Z samorządowych programów in vitro urodziło się przez ostatnie osiem lat ponad 11 tys. dzieci. I nadal się rodzą. Wiele par jest w trakcie leczenia niepłodności. A państwo zacznie finansować in vitro w czerwcu 2024 roku. Co dalej? W OKO.press tłumaczy Marek Wójcik, prezes Związku Miast Polskich
Ministra zdrowia Izabela Leszczyna zapowiedziała, że przeznaczy na finansowanie programu in vitro z budżetu państwa 500 mln zł rocznie. „Przywracamy dzisiaj nadzieję, a właściwie dajemy realną szansę tym wszystkim, którzy chcą zostać rodzicami, żeby mogli mieć, urodzić własne dziecko” – mówiła Leszczyna. To ogromna kwota.
A in vitro ratuje płodność całego społeczeństwa.
Jest – jako zapłodnienie pozaustrojowe – najskuteczniejszą metodą leczenia niepłodności. Zdrowie reprodukcyjne do tej pory nie znajdywało należytego miejsca w polityce rodzinnej władz. A pary, które chciały być rodzicami, nie otrzymywały systemowego wsparcia w postaci diagnostyki i leczenia niepłodności. Przez ostatnie osiem lat to samorządy zapewniały wsparcie w leczeniu niepłodności metodą in vitro. Jak dowiedziało się OKO.press,
urodziło się z nich ponad 11 tys. dzieci.
W Polsce niepłodność dotyka około 3 mln osób (to około 20 proc. par w wieku prokreacyjnym). In vitro to kosztowna procedura, dlatego powrót do finansowania in vitro z budżetu to niezwykle ważny krok. Pozwoli nawet niezamożnym parom znowu starać się o dziecko.
„Samorządy zgłaszały się do finansowania programu in vitro jeszcze w październiku 2023 roku. Ich liczba cały czas rosła. Do tej pory trudno było nam wyrwać 1 mln zł na programy in vitro. Teraz mamy 500 mln zł. To ogromna kwota, cieszymy się, za te pieniądze będzie można dużo zrobić. Pojawia się jednak zarzut podwójnego finansowania” – mówi w rozmowie z OKO.press Marek Wójcik, prezes Związku Miast Polskich.
Co stanie się z programami finasowania in vitro realizowanymi przez samorządy po wejściu w życie ustawy o in vitro? I z parami, które dopiero zaczęły leczenie niepłodności?
Po kolei.
Według ustawy o finansowaniu in vitro z budżetu państwa, parze, która stara się o dziecko w ramach procedury in vitro, należy się sześć indywidualnych procedur wspomaganego rozrodu, w różnych wariantach.
Zabezpieczyć płodność na przyszłość będą mogły też pacjentki i pacjenci z chorobami onkologicznymi (poprzez pobranie i przechowywanie gamet przed lub w trakcie leczenia onkologicznego). W tym wypadku program obejmie kobiety od okresu dojrzewania do 40. roku życia i mężczyzn od okresu dojrzewania do 45. roku życia. Finansowanie zacznie działać 1 czerwca 2024 roku. Łącznie rząd przeznaczy na program in vitro 2,5 mld zł. Tyle tylko, że...
Pierwszy państwowy program in vitro: „Program – Leczenie Metodą Zapłodnienia Pozaustrojowego”; działał w Polsce w latach 2013-2016. Państwo przeznaczyło na niego 244 mln zł. Finansowanie wstrzymał w 2016 roku rząd PiS. Według ówczesnego ministra zdrowia Radziwiłła pozwoliło to „chronić sumienia podatników”. Żal po in vitro był jednak powszechny, a nawet elektorat PiS miał pretensje do rządu. Bo program Tuska i Kopacz odniósł wielki sukces:
Po zakończeniu finansowania z budżetu państwa,
to samorządy przejęły odpowiedzialność za wsparcie w leczeniu niepłodności procedurą in vitro.
Zaczęły realizację własnych programów, w ramach których można było uzyskać dofinansowanie in vitro w wysokości nawet do 10 tys. zł (zazwyczaj to 5 tys. zł na jedną procedurę). Programy działają nadal. Jak tłumaczy w rozmowie z OKO.press Marek Wójcik, prezes Związku Miast Polskich, w sumie
samorządy prowadzą ich około 70. w całej Polsce.
I nie chodzi tylko o duże miasta. "Jeszcze w październiku 2023 roku na 40 nowo zgłoszonych programów opieki zdrowotnej przez samorządy, 15. projektów dotyczyło in vitro. Mimo tego, że procedowana już była ustawa finansowania tej procedury z budżetu państwa. Do końca rozszerzaliśmy program” – mówi Marek Wójcik.
Wiele projektów samorządowych skończy się po wejściu ustawy w życie. Oznacza to, że finansowanie in vitro z budżetu państwa i finansowanie przez samorządy pokryje się.
Na przykład, w Słupsku program leczenia niepłodności
ma trwać co najmniej do 2027 roku.
Każda para może otrzymać tam wsparcie w wysokości do 6 tys. zł. Bydgoszcz – jeszcze w 2023 roku – uruchomiła program wsparcia, który będzie trwał do 2026 roku. Miasto przeznaczyło na ten cel 2 mln zł. Program wsparcia dla par starających się o dziecko do 2026 roku planuje też prowadzić Jelenia Góra. Skala wsparcia samorządów w leczeniu niepłodności jest ogromna.
Ministra zdrowia zapewniała, że ewentualne wycofanie się samorządów z programu in vitro, nie będzie oznaczało, że para pozostanie bez pomocy. Ale Marek Wójcik deklaruje, że
samorządy do końcą wszystkie programy in vitro, które rozpoczęły.
"Rozpędzone projekty będziemy kontynuować do zakończenia środków i wsparcia. Pojawia się teraz zarzut podwójnego finansowania, bo realizujemy programy samorządowe, a dodatkowo pojawi się finansowanie z budżetu. Tyle tylko, że podpisaliśmy umowy i programy leczenia niepłodności są w toku. Nie będziemy ich przerywać. Nie zostawimy bez wsparcia naszych mieszkańców, którzy zaczęli procedurę in vitro” – mówi Marek Wójcik.
“Programy są różne w Polsce, mają różne metodologię badań zarodków, sposoby przeprowadzania procedury in vitro. Pary są w trakcie leczenia, w określonej procedurze, nie możemy im powiedzieć, że teraz kończymy. Czasem taki proces trwa lata, wymaga wielu prób" – mówi Marek Wójcik.
Co do tej pory udało się osiągnąć samorządom?
"Pierwszy program zaczął się w Częstochowie w 2012 roku. Dzięki samorządowym programom opieki zdrowotnej i leczenia niepłodności metodą in vitro urodziło się od tego czasu ponad 11 tys. dzieci” – mówi prezes ZMP.
Czy samorządy będą kontynuować wsparcie in vitro z budżetu państwa? „Ministerstwo Zdrowia na razie nie ustalało z samorządami, w jaki sposób będzie przebiegało in vitro. Mam nadzieję, że będziemy realizować też nowe, kolejne projekty, że program opracowany do 30 czerwca 2024 roku, będzie bazował na samorządach. Najlepiej byłoby połączyć działania. W samorządach możemy wiele zrobić w fazie przygotowawczej, podczas naboru, w kampanii informacyjnej, w uświadamianiu społeczeństwa. Bo mamy doświadczenie” – mówi Marek Wójcik.
I dodaje: „Szkoda byłoby nie wykorzystać potencjału, który mamy, jako samorządy. Z personelem medycznym współpracujemy od lat, mamy dostępu do mieszkańców, moglibyśmy dotrzeć do dużej liczby ludzi”.
Ministerstwo Zdrowia zapowiedziało, że o finansowanie będą mogły się ubiegać zarówno placówki prywatne, jak i publiczne. „Samorządy są autonomiczne, więc jeśli któryś z nich będzie chciał finansować in vitro – może to robić. Natomiast 500 mln zł rocznie to są środki wystarczające na to, żeby nie było sytuacji, w której pary dopłacają za różnego rodzaju świadczenia” – mówiła minister zdrowia. Podkreśliła też, że w dostępie do programu nie będzie miało znaczenia czy dana para korzystała wcześniej z innych programów finansowanych przez samorządy czy nie. Oznacza to, że z pokryciem finansowania nie powinno być problemu.
Finansowanie in vitro z budżetu państwa to krok, który od dawna powinno podjąć państwo w kontekście demograficznym. W OKO.press wielokrotnie o tym pisaliśmy. W rozmowach z nami apelowała o to, m.in. prof. Irena E. Kotowska z Instytutu Statystyku i Demografii SGH. Dla rządu powinno być priorytetem. Bo maleje potencjał reprodukcyjny populacji, a coraz więcej osób ma kłopoty z poczęciem dziecka.
„Negatywny wpływ środowiska, niezdrowy styl życia i złe odżywianie, a także stres wpływa na nasze zdrowie. Nie ma wątpliwości co do tego, że coraz większa część populacji ma kłopoty z prokreacją wskutek biologicznych ograniczeń” – mówi OKO.press prof. Kotowska. Przypomnijmy. Jeszcze nigdy w historii Główny Urząd Statystyczny nie odnotował tak złego wyniku urodzeń.
Mamy najgorszy wynik od II wojny światowej. Liczba urodzeń w 2023 r.u wyniosła 272 tys. To o 33 tys. mniej niż rok wcześniej (spadek o 11 proc.). Liczba urodzeń żywych spada w niepokojącym tempie. „Zmniejszająca się liczba urodzeń z nami zostanie. Musimy podjąć kroki, by ekonomicznie i gospodarczo przygotować się na jej konsekwencje” – mówi OKO.press dr Beata Osiewalska z Katedry Ekonomii Ludności i Demografii Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego i Interdyscyplinarnego Centrum Badań nad Rynkiem Pracy i Rodziną – LABFAM. Przyczyną takie spadku jest zmniejszająca się liczba kobiet w wieku reprodukcyjnym, a także pułapka niskiej dzietności, w której utknęliśmy. Przede wszystkim jednak to porażka polityki prorodzinnej PiS. Bo czynników, które determinują dzietność, jest dużo, a do zmiany postaw prokreacyjnych potrzeba wieloletnich starań państwa, które powinno wspomagać rodziny i osoby, które decydują się na pierwsze lub kolejne dziecko. PiS tego egzaminu nie zdało.
„To najtrudniejszy moment, żeby uświadomić społeczeństwu, jak leczenie niepłodności metodą in vitro działa. To czas na przekazanie ludziom rzetelnej wiedzy na ten temat. Musimy zwalczyć szkodliwą ideologię” – mówi Marek Wójcik. Bo polska prawica z Kościołem katolickim w tle przez długie lata wykonała ogromną pracę, żeby zohydzić in vitro, piętnowała rodziców starających się o dziecko, a także ich dzieci. „Rozmawiałem ostatnio z 21-letnią kobietą, która urodziła się dzięki meotdzie in vitro. Czuje się okropnie, słysząc to, co mówią inni. Trzeba skończyć z językiem, który był do tej pory używany” – mówi Marek Wójcik.
Na zdjęciu u góry – świętowanie sukcesu in vitro w jednej z klinik. Fot. Agnieszka Sadowska/ Agencja Wyborcza.pl
Kobiety
Władza
Zdrowie
Izabela Leszczyna
Ministerstwo Zdrowia
demografia
dzietność
in vitro
program refundacji in vitro
samorządy
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Komentarze