Powinniśmy zerwać z importem rosyjskich surowców energetycznych. Nie powinniśmy jednak kupować ropy i gazu w innych krajach. Bo oprócz wojny mamy też na głowie globalne ocieplenie. Putin go nie odwołał
Trwająca od miesiąca wojna Rosji w Ukrainie może i powinna przyspieszyć transformację energetyczną Polski i Unii Europejskiej, piszą dziś naukowcy z interdyscyplinarnego Zespołu doradczego do spraw kryzysu klimatycznego Polskiej Akademii Nauk. PAN przypomina, że
kryzys klimatyczny, jakkolwiek zepchnięty teraz na drugi plan z powodu wojny za wschodnią granicą, nie skończył się, ani nie spowolnił.
Opublikowana kilka dni po ataku Rosji druga część tzw. Szóstego Raportu Podsumowującego Międzyrządowego Zespołu ds. Zmiany Klimatu (IPCC) przeszła bez echa. W dokumencie IPCC analizuje konsekwencje globalnego ocieplenia dla ludzkości i środowiska naturalnego i możliwości adaptacji do nowych warunków. Ostrzega też, że czas na podjęcie skutecznych działań zapobiegawczych i adaptacyjnych szybko się kończy, a zmiany klimatyczne najbardziej uderzą w najbiedniejszych.
Dlatego powinniśmy jak najszybciej zerwać z importem rosyjskich surowców energetycznych i jednocześnie nie godzić się na rozwiązania, które na dłuższą metę zastąpią rosyjską ropę czy gaz zakupami w innych krajach. W kontekście przeciwdziałania globalnemu ociepleniu byłoby to bowiem utrzymaniem status quo.
„Wojna nie unieważnia kryzysu [klimatycznego], związanych z nim zagrożeń ani konieczności podejmowania działań zapobiegawczych i adaptacyjnych”
– piszą członkowie zespołu, któremu przewodniczy prof. Szymon Malinowski, fizyk atmosfery z Uniwersytetu Warszawskiego.
Kierowany przez niego zespół uważa, że wojna w Ukrainie pokazała Polkom i Polakom, jak niebezpieczna jest zależność naszej gospodarki od paliw kopalnych oraz jak wspomaga autorytarne rządy w Rosji i agresję na naszego sąsiada. Naukowcy przestrzegają jednak przed powrotem do antyklimatycznej polityki w imię bezpieczeństwa energetycznego.
„Niektóre rozwiązania proponowane w celu zmniejszenia zależności od importu paliw kopalnych z Rosji idą w poprzek rozwiązań na rzecz zapobiegania zmianom klimatu. Chodzi o postulowanie wzrostu udziału rodzimych paliw kopalnych, co zagrozi transformacji energetycznej, a tę należy przyspieszyć przez rozwój energetyki jądrowej, wiatrowej i fotowoltaiki” – mówi OKO.press prof. Malinowski.
Mimo okrucieństw rosyjskiej armii, kraje UE wciąż importują z Rosji ropę, gaz i węgiel. Zyski z eksportu ropy do krajów UE to ok. 10 procent budżetu Federacji Rosyjskiej. Część tych pieniędzy Rosja przeznacza na inwestycje na terytoriach okupowanych w Gruzji (od 2008 roku) i Ukrainie (od roku 2014), wskazał niedawno w analizie Polski Instytut Ekonomiczny.
Niestety, Polska spośród krajów unijnych w latach 2019-2020 była po Niemczech drugim największym importerem ropy naftowej z Rosji,
pisze PIE.
Niemcy to także czołowy importer rosyjskiego gazu. Dopiero w ostatniej chwili, po uznaniu przez Putina samozwańczych „republik ludowych” na wschodzie Ukrainy i wybuchu wojny dwa dni później, Berlin wstrzymał uruchomienie Nord Stream 2. Gazociąg doprowadziłby do jeszcze większej zależności niemieckiej gospodarki i pośrednio Europy Zachodniej od Moskwy, jednocześnie przynosząc Kremlowi miliardowe zyski.
Europa nie może sobie pozwolić na embargo na rosyjskie surówce energetyczne.
Udział rosyjskiego gazu w niemieckim imporcie błękitnego paliwa wyniósł 55 proc. w roku 2020. W liczbach bezwzględnych to 56 mld m3 gazu. Cała UE importuje ok. 168 mld m3 gazu z Rosji – to aż ok. połowy zapotrzebowania. W tym znajduje się również ok. 10 mld m3 sprowadzanych przez Polskę. Według rządu to już ostatnie miesiące handlu. Pod koniec roku zacznie działać gazociąg Baltic Pipe, który ma całkowicie zastąpić import z Rosji, czyniąc bezprzedmiotowymi negocjacje w sprawie przedłużenia umowy z Gazpromem.
Polska twierdzi także, że ma realne drogi odejścia od rosyjskiej ropy. Służyć ma temu wpuszczenie na polski rynek Saudi Aramco, największego producenta ropy na świecie, poprzez objęcie udziałów w Lotosie. Premier Morawiecki zapowiedział także zmianę kierunków importu węgla z Rosji na Australię, Kolumbię, czy RPA.
Po wybuchu wojny nawet Berlin uznał, że czas szukać alternatyw. Niemiecka misja gospodarcza gościła niedawno w Katarze – swoją drogą kraju dalekiego od ideałów demokracji i praw człowieka – gdzie ogłoszono podpisanie długoterminowego kontraktu na dostawy LNG. Niemniej Niemcy wciąż sprzeciwiają się natychmiastowemu wstrzymaniu importu rosyjskich surowców energetycznych, co boleśnie wytknął im prezydent Zełenski w czasie wystąpienia w Bundestagu.
Są i przykłady zerwania z gazową smyczą Moskwy nawet w krajach niemal całkiem uzależnionych od importu ze wschodu.
Bułgaria, kojarzona od lat z polityką energetyczną prowadzoną pod dyktando Gazpromu i Łukoilu, ogłosiła właśnie, że nie odnowi upływającego na koniec tego roku kontraktu gazowego, stawiając na dostawy przez interkonektor na granicy z Grecją.
Oprócz niezmierzonych cierpień ukraińskich cywili wojna przyniosła reszcie Europy drogą energię i niepewność dostaw. Działania Polski, Bułgarii i Niemiec, zastępujących rosyjską ropę i gaz importem z innych krajów, powinny być jednak rozwiązaniem tymczasowym. A nawet krótkotrwały zwrot ku węglowi, możliwy według słów samego szefa unijnego Zielonego Ładu Fransa Timmermansa, może dodatkowo spowolnić dekarbonizację gospodarki unijnej.
„O ile wojna w Ukrainie może w początkowym okresie spowolnić procesy dekarbonizacyjne w Europie, a zwłaszcza w Polsce, to w nieco dalszej perspektywie może znacząco przyspieszyć transformację energetyczną. To nie jest paradoks. Wynika to z faktu, że droga energia wymusza radykalną poprawę efektywności energetycznej i przyspiesza rozwój OZE we wszystkich sektorach gospodarki. Odnawialne źródła nie są bowiem obarczone kosztami paliw i CO2” – czytamy w oświadczeniu.
W dłuższej perspektywie — piszą naukowcy z PAN — nie będzie jednak odwrotu od rugowania paliw kopalnych z miksu energetycznego unijnej „27”. Polska nie zawiera nowych kontraktów z Rosją i jesteśmy bliscy zastąpienia rosyjskiego gazu gazem norweskim. Mamy też duże zapasy gazu. Ale tempo pozostałych niezbędnych zmian jest zbyt wolne.
Zespół klimatyczny PAN proponuje:
“Rozwojowi energetyki wiatrowej i słonecznej powinno towarzyszyć tworzenie szczytowych elektrowni gazowych, niezbędnych do stabilizacji sieci. Należy natomiast ograniczyć projekty budowy kosztownych bloków gazowo-parowych, które miałyby zastąpić wycofywane stare bloki węglowe. Bloki gazowo-parowe najpewniej nie zdążą się zamortyzować, a ponadto stworzą nieosiągalny bez importu z Rosji popyt na gaz” – piszą naukowcy.
“Do chwili uruchomienia elektrowni jądrowych rolę [źródeł dyspozycyjnych, stabilizujących sieć] muszą pełnić elektrownie węglowe i istniejące już bloki gazowo-parowe. Konieczne jest utrzymanie ich żywotności. Sprzyjać temu będzie odciążenie poprzez źródła odnawialne". Wystarczy, że nieregularność dostaw z tych źródeł będzie równoważona dzięki okresowo uruchamianym szczytowym elektrowniom gazowym – czytamy w oświadczeniu.
“Należy uruchomić i wzmocnić programy prowadzące do poprawy efektywności energetycznej budynków i instalowania pomp ciepła". Należy też prowadzić akcję informacyjną, jak duże oszczędności może dać obniżenie temperatury nawet o jeden czy dwa stopnie zimą lub podwyższenie temperatury w przypadku pomieszczeń klimatyzowanych.
“Polska jest po Niemczech krajem najbardziej uzależnionym od rosyjskich dostaw surowców energetycznych. Musimy przyspieszyć transformację energetyczną w zgodzie z polityką klimatyczną Unii Europejskiej, a nie wbrew niej”.
Ten ostatni postulat to echo pomysłów polskiego lobby węglowego. Powołuje się ono na szefa unijnego Zielonego Ładu Fransa Timmermansa, który dopuścił tymczasowy wzrost spalania węgla w wyjątkowej sytuacji wojennej i ponownie forsuje węgiel jako podstawę bezpieczeństwa energetycznego Polski.
Tymczasem – pisze zespół klimatyczny PAN – „wykorzystanie obecnych problemów energetycznych do przeforsowania budowy nowych mocy w energetyce węglowej miałoby nie tylko fatalny wpływ na klimat, ale doprowadziłoby do katastrofy ekonomicznej Polski w ciągu najdalej kilku dekad. Nie tylko z powodu wysokich opłat emisyjnych, ale także z powodu wysokich kosztów wydobycia węgla w Polsce”.
W OKO.press pisze głównie o kryzysie klimatycznym i ochronie środowiska. Publikuje także relacje z Polski w mediach anglojęzycznych: Politico Europe, IntelliNews, czy Notes from Poland. Twitter: https://twitter.com/WojciechKosc
W OKO.press pisze głównie o kryzysie klimatycznym i ochronie środowiska. Publikuje także relacje z Polski w mediach anglojęzycznych: Politico Europe, IntelliNews, czy Notes from Poland. Twitter: https://twitter.com/WojciechKosc
Komentarze