0:00
0:00

0:00

100 dni rosyjskiej agresji przyczyniły się do zjednoczenia ukraińskiego społeczeństwa, wzmocnienia widoczności oraz głosu Ukrainy, a więc także języka ukraińskiego, na arenie międzynarodowej, a jednocześnie — w pewnym stopniu — do dekompozycji wizerunku monolitycznego narodu rosyjskiego oraz osłabienia statusu symbolicznego Rosji na świecie. Zapewne plan Kremla był przeciwny: imperium miało rosnąć w siłę, a w efekcie przyjdzie mu mierzyć się z anatemą, którą zresztą rzuciło samo na siebie.

Skutki klątwy wciąż próbuje łagodzić rosyjski ruch oporu antywojennego, rozproszony, regularnie rozbijany, ale wciąż wyraźnie słyszalny i widzialny.

Symboliczne akty kontestacji przybierają różne formy, raz to emerytowany milicjant z Sachalinu, Wasilij Tkaczew, który ceremonialnie i gniewnie w rosyjski dzień zwycięstwa odcina plakat z fałszywym hasłem „Swoich nie porzucamy”, innym razem - moskiewskie artystki Natalia Pierowa i Ludmiła Annienkowa, które rytualnie oblewają się czerwoną farbą na znak niezmywalności krwi, jaką ma na sobie Rosja, jej władza i milcząca większość jej mieszkańców.

Głosy protestu w Rosji nie ustają.

„Putin to czort”

Niezwykłą odwagą wykazała się uczennica z Izberbasza w Republice Dagestanu, która na uroczystym zakończeniu roku śmiało krzyknęła do mikrofonu: „Nie dla wojny! Wolność Ukrainie! Putin to czort!”, za co otrzymała gromkie oklaski.

Następnego dnia, na prośbę dyrekcji szkoły i władz miasta, wraz z matką przeprosiły za ten „emocjonalny wybryk”. Dziewczynka miała powiedzieć m.in., że „po prostu chciała zwrócić na siebie uwagę”.

Inna uczennica, szesnastolatka z Kaługi, Alona Kuzniecowa, za plakat z fragmentem piosenki swojego ulubionego rapera Noize MC została zatrzymana na Placu Puszkina w Moskwie i spędziła 48h w areszcie dla niepełnoletnich.

Plakat, a także fragment utworu Jordan z 2015 roku głosił: „Nagi król obiecuje wszystkim swoim poddanym ciepłe ubrania na zimę. Z otwartymi ustami lud oklaskuje w zachwycie jego płomienne przemówienie”.

Całą historię przygotowań, przebiegu pikiety oraz zatrzymania opisała na Twitterze. Jak pisze, że ludzie podchodzili do niej „chwalić za śmiałość, mówić, że jestem odważna i w ogóle mądra”. Protestująca szacuje, że werbalnych pozytywnych wyrazów uznania wobec jej aktu było o wiele więcej niż negatywnych krzywych spojrzeń. Dziewczyna została zatrzymana dopiero w drugiej lokalizacji po trzynastu minutach samotnej pikiety, na co, jak pisze, była psychicznie gotowa. Nie była jednak przygotowana na zetknięcie z przemocą instytucji, jakiej doświadczyła, z warunkami w zbiorowej, brudnej i dusznej celi aresztu, z odebraniem jej wszystkich przedmiotów osobistych, w tym telefonu, z rewizją kieszeni przed każdym pójściem do toalety, w której nie było drzwi itd. Przez ataki paniki i odmowę jedzenia dziewczyna spędziła ostatnią dobę aresztu w szpitalu, gdzie, jak twierdzi, spotkała już dobrych ludzi, którzy należycie się nią zaopiekowali.

W opowieści nastolatki pojawia się kilka razy próba odszyfrowania kodu antywojennego, jaki udawało jej się dostrzec w zachowaniach poszczególnych przedstawicieli służb. Przeciwniczką wojny mogła być, według niej, inspektorka, która ją przesłuchiwała, ponieważ „żadnego osądzania z jej strony nie było ani prania mózgu, że przecież specjalna operacja”, a także lekarka w szpitalu, która miała powiedzieć Alonie, że zna i także bardzo lubi piosenkę Jordan.

Dziewczyna dodaje, że niczego nie żałuje, obrazuje jedynie, z czym trzeba się liczyć, a także wyraża nadzieję, że „Rosja będzie wolna”. Wobec niej, jak i wobec tysięcy innych osób, toczy się aktualne postępowanie o dyskredytację sił zbrojnych Rosji. Sam autor piosenki z plakatu od początku wojny zaangażowany jest w akcje protestacyjne oraz zorganizował międzynarodową trasę koncertową pod hasłem Voices of Peace, z której dochód w całości przeznacza na pomoc uchodźcom tej wojny.

Przeczytaj także:

Słowa i butelki z benzyną

Noize MC nie jest jedynym artystą wyrażającym sprzeciw wobec rosyjskiej wojny. Robi to też konsekwentnie gwiazda rosyjskiego popu, Zemfira, która wypuściła niedawno nowy utwór pt. Mięso. Swoją antywojenną sztukę tworzy we współpracy z wpływową i popularną w Rosji aktorką, scenarzystką i reżyserką Renatą Litwinową, autorką ilustracji do klipu Mięso.

Wcześniej z kolei Litwinowa przy udziale Zemfiry nagrała nową interpretację antywojennej pieśni Pete'a Seegera „Where Have All the Flowers Gone”, upowszechnionej przez Marlene Dietrich w wersji “Sag Mir Wo Die Blumen Sind”.

Rozgłos zyskały też słowa weterana rosyjskiego rocka, Jurija Szewczuka, lidera grupy DDT, który na koncercie w Ufie i przy aplauzie dużej publiczności wygłosił krótki antywojenny i antyimperialny manifest: „Dusza nas boli. Jesteśmy przeciw wojnie. A wy? Teraz na Ukrainie giną ludzie – dlaczego? Nasi chłopcy tam giną – dlaczego? Jakie są cele, przyjaciele? Ginie młodość Rosji i Ukrainy. Giną staruszkowie, kobiety i dzieci. W imię jakichś napoleońskich planów naszego kolejnego Cezara… Tak? Ojczyzna, przyjaciele, to nie dupa prezydenta, którą należy cały czas całować. Ojczyzna to ta uboga babcia na dworcu, która sprzedaje ziemniaki. To jest ojczyzna”.

Wiara w moc słów to jednak nie wszystko, czego chwytają się Rosjanie w swojej walce o wolność. Niektórzy z nich chwytają w dłoń koktajle mołotowa. Niezależne media donoszą co jakiś czas o kolejnych podpaleniach "wojenkomatów", czyli rosyjskich urzędów kwalifikacji wojskowej. The Village pisze o 12 takich próbach, inne źródła wyliczają już 17 przypadków. Pierwsze podpalenie - sfilmowane przez samego sprawcę - miało miejsce w podmoskiewskiej miejscowości Luchowice jeszcze w lutym, kilka dni po rozpoczęciu wojny. Dwudziestojednolatek sądzony jest za akt wandalizmu. Innego młodego mężczyznę z uralskiej miejscowości Bieriezowskij czeka rozprawa z paragrafu o usiłowanie zabójstwa, za co grozi do 15 lat kolonii karnej. Innemu może grozić nawet sprawa za terroryzm. Części osób biorących udział w tych akcjach dotychczas nie zatrzymano, choć są poszukiwani. Niektórzy wypowiadali się, że był to ich protest wobec potencjalnej powszechnej mobilizacji. Na razie nie ma potwierdzenia, że jest to zorganizowana akcja protestu.

Miękka siła

Obawę i natychmiastowy sprzeciw wobec groźby powszechnej mobilizacji, o jakiej spekulowano przed 9 maja, wyraziły także aktywistki zgrupowane w kolektyw Miękka siła. Wystosowały petycję, którą przed moskiewską paradą wojsk bardzo szybko podpisało ponad 60 tysięcy obywateli. Kobiece stowarzyszenie Miękka siła jednoczy polityczki, aktywistki i dziennikarki, które stawiają sobie jasny cel, jakim jest zmiana rosyjskiej sceny politycznej na sfeminizowaną, troskliwą i empatyczną. W swoim manifeście dokonują diagnozy aktualnej rosyjskiej polityki:

„Rosja w ostatnich latach była krajem przemocy, bezprawia i ubóstwa. Państwo, które nie dba o swoich obywateli, nie słyszy ich, nie zwraca uwagi na ich problemy. Na pierwszy plan wysuwa się brutalna siła: mężczyźni w strojach bojowych na naszych ulicach i granicach, przemoc w więzieniach, przemoc domowa, rosnące represje polityczne. Brutalna polityka prowadzona przez obecny rząd szybko doprowadza Rosję do politycznego impasu”.

Brutalnej, patriarchalnej sile politycznej przeciwstawiają swoje ambicje: „My, polityczki i aktywistki, jesteśmy przekonane, że nadszedł czas na miękką siłę w polityce rosyjskiej. Nadszedł czas, by nie myśleć o rzucaniu bombami, upokarzaniu słabszych i popisywaniu się bicepsami, ale o tym, by życie w naszym wspólnym domu stało się bogatsze, cichsze, czystsze, piękniejsze i zdrowsze. Jesteśmy przekonane, że Rosja musi zmienić się z koszar i więzienia w przytulny dom dla swoich obywateli”.

Wśród celów widzą nie tylko zajmowanie się obroną praw kobiet, ale i wpływaniem na kształt polityki w ogóle, ponieważ, ich zdaniem: „Wizja polityki z twarzą kobiety powinna być zakorzeniona w społeczeństwie”. Miękka siła zajmuje się aktualnie kampanią informacyjną przeciwko prowojennej propagandzie w szkołach, a także wsparciem więźniarek politycznych w sprawach antywojennych, których jest coraz więcej. Trudno nie zauważyć dużej aktywności kobiet w obecnym ruchu oporu w Rosji. Tamtejszy protest antywojenny ma wyraźny rys genderowy.

Branki wojennej cenzury

Aktualnie w Rosji toczy się około 150 spraw karnych związanych z antywojennymi protestami oraz tysiące postępowań administracyjnych. Toczy się przynajmniej 5 dużych i głośnych spraw karnych za dyskredytację wojsk rzekomo motywowanych nienawiścią lub wrogością, czyli takich, w których oskarżonym grozi od 5 do 10 lat więzienia. 4 z nich to postępowania przeciwko kobietom.

Sasza Skoczilenko, artystka, aktywistka antywojennego feministycznego ruchu oporu czeka na kolejną rozprawę, która ma się odbyć pod koniec maja. Została zatrzymana za zmianę cenników w sklepach na antywojenne ulotki. O uwolnienie Saszy apelują artyści, działacze kultury z Rosji i diaspor rosyjskich za granicą. Sama Sasza napisała list otwarty, który podsumowuje nieudaną apelację o wypuszczenie jej z aresztu do czasu rozprawy. Pisze w nim m.in. o pokazowym charakterze jej procesu:

„Mój performance jest poświęcony wolności słowa, wolności ekspresji i walce o pokój. Działania z takim przesłaniem są obecnie w Rosji zabronione, a właściwie niemożliwe w przestrzeni publicznej. Wszystkie, oprócz mojego! Przecież moja akcja jest nie tylko całkowicie legalna, ale już od ponad miesiąca prowadzona przy pełnym wsparciu i całkowitym finansowaniu instytucji państwowych. Prokuratorzy, śledczy, sędziowie, strażnicy więzienni – wszyscy oni są asystentami i statystami w przedstawieniu! A im bardziej brutalna machina państwowych represji będzie na mnie oddziaływać, tym większy sukces i skutek będzie miało moje wystąpienie, tym głośniej i wyraźniej zabrzmi moje wołanie o pokój.

Wolność słowa, wolność ekspresji i spokój w mojej głowie są bezcenne, a zapłacenie za nie zaledwie dziesięcioma latami więzienia nie jest niczym, czego należy się obawiać”.

Sasza regularnie upublicznia rysunki, które obrazują jej oczekiwanie na sąd.

View post on Twitter

Kolejny proces pokazowy toczy się wobec uczestniczki Miękkiej siły i dziennikarki Marii Ponomarienko. Sądzona za rozpowszechnianie rzekomych fakе’ów motywowanych nienawiścią polityczną, a dokładnie, za to, że: „17 marca na swoim kanale w Telegramie zamieściła fałszywą informację, że rosyjskie siły powietrzne przeprowadziły nalot na Teatr Dramatyczny w Mariupolu, podczas gdy oficjalne źródła, w tym Ministerstwo Obrony, zaprzeczyły tej informacji, o czym wspomniana obywatelka wiedziała”.

