0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: fot. Unia Europejska 2022fot. Unia Europejska...

Polska wciąż nie otrzymała 35,4 mld euro, o które wnioskowała w Krajowym Planie Odbudowy (KPO). W piątek 10 lutego Prezydent Duda wysłał do Trybunału Konstytucyjnego nową ustawę o Sądzie Najwyższym, która miała rozwiać wątpliwości Komisji Europejskiej dotyczące niezależności sędziów w Polsce. Pieniądze z Funduszu Odbudowy pozostają zablokowane.

Jednak Fundusz – nadzwyczajny instrument mający zapobiec gospodarczym skutkom pandemii COVID-19 – to tylko część pieniędzy, jakie UE planuje przekazać swoim 27 członkom w najbliższych latach. Poza nim rozdysponuje 1,211 biliona euro w ramach regularnego budżetu. To m.in. fundusze spójności (wyrównujące poziom rozwoju krajów UE) i wspólna polityka rolna.

Polska ponownie ma być największym beneficjentem funduszu spójności w całej UE: przyznano nam ponad 75 mld euro.

Jak dotąd otrzymaliśmy z tej puli jedynie zaliczki i środki na pomoc techniczną, czyli 1-1,5 proc. alokacji. Jak przyznała sama KE, właściwe wypłaty stoją pod znakiem zapytania ze względu na problemy z praworządnością w Polsce.

Przeczytaj także:

Czy Polska faktycznie ryzykuje utratę gigantycznych pieniędzy? Dlaczego rząd PiS milczy na ten temat? OKO.press rozmawia z Janem Olbrychtem, eurodeputowanym PO i członkiem komisji ds. budżetu w Parlamencie Europejskim. Całość rozmowy poniżej.

Maria Pankowska, OKO.press: Wiemy, że Komisja Europejska wstrzymała wypłaty z Funduszu Odbudowy do czasu, aż rząd PiS naprawi sytuację w sądach. Czy przez problemy z praworządnością Polsce grozi też wstrzymanie miliardów z unijnych funduszy spójności?

Jan Olbrycht: Tak, ale trzeba podkreślić, że te fundusze na razie nie zostały wstrzymane. Rząd podpisał umowę partnerstwa z KE, która jest podstawą do uruchomienia funduszy spójności, ale mówimy o środkach, które są Polsce zwracane po tym, jak zakończy się realizacja projektów. Na razie Polska dostaje z Brukseli jedynie zaliczki i pomoc techniczną potrzebną do uruchomienia tych programów.

Na czym zatem polega ryzyko?

W podpisanej przez Polskę umowie partnerstwa napisano, że aby KE zrealizowała płatności końcowe, muszą być spełnione warunki podstawowe. Chodzi m.in. o wdrożenie ONZ-owskiej konwencji o prawach osób niepełnosprawnych, a także wdrożenie i zastosowanie Karty Praw Podstawowych. W tej umowie rząd PiS wprost przyznaje, że te warunki nie są spełnione.

Dlaczego?

Nie wiem tego na pewno, ale z tego, co słyszałem, najpierw próbowali udowodnić, że je spełniają. Komisja twierdziła, że nie. I po długiej dyskusji rząd ostatecznie zgodził się podpisać, że nie spełnia. Ponieważ to otwierało drogę do negocjacji poszczególnych programów i dawało możliwość uzyskania zaliczek.

Fundusze spójności działają tak, że najpierw są zaliczki, potem otwierane są programy. Rząd i samorządy organizują konkursy, ogłaszają przetargi. Projekty są realizowane, a po realizacji rząd przesyła KE wnioski o płatność. Teraz mieliśmy uroczyste otwarcie programów operacyjnych, pani komisarz z tej okazji była w Polsce. Na dzisiaj mamy zapowiedź, że pieniądze mogą być wstrzymane. Nie ma jeszcze decyzji o wstrzymaniu.

Czyli rozliczanie Polski ze spełnienia warunków przyjdzie później?

Tak, będą musiały być spełnione do momentu tzw. płatności końcowych. Zakładam, że rząd liczy, że do tego czasu je spełni. Będzie wtedy musiał poprawić umowę partnerstwa i zmienić te dwa zapisy, oczywiście w konsultacji z KE. Czy mu się uda? Myślę, że przekonamy się mniej więcej za rok.

Jest się jednak inny problem: gdy przetargi zostaną ogłoszone, będą musieli zgłosić się do nich wykonawcy i samorządy. Na pewno pojawią się pytania o gwarancje, że przelewy z UE ostatecznie do Polski popłyną. Wkradła się tu niepewność. Uważam, że

rząd powinien zagwarantować, że jeśli fundusze spójności do Polski nie trafią, to rządzący pokryją te braki z pieniędzy krajowych.

W innym wypadku trudno oczekiwać, że wykonawcy będą zgłaszać się do przetargów.

Czy KE po raz pierwszy zastosowała warunkowość przy funduszach spójności?

Przed każdym okresem programowania ustala się ramy prawne. Najpierw jest rozporządzenie ogólne, dotyczące wszystkich funduszy i obowiązujące w całej UE. Warunki horyzontalne były także w poprzednim rozporządzeniu z grudnia 2013, jednak mniej szczegółowe. W najnowszym dokumencie napisano wprost, że warunkiem jest m.in. "skuteczne stosowanie i wdrażanie Karty Praw Podstawowych" oraz "wdrażanie i stosowanie Konwencji ONZ o prawach osób niepełnosprawnych" [o tym, jak Polska w praktyce nie stosuje tej Konwencji ONZ, pisze w OKO.press Agnieszka Jędrzejczyk w serii tekstów - red.].

Dzięki temu, że te przepisy znalazły się w rozporządzeniu, Komisja Europejska mogła naciskać na Polskę w trakcie negocjacji umowy partnerstwa, która dookreśla obowiązki państwa członkowskiego (każdy kraj negocjuje własną umowę). Rząd ostatecznie przyznał, że nie realizuje wszystkich zapisów Karty i ONZ-owskiej konwencji [KE poinformowała OKO.press, że na późniejszym etapie uznała warunek dotyczący konwencji za spełniony - red.].

Fakt, że zapis o nieprzestrzeganiu Karty znalazł się w umowie z Polską, niewątpliwie wiąże się z praworządnością.

Jestem o tym przekonany. Bo karta to nie tylko np. prawa osób LGBT, ale również prawo dostępu do niezależnego sądu.

Dlaczego zatem rząd zgodził się na wpisanie tego do umowy? Myślał, że ujdzie mu to na sucho?

Myślę – to moje prywatne zdanie – że nie przywiązał do tego dużej wagi. Chciał dostać zaliczki i uruchomić przetargi, więc zgodził się na zapis o nieprzestrzeganiu Karty, uznając, że "jakoś to będzie". Nie docenił potencjalnych konsekwencji. Dla mnie już sam fakt podpisania dokumentu, w którym stwierdza się, że nie spełnia się jakichś warunków, jest dziwny.

Czyli Komisja zatriumfowała. Nie uruchomiła wobec Polski procedury "pieniądze za praworządność", ale złapała rząd PiS na funduszach spójności.

Komisja zachowuje się jak urzędnicy, trudno posądzać ją o szczególną przebiegłość. Są po prostu konsekwentni.

Na razie rzeczywiście nie ma żadnych prac nad uruchomieniem w stosunku do Polski mechanizmu warunkowości, czyli tego, który Komisja wszczęła w zeszłym roku w stosunku do Węgier. Ale toczą się inne procedury. To jest art. 7, to są wyroki Trybunału Sprawiedliwości, wstrzymane KPO oraz to, o czym teraz rozmawiamy, warunki podstawowe w funduszach spójności. Wszystkie te procedury kręcą się wokół tego samego tematu i wzajemnie się wzmacniają.

Fundusze spójności to jedno. Co będzie z pieniędzmi, którymi Komisja Europejska zarządza bezpośrednio, jak np. Erasmus+? Pamiętamy, że KE zawiesiła Polsce np. wypłaty na partnerstwo miast, kiedy niektóre samorządy przegłosowały homofobiczne uchwały.

W każdym programie Komisja może określić, że realizacja płatności będzie uzależniona od konkretnych wymogów. To kwestia zapisów w rozporządzeniu wprowadzającym dany program.

Myśli Pan, że fundusze spójności faktycznie mogą do Polski nie popłynąć?

Takie ryzyko istnieje i jest bardzo poważne. Liczę jednak, że to zostanie załatwione, czy to zrobi ten rząd, czy następny.

;

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze