Resort infrastruktury wciąż nie przedstawił propozycji poprawek do szkodliwej specustawy odrzańskiej. Kłopoty pojawiły się również wokół monitoringu wody, a Ministerstwo Klimatu bierze pod uwagę zmianę lub zerwanie umowy z realizującym projekt Instytutem Rybactwa Śródlądowego
Odra nadal jest zasolona, w zbiornikach z nią połączonych umierają ryby, a rząd nie spieszy się ze zmianami w prawie przyjętym przez swoich poprzedników – alarmują organizacje społeczne.
„Wody jest coraz mniej, temperatura rośnie, a spółki górnicze wciąż w świetle prawa zrzucają solankę do rzeki. O ograniczenie słonych zrzutów zabiegamy na najróżniejsze sposoby już od dwóch lat, ale konkretne rozwiązania proponowane przez ekspertki i ekspertów trafiają na chaos kompetencyjny instytucji rządowych” – mówi Maria Włoskowicz, prawniczka z Fundacji Frank Bold.
Do maja Ministerstwo Infrastruktury miało przedstawić gotowy projekt nowelizacji specustawy odrzańskiej.
To dokument przyjęty pod koniec rządów PiS, który miał być receptą na katastrofę odrzańską. Okazał się jednak listą inwestycji w użeglownienie Odry, zapowiedzią budowy nowych stopni wodnych, elektrowni na mniejszych rzekach i stworzenia policji wodnej. Szczegóły specustawy opisywaliśmy szeroko w OKO.press:
Do tej pory resort infrastruktury nie zdradził jednak, jakie zmiany do specustawy proponuje.
W miejscu stanął również projekt stworzenia sieci monitorującej jakość wody w rzece. Była ministra klimatu Anna Moskwa ogłaszała, że na ten cel rząd przeznaczy 250 mln zł. Za stworzenie monitoringu odpowiada Instytut Rybactwa Śródlądowego (IRŚ) z Olsztyna – instytucja podlegająca resortowi rolnictwa. Z ponad 800 stacji w całej Polsce, które mają powstać do końca roku, zamontowano na razie 30. Ministerstwo Klimatu i Środowiska, już pod nowym kierownictwem, chce zmienić lub zerwać umowę z IRŚ.
Tymczasem katastrofa trwa. Jej skali nie możemy porównywać z tym, co stało się latem 2022 roku – to m.in. dlatego, że Odra nie ma już tylu ryb, co przed katastrofą. W czerwcu złota alga była najbardziej aktywna w zbiornikach połączonych z Odrą i w starorzeczach. Tam, gdzie woda stoi.
Z jeziora Dąbie w Szczecinie, połączonego z Odrą, przez ostatnie tygodnie wyłowiono ok. 1600 kg ciał ryb. Liczby martwych małż nikt nie oszacował – ale mogą być ich tysiące. Kąpielisko nad jeziorem zostało na kilka dni wyłączone z użytku, sanepid określił jakość wody jako „niedostateczną”. Miasto prowadzi kontrolę, żeby sprawdzić, czy przyczyną złej jakości wody było zewnętrzne zanieczyszczenie. W poniedziałek 24 czerwca wojewoda zachodniopomorski Adam Rudawski przyznał jednak, że do śmierci ryb mogła przyczynić się złota alga.
Martwe ryby w czerwcu wyławiano również ze zbiornika Bielinek pod Szczecinem. Paulina Heigel, rzeczniczka wojewody zachodniopomorskiego informowała wtedy w mailu do OKO.press, że Odra była badana przez Główny Inspektorat Ochrony Środowiska (GIOŚ). „Próbki pobrano w dwóch miejscach – w zbiorniku żwirowni oraz w rzece tuż przy ujściu do zbiornika. W obu ujawniono obecność złotej algi, ale w ilościach niezagrażających życiu ryb. O niebezpiecznym zakwicie złotej algi mówimy, gdy w litrze wody występuje 50 mln komórek. W zbiorniku żwirowni ujawniono 4,947 mln komórek/l, natomiast w ujściu do zbiornika 14,637 mln komórek/l”.
„Takie są wytyczne GIOŚ. Ale w rzeczywistości nawet przy niskim zagęszczeniu złota alga może wydzielać toksynę. Ekosystem reaguje różnie, wciąż się tego uczymy” – mówi prof. Agnieszka Szaluer-Łukaszewska, hydrobiolożka z Uniwersytetu Szczecińskiego, członkini inicjatywy powołania Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry oraz Zespołu do spraw opracowania założeń utworzenia parku narodowego w Dolinie Dolnej Odry przy MKiŚ. „Do niedawna nikt by się nie spodziewał, że alga zacznie wydzielać toksyny w starorzeczach, a nie w głównym nurcie rzeki. Nie obserwowaliśmy tego w 2022 roku. Bardzo prawdopodobną hipotezą jest to, że złota alga, organizm słonowodny, wpływając do wysłodzonego starorzecza, doznaje stresu osmotycznego i zaczyna wydzielać toksynę. A toksyna zabija małże, ryby i inne organizmy żyjące w zbiornikach” – wyjaśnia ekspertka.
Problem pojawił się nie tylko w Szczecinie. Około 600 kilogramów ryb wyłowiono w zatoce w Głogowie (woj. dolnośląskie), a w Nietkowie (woj. lubuskie) po wykryciu złotej algi i śmierci ryb zamknięto nadrzeczną przystań. „Na stojącej wodzie zaczyna się dramat, 200 jednostek prymnezyny w wodzie wystarczy, by padały małże i ryby” – pisała na początku czerwca, po interwencji w Nietkowie, posłanka Anita Kucharska-Dziedzic na portalu X. W Kanale Gliwickim pierwsze martwe ryby zaobserwowano już w lutym.
Co można zrobić w tej sytuacji? „Doraźnie można oddzielać starorzecza i zbiorniki, żeby ryby tam nie wpływały. Ale to nie zapobiegnie dostawaniu się złotej algi do zbiorników – nie zatrzymamy przecież wody wpływającej do nich z Odry. Oddzielanie może pomóc, ale problemu nie rozwiąże. Jedynym rozwiązaniem jest ograniczenie dopływu solanek do Odry” – mówi prof. Szlauer-Łukaszewska.
Złota alga do rozwoju potrzebuje słonej wody – o czym w OKO.press pisaliśmy wielokrotnie. Odra ma jej nadmiarze, bo solankę dostarczają zakłady przemysłowe i kopalnie węgla kamiennego. Rozwiązaniem mogłoby być zainwestowanie w systemy odsalające. Zastosowanie takiej technologii ogłosił już KGHM (zakłady produkujące miedź), który również zrzuca solankę do rzeki. Nakaz odsalania wody z kopalń mógłby znaleźć się we wspomnianej już specustawie odrzańskiej. PiS takiego obowiązku nie przewidział.
Co znalazło się w dokumencie? Przede wszystkim lista inwestycji planowanych przez rząd Zjednoczonej Prawicy, które nie pomogłyby w oczyszczeniu Odry. Umożliwiłyby za to jej użeglownienie. To m.in. stopnie wodne Ścinawa i Lubiąż, ale także remont jazów m.in. na rzece Ner czy przebudowa koryta Warty. W specustawie jest też mowa o nowych zbiornikach wodnych, przepławkach dla ryb oraz stworzeniu Inspekcji Wodnej – nowej służby, która będzie miała przy sobie broń i będzie mogła sięgać po środki przymusu bezpośredniego. Na ponad 200 stronach ustawy znalazło się znacznie więcej rozwiązań, które mogą zaszkodzić rzece – ułatwiony i szybki proces wydawania zgód na inwestycje, skomplikowane parametry dla systemów oczyszczania lub podczyszczania ścieków zasolonych, dające duże pole do nadużyć czy oddanie kwestii odbudowy ichtiofauny Wodom Polskim (które nie mają takich kompetencji).
Organizacje społeczne negatywnie opiniowały tę specustawę. Przygotowały również szereg proponowanych poprawek.
„Zobowiązanie kopalni do montażu systemów odsalających jest jednym z naszych najważniejszych postulatów” – mówi Maria Włoskowicz, prawniczka z Fundacji Frank Bold, która pracowała nad poprawkami do specustawy odrzańskiej. „Postulujemy, żeby kopalnie najpierw instalowały tańsze systemy retencyjne, a następnie docelowe systemy odsalające. Jednocześnie proponujemy zwiększenie opłat za zrzut chlorków i siarczanów do rzek. Obecnie są to bardzo niskie opłaty. Kopalni bardziej opłaca zapłacić za zrzut tych zasolonych, szkodliwych substancji do rzeki, niż po prostu je oczyścić. W specustawie przegłosowanej jeszcze przez rząd PiS znalazło się podniesienie stawki z 5 groszy za kg zrzutu do 10 groszy. Z tym że 10 groszy zaczęłoby obowiązywać dopiero od 2030 roku. Biorąc pod uwagę inflację, ta pozorna podwyżka będzie faktycznie obniżką” – wyjaśnia.
Rekomendacje społeczników były gotowe już w listopadzie. Zarówno organizacje społeczne, jak i resort klimatu i środowiska, podkreślają, że bez zmian w specustawie odrzańskiej nie uda się pomóc Odrze.
„Kiedy tylko się pojawiła informacja, że Ministerstwo Infrastruktury pracuje nad tą ustawą, wysłaliśmy nasze rekomendacje, które w dużej części były zbieżne z uwagami zgłaszanymi od 2022 roku przez stronę społeczną. Uważamy, że organizacje pozarządowe mają słuszny pogląd na tę sprawę” – mówi wiceministra klimatu i środowiska Urszula Zielińska. „Nowelizacja miała już pojawić się w wykazie prac rządu, ale Ministerstwo Infrastruktury zostało poproszone o uzupełnienie informacji dotyczących finansowania” – dodaje.
Projekt miał być gotowy do maja. Później Ministerstwo zapowiadało, że przedstawi go na posiedzeniu Parlamentarnego Zespołu ds. Renaturyzacji Odry 24 czerwca. W ostatniej chwili tę zapowiedź odwołało.
Wysłaliśmy w tej sprawie pytania do resortu infrastruktury. Czekamy na odpowiedzi.
„W tej sprawie panuje kompletny chaos kompetencyjny” – mówi Maria Włoskowicz. "Posiedzenia zespołu ds. renaturyzacji Odry zwołuje Ministerstwo Klimatu, w jego budynku też się spotykamy. Bardzo doceniamy, że ministerstwo chce nas słuchać i że przyjęło nasze argumenty. Jednocześnie wiemy, że według ustawy o działach rzeki podlegają Ministerstwu Infrastruktury, więc tak naprawdę to ten resort powinien z nami rozmawiać.
To zresztą potwierdza, że wody powinny być elementem kompetencji Ministerstwa Środowiska, przynajmniej w zakresie ich ochrony i celów środowiskowych.
Wtedy mielibyśmy jeden odpowiedzialny za tę sprawę podmiot. Teraz w kwestie dotyczące Odry i specustawy zaangażowane są cztery ministerstwa, bo poza resortami klimatu i infrastruktury, jest jeszcze Ministerstwo Przemysłu, odpowiadające za górnictwo i Ministerstwo Aktywów Państwowych odpowiadające za spółki państwowe, czyli również kopalnie. Brakuje odgórnej koordynacji. Wygląda to trochę tak, jakby każde ministerstwo działało w swoim kierunku, a rząd nie miał jasnej deklaracji w sprawie Odry. Co może dziwić, bo przed wyborami ją miał" – dodaje.
O poprawki do specustawy odrzańskiej zapytaliśmy też Wody Polskie. W odpowiedzi na naszego maila czytamy:
„W obecnie przygotowywanej nowelizacji ustawy o rewitalizacji rzeki Odry większy nacisk będzie położony nie na inwestycje, a na działania mające na celu doprowadzenie do możliwości najszybszego samooczyszczania się rzeki: czyli zmniejszanie presji zrzutów słonych wód pokopalnianych, substancji biogennych oraz poprawa stanu rzek zasilających Odrę, renaturyzacji. Większy nacisk ma zostać położony na realizację działań, których celem jest osiągnięcie celów środowiskowych dla danych cieków w dorzeczu Odry i samej Odry”.
Na pytanie, czy Odra będzie kaskadyzowana i czy powstaną stopnie wodne Ścinawa i Lubiąż, Wody Polskie odpowiadają: „Obie inwestycje zatrzymały się na etapie projektowania. Nie ukończono dokumentacji dla obu stopni. (...) Przedmiotowe przedsięwzięcia są na etapie zawieszonego z urzędu postępowania w RDOŚ we Wrocławiu dotyczącego wydania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach – zgody na realizację tych przedsięwzięć z uwagi na konieczność sporządzenia raportów oceny oddziaływania na środowisko”.
Wody Polskie podkreślają jednak, że to nie oznacza całkowitej realizacji tych projektów w przyszłości. Zostały wykreślone ze specustawy, ponieważ „zostały uznane za zbyt odległe w czasie”, aby pomóc w zapobieganiu kolejnym katastrofom i w odbudowaniu ekosystemu Odry. Wody Polskie stoją jednak na stanowisku, że te inwestycje w przyszłości byłyby dla rzeki dobrym rozwiązaniem. Jak piszą w mailu do OKO.press, pozwoliłyby na „zabezpieczenie warunków niezbędnych do właściwego funkcjonowania ekosystemów wodnych, nawet w okresach suszy. Realizacja tych inwestycji zmniejszy również ryzyko ewentualnego wystąpienia kolejnej katastrofy ekologicznej na Odrze dzięki retencjonowaniu wody w korycie i zbiornikach wodnych, a tym samym podniesieniu poziomu wody, co umożliwi poprawę warunków środowiskowych rzeki”.
Inaczej widzą to organizacje społeczne, podkreślające, że to właśnie przy stopniach wodnych i jazach, gdzie woda stoi, katastrofa w 2022 roku zbierała największe żniwo. Co więcej, kaskadyzacja rzeki powoduje tzw. erozję denną. Woda, która spada na płytszy odcinek rzeki, pogłębia ją i niszczy koryto. Jednocześnie nie niesie ze sobą zatrzymanego przez infrastrukturę na rzece materiału skalnego czy mineralnego, który mógłby uzupełniać ubytki w dnie. Poziom wody się w ten sposób obniża.
Fundacja WWF podkreśla w swoim informatorze dotyczącym stopni wodnych, że ich budowa pogłębia suszę – poniżej tamy poziom wody przecież spadnie.
Szacowany koszt stopnia Lubiąż to 1,4 mld zł, a Ścinawa: 1,6 mld. Samo przygotowanie tych dwóch inwestycji pochłonęło już ponad 6 mln zł.
Po katastrofie rząd PiS obiecywał nie tylko specustawę, która pomoże Odrze, ale również nowoczesny monitoring jakości wody w rzece. I z nim również są problemy.
„Pod koniec swojej pracy ministra Anna Moskwa zleciła stworzenie całego systemu monitoringu Instytutowi Rybactwa Śródlądowego (IRŚ). Projekt zakłada stworzenie w całym kraju ponad 800 stacji automatycznego monitoringu wody” – opowiada Jacek Engel, prezes Fundacji Greenmind. „Przeznaczono na to 250 mln złotych na trzy lata. Dla porównania: budżet Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska na 5 lat na cały monitoring, czyli jakość wody, powietrza, obszarów Natura 2000, to niecałe 100 mln zł. GIOŚ, który z definicji ma zajmować się ochroną i monitoringiem środowiska, jest niedofinansowany, podczas gdy IRŚ dostał w prezencie ogromną kwotę” – dodaje Engel.
Według prezesa Greenmind projekt jest przeskalowany – zbyt drogi, a stacji będzie za dużo. „Już teraz na Odrze i dopływach mamy ponad 30 stacji. Jeśli faktycznie chcemy monitorować wodę Odry i jej dopływów pod kątem ryzyka zakwitu złotej algi, wystarczyłoby kilkanaście, ale mierzących nie tylko temperaturę, przewodność, tlen rozpuszczony i pH, ale więcej parametrów, m.in. azot, fosfor, związki organiczne, chlorofil” – podkreśla. „To, że automatyczny monitoring wody w rzekach ma prowadzić IRŚ, a nie GIOŚ, który za to odpowiada ustawowo, jest całkowicie niezrozumiałe.
To kolejny krok w kierunku pogłębiania chaosu kompetencyjnego w zarządzaniu zasobami wodnymi, który unaoczniła nam odrzańska katastrofa w 2022 roku
i który opisaliśmy w Białej księdze polskich rzek ponad rok temu. Przywrócenie nadzoru ministra klimatu i środowiska nad gospodarką wodną, a GIOŚ nad monitoringiem wód powinny być pierwszymi krokami w sprzątaniu tego bałaganu” – dodaje Jacek Engel.
„Mamy szereg wątpliwości co do samych zapisów tej umowy” – mówi w rozmowie z OKO.press wiceministra Uruszula Zielińska. „Zapisano w niej zbyt dużą liczbę punktów monitorowania, plan nie jest podzielony na konkretne etapy, nie ma jasnych wskaźników, które beneficjent tej ogromnej kwoty 250 mln zł miałby spełnić, żeby otrzymać kolejną transzę. Umowa w takim kształcie i trybie nigdy nie powinna zostać zawarta” – dodaje.
Na pytanie, czy MKiŚ chciałby zerwać umowę, czy ją zmodyfikować, odpowiada: wszystkie opcje są na stole. Negocjacje trwają, a sprawa ma się wyjaśnić w ciągu najbliższych tygodni.
„Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska już z nowym zarządem również mocno się tej umowie przyjrzał. Na podstawie kontroli NFOŚ, ale też opinii Najwyższej Izby Kontroli, wykonanie tej umowy zostało wstrzymane” – mówi Zielińska. Zapytana, czy monitoring powinien wykonywać podlegający resortowi klimatu i środowiska GIOŚ, odpowiada: „Faktycznie, najlepiej by było, gdyby kompetencje dotyczące monitoringu stanu środowiska przypisane były, zgodnie z ustawą o Inspekcji Ochrony Środowiska, odpowiedniej instytucji. Rozproszenie kompetencji pomiędzy różnymi ministerstwami faktycznie powoduje chaos”.
IRŚ w odpowiedzi na nasze pytania, informuje, że liczba stacji monitoringu, jakie powstały do tej pory na Odrze jest zgoda z umową z Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska. Rzecznik IRŚ Marek Czarkowski w mailu do OKO.press pisze, że „Instytutowi nic nie wiadomo, by ktokolwiek kwestionował fakt zainstalowania wyżej wspomnianych 30 stacji monitoringu stanu wód rzeki Odry”.
Jak Instytut odpowiada na twierdzenia, że to GIOŚ powinien zajmować się monitoringiem?
„Oficjalnie nikt nigdy nie kwestionował kompetencji i profesjonalizmu naukowców IRŚ. Przeciwnie, w roku 2022 to właśnie Instytutowi rząd zlecił przeprowadzenie szerokich badań stanu wód rzeki Odry. Chcę podkreślić, że IRŚ od dziesięcioleci zajmuje się badaniem stanu wód polskich rzek, jezior i stawów hodowlanych a pracujący w nim naukowcy mają ogromne doświadczenie w tej materii” – pisze Czarkowski. Dodaje również, że obecność złotej algi w rzece odkryła profesor Agnieszka Napiórkowska-Krzebietke, zastępca dyrektora Instytutu. „Jak wiadomo, ten mikroorganizm był przyczyną katastrofy. Efektem ówczesnych prac naukowców z Instytutu Rybactwa Śródlądowego były, między innymi, cztery raporty powstałe na przełomie lat 2022/2023, liczące w sumie ponad 1000 stron, w których opisano przyczyny katastrofy, oraz rekomendacje na przyszłość, które pozwoliłyby w przyszłości uniknąć podobnych zdarzeń” – dodaje rzecznik.
Maria Włoskowicz z Fundacji Frank Bold zaznacza, że oprócz państwowego monitoringu konieczne są pomiary powyżej i poniżej zrzutów solanek i zanieczyszczeń do Odry. W ten sposób moglibyśmy dowiedzieć się, w którym miejscu jakość wody się pogarsza – i kto za to odpowiada.
„Tego nie da się zrobić państwowym monitoringiem. Do zamontowania takich systemów zapewniających ciągłe pomiary powinny być zobowiązane same przedsiębiorstwa. W pozwoleniach wodnoprawnych są zazwyczaj zapisy, że pomiar ma być wykonywany raz na dwa lub trzy miesiące. Kopalnia zrzuca więc ścieki non-stop, a pomiar robi raz na kilka tygodni i to w wybranym przez siebie momencie” – wyjaśnia.
Jak dodaje, odczyty z postulowanych automatycznych pomiarów powinny być dostępne w czasie rzeczywistym. „Podczas katastrofy w 2022 zobaczyliśmy, jakim ogromnym problemem jest brak takiego pomiaru. Nie ma danych, które pokazałyby, kto, co i ile zrzucał w trakcie najgorszej fali katastrofy. Takie pomiary nigdy nie powstały” – dodaje.
Bałagan wokół Odry, monitoringu i specustawy na pewno nie pomoże w zapobieganiu kolejnym katastrofom – a raczej w hamowaniu tej, która trwa nieprzerwanie od lata 2022.
„Monitoring wody jest bardzo istotny, natomiast systemowo problemem jest zasolona woda i zrzuty, których dokonuje przemysł, w tym kopalnie. Dlatego w ciągu ostatnich kilku tygodni spotkałam się z zarządami największych spółek wydobywczych, m.in. z KGHM oraz Spółką Restrukturyzacji Kopalń, która zajmuje się kopalniami w likwidacji. Spotkaliśmy się m.in. w czerwcu w Katowicach, razem z Ministerstwami Aktywów Państwowych, Infrastruktury i Przemysłu. Rozmawialiśmy na temat inwestycji, które te spółki muszą poczynić, żeby przestać zasalać wodę w Odrze. Mamy wstępne deklaracje od spółek, że będą się tym problemem zajmować. Są do tego zresztą zobowiązani. Mówią o tym zapisy unijnej dyrektywy wodnej, która zobowiązuje nas do poprawy stanu wód najpóźniej do roku 2027. Dziś prawie wszystkie rzeki w Polsce są w złym lub bardzo złym stanie” – dodaje wiceministra. Do września ma powstać wstępny plan inwestycji w odsalanie zrzutów i budowę zbiorników retencyjnych.
Tylko czy to wystarczy?
„Doceniamy inicjatywę resortu środowiska, który podjął rozmowy ze spółkami górniczymi o redukcji zrzutów soli do rzek” – komentuje Jacek Engel. Dodaje: „Jednocześnie nie rozumiemy, dlaczego nowelizacja specustawy odrzańskiej nie może uzyskać należnego priorytetu w pracach rządu. Premier Tusk, kiedy chce, potrafi przywołać swoich ministrów do porządku, w tej sprawie mu się to nie udaje”.
Ekologia
Ministerstwo Infrastruktury
Ministerstwo Klimatu i Środowiska
katastrofa na odrze
odra
specustawa odrzańska
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Komentarze