Wspomniana obywatelka od dawna zajmowała się aktywizmem politycznym, wychodziła m.in. na marsze poparcia dla Nawalnego. W liście z aresztu pisze: „Moje serce jest wolne, dzięki wam, ludzie! Proszę was o wytrwałość, o wiarę w Zwycięstwo dobra! Dziękuję Wam za wielkie wsparcie, którego nie są w stanie oddzielić ode mnie nawet mury starego więzienia. Codziennie karmię gołębie. Wyjdę i razem z wami będę walczyć z ludźmi skorumpowanymi i malwersantami. Uściski dla wszystkich”.

Również Sasza Skoczilenko w swoim oświadczeniu używa argumentu walki dobra ze złem oraz wyraża wdzięczność za solidarność, którą otrzymuje każdego dnia: „Machina państwowa uważa, że wsadza mnie do więzienia na dziesięć lat jako przestrogę dla innych, aby pokazać im, jak niebezpieczne, przestępcze i niewłaściwe jest wyrażanie własnych opinii, ale to nieprawda. To ja, z własnej woli, wystawiam przedstawienie zatytułowane »Uwięzienie«, aby pokazać, że więzienie to nie koniec. Jest życie, jest światło i jest nadzieja. Cała Rosja wygląda teraz jak więzienie, a my musimy zrozumieć, jak z tym żyć. Machina represji państwowych nie trwa wiecznie, ale miłość tak! Ja mówię: Miłość jest silniejsza niż wszystko! Przekonałam się na własne oczy, że ona przechodzi przez kraty, druty kolczaste i betonowe ściany nie do przebicia”.

Obok Marii i Saszy pokazowe procesy polityczne toczą się także wobec architektki i działaczki grupy Demokratyczny Petersburg, Olgi Smirnowej oraz wobec Wiktorii Pietrowej, która nigdy nie zajmowała się aktywizmem. Obie także znajdują się w areszcie. Dwudziestoośmioletnia Wiktoria po prostu sprzeciwiała się wojnie w Ukrainie, nie była wcześniej zaangażowana politycznie, a w oczekiwaniu na rozprawę dostaje wiele wyrazów wsparcia: „Listy są bardzo wspierające. W ciągu czterech dni otrzymałam ponad 130 wiadomości z całego świata, nawet z Australii. Pisali zarówno starzy znajomi, jak i zupełnie obcy ludzie. Tak wiele wyrazów wsparcia, że odczuwam syndrom oszusta. Nie wiem, czy to sprawiedliwe, że tak wiele osób chce mnie wesprzeć. Teraz muszę przemienić ten syndrom, te wątpliwości w coś pożytecznego, co odda sprawiedliwość tej uwadze skierowanej na mnie. Wszystkim odpisuję”.

Nienawiść czy miłość

Sądzone za nienawiść i wrogość aktywistki, polityczki, dziennikarki i po prostu obywatelki Rosji argumentują, że walczą o miłość i dobro. Rosja w tym samym czasie już nie do końca wie, o co walczy w Ukrainie, zmieniając co jakiś czas wojenną narrację, ale nie zmieniając brutalnych metod swoich działań. Chociaż znane są przypadki zbiorowego oporu w ramach struktur siłowych, jak głośna sprawa z Republiki Kabardyjsko-Bałkarskiej, gdzie za odmowę udziału w „wojennej operacji” w Ukrainie zwolniono ze służby 115 żołnierzy Rosgwardii, to nie zmienia stanu rzeczy, w którym wojsko rosyjskie sieje zniszczenie na wchodzie i południu Ukrainy. W państwie, które formatuje populację na naród imperialny karmiony resentymentem i nacjonalizmem oraz pielęgnuje przemoc, jako domyślny sposób działania wyjątkowo odważnie i radykalnie brzmią postulaty, w których to słabość, solidarność, nadzieja i troska wzajemna miałyby definiować nową rosyjską scenę polityczną.

Rosjanki i Rosjanie sądzeni za protesty antywojenne. Od góry od lewej: Sasza Skoczilenko, Maria Ponomarienko, Olga Smirnowa, Wiktoria Pietrowa i Boris Romanow.
Od góry od lewej: Sasza Skoczilenko, Maria Ponomarienko, Olga Smirnowa, Wiktoria Pietrowa i Boris Romanow., źródło
;
Katarzyna Roman-Rawska

Badaczka współczesnej literatury i kultury rosyjskiej oraz ich związków z polityką. Socjolożka, tłumaczka. Pracuje w Instytucie Slawistyki PAN.

Komentarze