Prokurator krajowy Dariusz Korneluk uchylił polecenie służbowe swojego poprzednika Bogdana Święczkowskiego, nakazujące prokuratorom wykorzystywanie do oskarżania nielegalnie zdobytych dowodów. To powiew nowego w prokuraturze i odejście od doktryny Ziobry
Jak ustaliło OKO.press, zgodę na wykorzystanie nielegalnie zdobytych przez policję lub służby specjalne dowodów tzw. owoców zatrutego drzewa, prokurator krajowy Dariusz Korneluk – na zdjęciu u góry – wycofał 8 kwietnia 2024 roku.
Korneluk w swojej decyzji uchylił polecenie z 2018 roku ówczesnego prokuratora krajowego Bogdana Święczkowskiego (obecnie sędzia TK Przyłębskiej). W tej decyzji Święczkowski nakazywał prokuratorom lekceważenie uchwały SN z 2018 roku, w której ograniczono możliwość wykorzystania dowodów zdobytych w trakcie podsłuchiwania rozmów telefonicznych.
Decyzja Korneluka wycofująca teraz zgodę Święczkowskiego została rozesłana po prokuraturach w całym kraju, by śledczy wdrożyli ją w życie.
„Prokurator Krajowy Dariusz Korneluk dokonuje obecnie przeglądu wewnętrznych wytycznych i poleceń, celem wychwycenia i uchylenia tych, które w sposób nieuprawniony naruszają niezależność prokuratorów” – mówi OKO.press rzecznik Prokuratury Krajowej Przemysław Nowak.
Dodaje: „Niewątpliwie jednym z takich dokumentów było polecenie Prokuratora Krajowego z dnia 26 lipca 2018 r. dotyczące niestosowania uchwały siedmiu sędziów Sądu Najwyższego z dnia 28 czerwca 2018r sygn. I KZP 4/18, wydanej w sprawie określenia przesłanek stosowania art. 168b kpk”.
Przepis ten wprowadził w 2016 roku do kodeksu postępowania karnego PiS. Mówi on, że o wykorzystaniu nielegalnie zdobytych dowodów podczas podsłuchiwania rozmów telefonicznych lub inwigilacji internetu, decyduje prokurator. Wcześniej taką zgodę musiał wydać sąd.
Rzecznik prokuratury mówi dalej: „W tym piśmie Bogdan Święczkowski „polecił do bezwzględnego stosowania” własną interpretację art. 168b kpk, przeciwstawiając ją uchwale 7 sędziów Sądu Najwyższego. Prokurator krajowy Dariusz Korneluk uważa, iż polecenie to naruszało niezależność prokuratorów w sposób nieuprawniony.
To prokurator powinien dokonywać interpretacji tego przepisu, przy uwzględnieniu jego treści, ale również posiłkując się dostępnym orzecznictwem, w tym uchwałą siedmiu sędziów Sądu Najwyższego z dnia 28 czerwca 2018r. Jest to decyzja prokuratora. Ma on prawo i obowiązek dokonywania własnych ocen prawnych w każdej prowadzonej sprawie”.
Uchylenie polecenia Bogdana Święczkowskiego nakazującego prokuratorom lekceważenie uchwały SN jest ważne. Bo nie tylko przywraca szacunek dla orzeczeń sądowych, w tym najważniejszego sądu w Polsce. Ale jest to też częściowe zerwanie z praktyką, którą były minister Zbigniew Ziobro i PiS chcieli stosować już w czasie pierwszego rządu PiS w latach 2005-07.
Chodzi o wykorzystanie do oskarżania dowodów zdobytych poza oficjalną procedurą i zgodą sądu oraz dowodów zdobytych przy okazji prowadzenia innych, legalnych czynności. Żeby je wykorzystać, potrzebna byłaby jednak zgoda sądu.
Problem owoców zatrutego drzewa pojawił się w związku z głośnymi wówczas akcjami CBA Mariusza Kamińskiego, które były prowadzone wbrew przepisom prawa. Pojawił się problem, czy dowody zdobyte podczas akcji uznanej za nielegalną, mogą być wykorzystane do oskarżania rozpracowywanych osób.
Stało się tak choćby ws. afery gruntowej, którą wykreowało CBA, by uderzyć w Andrzeja Leppera (ówczesnego wicepremiera i ministra rolnictwa). Tę akcję CBA za nielegalną uznał prawomocnie sąd w 2023 roku i skazał za nią na więzienie ówczesnego szefa CBA Mariusza Kamińskiego i jego zastępcę Macieja Wąsika.
Obok tego procesu toczy się drugi proces, w którym dowody zdobyte w trakcie tej nielegalnej akcji są wykorzystane do oskarżenia osób, przez które CBA chciało dotrzeć do Leppera. Problem jednak w tym, że to CBA mogło wykreować takie przestępstwo, kusząc osoby z otoczenia Leppera do przyjęcia łapówki, w zamian za odrolnienie działki. Podobne problemy pojawiły się w akcji CBA wymierzonej w SN, Beatę Sawicką, Kwaśniewskich czy Weronikę Marczuk.
Zapędy PiS do inwigilowania obywateli hamowały wtedy sądy, w szczególności SN.
W 2010 roku SN orzekł, że jeśli zostanie złamane prawo dotyczące zakładania podsłuchu, to taki materiał w ogóle nie może być dowodem w sprawie.
Natomiast w 2007 roku w uchwale SN orzekł, że jeśli przy okazji podsłuchiwania osoby – za zgodą sądu – podsłucha się jej rozmowę, z której wynika, że ktoś inny popełnił jakieś inne przestępstwo, to ten materiał można wykorzystać do prowadzenia postępowania tylko za zgodą sądu. Podobnie jeśli okaże się, że podsłuchiwany popełnił inne przestępstwo niż to, o które go podejrzewano i z powodu którego założono mu podsłuch.
Pod koniec rządu PO-PSL wprowadzono zakaz stosowania nielegalnie zdobytych dowodów.
Po zmianie władzy w 2015 roku Zbigniew Ziobro znowu został ministrem sprawiedliwości i jedną z pierwszych nowelizacji prawa jaką zgłoszono, była legalizacja właśnie owoców zatrutego drzewa. PiS znowelizował wtedy kodeks postępowania karnego. Autorem zmian było ministerstwo sprawiedliwości. Przede wszystkim usunięto przepis zakazujący wykorzystania w procesie owoców zatrutego drzewa.
Do kodeksu postępowania karnego wprowadzono artykuł 168a.
Mówi on: „Dowodu nie można uznać za niedopuszczalny wyłącznie na tej podstawie, że został uzyskany z naruszeniem przepisów postępowania lub za pomocą czynu zabronionego, o którym mowa w art. 1 § 1 Kodeksu karnego, chyba że dowód został uzyskany w związku z pełnieniem przez funkcjonariusza publicznego obowiązków służbowych, w wyniku: zabójstwa, umyślnego spowodowania uszczerbku na zdrowiu lub pozbawienia wolności”.
Przepis dopuścił wykorzystanie owoców zatrutego drzewa. Ale samo skreślenie przepisów o zakazie wykorzystania nielegalnych dowodów spowodowałoby, że wróciłby stan prawny sprzed lipca 2015 roku, kiedy co prawda wprost nie zakazano ich użycia, ale było orzecznictwo SN wyznaczające granice ich wykorzystania. PiS postanowił znieść te ograniczenia. I dodał do kodeksu postępowania karnego kolejny artykuł 168b.
Mówi on: „Jeżeli w wyniku kontroli operacyjnej zarządzonej na wniosek uprawnionego organu na podstawie przepisów szczególnych uzyskano dowód popełnienia przez osobę, wobec której kontrola operacyjna była stosowana, innego przestępstwa ściganego z urzędu lub przestępstwa skarbowego niż przestępstwo objęte zarządzeniem kontroli operacyjnej lub przestępstwa ściganego z urzędu lub przestępstwa skarbowego popełnionego przez inną osobę niż objętą zarządzeniem kontroli operacyjnej, prokurator podejmuje decyzję w przedmiocie wykorzystania tego dowodu w postępowaniu karnym”.
Artykuł 168b zezwala, by materiał z podsłuchu założonego w jednej sprawie wykorzystać w innej – także dotyczącej przestępstwa, dla ścigania którego podsłuchu w ogóle zakładać nie wolno. I by dowody z takiego podsłuchu wykorzystać przeciw osobie nieobjętej podsłuchem. A decyduje o tym nie – jak wcześniej – sąd, ale prokurator.
Tymi przepisami PiS zalegalizował nadużycia, które ujawniły się m.in. za jego poprzednich rządów.
Pierwsze to nadużywanie uprawnień do prowokacji policyjnej. Jak w sprawie posłanki PO Beaty Sawickiej, którą agent Tomek nakłonił do korupcji. Także w sprawie prowokacji w Ministerstwie Rolnictwa, kiedy m.in. CBA sfałszowało dokumenty odrolnienia ziemi, czego mu w ramach prowokacji nie wolno było zrobić.
Za prowokacje w Ministerstwie Rolnictwa skazano Kamińskiego i jego współpracowników. Sawicką sąd uwolnił od winy, uznając m.in., że nie można jej skazać na podstawie dowodu zdobytego z naruszeniem prawa.
Innym rodzajem nadużycia było obchodzenie przepisów przez zakładanie podsłuchów jednej osobie, by podsłuchiwać inną, na której podsłuchanie trudno byłoby zdobyć zgodę sądu lub dla wykrycia przestępstwa nieuprawniającego do założenia podsłuchu.
Na przykład za pierwszych rządów PiS częściej pojawiały się informacje o wykryciu nielegalnej aborcji.
W sprawie aborcji podsłuchu założyć nie było wolno. Głośny był przypadek, gdy wszczęto sprawę o nielegalną aborcję, o której dowiedziano się z podsłuchu założonego – podobno – po to, by ścigać korupcję. I to nie ginekologowi, który wykonywał aborcję, a pracującemu z nim anestezjologowi.
Wreszcie, forsowane przez PiS nowe przepisy pozwoliły na uniknięcie wątpliwości co do legalności niektórych metod śledczych. Nagłośnił je sędzia Igor Tuleya, uzasadniając wyrok w sprawie doktora G. Mówił wtedy o metodach śledczych podobnych do stalinowskich, polegających na wielogodzinnych, nocnych przesłuchaniach, podczas których policja i służby przekazywały sobie świadków z rąk do rąk i zastraszały ich, że jeśli nie zeznają, jak oczekują przesłuchujący, to trafią do aresztu.
Uchwalone w 2016 roku przepisy legalizujące owoce zatrutego drzewa czyściły przedpole do nowych akcji służb specjalnych państwa PiS. Poszedł wyraźny sygnał, że mogą one robić więcej.
W czerwcu 2018 roku Sąd Najwyższy wydał jednak kolejną uchwałę dotyczącą właśnie nowego artykułu 168b. SN w składzie siedmiu sędziów, udzielił odpowiedzi na pytanie prawne sądu w Poznaniu, dotyczące szerokiego wykorzystywania podsłuchów. SN w uchwale ograniczył uprawnienia prokuratorów do wykorzystywania nagrań z podsłuchów.
Uznał, że nagranych „przypadkowo” dowodów na inne przestępstwa, można użyć tylko do spraw opisanych w artykule 19 ust. 1 ustawy o policji. Artykuł ten, w zamkniętym katalogu, wymienia najpoważniejsze przestępstwa, do wykrywania których policja, za zgodą sądu, może stosować podsłuchy.
Tą uchwałą Sąd Najwyższy ograniczył inwigilację obywateli oraz wykorzystywanie podsłuchów do ścigania drobniejszych przestępstw.
Uchwała nie spodobała się Ministerstwu Sprawiedliwości i ówczesnemu prokuratorowi krajowemu Bogdanowi Święczkowskiemu.
W liście do prokuratorów Święczkowski pisał wtedy, że artykuł 168b powinni nadal stosować tak, jak go uchwalił PiS. Czyli nadal mieli wykorzystywać tzw. owoce zatrutego drzewa; bez oglądania się na uchwałę Sądu Najwyższego. A jeśli sądy nie będą chciały zgodzić się na takie dowody, śledczy mieli powoływać się na art. 168a, który, jak podkreślał Święczkowski, sądy mają respektować.
Święczkowski polecił przekazać swoje stanowisko wszystkim prokuratorom do „bezwzględnego stosowania”. Jawnie wzywał do lekceważenia uchwały SN. I teraz to jego polecenie uchylił nowy prokurator krajowy Dariusz Korneluk.
Sądy, w tym SN, po 8 latach rządu PiS znowu będą musiały wyznaczyć granice służbom specjalnym. Głównie w kwestii stosowania do inwigilacji takich narzędzi szpiegujących, jak Pegasus. W 2023 roku Sąd Apelacyjny we Wrocławiu wydał precedensowy wyrok, w którym orzekł, że używanie programów szpiegujących do zdobywania dowodów jest sprzeczne z prawem.
W kodeksie postępowania karnego nadal jednak jest artykuł 168a legalizujący owoce zatrutego drzewa, jak i 168b. Ich usunięcie wymaga zmiany ustawy, na którą musi zgodzić się prezydent Andrzej Duda. A ten może blokować zmiany z uwagi na ocenę działań podejmowanych przez służby specjalne i prokuraturę za czasów rządu PiS. Wszak mogły one korzystać z owoców zatrutego drzewa.
Kodeksy karne po rządach PiS ma naprawić powołana niedawno przez ministra sprawiedliwości Adama Bodnara komisja kodyfikacyjna prawa karnego. Na jej czele stoi legalny sędzia SN, prof. Włodzimierz Wróbel znany z obrony praworządności i SN. Projekty wypracowane przez komisję będą poddane konsultacjom i dalszym pracom legislacyjnym.
Sądownictwo
Adam Bodnar
Zbigniew Ziobro
CBA
Ministerstwo Sprawiedliwości
Prokuratura Krajowa
Sąd Najwyższy
afera gruntowa
Dariusz Korneluk
inwigilacja
Pegasus
praworządność
Prokurator Krajowy Bogdan Święczkowski
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze