla zwierząt", opisywanej nawet przez polityków PiS jako uderzenie w interesy ekonomiczne rolników, pokazał figę ugrupowaniu Kaczyńskiego.

Jednak projekt poszedł w odstawkę, w związku z czym twardy, wiejski elektorat wraca do rządzących:

Podobną, ale jeszcze bardziej spektakularną zmianę obserwujemy wśród Polek - nie tylko wzrósł (aż o 9 pkt. proc.) odsetek najbardziej zagorzałych zwolenniczek PiS, ale też wyraźnie spadła (o 8 pkt. proc.) liczebność grupy deklarującej pryncypialny sprzeciw wobec Prawa i Sprawiedliwości:

Władza zmieniła emocje Polek

Przyjrzyjmy się bliżej deklaracjom Polek, bo to najbardziej symboliczny przykład zmiany postaw wobec obozu władzy w naszym badaniu.

We wszystkich kohortach wiekowych kobiety deklarują dziś wyraźnie wyższy niż w listopadzie i lutym poziom akceptacji w stosunku do Prawa i Sprawiedliwości (odsetek badanych, które twierdzą, że na pewno zagłosują na PiS) i niższy poziom niechęci (odsetek badanych, które twierdzą, że na pewno nie zagłosują na PiS).

Wyniki na poniższych wykresach należy traktować z ostrożnością ze względu na relatywnie niską liczebność próbek, ale liczby dają do myślenia:

Te wyniki mogą być sygnałem, że propagandzie władzy udało się niejako "wymienić" emocje wśród Polek. Brak poczucia bezpieczeństwa wywołany fundamentalistycznym wyrokiem Trybunału Przyłębskiej być może udało się zastąpić "abonamentem na bezpieczeństwo", gwarantowanym przez PiS, który pozycjonuje się obecnie jako "obrońca" Polek i Polaków przed agresywnymi działaniami Aleksandra Łukaszenki i "szturmującymi" nasze granice migrantami.

Ten wniosek uprawdopodobnia wynik naszego badania wśród mieszkanek i mieszkańców średnich miast, od 20 do 100 tys. mieszkańców.

To tam masowe protesty przeciwko zaostrzeniu prawa antyaborcyjnego były niewidzianym od dekad fenomenem społecznym. Ale zarazem można podejrzewać, że to również w mniejszych i średnich miastach emocja sprzeciwu miała najdogodniejsze warunki, by osłabnąć i wyblaknąć przez większą rolę kościoła, nacisku społecznego oraz mniejsze oddziaływanie mediów, organizacji pozarządowych i aktywistów niż w większych miastach.

Efekt? Od listopada o 12 pkt. proc. wzrósł tam odsetek osób deklarujących, że na pewno zagłosują na PiS oraz o 11 pkt. proc. spadł odsetek tych, którzy twierdzą, że na pewno na PiS nie zagłosują:

Koniec miodowych miesięcy opozycji

Ważne: odpowiedzi opisywane w niniejszym tekście należy traktować raczej jako aktualną fotografię emocji potencjalnych wyborców, a nie jako twardą deklarację głosu lub braku głosu na Prawo i Sprawiedliwość. Mimo zachęty dla ankietowanych, by spojrzeli na swoje preferencje polityczne chłodniej i w dłuższym okresie (stąd pytanie o wybory w 2023 roku), odpowiedzi padają teraz, pod wpływem bieżących wydarzeń oraz propagandowych przekazów.

Czy to pociecha dla opozycji? Niekoniecznie. Raczej sygnał, że przez ostatnie 10 miesięcy nie udało jej się utwardzić w elektoracie ogromnej niechęci do władzy, w miastach - jako się rzekło - wzbudzonej przede wszystkim przez zaostrzenie prawa antyaborcyjnego, a na wsi przez "Piątkę dla zwierząt".

Dziś wciąż aż 50 proc. badanych deklarujących głos wyborach chce głosować na KO, Polskę 2050, Lewicę i PSL, a tylko 44 proc. na PiS i Konfederację, ale barometr nastrojów przechyla się na stronę władzy i jej potencjalnego sojusznika.

Miodowe miesiące dla opozycji się skończyły, dziś to ponownie PiS rządzi sercami coraz większej grupy Polaków. To nie musi być trwała zmiana, ale ogromnym błędem byłoby ją lekceważyć.

;

Udostępnij:

Michał Danielewski

Wicenaczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi

Komentarze