„Ludzie nie chcą słyszeć, co się dzieje na granicy, chcą mieć poczucie, że ktoś za nich załatwia tę sprawę” - mówi OKO.press polityk Koalicji Obywatelskiej
W czwartek (30 września 2021) późnym wieczorem Sejm głosował nad przedłużeniem stanu wyjątkowego przy granicy polsko-białoruskiej. A już w środę PiS przegłosował zmianę regulaminu Sejmu, która ułatwia przedłużanie stanu wyjątkowego. Teraz wystarczy zwykła większość, a nie jak dotąd - bezwzględna. To ułatwi PiS-owi sytuację. Opozycja bowiem w zdecydowanej większości głosowała przeciwko kolejnym tygodniom stanu wyjątkowego. Tylko PSL wstrzymał się od głosu.
Rozmawialiśmy z politykami partii opozycyjnych o tym, jak ich formacje interpretują kryzys na granicy. Czy kryzys służy PiS-owi? Czy opozycja widzi dla siebie pole działania?
„Do mojego biura dzwonią ludzie, głównie starsze kobiety, mówią, że to, co się dzieje na granicy, jest nieludzkie” - opowiada OKO.press polityk Platformy Obywatelskiej.
Polityk mówi nam, że wśród części wyborców jest oczekiwanie, by Platforma zajęła ostrzejsze stanowisko, uważają, że PO powinna się zaangażować w pomoc ludziom, których polskie i białoruskie służby przetrzymują na granicy.
O innych telefonach opowiada rzecznik PSL Miłosz Motyka. „Dzwonią i mówią, że trzeba pomagać na miejscu”. Ale jak pomagać w Iraku lub Afganistanie, skąd pochodzą osoby próbujące przedostać się do Polski? „Polacy myślą: pomagać na miejscu! O sytuacji w Afganistanie i Iraku nie pamiętają. Mówią, żeby nie ulegać presji. Jest 30 migrantów, będzie 300 tysięcy. Ten przekaz udał się PiS-owi” - dodaje Motyka.
Według jego relacji ludowcy rozmawiają z samorządowcami i mieszkańcami terenów przygranicznych, a ci są wdzięczni za wprowadzenie stanu wyjątkowego, bo zyskali dzięki niemu spokój i bezpieczeństwo.
„Widzieli wcześniej non stop przejeżdżające ciężarówki, wozy transmisyjne. Nie chodzi o to, że przeszkadzała im obecność dziennikarzy, organizacji pozarządowych. Chodzi o to, że pojawiało się tam wielu gapiów. Wprowadzenie pewnego miru pomogło”.
Pytamy, dlaczego politycy opozycji tak rzadko wspominają o ludziach, którzy zginęli na granicy albo o tych, których organizacje pozarządowe ledwo uratowały przed śmiercią z wyziębienia.
Polityk Koalicji Obywatelskiej: „Ludzie zwykle nie chcą wiedzieć, jak się robi parówki. Nie chcą też wiedzieć, jak rządzący osiągają skutek w postaci bezpieczeństwa ludzi. Nie chcą słyszeć, co się dzieje na granicy, chcą mieć poczucie, że ktoś za nich załatwia tę sprawę”.
„Nie wiem, czy kogokolwiek z polskiej strony obciążałbym za śmierć którejś z tych osób” – odpowiada Miłosz Motyka z PSL i dodaje, że wobec osób na granicy powinna być prowadzona akcja humanitarna.
Maciej Gdula z Lewicy: „Dla nas, dla Lewicy, to jest oburzające. Ci ludzie umierają. Można by im pomóc niewielkim nakładem sił i środków".
Gdula, który jest profesorem socjologii, dodaje: „W Polsce są trzy postawy: autorytarna – to ci, którzy czują radość, że pokazujemy siłę wobec ludzi na granicy. Inni są oburzeni nieludzkim zachowaniem. Trzecia postawa, którą pewnie prezentuje większość, to odwracanie wzroku. Ten mechanizm znamy świetnie z historii”.
Lewica stara się odwoływać do tych oburzonych. W Platformie Obywatelskiej uważają jednak, że postawy się zmieniają i to nie w stronę tych współodczuwających z osobami z granicy:
„Każde społeczeństwo tak zmanipulowane przez rządzących zmienia się negatywnie. Propaganda jest w stanie zrobić złe rzeczy” - mówi nam polityk PO.
„Bezpieczeństwo jest bardzo silnym bodźcem, jedną z podstawowych potrzeb” - stwierdza polityk Koalicji Obywatelskiej. Jego zdaniem PiS skutecznie odwołuje się do tej właśnie wartości i zarazem ogranicza pole działania opozycji.
„Od 19:40 do 20:20 w TVP najpierw jest festiwal zagrożenia, pokazywanie terrorystów, zoofilów. Potem minister Kamiński opowiada, jak skutecznie broni granicy. A w tym samym czasie w jednej ze stacji komercyjnych mamy wręczanie kuli dyskotekowej. To pokazuje różnicę w postrzeganiu świata. Tamten elektorat [PiS] czuje się zagrożony, czuje potrzebę reakcji. I państwo pokazuje, że jest silne, zwarte i gotowe” - komentuje Miłosz Motyka z PSL.
Zdaniem Gduli PiS idzie ścieżką przetartą przez inne władze:
„Taką taktykę stosują imperia: od czasu do czasu muszą wywołać wojnę, bo wtedy ludzie się gromadzą wokół sztandaru. Ale to pozwala też konsolidować władzę tam, gdzie są autorytarne tendencje.
Podgrzewa się konflikt, żeby zmobilizować elektorat i wytworzyć atmosferę jedności. PiS próbuje stworzyć atmosferę, która będzie mu służyć. Wykorzystuje coś zewnętrznego na wewnętrzny użytek” - uważa Maciej Gdula.
Wobec rządowej propagandy skupionej wokół kwestii bezpieczeństwa polityk Platformy Obywatelskiej, z którym rozmawiamy, przyznaje się do bezradności: „Naprawdę nie wiem, co mam powiedzieć. Powytrącali nam narzędzia. Jesteśmy wbici w ziemię przez PiS-owską propagandę. Powinniśmy zrobić coś więcej”.
Jednak propaganda rządu w sprawie uchodźców ukazała się nadzwyczaj tępa. Jak pisaliśmy, zdjęcia, które miały dowodzić zoofilskich praktyk osób z granicy czy ich powiązań z terrorystami, to nagrania od lat krążące po internecie. Nie mają nic wspólnego z ludźmi, którzy stanęli u polskich granic.
Zaś o odwoływaniu się do bezpieczeństwa mówił w rozmowie z OKO.press prof. Michał Bilewicz:
„Największy problem pojawia się wtedy, kiedy jesteśmy zbyt skoncentrowani na kwestiach bezpieczeństwa. Kiedy bezpieczeństwo narodowe staje się absolutnym priorytetem, można empatyczną reakcję na takie obrazy powstrzymać, traktować je jako próbę jakiejś łzawej propagandy”.
Skoro bezpieczeństwo to wartość tak podstawowa i jednocześnie wyłączająca empatię, może faktycznie opozycja nie ma czego szukać w dyskusji o granicy?
Różne siły opozycyjne na trzy sposoby próbują szukać dla siebie pola.
Lewica wchodzi z PiS-em w zwarcie: konsekwentnie powtarza, że uchodźcom trzeba pomagać.
Inaczej Donald Tusk: były premier próbuje przedefiniować pole dyskusji, a dokładnie pojęcie bezpieczeństwa. „Przynależność do Unii Europejskiej to też jest kwestia bezpieczeństwa" - mówi nam polityk Koalicji Obywatelskiej. I odwołuje się do dzwoniących ludzi: „Są przerażeni, że moglibyśmy wyjść z Unii. Zarówno młodsi, którzy nie znają innej rzeczywistości, jak i starsi, dla których wejście do UE było wielkim osiągnięciem”.
Jeszcze inną strategię wybrał Szymon Hołownia. Jednej mocnej wartości przeciwstawił inną: miłość, troskę o dzieci. W czwartek 30 września Hołownia opublikował nagranie, na którym przypomina o dzieciach wypchniętych przez polskie służby graniczne do lasu.
„Co się z nami stało, że doprowadziliśmy się do miejsca, w którym zamiast ogrzać to dziecko, nakarmić, umyć, zabezpieczyć w suchym bezpiecznym miejscu, odwozimy z powrotem do lasu? Sprawiają, że jesteśmy ludźmi, którymi nigdy nie powinniśmy być. Polska to naród ludzi wolnych, mądrych, solidarnych, czułych i troskliwych".
Wydaje się, że Hołownia próbuje upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Znaleźć sobie miejsce w debacie wokół granicy na kontrze wobec PiS-u, ale jednocześnie utwierdzić wizerunek polityka spoza obecnego układu:
„Niektórzy powiedzą mi - tak jak być może powiedzieliby niektórzy z moich kolegów czy koleżanek polityków - ojej, nie wychylaj się, sondaże. W nosie mam sondaże, gdy chodzi o życie i zdrowie człowieka, gdy chodzi o życie i zdrowie dziecka!" - mówi lider Polski 2050.
Ostatnie sondaże pokazują odbicie się Prawa i Sprawiedliwości. Widać to również w sondażu IPSOS dla OKO.press. Jak pisaliśmy, skończyły się miodowe miesiące opozycji. Od jesieni 2020 roku badania opinii pokazywały, że to opozycja wygrałaby wybory, gdyby te się nagle odbyły. I to mimo tego, że wyborcy oceniali opozycję krytycznie. Rok później sytuacja się odmieniła - PiS odzyskał szanse na rządzenie, choć musiałby dogadać się z Konfederacją.
„Oni się bardzo wystraszyli, kiedy zaczęliśmy zyskiwać. Wystraszyli się i uznali, że muszą zjednoczyć swoich wyborców" - mówi OKO.press polityk Platformy Obywatelskiej. I to właśnie dlatego PiS miałby postawić na kryzys wokół granicy. Już wcześniej słyszeliśmy z Platformy Obywatelskiej, że ten temat jest dla największej partii opozycyjnej niewygodny. Wśród polityków PO panuje przekonanie, że właśnie przez antyuchodźczą kampanię z 2015 roku PiS wygrał wybory.
„Liczymy na to, że nasz twardy elektorat rozumie, że on nam nie wystarczy do wygrania wyborów" - mówi polityk PO. „Nie można być ortodoksyjnym. Trzeba iść na kompromisy, a one nie są łatwe”.
Polityk Koalicji Obywatelskiej nie zgadza się, że Tusk działał w sprawie uchodźców opieszale. Uważa, że reakcja Tuska była szybka: „Nie dał im się wpuścić, nie ma szybkiego wzrostu PiS-u”.
„Na elektorat PiS-wski bardziej zadziałały słowa [Sławomira Nitrasa] o piłowaniu katolików niż uchodźcy. Bo oni wszyscy są katolikami, a nie każdy mieszka przy granicy” - uważa Miłosz Motyka z PSL.
Lewica uważa, że na tym temacie zyska. Jak nam wcześniej mówił polityk Lewicy: „Było LGBT, była aborcja, są uchodźcy. Trzeba betonować nasz betonowy elektorat, bo on jest kapryśny. A w takich sytuacjach się wokół nas integruje”.
Zupełnie inaczej niż Platforma widzi przyczyny rozpętania rządowej propagandy wokół granicy Maciej Gdula z Lewicy. Jego zdaniem chodzi o to, by pokazać, że PiS-owi coś się w końcu udało na arenie międzynarodowej.
„W polityce zagranicznej idziemy od porażki do porażki. Mamy Turów, KPO, Węgry podpisały porozumienie w sprawie gazu, które omija Ukrainę. Ten kryzys jest jedynym wydarzeniem, w którym PiS może pokazać, że sobie radzi”.
Czy to znaczy, że na dłuższą metę PiS na tym kryzysie wygra?
„Kryzys może się ciągnąć bardzo długo. Pytanie, czy może się ciągnąć przez rok. Gdyby tak było, możliwe, że ludzie się oswoją, ale PiS będzie postrzegany jako partia, która nie umie rozwiązać tego konfliktu. Pojawi się poczucie, że rząd jest nieskuteczny. Konflikt na granicy dołączy do wielu nierozwiązanych spraw w polityce międzynarodowej”.
Wszyscy rozmówcy z opozycji zwracają uwagę, że osoby próbujące przekroczyć polską granicę nie znikną wraz z zakończeniem stanu wyjątkowego. Tylko we wrześniu było ponad 5 tys. prób przekroczenia granicy z Białorusią.
„Będziemy mieć granicę, na której będą się pojawiać uchodźcy, jak w Grecji, Hiszpanii” - mówi Maciej Gdula. „Trzeba się przygotować, jak sobie z tym radzić”. Polityk Lewicy mówi, że konieczna jest spójna polityka ekstradycyjna i azylowa, a także uszczelnianie granicy, np. skuteczny system monitoringu.
„Granica nie może być nieszczelna w tym sensie, że polskie państwo nie ma kontroli nad tym, kto przebywa na jego terytorium. Musimy być liberałami, a nie idiotami, są też ludzie, którzy mają złe zamiary".
Dodaje: „Potrzebna jest akcja informacyjna tam, skąd uchodźcy wyruszają, tego jest za mało, nie słyszałem o misji dyplomatycznej np. w Iraku, Turcji. Ludzie, którzy wyruszają do Polski, spodziewają się, że dostaną tu mieszkania. Bez mówienia o tym, jakie są realia tych wypraw, trudno liczyć, że pojawi się mniej chętnych”.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze