Na 2 sierpnia przypada Dzień Długu Ekologicznego. Oznacza to, że od teraz ludzkość zużywa więcej zasobów naturalnych, niż Ziemia jest w stanie odtworzyć w ciągu roku. Żeby zaspokoić obecny sposób funkcjonowania naszego gatunku, potrzeba byłoby zaś 1,71 Ziemi.
Żeby przestać żyć na „planetarny kredyt”, potrzeba wielu rozwiązań ostro krytykowanych przez prawicę, w tym tę w Polsce. To np. prawa reprodukcyjne kobiet, znaczące opłaty za emisje CO₂, programy na wzór Europejskiego Zielonego Ładu i 15-minutowe miasta.
Jeszcze pół wieku temu zasoby naturalne zużywaliśmy tak, że nasza planeta była w stanie odtworzyć je w ciągu roku.
Ale od tego czasu zmieniło się wiele. Drastycznie zwiększyła się nie tylko liczba ludzi, lecz przede wszystkim skala produkcji i konsumpcji. Jako ogół zużywamy więcej energii, tworzymy więcej rzeczy, spożywamy więcej jedzenia i tak dalej.
I okazało się, że jedna planeta to za mało.
2 sierpnia 2023 roku zużyliśmy już wszystkie zasoby naturalne, jakie planeta jest w stanie odtworzyć w ciągu roku.
Do końca grudnia będziemy więc żyć na metaforyczny kredyt. Żeby zaspokoić obecny sposób funkcjonowania naszego gatunku, potrzeba byłoby zaś 1,71 Ziemi.
Dzień Długu Ekologicznego po raz pierwszy wyznaczono w 1970 roku. Przypadł 29 grudnia. W kolejnych edycjach „obchodziliśmy” go coraz wcześniej:
W ostatnich latach Dzień Długu Ekologicznego przypada na początku sierpnia (za wyjątkiem roku 2020, gdy gospodarkę zdławiła pandemia). Nigdy nie żyliśmy więc na tak wielki kredyt zaciągnięty u Matki Ziemi.
Zdaniem organizacji Global Footprint Network, która oblicza „dzień długu”, sytuację wciąż można odwrócić. Jeśli co roku będziemy odraczać rozpoczęcie życia na kredyt o pięć dni, przestaniemy zadłużać się w połowie wieku.
By to osiągnąć, niezbędne są działania na wielu frontach
Czyli konkretnie co? Czyli coś, co prawicowemu politykowi zjeży włos na głowie nawet wtedy, gdy jest łysy.
Ślad ekologiczny pokazuje, jak zapotrzebowanie ludzkości np. na żywność, drewno i tworzoną infrastrukturę odbija się na środowisku naturalnym. Uwzględnia również emisje dwutlenku węgla związaną z działalnością człowieka oraz to, ile tego „nadwyżkowego” CO₂ jest w stanie pochłonąć przyroda. To właśnie na podstawie tego śladu, obliczanego przy użyciu 15 tys. danych ONZ z każdego kraju, wyznacza się Dzień Długu Ekologicznego.
Obecnie za 61 proc. śladu ekologicznego ludzkości odpowiada ślad węglowy, czyli emisja dwutlenku węgla. Nic więc dziwnego, że większość najważniejszych działań koncentruje się na paliwach kopalnych. W tym to najważniejsze.
Global Footprint Network na pierwszym miejscu proponuje wycenienie emisji dwutlenku węgla. Według organizacji, gdyby za tonę wyemitowanego CO₂ trzeba było płacić 100 dolarów, Dzień Długu Ekologicznego można byłoby przesunąć aż o 63 dni. Dlaczego aż o tyle? Bo to działanie, które przełoży się na wiele innych.
„Wysoka cena za emisje CO₂ oznacza, że paliwa kopalne stają się droższe niż odnawialne źródła energii do wytwarzania energii elektrycznej, zmieniając tym samym sposób inwestowania w przemysł energetyczny. Transport oparty na paliwach kopalnych staje się droższy niż alternatywy w postaci transportu elektrycznego lub transportu zbiorowego, zmieniając wszędzie wzorce popytu. Zakup towarów energochłonnych staje się droższy, podczas gdy cena energooszczędnych alternatyw pozostaje w większości niezmieniona” – obrazuje kilka przykładów Global Footprint Network.
Organizacja wskazuje, że pozyskiwane w ten sposób pieniądze od przemysłu mogłyby być zużytkowane z korzyścią dla obywateli. Można je przekazać np. jako dodatkowe wsparcie dla gospodarstw domowych czy też formę dotacji dla mieszkańców inwestujących w bardziej proklimatyczne rozwiązania (jak np. fotowoltaika na dachu).
Z drugiej strony z pieniędzy tych można byłoby finansować inwestycje w „zieloną” infrastrukturę, które mają służyć ogółowi. Przykład pierwszy z brzegu – modernizacja sieci energetycznych, które są przestarzałe i niedopasowane do nowego modelu energetyki, przez co transformacja energetyczna Polski jest mocno spowolniona.
Na kolejnym miejscu w zestawieniu Global Footprint Network znajduje się „zdrowie reprodukcyjne kobiet i dziewcząt”.
Gdyby co druga rodzina miała o jedno dziecko mniej, a rodzicielstwo zostałoby odroczone o dwa lata, w 2050 roku żyłoby 7,7 miliarda, a nie 9,7 miliarda ludzi. Dzięki temu przesunęlibyśmy Dzień Długu Ekologicznego o 49 dni. Jednocześnie wzmocnilibyśmy prawa kobiet, w tym dziewcząt. W jaki sposób?
„Istnieje również ogromna przepaść społeczno-ekonomiczna, ponieważ osoby mieszkające w regionach o najniższych dochodach są trzy razy bardziej narażone na niechciane ciąże niż osoby mieszkające w regionach o wysokich dochodach” – zauważa Global Footprint Network.
I tłumaczy, że dostęp do bezpiecznych, przystępnych cenowo i łatwych w użytkowaniu środków antykoncepcyjnych byłby szczególnie przydatny właśnie dla wspomnianych 214 milionów kobiet i ich partnerów.
Zdaniem organizacji w „odczarowaniu” tych tematów w różnych krajach pomogłoby włączenie ich do standardowego programu nauczania.
Jedną z możliwości jest włączenie aspektów demograficznych do zajęć z matematyki i przedmiotów ścisłych.
Trzecie miejsce na liście Global Footprint Network przypadło kolejnemu rozwiązaniu, które może nie spodobać się prawicowemu politykowi. To wdrażanie programów na miarę europejskiego Zielonego Ładu.
Eksperci organizacji zauważają, że obecne plany gospodarcze i inicjatywy klimatyczne często postrzega się jako osobne byty. Włączenie ekologicznych potrzeb w plany gospodarcze sprawiłoby, że o wiele więcej krajów i regionów mogłoby zacząć skutecznie zmieniać zależność od zasobów.
"Gdyby umożliwiło to UE osiągnięcie celu, jakim jest ograniczenie emisji dwutlenku węgla o 55 proc. do 2030 roku, a połowa świata poszłaby w jej ślady, Dzień Długu Ekologicznego przesunąłby się o 42 dni w mniej niż 10 lat” – szacuje międzynarodowy think tank.
I podkreśla, że wdrażane w odpowiedni sposób inwestycje pomagałyby nie tylko chronić klimat, lecz także zmierzyć się z innymi wielkimi wyzwaniami naszych czasów, takimi jak walka z nierównościami i tworzenie miejsc pracy.
Na liście 64 rozwiązań znajduje się 15, które przesunęłyby Dzień Długu Ekologicznego o przynajmniej 10 dni. Oprócz wspomnianej trójki największy wpływ na odroczenie terminu spłaty miałyby inteligentne miasta (29 dni), rozwój odnawialnych źródeł energii (26 dni) i finansowanie odchodzenia od paliw kopalnych (22 dni).
Znaczący wpływ miałyby również takie działania jak np.
15-minutowe miasto to takie, w którym sklepy, parki, szkoły i inne usługi znajdują się w pobliżu zabudowy i są połączone odpowiednią infrastrukturą pieszą i rowerową. Dzięki temu mieszkańcy mogą zaspokoić większość swoich potrzeb w ciągu 15 minut spaceru lub przejażdżki rowerem.
To o tyle ważne, że obecnie – jak wskazuje Global Footprint Network – około 70 proc. podróży samochodem odbywa się do „trzeciego” miejsca docelowego, czyli innego niż dom i praca. „Zapewnienie, że znaczna część tych podróży może zostać zrealizowana bez samochodu, zmniejszyłoby emisję dwutlenku węgla” – wyjaśnia organizacja.
W krajach zurbanizowanych parkingi mogą zajmować do 0,5 proc. całkowitej powierzchni lądów i aż do 20 proc. powierzchni miast. Można to zmienić np. poprzez zwężanie ulic, obniżanie dozwolonych prędkości, wyłączanie niektórych obszarów z ruchu kołowego czy też wdrażanie cen dostosowanych do popytu.
Miasta, które postawią na takie działania, staną się bardziej zachęcające dla pieszych i rowerzystów. Dzięki temu będzie można tworzyć dzielnice bardziej przyjazne pieszym i rowerzystom.
A także zachęcać ludzi, by zamienili samochód na bardziej ekologiczny środek transportu.
I chodzi nie tylko o krótszy czas spędzany na dojazdach czy mniejsze komercyjne zużycie energii. Istotna jest również mniejsza presja czasu, jaką doświadczają pracownicy.
„Badania wykazały, że po uwzględnieniu dochodów osoby pracujące dłużej mają zwykle mniej zrównoważone wzorce konsumpcji. Oznacza to, że zmniejszenie liczby godzin przepracowanych tygodniowo może doprowadzić do tego, że więcej osób przyjmie bardziej zrównoważone praktyki, takie jak
– wyjaśnia Global Footprint Network.
Rozwiązanie to zakłada, że pracownicy będą pracować mniej, ale zarabiać tyle samo. Różnego rodzaju badania wykazują, że to opłacalne dla każdej strony, bo skrócenie czasu pracy wiąże się tak ze wzrostem produktywności, jak i poprawą samopoczucia, zdrowia i zadowolenia z życia.
Jak widać, wiele rozwiązań nastawionych na ochronę środowiska jest też nastawionych na poprawę jakości życia ludzi i walkę z nierównościami. Można więc uznać, że można zadbać i o nas samych, i o planetę.
W kontekście Dnia Długu Ekologicznego jest to tym bardziej istotne, że mowa o długu, który zamiast spłacać, nieustająco powiększamy.
Wraz z nadejściem 1 stycznia nasza planeta nie wraca przecież do stanu sprzed roku, a tym bardziej nie wraca do stanu równowagi.
Tyle czasu musiałoby minąć, żeby zasoby naturalne Ziemi zregenerowały się do poziomu sprzed momentu, gdy globalnie zaczęliśmy zużywać ich w nadmiarze.
Ujmując to inaczej: „kredytobiorca” nieustająco powiększa swój dług, a „kredytodawca” ma coraz mniejsze możliwości, by udzielać pożyczki. Im dłużej będzie trwała ta sytuacja, tym trudniej będzie wyjść na prostą. Tak planecie, jak i – przede wszystkim – ludzkości.
„Prowadzi to do coraz wyraźniejszych objawów, w tym
co dodatkowo może zagrozić produkcji żywności” – komentuje Steven Tebbe, dyrektor generalny Global Footprint Network.
Pewnym światełkiem w tunelu może być fakt, że od kilku lat data Dnia Długu Ekologicznego nie przesuwa się już coraz wcześniej. Oznacza to, że poziom wykorzystywania przez nas Ziemi przestał wreszcie rosnąć.
„To niewielka wygrana, bo trend wciąż jest daleki od odwrócenia”
– podkreśla jednak sieć naukowców Global Footprint Network.
Międzynarodowa organizacja zauważa też, że trudno ocenić, w jakim stopniu za powstrzymaniem negatywnego trendu stoi spowolnienie gospodarcze, a w jakim odpowiadają za to celowe działania ludzkości.
„Jako globalna społeczność bez zastanowienia czerpiemy z rezerw słodkiej wody, bogactwa lasów, żyznych gleb czy łowisk, tak jakby były niewyczerpywalne. Kończy się nawet piasek budowlany, zasób, który wydaje się tak wszechobecny” – zauważa UNEP/GRID-Warszawa, powiązane z ONZ centrum informacji o środowisku.
„Zmiana, która musi nastąpić, powinna być systemowa i zacząć się od naszego sposobu myślenia o środowisku i gospodarce. Potrzeby wydobycia muszą uwzględniać możliwości regeneracyjne Ziemi”
– dodaje ośrodek.
To tym bardziej istotne, że według prognoz populacja ludzi ma się jeszcze powiększyć, a poziom konsumpcji będzie rosnąć. Jeśli sposób naszego funkcjonowania się nie zmieni, w 2030 roku do jego utrzymania potrzebne będą już zasoby nie jednej Ziemi, lecz dwóch.
Na zdjęciu u góry – wschód Ziemi. Zdjęcie zrobione znad powierzchni Księżyca przez załogę statku Apollo 8 w 1968 roku, w czasie pierwszego załogowego lotu dookoła Księżyca (fot. AFP/NASA)
Redaktor serwisu Naukaoklimacie.pl, dziennikarz, prowadzi w mediach społecznościowych profile „Dziennikarz dla klimatu”, autor tekstów m.in. dla „Wyborczej” i portalu „Ziemia na rozdrożu”
Redaktor serwisu Naukaoklimacie.pl, dziennikarz, prowadzi w mediach społecznościowych profile „Dziennikarz dla klimatu”, autor tekstów m.in. dla „Wyborczej” i portalu „Ziemia na rozdrożu”
Komentarze